Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja włosów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja włosów. Pokaż wszystkie posty

piątek, 4 kwietnia 2014

Nowości z Pat&Rub...

Dawno już nie pokazywałam na blogu nowości kosmetycznych. Przyznam szczerze, że wypadłam trochę pod tym względem z obiegu. Z początkiem nowego roku postanowiłam zrezygnować z krótkiego recenzowania zużytych produktów - to, co jest warte (lub nie) uwagi i tak przedstawię Wam na stronie, a ulubieńców będę przygotowywać raz na jakiś (bliżej nieokreślony) czas. Podobnie będzie z nowościami.

Kosmetyki, które Wam dzisiaj pokażę są ze mną dopiero od kilku dni, ale przez długi czas rozmyślałam nad ich zakupem. Analizowałam składy, czytałam recenzje... Ostatecznie do zakupu przekonało mnie zadowolenie chłopaka, któremu wcześniej sprezentowałam cały zestaw pielęgnacyjny dla mężczyzn. Pomyślałam, że przecież nie mogę być gorsza i też muszę coś wypróbować... ;-)



Składając zamówienie miałam ogromne szczęście, ponieważ nie dość, że dysponowałam bardzo przyjemnym kodem rabatowym to i część produktów była solidnie przeceniona :-)
Ostatecznie kupiłam trzy kosmetyki: relaksujący balsam do ciała, balsam wyszczuplający i zwalczający cellulit oraz szampon objętość i wzmocnienie.

Balsam relaksujący zastąpi mi używaną ostatnio kokosową Laverę klik. Już od grudnia chodził za mną przepiękny zapach tego kosmetyku i nie mogłam się doczekać momentu, kiedy będę mogła czuć go częściej :-)
Kolejnym kosmetykiem, na który się zdecydowałam jest balsam wyszczuplający i zwalczający cellulit. Będzie on dopełnieniem diety i ćwiczeń, które rozpoczęłam. Teoretycznie mogłam wybrać któreś serum wyszczuplające z Eveline, bo wiele z nich używałam i widziałam efekty... Teraz jednak chciałam przetestować w pełni naturalny kosmetyk i ocenić jak da sobie radę z porównaniu z drogeryjnymi konkurentami.
Ostatnim rarytasem, który wrzuciłam do koszyka jest po prostu szampon. Od dawna borykam się z wrażliwą skórą głowy i obojętnie jakiego szamponu bym nie użyła, zaczynam się po prostu drapać. Są również produkty, które nie podrażniają mojej skóry, ale nie jest ich wiele. Teraz, z czystej babskiej ciekawości, zamówiłam naturalny szampon z Pat&Rub. Jestem już po pierwszym użyciu i póki co jest ok. Zobaczymy co będzie dalej...


A Wy które  kosmetyki z Pat&Rub polecacie?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 3 stycznia 2014

Cece MED, maska do włosów z jedwabiem - warta zainteresowania?

Witajcie po długiej przerwie :-) Grudzień po raz kolejny przygniótł mnie całą masą zajęć począwszy od wyjazdu, poprzez okres świąteczny oraz kończący się rok. Teraz postaram się pojawiać na blogu częściej, choć przyznam, że czeka mnie w niedalekiej przyszłości większa przeprowadzka, a co za tym idzie - chwilowy brak internetu. No nic, zobaczymy co przyniesie przyszłość, a póki co zapraszam Was na serię zaległych recenzji!

Niecałe trzy miesiące temu do moich kosmetycznych zasobów dołączyło kilka produktów Cece MED. Kiedyś pisałam Wam o odżywce z jedwabiem, która się u mnie sprawdziła i byłam z niej niesamowicie zadowolona. Dziś napiszę kilka słów na temat kolejnego produktu tej marki, a będzie to maska z jedwabiem do włosów bardzo suchych. Jak się u mnie sprawdziła? O tym dowiecie się czytając dalszą część recenzji!


Cece MED, maska do włosów z jedwabiem; 200ml; 30-35zł.

CeceMED marki Cece od Sweden, to linia profesjonalnych kosmetyków do włosów. Stworzona przez ekspertów, na bazie naturalnych składników i wyciągów roślinnych, odpowiada za pięć podstawowych problemów skóry głowy i włosów:

CeceMED SILK
Czynniki aktywne:

JEDWAB
* głęboko nawilża
* regeneruje uszkodzoną strukturę włosa
* nadaje miękkość, połysk, zdrowy wygląd

OLEJ Z KIEŁKÓW PSZENICY
* łagodzi podrażnienia
* przeciwdziała starzeniu
* chroni przed odbarwieniami

WITAMINY Z GRUPY B
* stymulują wzrost włosów
* wpływają na utrzymanie koloru włosów
* zapobiegają starzeniu i siwieniu włosów
* wspomagają funkcje filtrów ochronnych UV

D-PANTHENOL
* działa kojąco na podrażnioną skórę głowy
* regeneruje naskórek
* nawilża i wzmacnia włosy

Sposób użycia: Niewielką ilość maski wetrzeć w umyte szamponem Silk Shampoo włosy. Pozostawić na 3-5 minut, następnie spłukać bardzo dokładnie ciepłą wodą. Stosować tylko na włosy bardzo zniszczone i wysuszone, nie częściej niż 2-3 razy w tygodniu.


Moja opinia:
Maska mieści się w praktycznym, odkręcanym pojemniku, dodatkowo zapakowanym w kartonik zawierający wszystkie potrzebne informacje. Opakowanie maski jest plastikowe, bardzo solidne. Pod względem estetycznym nie mam tutaj nic do zarzucenia - kolorystyka i cała otoczka bardzo mi się podoba.



Jeżeli znacie zapach serii z jedwabiem CeceMED to i w tym przypadku nie będziecie specjalnie zaskoczone. Maska pachnie typowo dla kosmetyków z jedwabiem i nie wyróżnia się niczym szczególnym. Osobiście lubię ten zapach. Konsystencja zaś wyróżnia się wyjątkową miękkością i łatwością w nabieraniu pomimo tego, że na pierwszy rzut oka może wydawać się mocno zwarta i tępa.

Czego oczekuję od tego typu kosmetyków? Przede wszystkim silnej i mocno wyczuwalnej regeneracji oraz wygładzenia włosów. W tym przypadku muszę stwierdzić, że kosmetyk ten nie przypadł do gustu moim włosom i nieco mnie rozczarował...

Zaczynając od samego nakładania muszę nadmienić, że maska nie jest według mnie dość śliska i nie sunie aż tak gładko po włosach. Żeby pokryć całość potrzebowałam kilkukrotnego dołożenia odpowiedniej porcji na kolejne pasma i przez to wydajność kosmetyku automatycznie zmalała.
Kolejnym i największym zawodem jaki sprawił mi ten produkt jest po prostu jego mizerne działanie - nieważne jak długo trzymałam maseczkę na włosach, nieważne w jakiej ilości, nieważne również czy nakładałam na głowę czepek z ręcznikiem czy też nie - efekty były znikome. Po kosmetykach z jedwabiem oczekuję czegoś ekstra, zazwyczaj tego rodzaju produkty dawały co najmniej zadowalający efekt na mojej czuprynie. Tutaj włosy były ledwo ujarzmione, znikomo wygładzone, głodne odżywienia i nieco sztywne. W moim odczuciu maska powinna zaspokajać te wszystkie potrzeby, tutaj jednak tego nie było...

Dużo lepszy efekt na moich włosach zapewniła odżywka z tej samej serii, a tego bym się nie spodziewała! Do maski niestety już nie wrócę.

A może Wy zapoznałyście się z tym kosmetykiem i macie odmienne zdanie?
Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 27 września 2013

Luksus zamknięty w szklanej butelce: NUXE, suchy olejek do ciała i włosów.

Olejek Nuxe jest chyba jednym z najbardziej popularnych kosmetyków pielęgnacyjnych z jakim się dotychczas spotkałam. Zna go zapewne większość z Was, a nawet jeżeli nie, to ta druga część bardzo by go chciała poznać i sprawdzić na sobie jego działanie. Ja swój olejek mam od kilku miesięcy i od momentu zakupu towarzyszy mi niemalże dzień w dzień. Z jakim skutkiem? O tym przekonacie się czytając dalszą część recenzji!


