Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podkład. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podkład. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 maja 2014

O duecie Healthy Mix z Bourjois słów kilka...

Odkąd odnalazłam swój typ wśród podkładów do twarzy, przestałam namiętnie przeszukiwać produkty drogeryjne. Jeszcze kilka lat temu bardzo lubiłam sięgać po wybrane propozycje Astor lub L'oreal, ale to Clarins Skin Illusion jest moim numerem jeden. Czasami jednak pod wpływem chwili (i najczęściej promocji) zrobię mały skok w bok, by sprawdzić czy tańszy odpowiednik może okazać się równie dobry. Tak było i w tym przypadku. Promocja -40% po raz drugi na mnie zadziałała i po raz drugi skusiłam się na podkład Healthy Mix od Bourjois. Czy jestem zadowolona ze swojego spontanicznego zakupu?



Podkład od Burjois zamknięty jest w szklanej, dosyć ciężkiej buteleczce z czerwonym dozownikiem. O ile tego typu opakowania bardzo lubię w podkładach, o tyle to po prostu mnie drażni. I nie chodzi tutaj o to, że pompka źle działa, bo pod tym względem nie mam się do czego przyczepić. Spójrzcie tylko na wizualną stronę tego produktu. Napisy na tandetnej naklejce okropnie się ścierają i całość wygląda naprawdę niechlujnie, a przecież ja ten podkład trzymam w pozycji stojącej w szufladzie...

Podkład ma średnio gęstą i dość mokrą konsystencję, która bez problemu rozprowadza się na skórze. Nie trzeba obawiać się w tym przypadku żadnych smug i brzydko rozprowadzonego podkładu, ponieważ nie zasycha on w natychmiastowym tempie i można z nim przez jakąś chwilę pracować. Healthy Mix bardzo ładnie wyrównuje koloryt cery i jednocześnie widocznie ją rozświetla. Krycie można uzyskać od delikatnego po średnie, w zależności od ilości nałożonych warstw. W moim przypadku dwie cienkie warstwy to jednak maksimum, przy większej ilości podkładu mam wrażenie, że zaczyna on być jednak widoczny, czuję go na twarzy i sprawia mi to dyskomfort.




Głównym założeniem podkładu Healthy Mix jest sprawienie, że skóra wygląda na wypoczętą, świeżą i jest pełna blasku. Zgodzę się jedynie do tego ostatniego stwierdzenia. Twarz pełna blasku jest, ponieważ podkład daje efekt rozświetlonej i lekko wilgotnej cery. Nie zgodzę się jednak z tym, że skóra nim pokryta wygląda na wypoczętą. Od czasu do czasu zdarzają mi się gorsze noce, które mają później odzwierciedlenie w wyglądzie mojej skóry. Twarz wygląda wtedy na zmęczoną, oczy są bardziej podkrążone i zaczynają się pojawiać tzw worki. Nie zawsze mam chęć i czas nakładać w takich sytuacjach korektor, najczęściej sięgam po sprawdzony podkład. No właśnie - wspominając o sprawdzonym podkładzie niestety nie mówię o Healthy Mix. Ta propozycja Bourjois zdecydowanie nie daje rady w kryzysowych sytuacjach i niestety, ale przez to swoje rozświetlenie okropnie podkreśla worki pod oczami. Wszystkie załamania i nierówności są w tym przypadku nieładnie uwidocznione i nie ma szans na efekt wow. Całe szczęście, że historia ta nie powtarza się w przypadku rozszerzonych porów, ponieważ akurat ten mankament jest ładnie maskowany i nie wychodzi na pierwszy plan.

Oprócz tego, co napisałam wcześniej, nie lubię w tym podkładzie jeszcze jednej rzeczy. On jest taki dziwnie tłusty i oleisty. Pomimo tego, że mam skórę suchą nie lubię tego uczucia w podkładach. Mam wrażenie, że cały czas przemieszcza się on przez to na twarzy i szybciej przez to znika. Poza tym nie do końca zespaja się on z moją skórą. Czuję pod tym względem niedosyt. Kolejnym zarzutem wobec tego kosmetyku jest to, że za każdym razem kiedy go użyję, na mojej twarzy pojawia się jakaś większa lub mniejsza "niespodzianka". Przypadek? Nie sądzę...

Inaczej sprawa ma się jeżeli chodzi o rozsławiony korektor Healthy Mix. W kwestii korektorów nie jestem mocna, nie mam skłonności do kupowania ich i nagminnego testowania. Lubię mieć jeden konkretny i używać go do wszystkiego. Taki też komfort zapewnia mi ten produkt, ponieważ nadaje się on i pod oczy i na wszelkiego rodzaju niedoskonałości na twarzy.

Jego konsystencja jest bardzo przyjemna, taka kremowa. Łatwo rozprowadza się na skórze i dzięki temu, że nie zasycha zbyt szybko można ten korektor dokładnie rozprowadzić w miejscach potrzebujących korekty i pokryć skórę bez obaw o plamy. Korektor jest idealnie gęsty i dosyć dobrze napigmentowany, dzięki czemu daje naturalnie wyglądający efekt na twarzy i radzi sobie z pokryciem niedoskonałości. Pod oczami wygląda naprawdę dobrze i naturalnie. Potrafi zamaskować ewentualne worki, które podkład Healthy Mix wręcz uwidacznia. Drobniejsze skórne niedoskonałości też potrafi ładnie ukryć. Na skórze nie jest specjalnie widoczny, ma satynowe wykończenie i utrzymuje się cały dzień, więc swoją powinność spełnia i za to należy mu się duża pochwała. Nie wiem jednak jak będzie w przypadku dużych sińców pod oczami, ponieważ sama takich problemów nie mam. Jeżeli chodzi o gamę kolorystyczną tego korektora to jeżeli się nie mylę, widziałam tylko dwa odcienie - 52 oraz 53. Ja posiadam ten jaśniejszy, który moim zdaniem jest dość uniwersalny i większość osób powinna być z niego zadowolona.


Szybko i krótko podsumowując muszę stwierdzić, że linia Healthy Mix zaskoczyła mnie i pozytywnie i trochę negatywnie. Po zachwytach wielu osób nad słynnym podkładem rozświetlającym poczułam się po dwóch podejściach (kupiłam go właśnie dwa razy w różnych odstępach czasowych) rozczarowana. Niestety nie takiego efektu oczekiwałam. Pomimo przyjemnego rozprowadzania się na skórze i rozświetlenia, nie mogę przełknąć tego, że uwidacznia on opuchliznę pod oczami oraz ze nie łączy się wystarczająco ze skórą. Czuję się przez to niekomfortowo i tylko mnie to denerwuje. Inaczej sprawa się ma z samym korektorem, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył! Pięknie wygląda nałożony pod oczami i nadaje się do ogólnej korekty innych niedoskonałości. Z czystym sumieniem mogę go Wam polecić!


A Wy znacie kosmetyki z linii Healthy Mix?
Jak się u Was sprawdziły?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 22 listopada 2013

Shiseido Sun Protection Liquid Foundation SPF 30 - idealny makijaż na słońce?

