środa, 27 marca 2013

Eveline Dermapharm, wyszczuplający krem-serum 4D. Kuracja przeciw rozstępom.

Każda z nas chciałaby mieć idealnie gładkie i jędrne ciało pozbawione wszelkich niedoskonałości. Efekt ten bez dwóch zdań możemy osiągnąć stosując odpowiednią dietę, jak również aktywność fizyczna. Wiemy jednak doskonale, że nie każda z nas ma wystarczającą ilość czasu na ćwiczenia. Bywa również, że brakuje ku temu odpowiedniej motywacji. Wtedy szukamy drogi na skróty przebierając pośród kosmetyków różnych marek, na różnych półkach cenowych. Jednak na ile są one skuteczne i czy przynoszą miarodajne efekty?

Dwa miesiące temu zaczęłam korzystać z wyszczuplającego kremu-serum Eveline. Na wstępie powiem Wam, że bardzo lubię kosmetyki tego typu z Eveline. Przetestowałam ich już wiele, do niektórych czasami wracałam. Jak było tym razem? Po odpowiedź zapraszam do drugiej części recenzji!


Eveline Dermapharm, wyszczuplający krem-serum 4D, kuracja przeciw rozstępom, 
200ml; 25 zł.

SMART BODY LOOK EXPERT™
Inteligentna technologia gwarantuje natychmiastową, ukierunkowaną poprawę wyglądu i kondycji skóry.
EFEKT 4D
Wyszczuplanie i modelowanie sylwetki w czterech wymiarach:
  • zwalcza rozstępy i cellulit
  • nawilża i wygładza
  • wzmacnia skórę od wewnątrz
  • działa do 24h
Wyszczuplający krem-serum bogaty w zaawansowane składniki aktywne skutecznie redukuje długość, głębokość i widoczność rozstępów już istniejących oraz zapobiega powstawaniu nowych. Innowacyjna formuła poprawia strukturę skóry i wzmacnia jej sprężystość. Pomaga utrzymać optymalną elastyczność, działa ujędrniająco i napinająco. Zwiększa odporność naskórka na rozciąganie (np. przy zmianach wagi ciała), głęboko nawilża i intensywnie wygładza.
INNOWACYJNE SKŁADNIKI AKTYWNE
  • Salsothin G jest wodnym ekstraktem z Suaeda maritima, niewielkiej jadalnej rośliny z regionu Morza Śródziemnego, Oceanu Atlantyckiego i kanału La Manche. Posiada udokumentowane badaniami działanie wyszczuplające i antycellulitowe. Ten innowacyjny składnik aktywny, nazywany adypo-minimalizatorem, skutecznie przyspiesza spalenie tkanki tłuszczowej, redukuje cellulit, widocznie wyszczupla i modeluje sylwetkę.
  • bioHYALURON COMPLEX™ bogaty w kwas hialuronowy o dużej masie cząsteczkowej, pozostawia delikatny film na skórze, tworząc niewidzialny gorset wygładzający i ujędrniający ciało.
  • Kompleks Lipocell-Slim™ wykazuje silne działanie modelujące sylwetkę, usprawnia mikrokrążenie oraz funkcjonowanie tkanki łącznej, zwiększa odporność skóry na rozciąganie, poprawia gładkość, jędrność i elastyczność skóry.
  • Ekstrakty z bluszczu i miłorzębu japońskiego poprawiają efektywność działania fibroblastów, wspomagają produkcję kolagenu i elastyny, zwiększają spoistość i odporność skóry.
  • Minerały wód termalnych północnej Bretanii oraz wyciąg z Alg laminaria głęboko nawilżają, regenerują i doskonale odświeżają skórę.


Moja opinia:
Krem-serum mieści się w poręcznej, dosyć dużej i wygodnej tubie. Jest ona miękka, dzięki czemu bez problemu można wycisnąć z niej pożądaną ilość produktu. Zamykanie działa bez problemu, dozownik również.



