Styczeń okazał się być dla mnie bardzo dynamicznym miesiącem, w którym miałam trochę mniej czasu na swoje przyjemności, a i w związku z tym ilość ulubieńców będzie bardzo ograniczona. Pod względem makijażu również nie szalałam jakoś specjalnie, a jedynie ograniczałam się do codziennego minimum, które zapewne znacie z wcześniejszych wpisów. Motywem przewodnim stycznia były za to piękne flakony i trochę różu i to właśnie te egzemplarze ułatwiały mi codzienne czynności lub po prostu pozwalały mi się zrelaksować i poczuć lepiej :-)
Szczotka Tangle Teezer jest ze mną od kilku miesięcy i doskonale rozumiem jej fenomen. O ile nie mam w zwyczaju rozczesywania mokrych włosów i pod tym względem nie będę się nad nią rozczulać, o tyle szczotkowanie na sucho stało się niesamowicie przyjemną czynnością. Od czasu do czasu chwytam z ciekawości po inną szczotkę lub grzebień, ale wtedy jeszcze bardziej doceniam moc i delikatność TT.
Różowe jajeczko Beauty Blender mam zawsze w pobliżu, ale zdarzają się tygodnie lub nawet miesiące, że chwytam jedynie po pędzle. W styczniu jednak ponownie używam tego innowacyjnego wynalazku i po raz kolejny się w nim zakochałam. To, jak pięknie nakłada podkład i efekt, jaki mogę dzięki niemu uzyskać jest nie do podrobienia!
Wieczorami po całym dniu lubiłam od czasu do czasu sięgnąć po odrobinkę olejku Nuxe. Jego zapach działa na mnie wręcz kojąco i relaksująco, a i z samego działania jestem bardzo zadowolona. Nie wyobrażam sobie nie mieć go u siebie w łazience i będę do niego wracać regularnie.
Ulubione zapachy w tym miesiącu miałam dokładnie dwa. Mój gust jest mocno zróżnicowany i każdy z flakonów idzie w zupełnie innym kierunku. Lolita Lempicka to bardzo trwały i typowo słodki zapach. Gdybym miała go porównać do czegoś konkretnego to byłaby to wiśniowa Mamba. Chanel Chance to już zapach z zupełnie innej kategorii. Ma w sobie klasę i to coś, co bardzo mnie do niego przyciąga i lubię od czasu do czasu powąchać nawet samą jego buteleczkę.
Szczotka Tangle Teezer jest ze mną od kilku miesięcy i doskonale rozumiem jej fenomen. O ile nie mam w zwyczaju rozczesywania mokrych włosów i pod tym względem nie będę się nad nią rozczulać, o tyle szczotkowanie na sucho stało się niesamowicie przyjemną czynnością. Od czasu do czasu chwytam z ciekawości po inną szczotkę lub grzebień, ale wtedy jeszcze bardziej doceniam moc i delikatność TT.
Różowe jajeczko Beauty Blender mam zawsze w pobliżu, ale zdarzają się tygodnie lub nawet miesiące, że chwytam jedynie po pędzle. W styczniu jednak ponownie używam tego innowacyjnego wynalazku i po raz kolejny się w nim zakochałam. To, jak pięknie nakłada podkład i efekt, jaki mogę dzięki niemu uzyskać jest nie do podrobienia!
Wieczorami po całym dniu lubiłam od czasu do czasu sięgnąć po odrobinkę olejku Nuxe. Jego zapach działa na mnie wręcz kojąco i relaksująco, a i z samego działania jestem bardzo zadowolona. Nie wyobrażam sobie nie mieć go u siebie w łazience i będę do niego wracać regularnie.
Ulubione zapachy w tym miesiącu miałam dokładnie dwa. Mój gust jest mocno zróżnicowany i każdy z flakonów idzie w zupełnie innym kierunku. Lolita Lempicka to bardzo trwały i typowo słodki zapach. Gdybym miała go porównać do czegoś konkretnego to byłaby to wiśniowa Mamba. Chanel Chance to już zapach z zupełnie innej kategorii. Ma w sobie klasę i to coś, co bardzo mnie do niego przyciąga i lubię od czasu do czasu powąchać nawet samą jego buteleczkę.
A jak Wam minął styczeń? Czy odkryłyście jakieś ciekawe kosmetyki?
Pozdrawiam serdecznie!
bG