Azjatyckie pojęcie piękna podbija nasz rynek z ogromną prędkością. Wiele osób czerpie filozofię dbania o urodę prosto od azjatyckich kobiet, które - nie da się ukryć - często, nawet pomimo swojego wieku wyglądają młodo, a nie zaprzeczę również, że wręcz fenomenalnie. Czy to jest taka uroda, geny czy fascynacja różnego rodzaju kosmetycznymi zabiegami i czerpanie korzyści z dobroczynnych składników? Na to pytanie staram się znaleźć odpowiedź również ja, od pewnego czasu koreańska pielęgnacja nieśmiało wkroczyła na moje półki kosmetyczne...
Moja przygoda i nieco szersze zainteresowanie azjatyckim rytuałem piękna zaczęła się od książki Charlotte Cho "Sekrety urody Koreanek". Z tej właśnie książki możemy się dowiedzieć jak sama Charlotte dochodziła do różnych wniosków w kwestii dbania o siebie oraz jak ten proces na nią wpływał.
Książka jest według mnie naprawdę fajnie wydana i zachęca do lektury. Treść jest przystępna i choć wiele informacji zawartych w środku nie stanowiło dla mnie tajemnicy, przeczytałam całość z przyjemnością i zainteresowaniem. Podobają mi się również elementy z obrazkami, przedstawiające poszczególne etapy pielęgnacji. Jest to przyjemny i łatwy do przyswojenia skrót wszystkich istotnych elementów mających się składać na ostateczne piękno i zadowolenie z efektów. Ponadto ciekawostką dla wielu osób może być lista ulubionych kosmetyków autorki z każdego możliwego etapu dbania o urodę.
Choć książkę przeczytałam z dużą przyjemnością, nie ukrywam, że w pewnym sensie wcześniej nieświadomie kierowałam się niektórymi dosyć istotnymi wskazówkami. Przykładowo takim elementem, który od kilku lat w mojej pielęgnacji jest, jest oczyszczanie twarzy olejami. Nakładanie serum, kremów oraz używanie chociażby toników również nawiązuje do azjatyckiej pielęgnacji, ale to, co wyróżnia Koreanki to to, że w ich rytuale tych etapów jest o wiele więcej.
Pomimo tego, że część etapów pielęgnacyjnych jest ze mną od dłuższego czasu, to same kosmetyki koreańskie zaczęłam odkrywać całkiem niedawno. Na pewno to, co przyciąga moją uwagę jeżeli chodzi o ten rynek kosmetyczny to fantastyczne, kolorowe opakowania, które często przypominają kosmetyki czy nawet gadżety dla dzieci. Spójrzcie chociażby na uroczą pandę z Tony Moly, która w rzeczywistości jest sztyftem pod oczy - czy nie jest urocza? A te oryginalne maseczki na usta marki Pilaten? Wszystko to wygląda fantastycznie, świeżo, dziewczęco. Aż chce się testować!
Nowością jest u mnie aloes w żelu Holika Holika. Soczyście zielone butelka wyglądająca jak liść aloesu skrywa niesamowicie aromatyczną zawartość. Czytałam o tym produkcie wiele razy, zauważyłam również, że jest często zachwalany w kosmetycznym świecie.
Maseczka żurawinowa ze SkinFood również jest ze mną od niedawna, ale sięgam po nią regularnie. Choć opakowanie w porównaniu z innymi kosmetykami jest bardziej "zwyczajne" to na widok apetycznej szaty graficznej odruchowo się uśmiecham.
Nie wiem jak wygląda to u Was, ale ja w ostatnim czasie nabrałam ogromnej ochoty na testowanie kosmetyków koreańskich i chciałabym wypróbować produkty z takich kategorii jak esencja, lotion czy emulsja.
Jeżeli macie swoje ulubione azjatyckie kosmetyki, po które regularnie sięgacie to dajcie mi oczywiście znać i polećcie, na co warto zwrócić uwagę. Będę wdzięczna za wszystkie Wasze komentarze i propozycje, a póki co sama uciekam wypróbować na własnej skórze powyższe skarby ;-) Dobrej nocy!