Krem ma odpowiednią konsystencję - nie jest zbyt gęsty, ani zbyt rzadki. Na ciele rozprowadza się bez problemu i jednocześnie bardzo szybko wchłania w skórę. Pozostawia jednocześnie ultra delikatną warstwę ochronną. W moim odczuciu jest ona bardzo przyjemna, daje uczucie ukojenia i nawilżenia, a przy tym nie jest tłusta. Po niedługim czasie przestaje być wyczuwalna.

Efekt chłodzenia nie jest duży jak na kosmetyki marki Eveline. Jest raczej delikatnie wyczuwalny i ustępuje po niedługim czasie. Mimo to nie polecam smarowania całego ciała, nie warto ryzykować ;-) Ja używałam tego kremu jedynie na uda i pośladki.

Zapach jest typowy dla produktów z linii Slim firmy Eveline. Jest świeży, lekko mentolowy, ale przyjemny dla mojego nosa. Przez jakiś czas utrzymuje się na skórze.

A działanie? Krem stosowałam na wybrane partie ciała,  starałam się wsmarowywać go dwa razy dziennie tak jak zaleca producent. Zauważyłam, że skóra już po niedługim czasie zrobiła się bardziej jędrna i elastyczna, a jednocześnie przyjemnie nawilżona i wygładzona.  Tak więc z tych zapewnień firma Eveline wywiązała się bez zarzutu.

Ten produkt reklamowany jest jednak przede wszystkim jako ten, który zwalcza i zapobiega ewentualnym rozstępom. Czy dał sobie radę na tym polu? Moja odpowiedź brzmi - nie wiem :-(
Póki co mam to szczęście, że moje ciało i skóra są w dobrym stanie i nie zapowiada się na to, żeby miały pojawić się jakiekolwiek rozstępy. Co prawda skłamałabym, gdybym powiedziała, że takowych w ogóle nie mam i cieszę się idealnie gładkim ciałem. Nic bardziej mylnego! Kiedyś miałam mniejsze lub większe wahania wagi, co odbiło się również na stanie mojej skóry. Na szczęście blizny nie są duże, jest ich bardzo mało i co najważniejsze - po wielu latach znacznie się zmniejszyły i nie są już praktycznie widoczne. Wracając jednak do tematu, myślę, że taki krem owszem, może w pewnym sensie wpłynąć pozytywnie na skórę i zmniejszyć w jakimś stopniu prawdopodobieństwo wystąpienia rozstępów. Należy jednak jednocześnie pamiętać, że sam sobie absolutnie nie poradzi! Może je ewentualnie rozjaśnić. Kluczową sprawą jest tryb życia (osobiście jak najbardziej polecam ten aktywny) oraz odpowiednia dieta.

Krem z Eveline z pewnością ładnie ujędrni Wasze uda czy pośladki, a jeżeli wsmarowywanie go wzbogacicie również o masaż to efekt będzie dużo bardziej zauważalny! 
Istniejących rozstępów jednak zlikwidować się nie da - chyba, że chirurgicznie. Trzeba więc robić wszystko tak, by zminimalizować ryzyko ich wystąpienia. Pomogą Wam w tym ćwiczenia i aktywność fizyczna, zdrowa i rozsądna dieta oraz zrównoważona pielęgnacja.

Podsumowując: w cuda nie ma co wierzyć! Sam kosmetyk nie uchroni nikogo przed siłą natury, może co najwyżej wspomagać walkę o piękną skórę. Jeżeli jednak szukacie czegoś, co ujędrni Wasze ciało to kosmetyki Eveline z linii Slim zdecydowanie mogę polecić. I to nie tylko ten - przetestowałam ich naprawdę wiele i każdy zdał u mnie egzamin.


A Wy znacie kosmetyki wyszczuplające od Eveline?
Lubicie je czy macie innych faworytów?

Pozdrawiam serdecznie!
bG




Produkt otrzymałam w ramach współpracy od firmy Eveline za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie.
Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej oceny.

sobota, 23 marca 2013

Kawior na paznokciach - kolejne zdobienie z Vintage District Nail Art Essence.