Cześć Dziewczyny! Dziś przygotowałam dla Was post, który (jak się domyślam) powinien Was bardzo zainteresować :-) Będę pisać o jednym z tych kosmetyków, który jest niezbędny w każdej kosmetyczce i stanowi podstawę dobrego makijażu. Mowa oczywiście o podkładzie!

Podkładów przetestowałam w swoim życiu naprawdę sporo i choć mam już swoje ulubione pozycje, szukam nadal. Lubię od czasu do czasu poeksperymentować z czymś nowym, innym, co mnie po prostu w pewien sposób zainteresuje. W podkładach szukam swojego rodzaju naturalności. Nie znoszę efektu maski czy też typowo matowego i płaskiego wykończenia. Lubuję się w satynach, lekkim macie lub naturalnym rozświetleniu bez drobinek. Krycie dobieram w zależności od stanu skóry, gdy nie mam zbyt wielu podrażnień lubię jedynie wyrównać sam koloryt, jednak gdy wstanę lewą nogą lub jestem po ciężkiej nocy potrzebuję czegoś ekstra.

Podkład z dzisiejszej recenzji reklamowany jest jako ten "na słońce", ale prawdę mówiąc można go używać cały rok. Swoją tubkę zakupiłam jeszcze przed wakacjami i jeżeli jesteście ciekawe czy Shiseido mnie zadowoliło to serdecznie zapraszam do dalszej części recenzji! :-)


Shiseido Sun Protection Liquid Foundation SPF 30; 30ml; 145zł.

Płynny podkład jest odporny na działanie potu, wody i oleju. Pozwala się doskonale i lekko rozprowadzić na skórze i lekko ją matuje, co pozwala nawet na aktywność na powietrzu. Nie rozmywa się. Nie farbuje. Jest szczególnie wodoodporny.

Podkład nałożyć na oczyszczoną twarz po zastosowaniu preparatu pielęgnacyjnego. Przed użyciem dobrze wstrząsnąć. Niewielką ilość nałożyć na gąbkę i rozprowadzić równomiernie na twarzy rozpoczynając od środka.


Moja opinia:
Podkład otrzymujemy zapakowany w tekturowe opakowanie, w którym znajdziemy dodatkowo informacje na temat produktu w kilku językach (polskiego nie ma) oraz gąbeczkę zamkniętą w płaskim, plastikowym pudełeczku.


Opakowanie samego podkładu jest naprawdę maleńkie i mieści się w dłoni. Gdy ujrzałam je po raz pierwszy byłam w szoku, że mieści ono aż 30ml produktu! Wiecie jak to jest, gdy jest się przyzwyczajonym do klasycznych, szklanych i grubych buteleczek. Zaletą Shiseido Sun Protection jest to, że bez problemu zmieści się do malutkiej kosmetyczki i ze względu na to, że jest bardzo lekki ani trochę jej nie obciąży.


W tym przypadku za dozownik nie służy nam pompka, a zwykły i prosty dzióbek. Fajnie się aplikuje dzięki niemu podkład i według zapotrzebowania można wyważyć odpowiednią jego ilość, nawet tą najmniejszą. Jedynym minusem, który muszę podkreślić (i nawet widać go na zdjęciu) jest to, że podczas nabierania podkładu wszystko dookoła się brudzi. Nie jest to jakiś mega dramat, no ale zawsze...


A gąbeczka? Nie powiem, miło, że została dołączona, ale... nie sprawdziła się. Próbowałam zaaplikować nią podkład, ale więcej się go zmarnowało niż wylądowało na twarzy. Myślę, że lepiej się nada do nakładania pudru w kamieniu.

Kolor, który posiadam nazywa się SP40 i jeżeli się nie mylę jest to najjaśniejszy odcień dostępny w Douglasie. Kiedyś coś mi się obiło o uszy, że mieli wprowadzić jeszcze jaśniejszy SP30, ale nie wiem na ile była to sprawdzona informacja. W każdym razie na stronie Douglasa oprócz mojego są dostępne jeszcze trzy inne odcienie.


Co mogę powiedzieć o tym podkładzie? Na pewno to, że bardzo dobrze rozprowadza się na skórze, jest niesamowicie lekki i po umalowaniu się nim ani trochę go na sobie nie odczuwam. Zapewnia on duży komfort podczas noszenia i nie obciąża skóry. Oprócz tego bardzo przyjemnie pachnie.


Kolejną zaletą jest jego krycie! Tak, dobrze przeczytałyście :-) Pomimo tego, że jest lekki jak piórko, po jednej cieniutkiej warstwie potrafi idealnie wyrównać koloryt cery kryjąc lekkie zaczerwienienia i drobne podrażnienia, a po dwóch cienkich warstwach daje efekt niemalże porcelanowej cery. Nie mam wielu przebarwień na twarzy, ale te, które istnieją zostały praktycznie całkowicie zakryte - ujawniają się delikatnie jedynie wtedy, gdy przeglądam się w sztucznym świetle. Podkład ten w żadnym stopniu nie podkreśla moich rozszerzonych porów, które posiadam w okolicach nosa, a także nie roluje się podczas nakładania i nie tworzy smug. Jest bardzo wydajny i w ciągu dnia nie ściera się. Posiada również bardzo rzadko spotykany w podkładach wysoki filtr przeciwsłoneczny spf 30.

Pomimo tylu zalet, które wymieniam i w tym przypadku znajdzie się pewien drobny haczyk - skóra przed jego aplikacją musi być dobrze wypielęgnowana oraz odpowiednio nawilżona! Gdy mam trochę bardziej przesuszoną skórę niż zazwyczaj i nałożę podkład to zaczynają się w przybliżeniu ujawniać wszystkie suche skórki - ja generalnie nie mam z nimi aż tak wielkiego problemu i na całe szczęście nie są one u mnie bardzo widoczne, ale mimo wszystko gdy się dobrze przyjrzę to one są.

Kolejnym elementem wartym podkreślenia jest efekt, jaki otrzymujemy. W tym przypadku wykończenie jest matowe, ale zdecydowanie bardziej zbliżone do satyny niż płaskiego matu, którego się wystrzegam.  Na mojej suchej skórze utrzymuje się on caluteńki dzień aż do wieczornego demakijażu. Pod tym względem jest to najbardziej trwały podkład, jakiego kiedykolwiek używałam!

Poniżej możecie zobaczyć zdjęcie, na którym udało mi się odpowiednio uchwycić efekt, jaki daje Shiseido. Zdjęcie nie jest przerabiane i idealnie oddaje to, jak podkład wygląda na mojej twarzy. 
Bez pudru, bez niczego. Jedna cienka warstwa zaaplikowana palcami.
Shiseido Sun Protection spf 30, nr SP40

Powyższe zdjęcie zrobiłam godzinę od nałożenia podkładu, po spacerze z moim pieskiem w czasie delikatnego deszczu. Nie miałam żadnego kaptura ani parasolki, podkład wytrzymał ten test bez problemu. Od momentu nałożenia nie zmienił też barwy na ciemniejszą, czyli jak to się mawia - nie utlenił się :-)

Mankamentem dla niektórych osób może być to, że Shiseido Sun Protection nie jest w stu procentach "plastyczny" i pomimo swojej lekkości nie do końca potrafi współpracować z mimiką twarzy. Przykład możecie zaobserwować powyżej - należę do osób, które lubią sobie porozmawiać i często się śmieją, mimika mojej twarzy pracuje praktycznie bez przerwy więc i delikatne zmarszczki są podkreślone. Z czasem uwydatniają się również te pod oczami, ale w dużo mniejszym stopniu.

