środa, 26 marca 2014

Nawilżanie ciała z naturalnym waniliowo - kokosowym balsamem Lavera.

W moich zasobach kosmetycznych zawsze można natknąć się na produkty do nawilżania ciała. Zazwyczaj mam ich kilka. Bardzo lubię wszelkiego rodzaju masła, smaruję się też regularnie naturalnymi olejkami. Od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po coś lżejszego typu mleczko lub balsam nawilżający. Kilka miesięcy temu zdecydowałam się na zakup mazidła popularnej wśród blogerek firmy z naturalnymi kosmetykami Lavera. Czy ten kosmetyk wyróżnia się na tle innych?



Lavera, balsam do ciała wanilia i kokos; 150ml; ok. 30zł.

Cenne wyciągi z wanilii, kokosa i kakao pielęgnują skórę pozostawiając ją gładką i delikatną.
Balsam do ciała to dobry pomysł na kontynuację pielęgnacji kosmetykami Body SPA w kokosowe popołudnie. Prawdziwie zmysłową przyjemność poczujesz przy pielęgnacji ciała w towarzystwie ciepłego i smakowitego zapachu wanilii i kakao.
Zawiera naturalne składniki roślinne pochodzące z upraw ekologicznych, kontrolowanych dzikich zbiorów i z własnej produkcji.


Skład:
wodno-alkoholowy wyciąg z wanilii*, gliceryna roślinna, oliwa z oliwek*, trójglicerydy (mieszanka olejów roślinnych), alkohol tłuszczowy, olej sojowy*, ester kwasu glicerynowego, masło shea*,olej migdałowy*, squalan, lecytyna, ksantan, witamina E, olej kokosowy, ekstrakt z kokosa, ekstrakt z kakao, sterole roślinne, olej z kwiatu słonecznika, witamina C, mieszanka olejków eterycznych

*składniki pochodzące z upraw ekologicznych


Moja opinia:
Z kosmetykami marki Lavera już jakąś styczność miałam. Co prawda nie jest ona niewyobrażalnie wielka, ale oprócz tego balsamu miałam okazję wypróbować jeden szampon, krem do twarzy oraz pastę do zębów. Z wszystkich tych kosmetyków najbardziej oczarowała mnie ostatnia pozycja. A czy balsam stał się moim ulubieńcem?

Kosmetyk mieści się w miękkiej i elastycznej tubce, bardzo łatwo go z niej wydobyć i zaaplikować na skórę. Pojemność według informacji zawartych na opakowaniu to 150ml. Według mnie to niewiele, zwłaszcza, że kosmetykiem tym smarujemy całe ciało i szybko możemy go zużyć. Myślę, że przydałoby się te 50-100ml więcej, ale to tylko moje ciche rozważania.

Konsystencja balsamu jest lekka, łatwo się rozprowadza i bardzo szybko wchłania. Nie musimy obawiać się w tym przypadku tłustej lub lepkiej warstwy. Ciało po posmarowaniu staje się przyjemnie gładkie i miękkie. 


Zapach to kwestia mocno indywidualna, ale i w tej kategorii muszę podkreślić kilka faktów. Lavera waniliowo - kokosowa pachnie naprawdę bardzo ładnie. Jest to aromat z serii tych otulających, pudrowych, dla bardziej wrażliwych nosków może być jednak duszący. W moim odczuciu jest to idealny mix wanilii i kokosa. Po posmarowaniu ciała przebija się jednak coś jeszcze - nutka iście trawiasta, przez pewien czas zdecydowanie dominuje. Nie zachwycił mnie ten efekt, ale już się przyzwyczaiłam. Zapach balsamu utrzymuje się naprawdę długo, przechodzi nawet na ubrania.

Jak jest jednak z działaniem? Mam tutaj i dobrą i złą wiadomość. Kokosowy balsam Lavera z pewnością nie będzie odpowiednim kosmetykiem dla osób borykających się z mocnymi przesuszeniami i odwodnioną skórą. Owszem, może wspomóc kurację, ale nie wydaje mi się żeby pomimo naturalnego składu miał zdziałać cuda. Lepszy będzie dla osób ze skórą normalną, która nie potrzebuje intensywnego nawilżenia. Czemu tak uważam? Ponieważ ciało po posmarowaniu owszem, jest przyjemnie gładkie i nawilżone, ale uczucie to nie jest długotrwałe. By czuć się komfortowo należy się smarować dwa razy dziennie - w moim przypadku najlepiej rano i wieczorem. I mówię to ja, posiadaczka suchej, lecz nie przesuszonej skóry. 


Podsumowując, kosmetyk z dzisiejszej recenzji nie jest może moim topowym ulubieńcem, ale nie mogę również powiedzieć, że jest zły. Mimo wszystko lubię go za otulający zapach i również za to, że ładnie pachną nim później ubrania. Na pewno będą z niego zadowolone osoby ze skórą normalną, bez większych problemów i wymagań. Myślę, że fajnie by się spisywał również latem.


Macie swoich ulubieńców do nawilżania ciała?
Znacie kosmetyki Lavera?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 25 marca 2014

Ulubieniec do nawilżania okolic oczu - marchewkowy krem Yes To Carrots.

Krem pod oczy to kosmetyk, po który sięgałam niegdyś bardzo nieregularnie, żeby nie powiedzieć, że praktycznie nigdy. Nie odczuwałam specjalnej potrzeby jego posiadania, a do pielęgnacji okolic oczu wystarczały mi codzienne kremy nawilżające do twarzy.