NUXE, Huile Prodigieuse - suchy olejek do ciała i włosów; 50ml; 40-70zł.

SKUTECZNOŚĆ DZIĘKI NATURZE

Ten suchy olejek o zawartości 98,1% składników pochodzenia naturalnego to nowatorskie połączenie 30% szlachetnych olejków roślinnych i witaminy E – tak skomponowana formuła odżywia, odnawia wygładza skórę twarzy i ciała oraz włosy. Wystarczy jeden gest!
 

DOBRODZIEJSTWO DLA MOJEJ SKÓRY

Skóra twarzy i ciała staje się gładka i jedwabista.
Włosy nabierają elastyczności, miękkości i połysku.
 

NAJWAŻNIEJSZE AKTYWNE SKŁADNIKI

Nowatorska formuła zawierająca wysokie stężenie 6 szlachetnych olejków roślinnych (z ogórecznika, dziurawca, słodkich migdałów, kamelii, orzechów laskowych i orzechów makadamia) oraz witaminę E: ten prosty w stosowaniu preparat do całościowej pielęgnacji szybko się wchłania, pozostawiając gładką i jedwabistą skórę oraz błyszczące, miękkie włosy.
Nie zawiera konserwantów.

Skład: ISOPROPYL ISOSTEARATE*, MACADAMIA TERNIFOLIA SEED OIL*, COCO-CAPRYLATE/CAPRATE*, DICAPRYLYL ETHER*, PRUNUS AMYGDALUS DULCIS (SWEET ALMOND) OIL*, CORYLUS AVELLANA (HAZEL) SEED OIL*, CAMELLIA OLEIFERA SEED OIL*, PARFUM/FRAGRANCE, TOCOPHEROL*, BORAGO OFFICINALIS SEED OIL*, OLEA EUROPAEA (OLIVE) FRUIT OIL*, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL*, ROSMARINUS OFFICINALIS (ROSEMARY) LEAF EXTRACT*, HYPERICUM PERFORATUM FLOWER/LEAF/STEM EXTRACT*, SOLANUM LYCOPERSICUM (TOMATO) FRUIT/LEAF/STEM EXTRACT*, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, BENZYL SALICYLATE, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, CITRONELLOL, GERANIOL, HYDROXYCITRONELLAL, LIMONENE, LINALOOL [N1005/E].


Moja opinia:
Olejek mieści się w przepięknej szklanej buteleczce ze złotą zakrętką. Pod względem estetycznym nie mam jej nic do zarzucenia, bardzo przypomina flakonik perfum. W praktyce należy jednak na nią trochę uważać. Wiadomo, to jest szkło i każdy upadek może skończyć się jego rozbiciem. Forma dozownika bardzo mi w tym przypadku odpowiada - mamy pozornie zwykły otwór, ale żeby wydobyć olejek należy go z buteleczki wytrząsnąć. Po zwykłym przekręceniu również się on wydobywa, ale w niewielkiej ilości. Moim zdaniem pozwala to zwiększyć jego wydajność.


Sam olejek występuje w dwóch wersjach: ze złotymi drobinkami oraz bez nich. Ja posiadam wersję bez drobinek. Konsystencja naprawdę bardzo mi odpowiada. Jest on rzadki, trochę wodnisty i przede wszystkim jak przystało na suchą formę nie jest tłusty! Jestem osobą, która bardzo często sięga po olejki i doceniam ich właściwości pielęgnacyjne. Nie przeszkadza mi tak bardzo ewentualna tłustość, ponieważ jestem świadoma, że olejki zazwyczaj pozostawiają na skórze tego typu ochronny film. W przypadku olejku Nuxe jest jednak zupełnie inaczej.


Jestem pod wrażeniem tego, jak przyjemnie rozprowadza się na skórze i jak jedwabistą ją pozostawia! I to bez żadnego efektu tłustości! Możecie mi uwierzyć na słowo, że już po krótkiej chwili od posmarowania ciała mogę się już ubrać i nie ucierpią na tym moje ubrania. Olejek błyskawicznie się wchłania i w miejscu użycia pozostawia taki przyjemny, delikatny i elegancki połysk zdrowej i nawilżonej skóry. Bez uczucia tłustości :-)

Czytając wszystkie te powyższe zachwyty można by było stwierdzić, że olejek Nuxe jest istnym rarytasem. I oczywiście jest tak dalej biorąc pod uwagę najważniejszą kategorię, czyli jego działanie pielęgnacyjne! Oprócz tego, że kosmetyk ten w chwilę wchłania się w skórę, cudownie ją też odżywia i nawilża - i wcale tutaj nie przesadzam! Nie mam w zwyczaju smarować nim całego ciała, robię to sporadycznie w przypływie chwili i potrzeby. Są jednak takie miejsca, gdzie smaruję się nim niemalże dzień w dzień. Do tych miejsc należy z całą pewnością dekolt, biust oraz ramiona. Wcześniej zdarzało mi się pomijać te fragmenty ciała, ale od kiedy regularnie zaczęłam sięgać po olejek Nuxe wszystko to się zmieniło. Skóra stała się widocznie bardziej miękka, elastyczna i przyjemniejsza w dotyku. Poza tym już na pierwszy rzut oka widać, że jest dobrze wypielęgnowana i nie straszy "papierową" suchością. Przy okazji smarowania ciała dostaje się również moim dłoniom :-) Ostatnio uświadomiłam sobie nawet, że bardzo rzadko sięgam po krem do rąk, zdarza się to naprawdę sporadycznie!

Olejek jest również polecany do pielęgnacji skóry twarzy oraz włosów. O ile w tym pierwszym przypadku go jeszcze nie przetestowałam, o tyle w tym drugim owszem i zabieg ten spodobał mi się na tyle, że praktykuję go po każdym myciu włosów. Moja czupryna ostatnio przeżywa trochę cięższe chwile, włosy są bardziej przesuszone i mają tendencję do puszenia się na końcach. Wizyta u fryzjera nadchodzi wielkimi krokami, ale w międzyczasie korzystam z dobroci olejku Nuxe. Jedną jego kropelkę rozcieram w dłoniach, by następnie delikatnie wetrzeć w lekko wilgotne włosy od mniej więcej połowy ich długości. Zabieg ten nie przetłuszcza ich, a pozwala mi na zdyscyplinowanie i połączenie ich w całe pasma. Po wtarciu olejku sięgam po suszarkę i chłodnym powietrzem delikatnie podsuszam włosy. Czasami czynność powtarzam na suchych końcówkach i również przynosi to zadowalające mnie efekty.

Kwestią dyskusyjną jest według mnie zapach. Jestem niemalże pewna, że są wśród Was zarówno jego fanki jak i osoby, które nie są nim ani trochę oczarowane. Po wielu zachwytach nad aromatem Nuxe ja sama byłam przygotowana na coś zupełnie innego niż to, co otrzymałam. Ciężko mi jednak określić dokładnie jego woń. Nuxe pachnie dla mnie jak bliżej nieokreślone perfumy, ma w sobie coś z mydła i jest w moim odczuciu odrobinę babciny. Jest on również ciepły i słoneczny. Na początku byłam zaskoczona jego zapachem, ale prawdę mówiąc podoba mi się on. Uwielbiam otulać się nim zarówno w ciągu dnia jak i podczas wieczornej toalety. Ciężko mi to określić, ale daje on takie uczucie wyjątkowości, do którego mam ochotę wracać i wracać... Na skórze również utrzymuje się zadowalająco długo.

Bardzo dużo mówi się również o niesamowitej wydajności tego produktu. Tutaj również będę się wypowiadać dość ostrożnie, ponieważ prawdę mówiąc zależy to od tego ile i jak często po niego sięgamy. Moim zdaniem nie jest to produkt "wieczny" tak jak wiele dziewczyn mówi. Zużywa się tak samo jak każdy inny olejek, może nawet odrobinę szybciej chociażby przez to, że jest niesamowicie przyjemny w użytkowaniu i smarowanie się nim jest wciągające ;-)

Podsumowując powiem w skrócie, że suchy olejek Nuxe to kosmetyk, który już chyba zawsze gościć będzie w mojej pielęgnacji. Uwielbiam go za zapach, działanie oraz uczucie wyjątkowości, które daje mi podczas samej aplikacji. Wiem, że zważając na pojemność oraz cenę jest to drogi wydatek, ale z perspektywy czasu absolutnie nie żałuję zakupu. Poza tym wiele aptek internetowych oferuje ten kosmetyk w bardzo konkurencyjnych cenach.