Czy Shiseido nadaje się na słońce? Moim zdaniem zdecydowanie tak, ale mówię to jako posiadaczka suchej skóry. Zdarzało mi się od czasu do czasu nakładać ten podkład w typowo słoneczne dni i owszem, sprawdził się bardzo dobrze - faktycznie jest trwały. Ja jednak latem zdecydowanie bardziej lubię rozświetlające podkłady, dające efekt wypoczętej cery więc Shiseido wolę używać jesienią. Latem, gdy ciało jest opalone i świeci się naturalnie od balsamów i olejków, trochę dziwny widok sprawia twarz, która odcięta jest od reszty ciała matowym wykończeniem. Ot, takie moje małe spostrzeżenie :-)

Czym aplikuję podkład Shiseido? Prawdę mówiąc wszystkim czym tylko się da z wyłączeniem dołączonej do opakowania gąbeczki. Próbowałam już własnych palców (którymi kiedyś nie lubiłam nakładać tego podkładu, a teraz sprawdzają się rewelacyjnie), pędzla Hakuro H51 oraz BeautyBlendera. Wszystkie te opcje zdają u mnie egzamin, choć w tym przypadku BeautyBlender pochłania trochę więcej podkładu niż zwykle - to pewnie przez to, że Shiseido jest taki rzadki. Nie lubię nakładać go też pędzelkiem języczkowym z EcoTools, ale w chwili obecnej w ogóle się u mnie nie sprawdza, wolę flat topy.


Uff... I to by było w sumie na tyle jeżeli chodzi o bohatera dzisiejszej recenzji :-) Mam nadzieję, że dobrnęłyście do końca i rozwiałam Wasze ewentualne wątpliwości na temat podkładu Shiseido Sun Protection spf30.

Napiszcie koniecznie czy znacie ten produkt i jak się u Was sprawdził! :-)
A może polecicie jakiś inny swój ulubiony podkład?

Pozdrawiam serdecznie!
Gosia

czwartek, 3 października 2013

Moje kosmetyki marki Iwostin - co polecam, a do czego więcej nie wrócę?

Są marki kosmetyczne, które darzę ogromnym zaufaniem. Do takich marek zaliczyć się może firma Iwostin, która produkuje swoje kosmetyki na bazie wody termalnej. Moja przygoda z tą firmą zaczęła się dość niepozornie od kremu intensywnie nawilżającego. Byłam akurat w takim momencie, kiedy taki produkt był mi niezmiernie potrzebny i po przeczytaniu kilku bardzo pozytywnych zdań na jego temat postanowiłam zaryzykować i swojej decyzji nie żałuję - jest on ze mną po dziś dzień. Nie trudno się domyślić, że właśnie takie zdarzenia mają swoje konsekwencje w przyszłości. I tak również było w tym przypadku...

Jeżeli jesteście ciekawe jak wyglądała moja przygoda z kosmetykami firmy Iwostin i co mam do powiedzenia na ich temat to serdecznie zapraszam do dalszej części wpisu :-)



Pewnie wiele z Was wie, że niestety bardzo ciężko jest mi dobrać odpowiedni kosmetyk do codziennego nawilżenia bez ryzyka podrażnień czy uczulenia. Moja skóra jest pod tym względem wymagająca, oprócz suchości charakteryzuje się wysoką wrażliwością - pieczenie czy swędzenie skóry okraszone nieprzyjemną wysypką nie jest mi niestety obce...
Preparaty do pielęgnacji twarzy staram się dobierać niezwykle ostrożnie (z mniejszym lub większym powodzeniem), ale jeżeli już trafię na TEN JEDYNY kosmetyk to trzymam się go niezwykle kurczowo i bez przerwy do niego wracam.


Moja przygoda z marką Iwostin zaczęła się już dobrze ponad rok temu od kremu intensywnie nawilżającego spf 20. Pamiętam, że potrzebowałam w tym okresie czegoś, co dobrze nawilży moją suchą skórę i nada się jednocześnie pod makijaż. Krem intensywnie nawilżający dał mi wszystko, czego oczekiwałam. Nawilżenie skóry określiłabym na szóstkę i tak samo dobrze oceniam go jako bazę pod podkład, ponieważ makijaż trzyma się na tym kremie cały dzień w stanie idealnym.

Czy jest wśród Was osoba, która używa filtrów do twarzy? Przypuszczam, że tak :-) Ja nie jestem regularna jeżeli chodzi o używanie tego typu kosmetyków, ale w czasie wakacji staram się zapewnić dodatkową ochronę swojej skórze. Krem ochronny Iwostin Solecrin spf 25 kupiłam z myślą o wakacjach. Zdaję sobie sprawę, że powinnam sięgnąć po wyższy faktor, ale cóż... moja wina. I to dosłownie. Krem ten zabrałam na wakacje do Grecji i niestety nie uchronił mnie w 100% przed przebarwieniami na twarzy. Pojawiły się one w jednym miejscu i teraz mam nauczkę na przyszłość. Poza tym minusem uważam, że bardzo przyjemnie się z tym filtrem pracuje. Dobrze rozprowadza się na skórze, nie bieli jakoś szczególnie (chyba, że nałoży się go w nadmiarze) i w moim przypadku nadaje się pod makijaż. Planuję używać go tej jesieni oraz zimy jako dodatkowej ochrony podczas kuracji z kwasami. Jeżeli uważacie, że powinnam sięgnąć po jakiś wyższy filtr to oświećcie mnie proszę :-)

Kolejnym kosmetykiem, na który się zdecydowałam był nawilżający tonik kojąco-oczyszczający z serii Sensitia. W tej kategorii muszę przyznać, że nie mam jakichś specjalnych wymagań. Tonik powinien według mnie odświeżać skórę bez wysuszania jej. W tym przypadku wszystko to otrzymałam i uważam, że produkt ten warto polecić. Po przemyciu twarzy wacikiem skóra jest przyjemnie odświeżona i nie towarzyszy temu uczucie ściągnięcia. Poza tym podczas używania tego kosmetyku nie odnotowałam żadnego podrażnienia. Recenzji na moim blogu póki co nie ma, ale gdybyście chciały to piszcie śmiało w komentarzach :-)


Woda termalna to kosmetyk, który jest w mojej pielęgnacji już od bardzo, bardzo dawna. Początkowo miałam Avene, ale po jej wykończeniu zakupiłam Iwostin. Ogólnie lubię po nią sięgać w celu odświeżenia twarzy lub załagodzenia ewentualnych podrażnień. O ile bardzo lubiłam wodę termalną Avene, o tyle wydaje mi się, że ta Iwostin jest jednak trochę lepsza. W moim odczuciu daje lepsze rezultaty w starciu z podrażnioną i zaczerwienioną skórą i lepiej na nią działała. Nie lubię jednak do końca dozownika, który w tym przypadku działa ciężej i pryska bardziej "agresywnie".

