Jak większość z Was wie, przez ponad dwa lata używałam z powodzeniem odżywkę do paznokci Eveline 8w1. Swojego czasu uratowała ona moje paznokcie, a przez kolejne miesiące dzielnie służyła mi jako lakier podkładowy. Niedawno zauważyłam, że moje płytki nieco się osłabiły. Są trochę bardziej przesuszone niż zazwyczaj i na kilku paznokciach zauważyłam początki rozdwajania. Nie zastanawiając się zbyt długo postanowiłam póki co zrezygnować z pielęgnacji odżywką Eveline 8w1 - zmotywowała mnie do tego dodatkowo relacja jednej dziewczyny, której przez ten produkt dosłownie wykruszyły się całe dwa paznokcie... :/ O nowej, szczegółowej pielęgnacji napiszę Wam zapewne za jakiś czas, ale o podkładowym zamienniku wspomnę już dziś.
W sumie nie musiałam się zbyt długo zastanawiać na jaki lakier podkładowy postawię, bo od lutego w moim posiadaniu jest słynny Bonder firmy Orly. Udało mi się go zakupić razem z innymi lakierami Orly w pakiecie o wdzięcznej nazwie La Petite French do french manicure.
O reszcie zestawu zaraz kilka słów napiszę, ale póki co wrócę do samego Bondera - oczywiście nie traktujcie mojej wypowiedzi jako pełnej recenzji, ponieważ będą to głównie pierwsze wrażenia po kilku aplikacjach.
Podstawową rzeczą, o której musicie wiedzieć jest to, że Bonder to lakier podkładowy, ale do naturalnej płytki paznokcia. Wiem, że są wśród Was osoby, u których się on nie sprawdził, ale z tego co się orientuję mają one paznokcie pokryte na przykład żelem. Bonder działa na zasadzie "przyklejania się" do płytki pozostawiając jednocześnie lepką warstwę - i właśnie ta warstwa ma utrzymywać lakier na powierzchni przez wiele dni. Zadaniem Bondera jest również ochrona paznokci przed przebarwieniami.
Moje pierwsze wrażenia po kilkukrotnym użyciu Bondera są jak najbardziej pozytywne. Ma on rzadką konsystencję, którą cudownie rozprowadza się na paznokciach, bardzo szybko się "wchłania" i pozostawia półmatową, lepką warstwę. Lakiery kolorowe rozprowadzają się na nim bezproblemowo i póki co tak samo dobrze się na nim trzymają.
Na chwilę obecną jestem bardzo zadowolona z wyboru i gdy wyrobię sobie już mocne, ostateczne zdanie to napiszę pełną recenzję :-)
Tak jak wspomniałam na początku, Bonder został zakupiony w pakiecie z lakierami do french manicure La Petite French. Wiele lat temu uwielbiałam w ten sposób upiększać paznokcie i w tamtych czasach nie wyobrażałam sobie bardziej estetycznego rozwiązania. Teraz jest nieco inaczej :D Owszem, french podoba mi się, ale nie na tyle, by mieć go na paznokciach non stop. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi jednolity kolor. Podejście jednak zrobiłam, nic nie stało przecież na przeszkodzie.
Na La Petite French oprócz opisanego już Bondera składają się trzy kolejne lakiery. Jeden do białych końcówek White Out oraz dwa do wykończenia całości - różowy Je T'aime oraz Sheer Nude. O ile lakier do końcówek robi piękne białe kreski już za jednym pociągnięciem i uważam, że warto go polecić, o tyle dwa pozostałe nie są już godne jakiegokolwiek zainteresowania. To, że Je T'aime oraz Sheer Nude mają piękne kolory to fakt, ale ich wadą jest to, że okrutnie, ale to okrutnie smużą! Zdaję sobie sprawę, że tego typu lakiery mają bardzo delikatne krycie, ale malowanie paznokci tymi lakierami to istna katorga - zwłaszcza przy tych maleńkich i wąskich pędzelkach. Uwierzcie mi, że nie byłam w stanie w miarę równo pokryć choć jednego paznokcia tymi lakierami! Kolejnym minusem jest to, że są bardzo nietrwałe - na moich paznokciach już na drugi dzień były wyjątkowo brzydkie odpryski, a muszę przyznać, że u mnie lakiery trzymają się naprawdę dobrze. Bazą pod frencha był oczywiście Bonder i mimo tego, że w tym przypadku się nie sprawdził to na chwilę obecną - z normalnymi lakierami - zdaje egzamin.