A Wy miałyście już styczność z suchym olejkiem Nuxe?
Wolicie wersję z drobinkami czy bez?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 23 lipca 2013

Z.one Concept milk_shake - odżywka w piance.

Odżywka to produkt, który jest nieodłącznym elementem mojej pielęgnacji włosów. Zazwyczaj wybieram te do spłukiwania, ponieważ lepiej się u mnie sprawdzają, a ponadto tego typu produkty zazwyczaj nie obciążają moich delikatnych włosów.

Kilka miesięcy temu zaczęłam testować kosmetyk, którego nigdy wcześniej nie spotkałam - odżywkę bez spłukiwania w formie bitej śmietany. Jak się u mnie sprawdziła? Po odpowiedź zapraszam do dalszej części wpisu.



Z.one Concept milk_shake - odżywka w piance; 200ml; 48zł.

Whipped Cream odżywka w piance.
Specjalny preparat do włosów stosowany w celu utrzymania optymalnej równowagi, wilgoci i zachowania integralności koloru. Miękki i kremowy, wygodny szybki sposób na poprawę kondycji włosów, ułatwiający rozczesywanie, a jednocześnie nieobciążający włosów. Preparat zapobiega elektryzowaniu się włosów. Ma przyjemny zapach słodkiego mleka, pozostawia włosy miękkie i pełne witalności.

Skład: Aqua (Water), Butane, Isobutane, Propane, Myristyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Parfum, Amodimethicone, Imidazolidinyl Urea, Trideceth-10, Citric Acid, Tocopheryl Acetate, Butylene Glycol, Benzyl Alcohol, Glyceryl Oleate, Panthenol, Propylene Glycol, Helianthus Anuus (Sunflower) Seed Extract, PEG-5 Cocomonium Methylosulfate, BHT, Hexylene Glycol, BHA, Methylchloroisothiazolinone, Hydrolyzed Milk Protein, Hydroxypropyltrimonium Hydrolyzed Casein, Sodium Cocoyl Glutamate, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Ascorbyl Palmitate.


Instrukcja użycia: dobrze wstrząsnąć, aplikować małymi dawkami na włosy osuszone ręcznikiem. Nie spłukiwać. 
Posiada wymagane atesty.


Moja opinia:
Pianka mieści się w przyjemnej dla oka butelce z dozownikiem - wypisz wymaluj wizualnie przypomina bitą śmietanę w sprayu.


Nie mam absolutnie żadnych zarzutów jeżeli chodzi o jakość i sprawność opakowania - wszystko działa tak jak powinno.

Konsystencja jest niezwykle przyjemna - lekka i delikatna. Rozprowadza się ją bardzo łatwo, a porcja widoczna na poniższym zdjęciu jest wystarczająca (a nawet trochę zbyt duża!), by pokryć wszystkie moje długie pasma.



Zapach jest według mnie ładny i przyjemny. Tak jak można było się spodziewać należy on do słodkich i lekko mdłych, ale ze względu na mleczno-karmelowy aromat - bardzo przypadł mi on do gustu. Na włosach oczywiście się utrzymuje.

Najważniejszą kwestią jeżeli chodzi o odżywki do włosów jest jednak ich działanie. Piankę milk_shake zdarzało mi się stosować na różne sposoby. Najczęściej pokrywałam nią włosy po umyciu i uprzednim użyciu odżywki do spłukiwania - zauważyłam, że w takiej konstelacji produkt ten sprawdza się całkiem nieźle. Na plus należy na pewno zaznaczyć to, że odżywka potrafi ładnie zdyscyplinować włosy, wygładza je i sprawia, że stają się optycznie "pełniejsze". Nie zauważyłam żeby w tym przypadku wpływała jakoś negatywnie na świeżość włosów czy też ich obciążanie, muszę tu jednak zaznaczyć, że nie nakładałam jej od samej nasady lecz mniej więcej 10 centymetrów od skóry głowy.
Postanowiłam również wystawić ten kosmetyk na większy test i kilka razy nałożyłam go po myciu bez wcześniejszego użycia odżywki do spłukiwania - tutaj niestety nie widziałam już obiecywanych przez producenta efektów. Włosy nie dość, że nie układały się tak, jak powinny to na dodatek były strasznie oklapnięte, suche i bez życia. Nie takiego rezultatu spodziewałam się po produkcie, który ma wymienionych multum atutów na etykiecie.
Czy odżywka ta zapobiega elektryzowaniu się włosów? Obawiam się, że nie. Na ogół nigdy nie mam z tym problemu, ale jeżeli już się pojawiał, to tylko wtedy, kiedy nakładałam odżywkę na włosy solo!

W sprawie wydajności ciężko mi cokolwiek jednoznacznie stwierdzić, ponieważ przez metalowe opakowanie nie widać żadnego zużycia. Generalnie jednak nie mam tutaj większych zastrzeżeń. Używam pianki od kilku miesięcy, może nie po każdym myciu, ale i tak dosyć często, a w moim opakowaniu 100ml nadal jest dosyć sporo produktu.

Podsumowując, stwierdzam jednoznacznie, że odżywka w piance milk_shake to ciekawy produkt, ale nie jest to mój must have. Co prawda ładnie wygładza odżywione wcześniej włosy i powoduje, że optycznie wydają się one troszkę grubsze, ale poza tym nie robi nic szczególnego co w jakiś sposób by mnie uwiodło - zwłaszcza, gdy użyję jej samodzielnie. Skład również niestety nie jest zachwycający.

Gdybyście były jednak zainteresowane tym produktem i macie ochotę go wypróbować to tutaj znajduje się polska strona Z.one Concept, a tutaj jest oficjalny sklep internetowy z tymi kosmetykami. Możecie je również kupić w salonach fryzjerskich, które pracują na produktach tej firmy.


Jestem bardzo ciekawa ile z Was spotkało się już z kosmetykami Z.one Concept i jakie wrażenie na Was one wywarły :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG





Produkt otrzymałam w ramach współpracy z firmą Z.one Concept. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

piątek, 19 lipca 2013

L'biotica Biovax, Naturalne Oleje - intensywnie regenerująca maseczka do włosów.

Całkiem niedawno na rynku pojawiła się nowość - maseczka do włosów z naturalnymi olejami. O tym, że oleje odgrywają dużą rolę w pielęgnacji włosów wiedzą już wszyscy. Tym razem naprzeciw wymaganiom klientek wyszła firma L'biotica. Czy maseczka okazała się strzałem w dziesiątkę? Jeżeli jesteście ciekawe mojej opinii - serdecznie zapraszam do przeczytania dalszej części recenzji!



L'biotica, Biovax - intensywnie regenerująca maseczka Naturalne Oleje; 250ml; 20zł.

Biovax Naturalne Oleje to swoista BioOdnowa dla Twoich włosów, dzięki której przejdą one efektowną przemianę. Kompozycja starannie dobranych, szlachetnych olejów zapewnia kompleksową rewitalizację i odmłodzenie włosów na całej ich długości.

Kuracja uwalnia piękno i energię Twoich włosów, przywracając im zmysłowy wygląd oraz utrzymując je w doskonałej formie.

Bogata emulsja o aksamitnej konsystencji kryje w sobie całe dobrodziejstwo drogocennych olejów, które przeniknie do włosa w trakcie zabiegu.

Receptura maseczki Biovax zawiera w swoim składzie trzy Naturalne Oleje obfitujące w cenne substancje odżywcze:

* Olej Arganowy (Maroko), dzięki wysokiej zawartości witaminy E (min. 550mg/l) chroni włosy przed destrukcyjnym działaniem wolnych rodników oraz promieniowaniem UV. Hamuje procesy starzenia. Dodaje włosom blasku, sprężystości, efektownie wygładza ich powierzchnię.

* Olej Makadamia (Hawaje), stanowi bogate źródło rzadko występującego w przyrodzie kwasu palmitooleinowego C16:1, harmonijnie funkcjonującego z naturalnymi lipidami skóry. Doskonale odżywia skórę głowy, warunkując prawidłowy wzrost zdrowych włosów.