Iwostin ma w swojej ofercie nie tylko kosmetyki pielęgnacyjne, ale również te do makijażu. I ja jestem posiadaczką jednego z nich - w swoich zasobach mam fluid łagodzący trwale kryjący z spf 30. Co o nim mogę powiedzieć? A chociażby to, że od kilku miesięcy używam go z powodzeniem i jest on moim absolutnym ulubieńcem! Oczywiście żeby nie było - początki były takie sobie ze względu na to, że podkład ten nie kryje jakoś szczególnie, a ja miałam podrażnienia, które chciałam zakamuflować. W ten sposób nie było szans żeby się porozumieć. Fluid ten ma jednak inną, bardzo istotną dla mnie zaletę - łagodzi podrażnienia, autentycznie! Przekonałam się o tym na własnej skórze już nie jeden raz! Oprócz tego zapewnia mi naturalny, lekko rozświetlony efekt na twarzy i cudownie wyrównuje koloryt cery. Jeżeli tak jak ja jesteście fankami tego typu wykończenia w makijażu i nie macie wiele do zakrycia to śmiało możecie sięgnąć po ten produkt. Naprawdę warto :-)


Idąc za ciosem (i z braku wyboru w asortymencie pewnego sklepu) postanowiłam wypróbować kolejny krem Iwostin. Tym razem postawiłam na zwykły krem nawilżający z linii Sensitia w nadziei na to, że choć po części będzie tak dobry jak wersja intensywnie nawilżająca. Niestety w tym przypadku rozczarowałam się. Wersja "zwykła" nawet w połowie nie daje mi tego, co mój ulubieniec. By odczuć jakiekolwiek nawilżenie musiałam nakładać na skórę podwójne porcje, a i to było dla mnie mało. Na niewystarczająco nawilżonej twarzy makijaż również wyglądał kiepsko. Wnioski? Może krem i jest dobry, ale na pewno nie dla skóry suchej.


Ostatnim kosmetykiem, który dziś Wam opiszę będzie trójaktywny antyperspirant nawilżający Iwostin Aspiria. Nie mam problemu z nadmierną potliwością i w sumie nawet naturalny Crystal Essence mnie zadowala, ale czasami lubię wypróbować czegoś nowego. W tym przypadku przemówiło do mnie słowo "nawilżający". Co mogę o tym antyperspirancie powiedzieć? Na moje potrzeby jest skuteczny, dobrze chronił mnie przed poceniem - nie wiem jednak jak byłoby w przypadku osób, dla których nadmierna potliwość to ogromna zmora... Pomimo mojego zadowolenia z działania jest jednak coś, co sprawiło, że ponownie po niego już nie sięgnę. Chodzi konkretnie o nieprzyjemną warstwę, którą odczuwam na skórze po jego aplikacji. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek jakikolwiek antyperspirant dawał mi podobne odczucie. Po użyciu Iwostinu mam wrażenie jakbym nakleiła sobie na skórę jakiś plaster, którego po całym dniu naprawdę ciężko się pozbyć. W tym przypadku nawet przyjemny i delikatny zapach nie jest w stanie przekonać mnie do ponownego zakupu...


Uff... I to by było na tyle jeżeli chodzi o moje doświadczenia z kosmetykami Iwostin. Jeżeli tak jak ja macie bardzo wrażliwą skórę to idealna będzie dla Was linia Sensitia. Jeżeli Wasza skóra jest dodatkowo sucha i wymaga odpowiedniego nawilżenia to zachęcam do wypróbowania mojego ulubionego kremu intensywnie nawilżającego z spf 20. Wart uwagi jest również nawilżający tonik oraz mój ulubiony fluid łagodzący :-)

Przy okazji chciałabym zaznaczyć, że ten post nie jest sponsorowany, a wszystkie kosmetyki oprócz fluidu zakupiłam sama :-)

I jeszcze na sam koniec pokażę Wam mojego pomocnika, którego kilka godzin temu zaprezentowałam na facebooku :-) Nie wiem jak to się dzieje, ale ZAWSZE jak robię zdjęcia na bloga albo piszę recenzje to On jest przy mnie i dzielnie mi towarzyszy :-)


Dajcie znać jak wyglądają Wasze doświadczenia z kosmetykami Iwostin i czy macie swoich ulubieńców z tej firmy :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 1 czerwca 2013

Iwostin Correctin Sensitia - fluid łagodzący, trwale kryjący do cery wrażliwej.

Firmę Iwostin znam nie od dziś i nie od wczoraj. Uwielbiam ich intensywnie nawilżający krem do twarzy, którego zużywam już kolejną tubkę, a w ostatnim czasie moje serce podbił tonik z tej samej linii.
Kilka tygodni temu pojawiły się informacje dotyczące fluidów, które Iwostin wypuścił na rynek. Jestem tą szczęściarą, która go posiada i używa z dużym powodzeniem. Jesteście ciekawe co mam do powiedzenia na jego temat? Zapraszam do dalszej części tekstu! :-)



Iwostin Correctin Sensitia - fluid łagodzący, trwale kryjący, do cery wrażliwej; 30ml; 30zł.

Formuła Fluidu Łagodzącego Trwale Kryjącego SPF 30 Iwostin Correctin Sensitia zapewnia efekt naturalnie zdrowej skóry, dzięki działaniu fluidu na 2 poziomach: pielęgnacyjnym i wizualnym.

Działanie pielęgnacyjne: Dzięki specjalistycznym składnikom, odpowiednim dla potrzeb skóry wrażliwej, skłonnej do podrażnień i alergicznej, skóra zachowuje prawidłowe funkcjonowanie i zdrowy wygląd.
Iricalmin koi i łagodzi podrażnioną i zaczerwienioną skórę, regeneruje warstwę hydrolipidową naskórka oraz zapewnia mu optymalny poziom nawilżenia.
Hialuronian Sodu wiąże wodę w naskórku oraz odbudowuje jego hydrolipidową barierę ochronną.
Alantoina wygładza i zmiękcza skórę oraz łagodzi podrażnienia.

Efekt wizualny: Formuła Fluidu Łagodzącego Trwale Kryjącego SPF30 Iwostin Correctin Sensitia niweluje niedoskonałości, wygładza i wyrównuje koloryt skóry, zapewniając trwały efekt naturalnego makijażu.
Skóra jest delikatna i gładka, dzięki czemu pozwala czuć się pewnie i komfortowo.

Filtr SPF 30 chroni przed przyspieszonym starzeniem skóry, spowodowanym działaniem promieniowania UV.

* HYPOALERGICZNY
* Bez parabenów
* Przebadany dermatologicznie
* Formuła preparatu opracowana w konsultacji z dermatologami


Moja opinia:
Do firmy Iwostin mam ogromne zaufanie, przynajmniej do linii Sensitia, z której kilka kosmetyków udało mi się już wypróbować i z każdego byłam ogromnie zadowolona. Niedawno przyszła kolej na zupełną nowość - fluid, w którym również pokładałam nadzieje, ale prawdę mówiąc nie do końca wiedziałam, czego mogę od niego oczekiwać.