Moja przygoda i nieco szersze zainteresowanie azjatyckim rytuałem piękna zaczęła się od książki Charlotte Cho "Sekrety urody Koreanek". Z tej właśnie książki możemy się dowiedzieć jak sama Charlotte dochodziła do różnych wniosków w kwestii dbania o siebie oraz jak ten proces na nią wpływał.
Książka jest według mnie naprawdę fajnie wydana i zachęca do lektury. Treść jest przystępna i choć wiele informacji zawartych w środku nie stanowiło dla mnie tajemnicy, przeczytałam całość z przyjemnością i zainteresowaniem. Podobają mi się również elementy z obrazkami, przedstawiające poszczególne etapy pielęgnacji. Jest to przyjemny i łatwy do przyswojenia skrót wszystkich istotnych elementów mających się składać na ostateczne piękno i zadowolenie z efektów. Ponadto ciekawostką dla wielu osób może być lista ulubionych kosmetyków autorki z każdego możliwego etapu dbania o urodę.
Choć książkę przeczytałam z dużą przyjemnością, nie ukrywam, że w pewnym sensie wcześniej nieświadomie kierowałam się niektórymi dosyć istotnymi wskazówkami. Przykładowo takim elementem, który od kilku lat w mojej pielęgnacji jest, jest oczyszczanie twarzy olejami. Nakładanie serum, kremów oraz używanie chociażby toników również nawiązuje do azjatyckiej pielęgnacji, ale to, co wyróżnia Koreanki to to, że w ich rytuale tych etapów jest o wiele więcej.
Pomimo tego, że część etapów pielęgnacyjnych jest ze mną od dłuższego czasu, to same kosmetyki koreańskie zaczęłam odkrywać całkiem niedawno. Na pewno to, co przyciąga moją uwagę jeżeli chodzi o ten rynek kosmetyczny to fantastyczne, kolorowe opakowania, które często przypominają kosmetyki czy nawet gadżety dla dzieci. Spójrzcie chociażby na uroczą pandę z Tony Moly, która w rzeczywistości jest sztyftem pod oczy - czy nie jest urocza? A te oryginalne maseczki na usta marki Pilaten? Wszystko to wygląda fantastycznie, świeżo, dziewczęco. Aż chce się testować!
Nowością jest u mnie aloes w żelu Holika Holika. Soczyście zielone butelka wyglądająca jak liść aloesu skrywa niesamowicie aromatyczną zawartość. Czytałam o tym produkcie wiele razy, zauważyłam również, że jest często zachwalany w kosmetycznym świecie.
Maseczka żurawinowa ze SkinFood również jest ze mną od niedawna, ale sięgam po nią regularnie. Choć opakowanie w porównaniu z innymi kosmetykami jest bardziej "zwyczajne" to na widok apetycznej szaty graficznej odruchowo się uśmiecham.
Nie wiem jak wygląda to u Was, ale ja w ostatnim czasie nabrałam ogromnej ochoty na testowanie kosmetyków koreańskich i chciałabym wypróbować produkty z takich kategorii jak esencja, lotion czy emulsja.
Jeżeli macie swoje ulubione azjatyckie kosmetyki, po które regularnie sięgacie to dajcie mi oczywiście znać i polećcie, na co warto zwrócić uwagę. Będę wdzięczna za wszystkie Wasze komentarze i propozycje, a póki co sama uciekam wypróbować na własnej skórze powyższe skarby ;-) Dobrej nocy!
Pozdrawiam serdecznie!