* Olej Kokosowy (Indie), wnika do głębokich warstw włókna włosa, gdzie aktywnie hamuje utratę jego składników budulcowych. Wzmacnia strukturę włosów, zapobiegając ich łamliwości. Zapewnia silny i długotrwały efekt nawilżenia.

Skład: Aqua, Cetyl Alcohol, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Quaternium-87, Cetrimonium Chloride, Argania Spinosa Kernel Oil, Macadamia Interglifolia Seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Betaine, Acetylated Lanolin, Lawsonia Inermis Leaf Extract, Parfum, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Methylisothiazolinone, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Triethanolamine, Hexyl salicylate.


Moja opinia:
Maseczka oryginalnie zapakowana jest w kartonik zachowany w brązowo-złotej kolorystyce. W środku oprócz maseczki znajduje się również czepek oraz próbka eliksiru z tej samej serii.



Opakowanie jest plastikowe i posiada duży otwór, z którego maseczkę wyciągamy bezpośrednio dłonią. Teoretycznie jest to bardzo wygodny i skuteczny sposób wydobywania kosmetyku, ale osoby z większymi i szerszymi dłońmi mogą mieć problem z wydobyciem go do samego końca.

Konsystencja produktu jest zbita i bardzo gęsta. Maseczka nie przecieka przez palce i trzyma swoją formę. Dla mnie jest to niestety minus, ponieważ bardzo ciężko rozprowadzić ją przez to równomiernie na włosach. Zaletą takiej konsystencji jest jedynie to, że podczas aplikacji nie spływa z nich i dobrze się trzyma.

Zapach jest mocny i duszący, ja się z nim na pewno nie polubiłam. Jest na tyle ostry, że czasami mnie po prostu dusił. Po spłukaniu wodą na moich włosach również przez dłuższy czas jest wyczuwalny.

A działanie? Tutaj jestem trochę na tak i trochę na nie. Ale od początku...
Oprócz tego, że za każdym razem trochę męczyłam się z nakładaniem samego produktu, postanowiłam nie zrażać się całkowicie, tylko spokojnie poczekać na efekty - i one oczywiście były, ale nie zawsze.

Moje włosy są z natury suche i bardzo delikatne, a od maski oczekiwałam ujarzmienia ich i dociążenia bez efektu obciążenia - masło maślane :-) Taki efekt oczywiście udawało mi się uzyskać już po 15-20 minutach trzymania maseczki na włosach - warunkiem było jednak wcześniejsze założenie czepka i zawinięcie głowy w turban z ręcznika. Wtedy kosmetyk naprawdę zaczynał działać i wpływać na stan moich włosów. Po przepłukaniu wodą widziałam, że są bardziej zdyscyplinowane i nie pieją w każdą możliwą stronę, podobnie było po użyciu suszarki lub samoistnym wyschnięciu.
Dużo gorsze efekty otrzymywałam kiedy nakładałam maskę na włosy i nie zakładałam dodatkowo czepka, a całości nie otulałam ręcznikiem. Wtedy ta gęstwina nie miała okazji się ocieplić i wchłonąć w skórę głowy czy też same włosy, a efekty użycia były naprawdę mizerne, żeby nie powiedzieć, że praktycznie zerowe...

Kolejną rzeczą wartą uwagi jest to, jak włosy zachowywały się przez kolejne dni po użyciu maseczki z olejami. Po użyciu pełnej wersji pielęgnacyjnej (maseczka + czepek + ręcznik) pierwszego dnia po umyciu głowy moje włosy wyglądały oczywiście bardzo dobrze - łatwo i prawidłowo się układały, były świeże, dociążone, ale jednocześnie sypkie - bardzo lubię taki ich stan. Jednak drugiego dnia od samego rana nie było już tak kolorowo - fryzura była zdecydowanie oklapnięta, a włosy nie miały siły odbić się od nasady. To zapowiadało tylko jedno - kolejne mycie głowy. O ile nie byłoby w tym nic dziwnego, bo w tym czasie zazwyczaj moje włosy są bardziej zmęczone niż zaraz po umyciu, to tutaj nadawały się tylko i wyłącznie do związania w kucyk, odświeżenia suchym szamponem lub najlepiej ponownego natychmiastowego umycia. Dawno żaden produkt nie wpłynął tak bardzo na stan moich włosów w dniu poprzedzającym ich mycie.

Wydajność maseczki jest według mnie dobra. Ja używałam jej przez nieco ponad miesiąc, dwa razy w tygodniu - przy czym zdarzało mi się czasami nałożyć na włosy "porcję ekstra".


Podsumowując - maseczka ta nie jest zła, ale do moich typowych ulubieńców się nie zalicza. Co prawda potrafi bardzo przyjemnie dociążyć włosy, ale trzeba znaleźć na nią swój sposób. Ja niestety nie polubiłam jej za ciężką i bardzo gęstą konsystencję, zapach i stan moich włosów na dzień przed myciem.


A Wy miałyście okazję zapoznać się z tą maseczką?
Jak się u Was sprawdziła?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 13 lipca 2013

Alverde, pielęgnacyjny olejek do ciała z wyciągiem z kokosa.

Naturalne olejki wdrożyłam do pielęgnacji już dawno temu. Dzięki temu, że są uniwersalne, towarzyszą mi w pielęgnacji ciała, włosów, a nawet podczas kąpieli. Wybierając tego typu produkty zaczęłam zwracać uwagę na skład - parafina w olejkach momentalnie skreśla je z pola mojego zainteresowania.

Firma Alverde ma w swoich zasobach szeroki wybór kosmetyków do pielęgnacji twarzy, ciała oraz włosów. Kosmetyki te cechują się nad wyraz dobrym składem, są to również produkty wegańskie.

Dziś chciałabym zapoznać Was z olejkiem, który kilka miesięcy temu Alverde wypuściło na rynek. Czy się sprawdził? Zapraszam do przeczytania dalszej części recenzji!



Alverde, pielęgnacyjny olejek do ciała z wyciągiem z kokosa; 100ml; 15-20zł.

Olejek zawiera wyciąg z pestek winogron,olej z oliwki, olej słonecznikowy oraz olejek migdałowy, wyciąg z miąższu kokosa. Nawilża i pielęgnuje skórę, łatwo się wchłania. 

Produkt przebadany dermatologicznie,bez konserwantów,silikonów,olejów mineralnych.
Produkt nie był testowany na zwierzętach.

Skład: Helianthus Annuus Seed Oil*, Glycine Soja Oil*, Vitis Vinifera Seed Oil, Parfum**, Cocos Nucifera Extract*, Olea Europaea Fruit Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil.

* ingredients from certified organic agriculture
** from natural essential oils


Moja opinia:
Olejki Alverde cieszą się ogromną popularnością wśród blogerek. W sumie nic w tym dziwnego, patrząc na skład i cenę nie jedna osoba mogłaby popaść w zachwyt. Jak jest jednak z samymi właściwościami? Czy taki kosmetyk jest w stanie zastąpić nam cały arsenał preparatów potrzebnych do codziennej pielęgnacji?

Olejek zapakowany jest w kartonik, na którym znajdziemy opis kosmetyku oraz szczegółowy skład. Sama buteleczka jest szklana i wygodnie trzyma się ją w dłoni pod warunkiem, że jest sucha. W innym przypadku nie trudno o wyślizgnięcie i potłuczenie jej.


Bardzo podoba mi się sam dozownik. Jest to mała pompka typu open - close. Muszę przyznać, że całkiem przyjemnie się z niej korzysta, choć trzeba uważać żeby się mocno nie natłuściła.

Olejek ma dość rzadką, łatwo przeciekającą przez palce konsystencję. Nie sprawia mi to dużego problemu, wręcz przeciwnie - łatwo i przyjemnie można go dzięki temu rozsmarować na ciele.

Zapach tego olejku jest według mnie bardzo przyjemny i delikatny. Bardzo zdziwiłam się po przeczytaniu kilku opinii, że jest nie do zniesienia, że jest duszący, a na ciele robi się wręcz chemiczny. Według mnie jest zupełnie odwrotnie! Zapach jest na tyle delikatny, że nie męczy nosa. Wąchany bezpośrednio z buteleczki jest nieco słodki, ma w sobie jednocześnie nutkę świeżości - bardzo przypomina mi kokosowe Danio Intenso. Na moim ciele z kolei zapach ten bardzo łagodnieje. Staje się na tyle delikatny, że praktycznie przestaję go czuć i ani trochę mi on nie przeszkadza.