Kosmetyk ten zapakowany jest w kartonik z dodatkową ulotką w środku. Samo opakowanie to miękka tubka z dozownikiem - dzióbkiem, który z wyglądu jest nieco zabawny, ale fajnie wydobywa się z niego zawartość.


Pomimo tego, że lubię zapachowe kosmetyki to tutaj dużym plusem jest to, że fluid nie jest perfumowany. Co prawda ma delikatny zapach, ale wrażliwym noskom nie będzie on w niczym przeszkadzał.

Konsystencja jest bardzo kremowa i nieco gęsta - przy aplikacji palcami trzeba w miarę umiejętnie rozprowadzić produkt, by nie powstały smugi. Nie jest to jednak niewykonalne, wręcz przeciwnie! Kilka aplikacji pomaga dojść do wprawy, a dodatkowym udogodnieniem jest zdecydowanie pędzel typu flat top. Ja używam Hakuro H51 i zapewniam, że aplikuje on podkład szybko i bezbłędnie!



Stopień krycia można regulować, jednak Fluid Iwostin Correctin Sensitia nie jest typowo kryjącym kosmetykiem. Nie ukryje podrażnień na skórze ani tego typu niedoskonałości, za to cudownie wyrównuje koloryt i ukrywa mniejsze zaczerwienienia. Druga warstwa daje efekt "pełniejszego makijażu", ale nadal wygląda bardzo naturalnie i subtelnie. Fluid potrafi ładnie wtopić się w skórę i w żadnym stopniu nie jest na niej wyczuwalny.

Trwałość jest zależna od panującej pogody oraz całościowego makijażu. Fluid utrwalony klasycznym pudrem lub podkładem mineralnym w pudrze trzyma się na mojej twarzy zdecydowanie dłużej niż w wersji solo, mogłabym nawet stwierdzić, że cały dzień! W moim przypadku po 6-8 godzinach skóra zaczyna się delikatnie świecić w okolicach nosa, ale nie wpadam przez to w panikę, bo naprawdę nie mam powodu :-) W wersji podstawowej po 6-7 godzinach fluid zaczyna się nieco wchłaniać w skórę i delikatnie zanika. Zauważyłam również, że podczas deszczowej pogody całość trochę szybciej się ściera w okolicach ust i nosa.

A jak jest z efektem? Otóż ja jestem w 100% usatysfakcjonowana! Fluid daje bardzo naturalne wykończenie bez efektu matowej maski. Wykończenie jest bliskie satynowemu, a skóra jest pięknie rozświetlona i wygląda na wypoczętą, świeżą i naprawdę młodą! Ogromnym plusem jest to, że nawet zmarszczki mimiczne wyglądają delikatnie i subtelnie, w żadnym stopniu nie są podkreślone. Fluid nie maskuje rozszerzonych porów, ale jednocześnie ich nie podkreśla i nie uwypukla! Dobrym określeniem efektu jaki daje będzie stwierdzenie, że pomimo nałożenia nawet dwóch warstw - nadal widać przez niego skórę. Dla mnie ideał, który zdecydowanie nadaje się na wiosnę i lato!

Fluid ten nie podrażnił mojej bardzo wrażliwej skóry, a co więcej - mam wrażenie, że łagodzi wszelkie niedoskonałości! Od kiedy zaczęłam go używać moja cera uległa znacznej poprawie, podrażnienia poznikały i pozostała jedynie gładka, dobrze wyglądająca skóra! Poza tym nie odnotowałam żadnego zapychania, wysuszenia skóry.

Kolejnym plusem wartym podkreślenia jest filtr SPF 30 - no powiedzcie, ile podkładów może pochwalić się tak wysoką ochroną? Póki co ja znam tylko dwa :-)

Gama kolorystyczna jak na kosmetyki apteczne przystało jest bardzo uboga. Dostępne są jednie trzy kolory - jasny, naturalny oraz ciepły beż. Ja posiadam ten drugi i mogę powiedzieć Wam tyle, że idealnie nadaje się dla delikatnie opalonej już skóry. Dla mnie jest to taki troszkę żółto - złoty odcień, bardzo ładnie komponuje się z oliwkową cerą. Testery widziałam w SuperPharm, więc tam można sprawdzić jak wyglądają poszczególne kolory na żywo.

Podsumowując fluid Iwostin Correctin Sensitia jest dla mnie kosmetykiem idealnym! Nawet nie spodziewałam się tego, że polubię go aż tak bardzo! Daje subtelny, rozświetlający efekt bez tworzenia maski. Dzięki niemu czuję, że skóra nadal oddycha i ma się dobrze - dlatego więc nie mam wyrzutów sumienia gdy nakładam go na twarz. Ufam mu na tyle, że pakując kilka dni temu podróżną kosmetyczkę nie zabierałam już innych podkładów i postawiłam tylko na niego.
Jeżeli chodzi o podkłady apteczne to mam również porównanie z Vichy Aera Teint Pure i w tej bitwie bez dwóch zdań wygrywa Iwostin! Zdecydowanie polecam!!


A może któraś z Was miała okazję zapoznać się z tym świetnym fluidem?
Używacie kosmetyków Iwostin?

Pozdrawiam serdecznie!
bG



Produkt otrzymałam w ramach współpracy z firmą Iwostin. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

środa, 6 marca 2013

Bourjois, Healthy Mix Serum - ultra lekki podkład do twarzy.

Używacie podkładu do twarzy? Ja tak, nawet bardzo często. Lubię to uczucie idealnie gładkiej i wypoczętej skóry, które uzyskuję dzięki tego typu kosmetykom. Oczywiście zdarzają mi się takie dni, kiedy się nie maluję i nie uważam tego za coś strasznego i przerażającego :-) Skóra też zasługuje na urlop od czasu do czasu :-)

Na co zwracam uwagę przy doborze podkładu? Generalnie nie jestem bardzo wymagającą osobą - przynajmniej tak mi się wydaje. Moja skóra jest sucha, ale bywają dni, że strefa T świeci mi się trochę bardziej niż zwykle. Nie jest to jednak typowe przetłuszczanie i w sumie nie wymaga dodatkowego zmatowienia. Wybierając podkład zwracam uwagę na to, żeby dawał efekt wypoczętej i nawilżonej skóry. Nie może też nagminnie podkreślać suchych skórek i dawać efektu maski, którego osobiście nie cierpię i na swojej twarzy nie zniosę. Bardzo lubię satynowe wykończenie, typowy płaski mat w moim przypadku absolutnie odpada.

Czy bohater dzisiejszej recenzji sprostał moim oczekiwaniom?

Zapraszam do dalszej części tekstu!


Bourjois, Healthy Mix Serum - ultra lekki podkład do twarzy; 30ml; ok. 50-60zł.

Podkład w formie żelu to dawka piękna i prawdziwa owocowa terapia dla cery.Posiada superelastyczną żelową konsystencję wzbogaconą w mikropigmenty odbijające światło, która przywraca skórze blask. Podkład natychmiast stapia się z naturalnym odcieniem skóry nadając jej pół matowe wykończenie przez cały dzień.Przy każdej kolejnej aplikacji cera staje się pobudzona i pełna blasku. Healthy Mix Serum zwiększa witalność skóry.Występuje w 5 super naturalnych odcieniach. - nr 51 - Light vanilla,- nr 52 - Vanilla,- nr 53 - Light beige,- nr 55 - Dark beige,- nr 56 - Light bronze.Każdy odcień idealnie dopasowuje się do karnacji, delikatnie tonuje odcień skóry oraz koryguje jej niedoskonałości.