bG
Na razie nie stosowałam jeszcze żadnych stricte koreańskich produktów :-) Ale ta maska na usta... zaciekawiła mnie :-)
OdpowiedzUsuńFajna jest, już ją wypróbowałam ;-)
UsuńJa również na chwilę obecną nic nie stosowałam, ale chyba czas najwyższy to zmienić :)
OdpowiedzUsuńDaj znać na co się zdecydujesz :-)
Usuńja dopiero raczkuję w koreańskiej pielęgnacji, ale coraz bardziej mi się ona podoba:D
OdpowiedzUsuńFajnie! :D
UsuńWydaje się być super ta książka o sekretach Koreanek. Mało jest produktów, które mi w 100% odpowiadają jeśli chodzi o drogeryjne produkty. Ostatnio wszystko mnie uczula. Mam ochotę na aloes od Holika Holika jak skończę ten, który mam obecnie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJa też co jakiś czas mam problem z uczuleniem więc staram się w miarę rozważnie wszystko dobierać i dużo analizuję ;-)
UsuńTen aloes w żelu bardzo mnie ciekawi :-)
OdpowiedzUsuńnice post dear :)
OdpowiedzUsuńhave a great week :)
http://itsmetijana.blogspot.rs/
Bardzo lubię ten aloes HH! :)
OdpowiedzUsuńJa miałam ostatnio maseczkę w płacie z holika holika i niestety zawiodłam się troszkę ;(
OdpowiedzUsuńA co to za maseczka 😃😃❤❤
OdpowiedzUsuńZ kolagenem :-)
UsuńTą książkę muszę koniecznie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPolecam, czyta się szybko i przyjemnie :-)
UsuńLubię koreańskie maseczki i kremy typu BB, szczególnie wersję Vip Gold :)
OdpowiedzUsuńMuszę poczytać o tej serii :-)
UsuńBardzo mnie ciekawi ta koreańska pielęgnacja, na razie mam mało produktów. Mam nadzieję, że z czasem będzie ich więcej. Na pewno mogę Ci polecić żel aloesowy, tak samo jak piankę oczyszczającą również Holika Holika. :)
OdpowiedzUsuńPianka też mnie bardzo interesuje :-)
UsuńNiestety nie polubiłam się z koreańską pielęgnacją, większość masek mnie uczula, a produkty nie świecą najlepszymi składami. Jedyny kosmetyk, jaki naprawdę lubię to krem BB orange od skin79 :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie kupiłam niedawno ta maskę do ust :) U mnie głównym hitem są maski w płacie, świetnie się spisują :) mam też fajną maseczkę zwężającą pory ze skin79, ale niestety już niedostępna :/ Ogólnie bardzo lubię koreańskie kosmetyki, ale aż tylu etapowa pielęgnacja się u mnie nie sprawdza.
OdpowiedzUsuńMnie kusi żeby wprowadzić kolejne etapy do pielęgnacji, ale będę do tego dochodzić raczej spokojnie ;-)
UsuńJa też nieśmiało początkuję z azjatyckimi kosmetykami :) polecam świetną i uroczą maskę Skin 79 Pore Bubble ,bardzo lubię krem pod oczy i krem do twarzy ślimakowy Mizon All In One,zdecydowanie kupię natomiast cudowny aloesowy żel który masz,dużo osób go chwali :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ostatnio tym aloesem smaruję i twarz i szyję z dekoltem oraz dłonie i jestem zachwycona :-) Oczywiście traktuję go jako dodatkowy wspomagacz do kremów, ale różnica w działaniu jest zauważalna!
UsuńW tym roku jest wielkie boom na azjatyckie kosmetyki! Nadrabiaj! U mnie kilka marek w tym temacie godnych uwagi :)
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu stosuję koreańskie kosmetyki, ale nie przestawiłam się na taką typową pielęgnację opisywaną w tej książce.
OdpowiedzUsuńU mnie w tym temacie od lat panuje szał ciał ;) Zaczęło się jakieś 7 lat temu od BB Skin79 a dziś co najmniej połowa moich kosmetyków pochodzi z Azji :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam azjatyckie kosmetyki :) Kiedyś na wizażu nawet brałam udział w rozbiórkach kosmetyków azjatyckich, dobry sposób na przetestowanie małej ilości i następnie kupienie całego produktu :) A w sumie testowałam wtedy tego sporo :D
OdpowiedzUsuńPowiedz mi gdzie znalazłaś takie rzeczy? Interesuje mnie wszystko co pokazałaś. :) A co do książki to już od dawna mam zamiar ją przeczytać ale coś się zabrać nie mogę :D pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńPanda i maska żurawinowa są z Sephory, a resztę zakupiłam w Urodomanii :-)
UsuńJa uwielbiam peeling z Mizon, ale jakoś reszta koreańskiej pielęgnacji mnie nie kręci.
OdpowiedzUsuń