Moje podejście zmieniło się ponad pół roku temu, kiedy to natrafiłam na całkiem niezłą promocję kosmetyków Yes To... w Sephorze. Przyznam, że od początku najbardziej interesowała mnie marchewkowa seria, a biorąc pod uwagę ówczesny bogaty zasób kosmetyków pielęgnacyjnych mogłam zdecydować się tylko i wyłącznie na coś pod oczy. Dziś mogę się pochwalić, że jestem w trakcie używania drugiego opakowania tego produktu. Jesteście ciekawe co mnie w nim tak zachwyciło? Dowiecie się tego w dalszej części wpisu.



Yes To Carrots, nawilżający krem pod oczy; 30ml; 99zł.


Dla marki Yes To Carrots, najważniejsze jest to by sprawić, aby każdy wyglądał tak promiennie jak tylko jest to możliwe! Stan ducha Yes To Carrots (Tak dla marchewek) to wybór radości życia, radości dbania o ciało i włosy, by wyglądały olśniewająco. Marchewka to sympatyczne warzywo: cóż lepiej od niej, z jej wesołym kolorem, może symbolizować radość życia? Yes To Carrots proponuje linię produktów bogatych w ekologiczne ekstrakty z owoców i warzyw, w minerały i mikroelementy z Morza Martwego, których dobroczynne działanie znane jest od dawna.
Usuwa zanieczyszczenia, utracone minerały i pozostawia skórę miękką, odżywioną i nawilżoną.

Moja opinia:
Krem mieści się w praktycznym i przyjemnym dla oka plastikowym opakowaniu typu airless z pompką. Jest ono higieniczne, działa sprawnie i nie zawiodło mnie pod żadnym względem. Minusem w moim odczuciu jest jednak kartonik, na którym nie umieszczono informacji w języku polskim.

Krem pod oczy Yes To Carrots występuje w wersji o pojemności 30ml. Domyślam się, że większości z Was może się wydawać, że jest to gigantyczna ilość biorąc pod uwagę fakt, że jest przeznaczony jedynie do skóry wokół oczu. Ja mam w tym względzie zupełnie inne zdanie. W moim odczuciu 30ml to idealna pojemność dla osób, które są systematyczne (używają kremu rano i wieczorem) oraz aplikują kosmetyk na skórę dookoła oczu, a nie tylko pod nie. Krem używany w ten sposób wystarczył mi na równe pół roku stosowania, a jest on ważny 12 miesięcy od otwarcia.

Zapach jest w moim odczuciu dość specyficzny. Na pierwszy rzut wydawać się może bardzo delikatny, ale w tej delikatności przebija się coś ostrego. Nie jest to woń rażąca ani w żaden sposób dla mnie nieprzyjemna. Lubię ją. Lubię ją pomimo tego, że czasami zdarzy mi się wyczuć w niej plastik.

Konsystencja jest lekka i nie obciąża delikatnej skóry wokół oczu. Wchłania się w kilka minut i pozostawia po sobie bardzo przyjemne uczucie "gęstej i nieco napiętej" skóry. Czasami bywa, że po aplikacji krem lekko zastyga, ale wtedy wystarczy ponownie lekko uklepać i rozgrzać go opuszkami, by mógł się całkowicie wchłonąć i nawilżyć skórę.

Jak wspomniałam na samym początku, w chwili obecnej mam w użytku już drugie opakowanie kremu pod oczy Yes To Carrtos. Powód jest bardzo prosty - jestem w pełni usatysfakcjonowana jego działaniem i tym, co dzięki niemu potrafię uzyskać. Nie mam dużych problemów ze skórą w tym miejscu - jeżeli by nie liczyć standardowych mimicznych zmarszczek oraz bardzo wrażliwych oczu. Marchewkowy krem Yes To... bardzo ładnie nawilża skórę i dzięki niemu jest ona nieco bardziej elastyczna niż miało to miejsce zanim po ten krem sięgnęłam. Na wybitnie suchą skórę w tych okolicach ogólnie nie narzekam, choć skóra mojej twarzy potrzebuje w tym względzie ekstra nawilżenia. Na duży plus zasługuje również fakt, że bohater dzisiejszej recenzji nie powoduje u mnie nieprzyjemnego szczypania, wysypki czy łzawienia. Krem nadaje się również pod makijaż, choć nie można wtedy przesadzić z jego ilością - istnieje ryzyko rolowania się nadmiaru na skórze.

Minusem kremu z dzisiejszej recenzji i ogólnie kosmetyków Yes To... jest ich bardzo wysoka cena. Nie oszukujmy się, czy każda z Was byłaby w stanie wydać 99zł na krem? Tyle właśnie kosztują one w Sephorze. Jest jednak światełko w tunelu! Raz na jakiś czas całe serie są przeceniane i kosmetyki te można kupić już w cenie 29zł. Myślę, że warto czekać na takie promocje, zważając zwłaszcza na naturalne składy tych kosmetyków i ogólną filozofię firmy.

Ja z marchewką pod oczy bardzo się polubiłam i z pewnością mogę ją polecić osobom z podobną skórą do mojej. Możecie spodziewać się po tym kremie przyzwoitego i wyczuwalnego, choć nie dogłębnego nawilżenia oraz braku obciążenia delikatnej skóry wokół oczu. Ja sama chętnie sięgnę po kolejne, trzecie już opakowanie - jeżeli oczywiście natknę się na jakąś promocję. Nie polecałabym jednak tego kremu dla przesuszonej i wymagającej intensywnej pielęgnacji skóry.


A Wy jak pielęgnujecie skórę wokół oczu?
Sięgacie po kremy do tego przeznaczone?

Pozdrawiam serdecznie!
bG
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...