Moja opinia:
Healthy Mix Serum to drugi podkład z firmy Bourjois, który miałam okazję wypróbować. Poprzednim był Bio Detox, który absolutnie się u mnie nie sprawdził. Chyba żaden podkład nie podkreślał tak mocno wszystkich moich niedoskonałości jak tamten. Sięgając po Healthy Mix Serum postanowiłam wyzbyć się nieprzyjemnych wspomnień o poprzednim nabytku i tak oto produkt ten startował z czystą kartą.

Podkład mieści się w porządnym plastikowym opakowaniu z pompką. Pomimo tego, że wolę szklane buteleczki, tutaj zawiedziona nie jestem. Plastik jest tak solidny i mocny, że nie ma szans na uszkodzenie go. Pompka również działa bez zarzutu i można kontrolować ilość wydobywanego podkładu.

Po naciśnięciu pompki pierwsze, co rzuciło mi się w nos ;-)) to przepiękny, kwiatowo-owocowy zapach. Nie jest on w żadnym stopniu męczący ani zbyt ostry. Wręcz przeciwnie - podkład tak pięknie pachnie, że uprzyjemnia to cały rytuał makijażu! Zapach ten tuż po aplikacji przestaje być wyczuwalny.

Przyznam szczerze, że bardzo, ale to bardzo (!) zaskoczyła mnie sama konsystencja tego produktu. Podkład jest tak lekki i delikatny jak żaden, którego do tej pory używałam. Sięgając po produkt w formule Serum nie do końca tego się spodziewałam. Oczekiwałam raczej czegoś bardziej kremowo-żelowego. To była pierwsza chwila, gdy zwątpiłam w słuszność swojej decyzji, zwłaszcza, że podkład ten wybrałam z myślą o jesieni i zimie, gdzie oczekuję czegoś o troszkę cięższej konsystencji.



Dużą zaletą tego podkładu jest to, że niesamowicie gładko się rozprowadza i można kontrolować poziom krycia poprzez nakładanie kolejnych warstw. Ładnie stapia się ze skórą.

Z góry uprzedzam, że Healthy Mix Serum nie należy do typowych podkładów kryjących. Krycie jest bardzo słabe do średniego w zależności od ilości nałożonych warstw.

Pierwsza warstwa nie zapewni typowego krycia, jedynie wyrówna koloryt cery i delikatnie zakryje ewentualne zaczerwienienia. Druga warstwa daje troszkę większy kamuflaż i zwiększy krycie do średniego - jednak do większych niedoskonałości niezbędny będzie korektor! Przy trzeciej warstwie trzeba już niestety trochę uważać, bo podkład zaczyna być bardziej widoczny - jednak do efektu typowej maski nadal mu daleko. Przy większej ilości zaczyna niestety delikatnie podkreślać suche skórki, ale plusem jest to, że nie wchodzi w załamania i nie podkreśla rozszerzonych porów - zauważyłam nawet, że bardzo dobrze je kamufluje.

Bardzo łatwo nakłada się go palcami i pędzlem (u mnie Hakuro H51 - polecam!), ale absolutnie fenomenalny efekt zapewnia BeautyBlender. Aktualnie staram się go troszkę oszczędzać, ale na większe wyjścia jest niezastąpiony. Dzięki niemu otrzymuję efekt makijażu w jakości HD - i wcale nie przesadzam! ;-)

Trwałość oceniam jako dobrą, choć makijaż musi być wtedy dodatkowo utrwalony pudrem. W innym przypadku po ok. 5 godzinach podkład zaczyna się u mnie ścierać, choć na mojej suchej skórze przebiega to dość łagodnie i nie rzuca się w oczy. Myślę, że dużo większe problemy mogą mieć osoby z tłustą cerą i nie będą tak samo zadowolone z trwałości jak ja.

Bardzo podoba mi się efekt, jaki Helathy Mix Serum daje na skórze. W sumie moje oczekiwania zostały spełnione, ponieważ dzięki niemu otrzymuję efekt wypoczętej, świeżej i lekko rozświetlonej cery.

Jeżeli jesteście ciekawe efektu na twarzy to zapraszam do zobaczenia zdjęcia w zakładce O MNIE, która znajduje się na początku bloga, pod nagłówkiem - do makijażu użyłam właśnie podkładu z dzisiejszej recenzji, a całość nie została przypudrowana. To samo zdjęcie jest również na panelu bocznym. 
Tutaj znajduje się instrukcja, gdzie krok po kroku nakładam podkład Healthy Mix Serum za pomocą BeautyBlendera.

Kolor, który posiadam to 52 Vanilla - jest on beżowo - żółty i należy do dwóch najjaśniejszych dostępnych odcieni w palecie. W moim odczuciu nada się dla bladych, ale nie totalnie białych osób. Po kilku minutach od nałożenia nieznacznie ciemnieje, ale absolutnie mi to nie przeszkadza.


Podsumowując: przy pierwszych aplikacjach nie do końca byłam zadowolona z tego podkładu. Wydawał mi się zbyt lekki i nie zapewniał odpowiedniego krycia. Moja cera była jednak wtedy na etapie podrażnienia innym kosmetykiem. Kiedy problem ten zażegnałam, odkryłam drugie oblicze tego kosmetyku. Dzięki niemu mogę uzyskać efekt wypoczętej, lekko rozświetlonej cery i bardzo w nim to cenię. Przymykam oko na to, że nie jest ultra trwały, ponieważ i tak całkiem nieźle utrzymuje się na mojej twarzy, a po przypudrowaniu jest jeszcze lepiej. Niestety nie polecałabym go osobom z tłustą cerą. Idealny będzie za to dla osób z normalną lub suchą skórą, które nie mają wiele do ukrycia.

Czy kupię go ponownie? Oczywiście, że tak, ale jeszcze nie teraz. Na wiosnę i lato planuję zakup czegoś absolutnie nowego. Nie wykluczam jednak powrotu do tego podkładu za rok, na wiosnę i lato. Nadal uważam, że na chłodniejsze pory roku jest on zbyt lekki i ponownie w tym okresie po niego raczej nie sięgnę.


A Wy używałyście już Healthy Mix Serum od Bourjois?
Co o nim myślicie? Sprawdził się u Was?
Jesteście w stanie polecić mi jakiś dobry, średnio kryjący podkład na wiosnę?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 29 września 2012

REVLON PhotoReady, podkład w płynie nr 008 Golden Beige.

Witajcie :-)
Jakiś czas temu pokazywałam Wam ulubieńców lata.
Znalazł się w nich między innymi podkład, który część z Was zainteresował.
Dziś chciałabym Wam go nieco przybliżyć.


Zapraszam!



REVLON PhotoReady, podkład z płynie nr 008 Golden Beige; 30ml; 35-70zł.