I teraz najważniejsza kwestia, czyli działanie. Tak jak wspomniałam na początku, olejki stosuję bardzo różnorodnie - do smarowania ciała, włosów, a także do kąpieli. Tak było i z tym egzemplarzem.

W kąpieli sprawdził się bardzo dobrze, w sumie tak jak inne olejki tego typu. Przyjemnie natłuścił skórę ciała, dzięki czemu nie odczuwałam zbytniego przesuszenia po dłuższym wylegiwaniu się w wodzie. Oczywiście podczas mycia ciała (płyn + gąbka) łatwo było go z tej skóry zmyć, ale jeżeli macie w planach dłuższy relaks bez mocnego szorowania to polecam jak najbardziej.

Bardzo lubię wcierać go w ciało po kąpieli i zawsze robię to kiedy moja skóra jest jeszcze mokra. Zwiększa się dzięki temu wydajność produktu i przyjemnie jest w takim przypadku zrobić jednocześnie masaż skóry. Po nasmarowaniu ciała odciskam nadmiar wody delikatnie w ręcznik i jestem wtedy w stu procentach usatysfakcjonowana. Skóra jest gładka, nawilżona i jednocześnie nie klei się od nadmiaru kosmetyku. Olejek całkiem szybko się wchłania i po niedługim czasie mogę się spokojnie ubrać. Nawilżenie jest dla mojej suchej (nie bardzo suchej) skóry wystarczające, choć przed snem zawsze staram się dodatkowo sięgnąć po balsam lub masło do ciała.

Kolejnym rozwiązaniem, które ogromnie polubiłam, jest wcieranie tego kokosowego olejku w skórę głowy oraz włosy. Całkiem niedawno powróciłam do metody olejowania włosów przed myciem i muszę przyznać, że po raz kolejny widzę znacząca różnicę! Co jakiś czas zmagam się z przesuszoną i swędzącą skórą głowy, ale odkąd zaczęłam na nowo regularnie wcierać w nią olejek (w tym przypadku oczywiście kokosowy Alverde) odczułam ogromną ulgę! Skóra nie łuszczy się, nie swędzi, jest wręcz dobrze nawilżona i ukojona. Podobnie jest z włosami - po wakacjach niestety znacznie się one przesuszyły. Postanowiłam więc je podciąć i na nowo pielęgnować olejkiem. I wiecie co? Teraz wyglądają lepiej niż przed wakacjami! Są miękkie, sprężyste i zdrowo wyglądają. Olejek nie wpłynął źle na wypadanie włosów, mam nawet wrażenie, że wypada ich mniej niż zazwyczaj. Po myciu zawsze wcieram kropelkę w lekko wilgotne włosy aby je odrobinę nawilżyć i zdyscyplinować. U mnie się to bardzo dobrze sprawdza, żaden jedwab nie dał mi podobnych efektów.

Czy są jeszcze jakieś inne sposoby na ten kosmetyk? Oczywiście, że tak! Można wzbogacać nim inne nieco słabsze balsamy czy masła (sama tak robię), można go wcierać w skórki wokół paznokci, dodać go do własnej roboty peelingów czy innych kosmetyków. Nie używałam go jednak do demakijażu twarzy z obawy, że mógłby mnie zapchać. Cała reszta zależy już od Waszej wyobraźni i potrzeby.

Wydajność jest według mnie całkiem przyzwoita, choć zależy to głównie od tego jak często się po taki kosmetyk sięga. Używany dzień w dzień do wszystkiego szybko może się skończyć. Ja dwa razy w tygodniu nakładam dwie pompki na skórę głowy i włosy, dwie pompki wystarczą mi do posmarowania całego ciała po kąpieli. Olejek owszem, kończy się, ale nie schodzi tak ekspresowo jak się tego spodziewałam. Cena również wydaje mi się odpowiednia jak na taki kosmetyk.


Podsumowując, jestem z tego olejku niezmiernie zadowolona! Bardzo podoba mi się jego delikatny zapach, skuteczne działanie, dobre nawilżenie i to, że można go użyć na wiele sposobów. W chwili obecnej mam kilka tego typu kosmetyków w swoim zasobie, ale jeżeli tylko je wykończę to z chęcią sięgnę po kokos od Alverde.


A u Was jaką rolę pełnią pielęgnacyjne olejki?
Macie swoich stałych ulubieńców?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 27 maja 2013

CeCe MED, odżywka do włosów z jedwabiem.

Nie wyobrażam sobie pielęgnacji włosów bez użycia odżywki lub maski po myciu. To właśnie te produkty powodują, że moje włosy są w lepszej kondycji i łatwiej się układają. Przetestowałam już wiele tego typu kosmetyków i jak to w życiu bywa - jedne sprawdziły się lepiej, drugie nieco gorzej.

Jak było tym razem? Czy odżywka z jedwabiem sprostała moim oczekiwaniom? Zapraszam do przeczytania dalszej części recenzji! :-)



CeCe MED, odżywka do włosów z jedwabiem; 300ml; 20-25zł.

Odżywka z jedwabiem przeznaczona do włosów suchych. Nawilża włosy i odbudowuje ich zniszczoną strukturę. Ułatwia rozczesywanie oraz przywraca połysk i zdrowy wygląd. Nie odciąża włosów. Zawiera filtry UV.

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Palmitate, Hydrolyzed Wheat Protein, Quaternium-80, Hydrolyzed Silk, Methylparaben, Propylparaben, Wheat Germ Oil, Citric Acid, Benzophenone-4, Parfum.


Moja opinia:
Odżywkę CeCe Med kupiłam pod wpływem chwili i nie ukrywam - potrzeby. Pomimo tego, że nie przepadam zbytnio za kosmetykami z jedwabiem, potrzebowałam czegoś, co ujarzmi moje włosy na tyle, bym nie musiała przy nich za dużo robić. Wybór padł na ten konkretny produkt. Firmy CeCe swoją drogą  też nie znałam, jedynie trochę czytałam o tych kosmetykach.

Zaczynając od opakowania - po części zostałam jego wielką fanką. Ładnie wyprofilowana butelka, z dozownikiem bez klapki, wymagającym jedynie naciśnięcia. Muszę przyznać, że jest to bardzo wygodne i praktyczne rozwiązanie.


Butelka sama w sobie jest niestety twarda i poprzez zwykłe wyciskanie niewiele możemy zdziałać. Ja przy wyciskaniu odżywki posiłkowałam się wanną, do której przypierałam opakowanie. Moje dłonie niestety nie są na tyle silne, by w tym przypadku poradzić sobie samodzielnie.

Odżywka jest dosyć gęstej konsystencji, nie spływa z dłoni i bardzo dobrze rozprowadza się na włosach.

Jej zapach jest znośny, typowy dla kosmetyków z jedwabiem. Nie męczył mojego nosa i nie zaczął irytować po dłuższym czasie używania.

Na opakowaniu znajdziemy informację, że odżywkę wystarczy trzymać na włosach przez kilka minut, a następnie spłukać. U mnie kilka minut przeciągało się od 20 do około pół godziny. Z ostatecznego efektu za każdym razem byłam równie zadowolona! Włosy po użyciu odżywki z jedwabiem były wygładzone, miękkie i łatwo się układały. Dodatkowo zyskały nowego blasku i zdrowo wyglądają. Pomimo bardzo częstego używania odżywka ta ani razu nie obciążyła moich włosów.
Mam jednak pewne zastrzeżenia co do rzekomej odbudowy zniszczonych partii włosów - czy to jest w ogóle możliwe? Moim zdaniem nie, ale dzięki tej odżywce włosy faktycznie wyglądają na "odnowione".

Podsumowując - jestem, a raczej byłam z tego produktu bardzo zadowolona, ponieważ właśnie dziś odżywka dobiła dna. Włosy są po niej miękkie i lśniące, a do tego ładnie się układają. Z pewnością sięgnę po ten kosmetyk ponownie, ale póki co chciałabym sprawdzić inne dostępne wersje.