W sumie nie musiałam się zbyt długo zastanawiać na jaki lakier podkładowy postawię, bo od lutego w moim posiadaniu jest słynny Bonder firmy Orly. Udało mi się go zakupić razem z innymi lakierami Orly w pakiecie o wdzięcznej nazwie La Petite French do french manicure.
O reszcie zestawu zaraz kilka słów napiszę, ale póki co wrócę do samego Bondera - oczywiście nie traktujcie mojej wypowiedzi jako pełnej recenzji, ponieważ będą to głównie pierwsze wrażenia po kilku aplikacjach.
Podstawową rzeczą, o której musicie wiedzieć jest to, że Bonder to lakier podkładowy, ale do naturalnej płytki paznokcia. Wiem, że są wśród Was osoby, u których się on nie sprawdził, ale z tego co się orientuję mają one paznokcie pokryte na przykład żelem. Bonder działa na zasadzie "przyklejania się" do płytki pozostawiając jednocześnie lepką warstwę - i właśnie ta warstwa ma utrzymywać lakier na powierzchni przez wiele dni. Zadaniem Bondera jest również ochrona paznokci przed przebarwieniami.
Moje pierwsze wrażenia po kilkukrotnym użyciu Bondera są jak najbardziej pozytywne. Ma on rzadką konsystencję, którą cudownie rozprowadza się na paznokciach, bardzo szybko się "wchłania" i pozostawia półmatową, lepką warstwę. Lakiery kolorowe rozprowadzają się na nim bezproblemowo i póki co tak samo dobrze się na nim trzymają.
Na chwilę obecną jestem bardzo zadowolona z wyboru i gdy wyrobię sobie już mocne, ostateczne zdanie to napiszę pełną recenzję :-)
Tak jak wspomniałam na początku, Bonder został zakupiony w pakiecie z lakierami do french manicure La Petite French. Wiele lat temu uwielbiałam w ten sposób upiększać paznokcie i w tamtych czasach nie wyobrażałam sobie bardziej estetycznego rozwiązania. Teraz jest nieco inaczej :D Owszem, french podoba mi się, ale nie na tyle, by mieć go na paznokciach non stop. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi jednolity kolor. Podejście jednak zrobiłam, nic nie stało przecież na przeszkodzie.
Na La Petite French oprócz opisanego już Bondera składają się trzy kolejne lakiery. Jeden do białych końcówek White Out oraz dwa do wykończenia całości - różowy Je T'aime oraz Sheer Nude. O ile lakier do końcówek robi piękne białe kreski już za jednym pociągnięciem i uważam, że warto go polecić, o tyle dwa pozostałe nie są już godne jakiegokolwiek zainteresowania. To, że Je T'aime oraz Sheer Nude mają piękne kolory to fakt, ale ich wadą jest to, że okrutnie, ale to okrutnie smużą! Zdaję sobie sprawę, że tego typu lakiery mają bardzo delikatne krycie, ale malowanie paznokci tymi lakierami to istna katorga - zwłaszcza przy tych maleńkich i wąskich pędzelkach. Uwierzcie mi, że nie byłam w stanie w miarę równo pokryć choć jednego paznokcia tymi lakierami! Kolejnym minusem jest to, że są bardzo nietrwałe - na moich paznokciach już na drugi dzień były wyjątkowo brzydkie odpryski, a muszę przyznać, że u mnie lakiery trzymają się naprawdę dobrze. Bazą pod frencha był oczywiście Bonder i mimo tego, że w tym przypadku się nie sprawdził to na chwilę obecną - z normalnymi lakierami - zdaje egzamin.
Dajcie koniecznie znać czy znany jest Wam Bonder i jakie lakiery bazowe są według Was godne polecenia :-)
Pozdrawiam serdecznie!
bG