Photo Ready Make-up - trwały, rozświetlający podkład nowej generacji. Makijaż PhotoReady sprawia, że skóra nabiera gładkości i lekkości w każdym świetle. PhotoReady Makeup zawiera innowacyjne pigmenty, które załamują, odbijają i rozpraszają światło, co pomaga ukryć niedoskonałości skóry i gwarantuje nieskazitelny, równomierny i lekki makijaż w każdym świetle.
Podkład pomaga ukryć niedoskonałości skóry. Maskuje rysy, drobne zmarszczki i pory w każdym, nawet najbardziej niekorzystnym, świetle. Lekkie i pełne blasku wykończenie makijażu. Pełne, lecz niewidoczne krycie. Nie tworzy `efektu maski` Łagodny nawet dla wrażliwej skóry. Odpowiedni nawet dla skóry tłustej. Lekka konsystencja ułatwia rozprowadzenie. Beztłuszczowy. Bezzapachowy. SPF 20.



Moja opinia:
Na początku muszę zaznaczyć, że mam cerę suchą.
Na lato potrzebowałam ciemniejszego podkładu, który dawałby mi efekt rozświetlenia. Po dłuższym namyśle zdecydowałam się na ten oferowany przez firmę Revlon.

Opakowanie to szklana buteleczka, z dozownikiem. Mój egzemplarz zabezpieczony był dodatkowo folią ochronną. Pompka działa bez zarzutu i pozwala precyzyjnie wydobyć pożądaną ilość produktu. Podkład jest bezzapachowy.


Konsystencja jest w sam raz - nie jest lejąca ani nie ma problemu z rozprowadzaniem. Ja podkład ten aplikuję pędzlem Hakuro H51. Efekt jest wtedy bardzo naturalny i nie ma efektu maski, choć nałożony palcami również wygląda przyzwoicie.


Krycie w moim odczuciu jest całkiem dobre. Po aplikacji wszelkie zaczerwienienia, nierówności w kolorycie, przebarwienia i drobniejsze niespodzianki ładnie są schowane i dużo mniej widoczne. Na większe niedoskonałości potrzebny będzie już korektor.
Podkład daje wrażenie wypoczętej i świeżej skóry, ale... w cieniu!


W słońcu cały czar pryska i na twarzy widocznych jest pełno mikroskopijnej wielkości drobinek. I właśnie na tym polega rozświetlenie w tym podkładzie. Nie powiem żeby mi się ten efekt szczególnie podobał, zdecydowanie bardziej wolę "naturalny" blask i rozświetlenie. Te drobinki nie są jednak tak uciążliwe jak mogą się wstępnie wydawać. W ciągu dnia, jeżeli twarzy nie oświetla centralnie blask słońca, tych drobinek po prostu nie widać.

Podkład nie zapychał mnie i nie spowodował uczulenia czy podrażnienia. Trwałość określam jako bardzo dobrą - nałożony rano utrzymywał się aż do wieczornego zmycia makijażu.
Czasami, kiedy moja cera była w troszkę gorszej kondycji lubił podkreślać suche skórki.


Odcień 008 Golden Beige dobry będzie dla osób o ciemniejszej karnacji bądź tych opalonych. Jest to typowo miodowy kolor, zdecydowanie nie dla bladziochów ;-)
Do wyboru jest oczywiście kilka innych kolorów, w tym dużo jaśniejsze.



Czy kupię ponownie?
Raczej nie. Ogólnie byłam i jestem z niego zadowolona, ale na kolana mnie nie powalił. Potrzebowałam ciemniejszego podkładu na lato i te oczekiwania spełnił. Jednak te drobinki zaważyły na tym, że już do niego nie wrócę.





A Wy miałyście już styczność z tym podkładem?
Może polecicie mi jakiś podkład rozświetlający bez drobinek? Zastanawiam się nad podkładem rozświetlającym Dr.Hauschka - testowałyście go?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 27 kwietnia 2012

Panna mineralna: Everyday Minerals BASE - podkład w pudrze.

Witajcie :)
Mamy już wiosnę, piękne słonko za oknem świeci - może czas na małą zmianę? :-)
Ja na dobry i mało drastyczny początek proponuję zmianę podkładu na lżejszy i naturalny!


EVERYDAY MINERALS podkład w pudrze, Golden Medium - wykończenie matowe; 4,8g; 49,90zł.


KOSMETYKI MINERALNE EVERYDAY MINERALS:
Zapewniają doskonałe krycie oraz blask zdrowej cery przy zachowaniu naturalnego wyglądu. Szeroka gama kolorystyczna podkładów, cieni, różów itd. pozwala na stworzenie makijażu na każdą porę dnia i każdą okazję. Kosmetyki mineralne Everyday Minerals to naturalne produkty wysokiej jakości, które:

Nadają skórze zdrowy, promienny wygląd bez efektu maski
Są atrakcyjne dla osób o wrażliwej skórze
Doskonale kryją wszelkie nieskonałości
Korzystne dla problematycznych cer
Są lekkie i trwałe
Idealnie wtapiają się w skórę
Nie zatykają porów
Dobrze bronią się przed wilgocią
Wolne od konserwantów, zapachów, parabenów, karminu, chlorku bizmutylu itd.



Moja opinia:
Podkład mieści się w płaskim, estetycznym pudełeczku. Jest ono solidnie wykonane. Bardzo dużym plusem jest obrotowe zamykanie wewnątrz opakowania, dzięki któremu można zabezpieczyć produkt przed wysypywaniem się.
Sam podkład jest bardzo drobno zmielony i nie jest aż tak suchy jak inne, które miałam okazję używać. Aplikacja jest bardzo wygodna - jeżeli ma się do tego odpowiedni sprzęt :-) Ja do nakładania tego podkładu używam na zmianę Baby Bamboo Flat Top z Everyday Minerals i Hakuro H51. Ten drugi jest większy i dzięki temu o niebo lepiej i szybciej aplikuje się podkład na twarz. Poza tym ma bardziej zbite włosie niż Baby Flat Top.

Przy nakładaniu należy zwrócić uwagę na to, by za dużo nie nabrać na pędzel. Jeżeli już tak się stanie, trzeba delikatnie strzepnąć nadmiar pudru uderzając palcem w bok włosia - może nastąpić delikatne pylenie.

Bardzo ważne jest to, by przed aplikacją podkładu na skórę odczekać aż wcześniej nałożony krem dostatecznie wsiąknie. W innym przypadku jest prawdopodobieństwo, że powstaną nieestetyczne zacieki i plamy.
Ja nakładając podkład stosuję metodę delikatnego wcierania w skórę ruchami obrotowymi.


Efekt jaki można uzyskać używając tego podkładu jest fantastyczny! Stopień krycia można zwiększać w zależności od potrzeb i nie trzeba obawiać się efektu maski! Twarz wygląda świeżo, jednolicie i bardzo naturalnie! Kilka cienkich warstw jest w stanie całkowicie ukryć drobne zaczerwienienia i niedoskonałości. Rozszerzone pory nie są podkreślone! Do większych problemów skórnych może być jednak niezbędny korektor.