Zdradzę Wam też na marginesie, że zupełnie przypadkiem trafiłam na bardzo dobry szampon do mycia włosów właśnie z firmy CeCe. Kupiłam go kilka tygodni temu w SuperPharm, gdzie była na niego promocja - aż 1000ml za jedyne 19,90zł! Dokładniej jest to profesjonalny szampon z mleczkiem kokosowym i biotyną, który ma zapobiegać wypadaniu włosów i stymulować wzrost nowych. Czy stymuluje wzrost nowych włosów nie jestem w stanie stwierdzić (i raczej w to wątpię), ale z całą pewnością włosy po nim nie wypadają, a skóra głowy jest wręcz ukojona. Poza tym bardzo dobrze się pieni i nie zauważyłam żadnego wysuszania. Jeżeli traficie jeszcze na taką promocję to zachęcam do wypróbowania :-)


Która z Was zna kosmetyki marki CeCe?
Korzystacie z jakiegoś produktu regularnie?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 7 listopada 2012

Płyn do higieny intymnej jako szampon? Czemu nie! Recenzja płynu Facelle Sensitive .

Witajcie :-)
Czy Wam też zdarza się stosować jakiś kosmetyk w zupełnie innym celu niż tym, do którego jest przeznaczony?
Dziś właśnie będzie recenzja o jednym takim produkcie, którego zastosowanie jest dużo szersze niż wiele osób mogłoby się spodziewać!


Zapraszam!




Facelle Sensitive, płyn do higieny intymnej; 300ml; ok.6,50zł.

Wyjątkowo delikatny płyn do higieny intymnej. Nie zawiera mydła. Opracowany specjalnie do codziennego mycia i pielęgnacji strefy intymnej, optymalnie dostosowany do jej pH. Płyn nadaje się również do delikatnego mycia całego ciała.

Skład: Aqua, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Lactic Acid, Glycerin, Sodium Chloride, Sodium Benzoate, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Sorbitol, Urea, Propylene Glycol, Allantoin, C12-15 Alkyl Lactate, Parfum, Serine, Sodium Lactate, Butylene Glycol, Chamomilla Recutita Flower Extract, Persea Gratissima Fruit Extract, Ethoxydiglycol, Bisabolol, Potassium Sorbate.



Moja opinia:
Płyn znajduje się w plastikowym opakowaniu. Według mnie jest ono trochę mało poręczne, ale narzekać nie będę - przecież to tylko opakowanie. Zapach produktu określam jako bliżej niezidentyfikowany, jest on w każdym razie w miarę delikatny, jakby lekko kwaśny. Na początku raczej mi się on nie podobał, ale z biegiem czasu się przyzwyczaiłam i już nie marudzę. Sam płyn jest przezroczysty i ma konsystencję trochę maziowatą. Użyty w małej ilości nie pieni się, a tworzy raczej taką kremową, odrobinę lepiącą powłoczkę.

Płynu Facelle używam głównie jako szamponu do włosów. Zdecydowałam się na niego, ponieważ większość produktów do tego celu podrażniało moją skórę głowy, czasami powodowało nieprzyjemne swędzenie, wysuszanie i wypadanie włosów. Ten miał być bardzo delikatny, a jednocześnie skuteczny.


Jak się u mnie sprawdził?

Bardzo dobrze, choć sposób mycia trzeba sobie odpowiednio wyćwiczyć. Płyn ten potrafi zlepiać włosy w jeden wielki kokon, przez który ciężko przebić się palcami. Ale nie należy się tego bać, ponieważ nie przeszkadza to tak bardzo w samym myciu, a włosy nie są po spłukaniu okropnie poplątane, przynajmniej moje. Przed nałożeniem płynu na włosy, lubię go zawsze odrobinę spienić w dłoniach - to znacznie ułatwia aplikację oraz samo mycie. Jest to według mnie najlepszy i najbardziej miarodajny sposób użytkowania tego produktu. Oczyszczanie określam jako dobre, po umyciu nie czuję w żadnym stopniu dyskomfortu lub jakiegoś niedomycia. Po ponad miesiącu używania dwa-trzy razy w tygodniu mogę śmiało i bez wahania powiedzieć, że skóra głowy jest w bardzo dobrej kondycji - nie swędzi, nie jest wysuszona - a olejków ostatnio używam bardzo rzadko. Płyn nie przyczynił się również do wypadania i wysuszenia włosów, które swoją drogą są ostatnio w świetnej kondycji - ogromny plus.
Wydajność jest według mnie również zadowalająca - po ponad miesiącu regularnego stosowania jeszcze trochę mi go zostało, a muszę koniecznie dodać, że go nie oszczędzam.

Nie byłabym też sobą gdybym nie sprawdziła innych zastosowań tego produktu. Powiem Wam w skrócie, że do higieny intymnej się nadaje i jest dobry (ale ja mam w tej kategorii innych ulubieńców), a do mycia ciała się u mnie średnio sprawdził właśnie przez tą nietypową i mało przyjemną konsystencję i zapach. Tutaj też mam poza tym innych swoich ulubieńców, których chętnie w przyszłości Wam przedstawię :-)



Podsumowując jestem naprawdę bardzo zadowolona z tego produktu i śmiało mogę powiedzieć, że został on moim niezbędnikiem w pielęgnacji włosów. W moim odczuciu zdecydowanie przebił równie popularny szampon Babydream dla dzieci.

Jestem bardzo ciekawa czy Wy też miałyście okazję zapoznać się z płynem Facelle i jakie wywarł na Was wrażenie?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 29 sierpnia 2012

Pielęgnacja włosów z Green Pharmacy - szampon Rumianek Lekarski i balsam Pokrzywa Zwyczajna.

Witajcie :-)
Ponad półtora miesiąca temu dałam Wam znać o tym, że zostałam poproszona o przetestowanie kilku kosmetyków do włosów z firmy Green Pharmacy. Niewiele się zastanawiając przyjęłam propozycję, ponieważ po cichu myślałam o małych zmianach i wypróbowaniu czegoś nowego.
Dodatkowo kondycja moich włosów delikatnie podupadła i pomimo tego, że dobrze wyglądały - zaczęły coraz bardziej wypadać.



Do testów wybrałam trzy kosmetyki:
Szampon RUMIANEK LEKARSKI do włosów osłabionych i zniszczonych
Balsam POKRZYWA ZWYCZAJNA do włosów zniszczonych, łamliwych i osłabionych
Olejek łopianowy ze skrzypem polnym


Jako, że o olejku łopianowym już miałyście okazję u mnie przeczytać, dziś zaprezentuję Wam pozostałe dwa kosmetyki. Jeżeli jesteście ciekawe jak wypadły w porównaniu z poprzednikiem serdecznie zapraszam!


Green Pharmacy, szampon RUMIANEK LEKARSKI do włosów osłabionych i zniszczonych; 350ml; ok.8zł.

Szampon do włosów osłabionych i zniszczonych RUMIANEK LEKARSKI. Tradycja stosowania ziół w leczeniu różnych dolegliwości sięga czasów starożytnych. Wiele niezastąpionych receptur nadal potwierdza swoją aktualność i efektywność. Rośliny lecznicze są sprawdzonym lekiem po który często sięgamy w czasie choroby czy osłabienia organizmu i otrzymujemy skuteczną pomoc. Dlatego głównym składnikiem szamponu jest wyciąg z koszyczków rumianku lekarskiego o działaniu ogólnie wzmacniającym, przeciwzapalnym i antyalergicznym. Wyciąg z rumianku, bogaty w witaminę C, zwalczającą wolne rodniki - powoduje opóźnienie starzenia się skóry, a także witaminę PP, wzmacniającą naczyńka krwionośne - dzięki czemu poprawia wygląd skóry oraz wspomaga procesy regeneracyjne włosów na całej ich długości. Wzmacnia cebulki włosowe i chroni końcówki przed rozdwojeniem. Rumianek to naturalny filtr UV oraz bogate źródło życiodajnej energii z przyrody, która przywraca włosom zdrowie. W ziołowych szamponach serii Green Pharmacy zebraliśmy wszystko najlepsze, czym obdarza nas matka-natura.
Skład: Aqua (Purified water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Cocamide DEA, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Polyquaternium-10, Chamomilla Recutita Extract, Parfum, Citric Acid, Methylisothiazolinone, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, CI 19140.




