Kto z nas marzy o spierzchniętych, skłonnych do pękania ustach? No właśnie, prawdopodobnie nikt.
Z racji tego, że w naszym otoczeniu mamy częste zmiany warunków atmosferycznych, w tym skacząca w górę i w dół temperatura, powinniśmy przykładać się nie tylko do pielęgnacji twarzy czy włosów, ale wskazane jest również skupienie się na ochronie delikatnej skóry ust, ponieważ to ona jest najbardziej wystawiona na próbę.
Przyznam, że zawsze mam przy sobie ochronną pomadkę czy też balsam i stosuję go kilka razy dziennie - przed wyjściem z domu czy wtedy, kiedy odczuwam taką potrzebę. Zazwyczaj podczas wyboru tego typu kosmetyku sugeruję się dobrym, naturalnym składem, ale nie jest to u mnie ścisła reguła. Oprócz pokazanych w dzisiejszym wpisie balsamów bardzo lubię różaną pomadkę Nivea, a nie jest to kosmetyk naturalny. Świetnie sprawdza się u mnie także balsam Tisane w słoiczku, do którego mam ogromny sentyment.
Poniższe kosmetyki są zdecydowanie moimi obecnymi ulubieńcami jeżeli chodzi o ochronę i pielęgnację ust. W zależności od pory dnia sięgam po nie zamiennie, co stanowi u mnie pewną rutynę i swojego rodzaju przyjemny rytuał.
Pierwszą zakupioną perełką jest balsam
EOS w wersji Blackberry Nectar. Tych kosmetyków zapewne nie trzeba nikomu przedstawiać, ponieważ już od kilku lat podbijają serca wielu osób. Do tej pory miałam przyjemność używania dwóch wersji smakowych / zapachowych, wspomnianej wyżej jeżynki oraz Strawberry Sorbet, który już zużyłam i ogromnie lubiłam.
Blackberry Nectar charakteryzuje się dosyć intensywnym zapachem, który choć nie do końca jest naturalny to w chwili obecnej podoba mi się. Pielęgnacja też jest według mnie odpowiednia jeżeli chodzi o typową dzienną ochronę. Eos pozostawia na ustach lekko mokrą, bezbarwną warstwę ochronną i daje poczucie komfortu. Oprócz tego ma pyszny, słodki smak, co bez wątpienia jest dla mnie dużym atutem. Nie powiedziałabym jednak, że jest to kosmetyk do zadań specjalnych, nadaje się według mnie jako doraźna ochrona dzienna. Balsam EOS jest w 99% naturalny i należy go zużyć w ciągu 24 miesięcy od otwarcia.
Wybierając pielęgnację do ust nigdy nie zapominam o czymś konkretnym do stosowania na noc. To jest już u mnie standard, ponieważ przed snem lubię potraktować zarówno swoją skórę jak i usta czymś ekstra, co nie tyle ochroni i odżywi, ale jednocześnie porządnie wypielęgnuje. W tej kategorii używam na zmianę dwóch kosmetyków, które świetnie się u mnie sprawdzają i z czystym sumieniem mogę je polecić.
Pierwszym z nich jest kultowy już kosmetyk
Nuxe w słoiczku. Jest to balsam, który zawiera co najmniej 78% składników pochodzenia naturalnego, w tym miód jak również masło shea, olejek ze słodkich migdałów czy róży piżmowej. Jego zapach jest lekko cytrynowy, a konsystencja jest gęsta, zbita, ale pomimo tego łatwo się nabiera i rozprowadza na ustach. Jego wykończenie nie jest mokre i śliskie, powiedziałabym raczej, że matowe i tępe. Nie uważam tego jednak za minus, ponieważ i tak używam go jedynie na noc i tutaj zwracam uwagę przede wszystkim na skuteczne działanie.
Balsam Nuxe bardzo dobrze wywiązuje się ze swojego zadania. Miałam okazję używać go przez zimę i przyznam, że nie skarżyłam się ani na popękane usta ani na suche skórki. Nakładam wieczorem jego grubszą warstwę, po czym kładę się spać. Rano moje usta są w świetnej kondycji, czuję komfort oraz widzę, że ma kosmetyk ten ma dobry wpływ na ich stan. Czas na zużycie to 6 miesięcy od pierwszego użycia.
Kosmetykiem, po który sięgam zamiennie z balsamem Nuxe oraz mam przy sobie podczas bezsennych nocy czy też po prostu dla przyjemności jest
malinowy balsam do ust z Fresh&Natural. Chociaż podczas dokonywania zakupu nie bez znaczenia był fantastyczny, naturalny skład to przekonał mnie głównie sam zapach. Nie ukrywam, że jestem ogromną fanką wszystkiego, co malinowe i uwielbiam wynajdywać kosmetyki o tym aromacie. W tym przypadku kosmetyk otrzymujemy w aluminiowym odkręcanym słoiczku, co ani trochę mi nie przeszkadza, a nawet uważam, że wygląda uroczo. Mam jedynie nadzieję, że słoiczek ten po wielokrotnym odkręcaniu nie będzie się barwić na czarno oraz brudzić jak wazelina z FlosLek, którą kiedyś posiadałam. Wracając jednak do samej zawartości - tak jak wspomniałam mamy tutaj bardzo zachęcający skład oraz cudowny zapach, który bardziej niż czystą malinę przypomina mi kaszkę mannę z maleńkim dodatkiem malinowego soku :-) To jest moje pierwsze skojarzenie.
Kwestia aplikacji nie sprawia mi większego problemu, ponieważ staram się przestrzegać zasad higieny i w słoiczkach nie widzę niczego złego. Po aplikacji za to mogę bardzo pochwalić uczucie komfortu i natychmiastowego nawilżenia, które otrzymuję. Jest ono wyraźnie wyczuwalne, przynosi ulgę i daje wiele przyjemności. Przy regularnym stosowaniu śmiało mogę stwierdzić, że czuć różnicę. Wykończenie na ustach jest dosyć mokre i trochę przypomina mi przy tym jajeczko EOS, samo działanie jest jednak dużo bardziej intensywne i nadaje się w moim przypadku również na noc.
Jeżeli miałabym się do czegoś przyczepić to byłby to nieco dziwny posmak, ale prawdę mówiąc nie przeszkadza mi on na tyle żebym miała zrezygnować z dobroczynnego działania tego kosmetyku.
Fresh&Natural daje nam do wyboru jeszcze wersję pomarańczową oraz regenerującą, po które w przyszłości również chętnie sięgnę. Po otwarciu słoiczek należy zużyć w ciągu 5 miesięcy.
A Wy czym się kierujecie podczas wyboru kosmetyku pielęgnacyjnego do ust?
Zwracacie uwagę na skład czy skupiacie się przede wszystkim na skutecznym działaniu?
Pozdrawiam serdecznie!
bG