Bardzo chciałam pokazać Wam jak podkład prezentuje się na twarzy. Niestety nie potrafię robić sobie zdjęć sama i musiałam wybierać spośród tego co było. Fotografia nie jest dostatecznie wyostrzona, ale dobrze odzwierciedla to jak podkład prezentuje się na twarzy: jednolity kolor, krycie całkiem dobre (widoczne miejsca gdzie należy użyć ewentualnie korektora), wykończenie podkładu.


W przypadku wykończenia matowego efekt matu jest trochę złamany. Nie jest to płaski mat, wchodzi on trochę w satynę, co mi bardzo odpowiada. Utrzymuje się w stanie idealnym cały dzień i wcale tutaj nie przesadzam! Do wieczornego demakijażu twarz wygląda nieskazitelnie!
Ponadto nie zapycha porów, nie wchodzi w zmarszczki i nie powoduje żadnych podrażnień. Może podkreślać suche skórki.
Wydajność? Na piątkę z plusem :-) Pudełeczko jest niepozorne, ale produkt starczy na bardzo długo!
Zdaniem mojej drugiej połowy jest to najlepszy podkład jakiego kiedykolwiek używałam! Nie rzuca się on w oczy, nie jest widoczny przy płatkach nosowych a twarz wręcz promienieje :-)

Czego chcieć więcej? :-)


Dla zainteresowanych tematem - jest wiele wykończeń i kolorów do wyboru! Każda znajdzie coś dla siebie :-)
Ja swoje kosmetyki mineralne zamawiam TUTAJ - POLECAM!

Kilka dodatkowych informacji o EVERYDAY MINERALS:


FIRMA NIE TESTUJE NA ZWIERZĘTACH! :-)

Macie już jakieś doświadczenia z podkładami tej firmy?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 17 listopada 2011

Recenzja: Clarins Skin Illusion - nawilżający podkład.

Nie wiem czy o tym wiecie, ale w moim makijażu bardzo ważną rolę odgrywa podkład. Zauważyłam, że gdy nie spełnia on moich podstawowych wymagań, to choćbym nie wiem jak bardzo się starała - cała reszta makijażu mi się sypie. Ostatnio buzia zaczęła płatać mi dodatkowo figle, bo stopniowo odrzucała większość używanych przeze mnie podkładów, które dotąd były niezawodne! Przykładem jest wcześniej używany przeze mnie L'oreal Infallible. Tak mi on odpowiadał, że zakupiłam kolejną buteleczkę i wtedy zaczęły się schody... Swoją drogą teraz rezygnuję całkowicie z tej firmy, ponieważ testuje swoje produkty na zwierzętach. Szukałam więc dalej, szperając w dość małym kręgu firm, które nie maltretują zwierząt. Nie będę Wam już przytaczać przypadkowych historyjek, więc przejdę do rzeczy :) Moim wybrankiem został on:




"Nawilżający mineralny podkład dla każdej cery .
Odbijający światło, nawilżający podkład z faktorem SPF10, który doskonale łączy w sobie mineralne i roślinne składniki aktywne aby stworzyć naturalnie promienną cerę.
Unikalna mieszanka składników stale nawilża i chroni skórę, nadając cerze zdrowy blask. Daje satynowe wykończenie. Formuła oil - free.
Podkład nadaje się dla każdej cery. Chroni przed wolnymi rodnikami, zanieczyszczeniami środowiska oraz przed szkodliwymi promieniami słonecznymi.
Testowany dermatologicznie. Nie zatyka porów. O średnim kryciu."



Moja opinia:
Powiem Wam, że ten podkład jest naprawdę wart uwagi! I już wyjaśniam dlaczego :)

1. ZAPACH Coś pięknego! Przyjemna dla nosa kwiatowo-owocowa woń przypadnie do gustu każdemu! Nie drażni, nie dusi!

2. WYGLĄD Już samo opakowanie zachęca do zakupu! Podkład zapakowany jest w bardzo ładną, elegancką tekturkę, dodatkowo zabezpieczony jest w środku drugą. Same widzicie, jakoś nie mogę się jej pozbyć i po każdym użyciu pakuję do niej podkład :)


3. BUTELECZKA jest szklana, standardowo ciężka. Wieczko koloru złotego, w środku czerwone. Pompka bardzo dobra, bez problemu można wydobyć dzięki niej nawet odrobinkę produktu. Firma dba o to, by ich kosmetyki były na najwyższym poziomie. Dbają o każdy szczegół wykończenia. Nic dodać nic ująć!

4. KONSYSTENCJA Podkład nie jest ani jakiś lejący, ani bardzo gęsty. Dla mnie konsystencja jest w sam raz. Bardzo przyjemnie rozprowadza się na skórze.

5. KRYCIE Mnie w pełni satysfakcjonuje. Wszystkie mniejsze niedoskonałości są poskromione, na te większe jest potrzebny korektor. Podkład absolutnie nie twory efektu maski, nawet przy kolejnych warstwach - sprawdzałam.




Jak na początku wspominałam, miałam ostatnio problem z podkładami. Chodziło konkretnie o to, że drażniły one moją skórę, która po prostu zaczynała mnie swędzieć. Nie życzę tego nikomu, straszny dyskomfort! Tutaj tego problemu nie ma, a na skórze nie pojawiają się żadne niespodzianki. Odnoszę nawet wrażenie, że stan mojej cery zaczął się poprawiać :)


Tak więc podsumowując całość, podkład Clarins Skin Illusion to mój absolutny hit makijażowy! Używam go już od jakiegoś czasu i jeszcze ani razu mnie nie zawiódł. Daje piękne, satynowe wykończenie - dla mnie jest to idealne rozwiązanie. Nie lubię mocno rozświetlających podkładów, albo tych typowo matujących. Tutaj odnosi się wrażenie świeżej i wypoczętej skóry. Jest też według mnie bardzo trwały, utrzymuje się aż do wieczornego zmycia makijażu! W ciągu dnia nie potrzebuję żadnych poprawek, żadna strefa T mi się nie świeci :) Nie używam już żadnego pudru do utrwalenia. Zmarszczek nie podkreśla, nie waży się.
Jest też do wyboru kilka opcji kolorystycznych. Nie pamiętam dokładnie ile, ale kojarzę, że mogło być ich około ośmiu. Ja sama wybrałam dla siebie nr 110 honey. Kolor dla mnie idealny. Nie za jasny, nie za ciemny. Wygląda bardzo naturalnie i zdrowo, dla mnie strzał w dziesiątkę!
Cena w Douglasie to 138zł za 30ml. Pojemność standardowa, a cena jest moim zdaniem adekwatna do jakości.

Nawiasem wspomnę jeszcze o tym, dla jakiej cery ten podkład jest polecany. Szukałam informacji w internecie i raz piszą, że dla każdego rodzaju cery, a raz, że do normalnej i mieszanej. Ja bym nie sugerowała kierowania się tymi informacjami. Najlepsze rozwiązanie to udać się do salonu Douglasa i poprosić o próbkę do sprawdzenia. Panie bez problemu powinny odlać produktu tyle, by starczyło na kilka użyć.

Ja osobiście podkład ten polecam! Jest genialny!


A Wy znacie już ten produkt? A może macie inne swoje hity kosmetyczne marki Clarins?

Pozdrawiam serdecznie!
bloGosia
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...