Moja opinia:
Od szamponu nie oczekuję zbyt wiele. Ma on przyzwoicie oczyszczać i nie może być zbyt inwazyjny dla włosów.
Szampon Green Pharmacy znajduje się w wygodnej butelce, przyjemnej dla oka i praktycznej w użyciu. Pojemność w stosunku do ceny - bez zarzutu! Zapach jest typowo rumiankowy - ładny i delikatny. Jego konsystencja jest idealna - nie za rzadki, nie za gęsty, nie spływa z dłoni i włosów. Podczas mycia bardzo dobrze się pieni i dokładnie oczyszcza - nawet oleje, a do tego nie plącze zbytnio włosów. Szampon jest bardzo wydajny! Przez miesiąc czasu używania go 2-3 razy w tygodniu zużyłam tylko pół butelki.

Co do działania: początki były bardzo przyjemne. Po wielu delikatnych szamponach miałam ochotę na skuteczniejsze oczyszczenie skóry głowy - to oczywiście miałam zapewnione. Niestety z biegiem czasu szampon ten zbyt mocno wysuszył moje włosy. Idealnie będzie się spisywać w towarzystwie dobrej odżywki lub maski.



Green Pharmacy, balsam POKRZYWA ZWYCZAJNA do włosów zniszczonych, łamliwych i osłabionych; 300ml; ok.8zł.

Balsam do włosów zniszczonych, łamliwych i osłabionych POKRZYWA ZWYCZAJNA. Skrzyp polny, pokrzywa, dziurawiec, owoce kasztanowca, żurawina. Szybko regeneruje uszkodzone włosy. Wzmacnia osłabione części włosa zabezpieczając je przed łamliwością i dostarcza im niezbędne odżywcze składniki zawarte w balsamie. Osłabione włosy wymagające szczególnej troski otrzymują niezbędne odżywienie oraz nawilżenie. Balsam odżywia i wzmacnia włosy zapewniając im siłę niezbędną do intensywnego wzrostu. Już pierwsze zastosowanie balsamu zapewnia włosom ochronę przed uszkodzeniami i ułatwia rozczesywanie nadając im piękny połysk i wygląd.
Skład: Water, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Ceteareth-20, Paraffinum Liquidum, Behentrimonium Chloride, Cyclomethicone, Dimethiconol, Parfum, Citric Acid, Methylisothiazolinone, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, Equisetum Arvense Extract, Urtica Dioica (Nettle) Extract, Hypericum perforatum (St.-John`s wort) Extract, Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut) Seed Extract, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract.




Moja opinia:
Balsam znajduje się w bliźniaczo podobnej butelce, w której otrzymujemy szampon. Różni się tylko pojemnością, ponieważ jest go o 50ml mniej. Zapach balsamu jest typowo pokrzywowy, ziołowy. Według mnie należy do całkiem ładnych zapachów, ale wiadomo - każdy ma inny gust i upodobania :-)
Konsystencja jest bardzo przyjemna, choć mniej treściwa niż klasyczna odżywka. Na włosach rozprowadza się bez żadnego problemu i nie spływa z nich.

Jeżeli chodzi o samo działanie: Balsam nie obciążył mi włosów, na początku stosowania bardzo je za to wygładzał i sprawiał, że były one sypkie! Początkowo produkt wydawał mi się lekki i przyjemny, ale z biegiem czasu okazało się, że to nie wystarcza.
Po dłuższym, kilkutygodniowym stosowaniu doszłam do wniosku, że moje włosy niestety nie są wystarczająco nawilżone i wzmocnione tak jak tego oczekiwałam. Byłam wręcz zmuszona do poratowania się silniejszymi w działaniu maskami.


JAK OCENIAM SZAMPON I BALSAM W DUECIE?? - PODSUMOWANIE
Przez pierwsze tygodnie używania byłam zadowolona. Z biegiem czasu jednak okazało się, że szampon zbyt mocno oczyszcza i wysusza moje włosy, a balsam zbyt słabo nawilża. Efektem tego było przesuszenie włosów (i wiele sterczących antenek na głowie), które musiałam natychmiast ratować bardziej odżywczymi maskami.
Jednak na początku stosowania, gdy ich stan był w normie - byłam bardzo zadowolona z efektów. Zauważyłam, że balsam potrafi bardzo mocno wygładzić włosy. Czasami tak mi je wygładzał, że miałam dosłownie przylizaną czuprynę. Nie, nie mylę tego z obciążeniem - to było zdecydowanie wygładzenie! :-)
Mimo średniego zgrania w duecie na dłuższą metę oba produkty nie są złe! Trzeba jedynie umiejętnie z nich korzystać. Ja zaczęłam stosować je zamiennie i to jest najlepsze rozwiązanie dla moich włosów. W tej chwili nie zamierzam odstawiać szamponu. Lubię go za to, że dobrze oczyszcza i przy tym nie plącze włosów. Będę go używać zamiennie z czymś delikatniejszym, ale może wypróbuję również metodę OMO? Czas pokaże :-) Jednak balsam na jakiś czas zastąpię mocniejszymi i skuteczniejszymi w działaniu specyfikami. Jeżeli moje włosy poczują drugie życie to z przyjemnością od czasu do czasu będę go używać, ale na pewno nie po każdym myciu.
Pomimo różnicy w pojemności oba produkty zużywają się mniej więcej równo.

Czy kupię ponownie? Być może.



A Wy miałyście już okazję zapoznać się z produktami do włosów z Green Pharmacy?
Jakie są Wasze wrażenia?



Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Green Pharmacy, olejek łopianowy ze skrzypem polnym.

Witajcie :-)
Tak jak Wam obiecałam, przygotowałam recenzję olejku łopianowego z Green Pharmacy.
Kto ciekawy - zapraszam! :-)


Green Pharmacy, olejek łopianowy ze skrzypem polnym; 100ml; ok. 6-7zł.

Olejek łopianowy ze skrzypem polnym przeciw wypadaniu włosów. Naturalny olejek łopianowy w połączeniu z naturalnym ekstraktem skrzypu polnego tworzą unikalny preparat o sprawdzonym wzmacniającym działaniu na osłabione włosy z tendencją do wypadania. Dzięki regularnemu stosowaniu olejek wyraźnie wzmacnia zniszczone włosy oraz hamuje ich wypadanie. Włosy stają się sprężyste i mocniejsze, aksamitnie gładkie, lśniące i pełne życia. Odpowiednio pielęgnowane dobrze się rozczesują i lepiej układają.

Skład: Vegetable Oil, SC-CO2-extract Arctium Lappa (burdock), Zea Mays (Com) Oil, Equisetum Arvense Extract, BHT.

Moja opinia:
Olejek zamknięty jest w mocno przyciemnionym opakowaniu, które posiada otwór typu korek niekapek.

Jest to bardzo fajne rozwiązanie, ponieważ dzięki temu produkt nie rozlewa się i nie tłuści ani buteleczki, ani wszystkiego wokół. Olej jest rzadki i nie posiada zapachu - to w sumie na plus, chociaż zależy co kto lubi. Nałożony w nadmiarze może spływać.
Olejek ani razu nie podrażnił mojej skóry głowy. Zauważyłam za to, że ma na nią bardzo dobry wpływ. Uczucie swędzenia, które od czasu do czasu mnie męczyło ustało i mam wrażenie, że skóra jest bardziej nawilżona niż była przed jego używaniem. To samo, albo jeszcze więcej zdziałał w temacie samego wypadania włosów! Przyznam, że mój problem w ostatnim czasie (ponad miesiąc temu) nieco nasilił się. Nie wypadały mi jakieś ogromne kępy włosów, ale jednak podczas szczotkowania widoczne ubytki były...
Olejek zadziałał, nawet bardzo znacząco! Pierwsze zmiany zaczęłam zauważać już po kilku sesjach! Nakładałam go oczywiście zgodnie z zaleceniami producenta: podgrzany olejek wcierałam przed każdym myciem głowy i trzymałam go w zależności od potrzeb od 30-60 minut.

Olejek podgrzewałam w tzw kąpieli wodnej. Potrzebną ilość przelewałam do szklanki, którą wkładałam na kilka minut do miseczki z gorącą wodą. W ten sposób ocieplony olejek wsmarowywałam opuszkami palców w skórę głowy, pozostałą resztą omiatałam włosy na długości.

Efekty są absolutnie fenomenalne! Jak przed kuracją zdarzało mi się podczas jednego delikatnego czesania i szczotkowania naliczyć od kilku do kilkunastu utraconych włosów, tak teraz jest ich dosłownie kilka! Czasami zdarza się, że jest to jedna sztuka, czasami trzy. Wiadomo, przed samym myciem głowy jest ich trochę więcej, ale nie oszukujmy się - to norma. Po tym całym miesiącu uświadomiłam sobie również, że moja kitka jest nieco grubsza niż wcześniej - ale cóż w tym dziwnego, jak obecnie wypada mi dużo miej włosów ;-) Bardzo żałuję, że nie dokonałam pomiarów przed i po, ale szczerze mówiąc nawet na to nie wpadłam. Musicie mi uwierzyć na słowo!

Ponadto włosy są w dobrej kondycji, tzn nie rozdwajają się i nie łamią. Nie jest to oczywiście zasługa tylko tego produktu, ponieważ całą pielęgnacyjną robotę zawdzięczam wcześniej używanemu olejkowi kokosowemu. Podkreślam jednak, że podczas tej ponad miesięcznej kuracji tylko raz po niego sięgnęłam. Tak więc pozwolę sobie stwierdzić, że olejek łopianowy również pielęgnuje i dba nie tylko o skórę głowy, ale o włosy także.

Olejek jest bardzo wydajny, 100ml to u mnie około 1,5 miesiąca stosowania, a nawet więcej. Podkreślam jednocześnie, że niejednokrotnie zdarzyło mi się użyć go zbyt dużo.
Minusem jest zdecydowanie dostępność. Mam nadzieję, że z biegiem czasu będzie się to zmieniać. Póki co nie widziałam go w żadnym sklepie stacjonarnym ani w żadnej aptece. Pozostaje mi niestety internet...
Ale może Wy będziecie miały więcej szczęścia? Na tej stronie znajdują się adresy sklepów z kosmetykami Green Pharmacy.


Podsumowując - gorąco polecam ten produkt! Doskonale spełnia swoją rolę i pomaga w walce z wypadającymi włosami! Ja jestem z niego ogromnie zadowolona, planuję ponowny jego zakup! Pomimo pozornie małej buteleczki wystarczy na długo, a do tego kosztuje bardzo niewiele!


A Wy macie problem z wypadającymi włosami?
Jak sobie z nim radzicie??

Firmie Elfa Pharm serdecznie dziękuję za propozycję przetestowania kosmetyków. Zaznaczam, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

--------------------------------------------------------------------------------------------

Przy okazji pochwalę się kolejną współpracą, którą miałam okazję nawiązać za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie :-)

Do testów otrzymałam dwa masła do ciała firmy Paloma Body Spa. Produkty jak i sama firma są mi zupełnie obce i z przyjemnością przekonam się czy warto w nie zainwestować na własną rękę.


Macie jakieś doświadczenia kosmetykami tej firmy?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 28 stycznia 2012

Recenzja: Biochemia Urody, olej kokosowy ekologiczny

Witajcie,
Na dziś zaplanowałam przedstawić Wam moją wizję sławnego już oleju kokosowego. Zapraszam do lektury :)

Biochemia Urody, olej kokosowy ekologiczny; 50ml; 10,50zł.


Naturalny, nierafinowany, certyfikowany olej, który w temp. pokojowej ma postać białego, miękkiego masła o intensywnym, smakowitym zapachu kokosowym. Polecany do pielęgnacji włosów, zapewniając odbudowę, nawilżenie i ochronę włókna włosa. Ze względu na własności emoliencyjne, odpowiedni jako nawilżacz do cery suchej i łuszczącej się. Właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybicze i antyspetyczne, czynią naturalny olej kokosowy odpowiednim również jako dodatek w pielęgnacji cery trądzikowej i łojotokowej.

Moja opinia:
Na pierwszy rzut zapach - obłędny, intensywnie kokosowy z maleńką domieszką kakaa? Trochę przypomina mi niektóre czekolady kokosowe. Można się w nim naprawdę zakochać! Olej po zetknięciu z ciepłą skórą błyskawicznie się rozpuszcza. Na skórę zaaplikowałam sobie go tylko raz i wtedy była pięknie nawilżona, szybko się wchłonął. Moim głównym celem przy zakupie było nakładanie go na włosy. Tutaj sprawdził się bezbłędnie! Już od pierwszego użycia świetnie je nawilżył i wprowadził ład na głowie. Stosowałam go na różne sposoby. Czasami zostawiałam go na całą noc i rano myłam głowę, a czasami robiłam to na 3-4 godziny przed myciem. Mam wrażenie, że lepiej sprawdził się w tym drugim przypadku, bo po całej nocy nawilżania czasami nawet po myciu miałam lekko oklapniętą fryzurę. Ale może być to też kwestia tego, że nie postarałam się do końca ze zmyciem go z włosów? Nie wiem, wszystko jest możliwe, chociaż z drugiej strony sam olej bardzo dobrze się spłukuje! W każdym razie działanie ma zbawienne. Włosy się nie elektryzują, są nawilżone, nie łamią się, a końcówki nie rozdwajają! W dużym stopniu redukuje też wypadanie włosów jeżeli używa się na skórę głowy! Na początku byłam zaskoczona, że wiele dziewczyn robi tego typu praktyki, ale teraz widzę jakie jest to dobre dla włosów! Olej jest bardzo wydajny. Ja sama używałam go bardzo często. Jeden słoiczek wystarczył mi na ponad miesiąc intensywnego i częstego smarowania. Używałam go naprawdę dużo, a fryzurę miałam wtedy na "mokrą włoszkę" :)
Drugie opakowanie dzieliłam już z moją mamą, ponieważ na jakiś czas wszyscy wyjechaliśmy do rodzinnego miasta (właśnie dlatego nie miałam czasu, by tutaj pisać i stąd ta długa przerwa w blogowaniu). Moja mama jest równie mocno zachwycona tym produktem. Dodam, że ma farbowane włosy, a jak wiadomo takie są zawsze przesuszone. Koniec końców podzieliłyśmy się resztkami drugiego opakowania na pół i tak oto został mi ten uroczy naparstek :) Wbrew pozorom on też starczy mi na jakiś czas, bo teraz już nie nakładam sobie dużo oleju przed myciem (ewentualnie troszkę na same końce), a skupiam się na nakładaniu go po umyciu i wysuszeniu włosów. Ciekawa jestem ile z Was już na to wpadła :) Ja wcieram odrobinę w końce włosów i dosłownie muskam resztkami resztę fryzury (zwłaszcza jeżeli jakieś włosy odstają czy widzę zalążki puszenia się). Kokos idealnie wygładza całość, która wygląda dużo zdrowiej, a włosy się dzięki temu nie plączą! Jeżeli będziecie próbowały tej praktyki pamiętajcie o umiarze! Lepiej mniej niż więcej, ewentualnie stopniujcie sobie na początku dozowanie oleju.
Strasznie żałuję natomiast, że tak długo trzeba czekać na przesyłkę z Biochemii Urody. Chyba najlepszym rozwiązaniem jest kupić sobie zapas na całe pół roku i póki co się nie martwić. Mimo wszystko z radością będę zamawiała u nich kolejne słoiczki z kokosem, bo jest on naprawdę rewelacyjny! Widziałam, że tego typu oleje są dostępne w Almie. Zapewne wkrótce sprawdzę czy są one podobne do tych z BU. Jeżeli będą warte polecenia to Was o tym poinformuję :)
A dla zainteresowanych: olej można stosować do wszystkiego! Na włosy, na skórę, a nawet do kulinarnych eksperymentów! Na ten temat może się po części wypowiedzieć mój pies, który złapał cząstkę oleju dosłownie w locie, kiedy wypadł mi z ręki :) Długo się później oblizywał i czekał na więcej :)
A jakich olejów Wy używacie do włosów? A może macie też swoje nietypowe sposoby aplikacji?

Pozdrawiam serdecznie!
bG
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...