Dziś chciałabym zaprezentować Wam popularny ostatnio kawior do paznokci. Mój znajdował się w zestawie ozdób z Essence, który pokazywałam w ostatnim poście. Muszę przyznać, że początkowo najmniej przypadł mi on do gustu z całego kompletu. Po pierwsze nie podobał mi się ze względu na kolor, który wydawał mi się mało ciekawy i taki... zwykły. Po drugie nie do końca przekonana byłam do tej formy zdobienia paznokci. Po kilku dniach dumania zdecydowałam się jednak dać szansę owym perełkom.





Do pomalowania paznokci użyłam lakieru Bell Air Flow nr 05.

Nakładanie kawioru na paznokcie to nic trudnego. Wystarczy je pomalować, a następnie powoli wysypywać kuleczki na mokry jeszcze lakier. Dobrze przyczepiają się do płytki i nie migrują. Muszę przyznać, że jestem również pozytywnie zaskoczona samą trwałością. Byłam przekonana, że nie wytrzymają próby czasu i po godzinie zaczną odpadać jedna po drugiej. Kuleczki co prawda odpadały, ale po części ja je do tego prowokowałam przez cały czas dotykając je. Po całym dniu noszenia ubytek był niewielki. Możecie go również zobaczyć na zdjęciach.

A jak sam kawior wyglądał na paznokciach? Po odpowiedź zapraszam niżej :-) W moim odczuciu prezentował się dość ciekawie, aż sama byłam tym zaskoczona!








Jak Wam się podoba kawior na paznokciach?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 18 marca 2013

Zdobienie na paznokciach z Vintage District Nail Art z Essence.

Od dłuższego czasu poszukiwałam ładnych i niebanalnych ozdób, dzięki którym urozmaiciłabym swój manicure. Nie wiem czy to ja się zbyt słabo rozglądałam, czy to w moim mieście jest tak kiepski wybór, ale nigdzie nie mogłam takich gadżetów dostać. Ostatnio jednak podejrzałam na kilku blogach, że jakieś ozdoby do paznokci wprowadziła firma Essence. No cóż, nie pozostało mi nic innego jak pójść i je zakupić :-)

Dziś chciałabym pokazać Wam co udało mi się wyczarować z uroczego i niesamowicie delikatnego złotka z tego zestawu. Miałam nie lada problem z tym, żeby je rozwinąć - to złotko jest delikatne jak piórko! Połączyłam je z jednym z moich ulubionych lakierów, który już wielokrotnie gościł na blogu.


Jak wyglądał cały przebieg malowania i zdobienia paznokci? Na pierwszy rzut poszła odżywka Eveline 8w1 - pomalowałam nią wszystkie paznokcie. Kolejnym krokiem było nałożenie złotka załączonego do zestawu. Ucięłam kawałek odpowiadający wielkości wybranego paznokcia i starannie przyłożyłam do mokrej jeszcze płytki. Gdy byłam już pewna, że całość jest wystarczająco sucha, delikatnie zaczęłam odrywać małymi nożyczkami niepotrzebne resztki złotka wokół paznokcia. Należy to wykonywać bardzo ostrożnie i powoli żeby nie naruszyć zbytnio całej struktury. Na koniec pomalowałam resztę paznokci wybranym przez siebie lakierem, serdeczny paznokieć wzmocniłam nakładając topcoat i gotowe!


Ostateczny efekt prezentuje się tak:




Ze zmywaniem takiego zdobienia nie ma żadnego problemu - to nie jest to samo co brokat :-)


Do pomalowania pozostałych paznokci użyłam lakieru Bell Air Flow nr 704.



Dajcie znać jak Wam się podoba całość i co myślicie o tego typu zdobieniach :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

Dermogal A+E - przyjemne i skuteczne urozmaicenie w pielęgnacji.

Moja pielęgnacja cery nie jest zbyt skomplikowana. Skupiam się głównie na dokładnym oczyszczeniu i nawilżeniu swojej skóry. Od czasu do czasu wykonuję również peeling i kładę maskę na twarz. Kilka miesięcy temu wzbogaciłam pielęgnację o lubiane przez wiele dziewczyn kapsułki Dermogal A+E. Zdobycie ich nie było dla mnie problemem, kupiłam je za około 10zł w pierwszej napotkanej aptece.


Jesteście ciekawe jak się u mnie sprawdziły?
Zapraszam do recenzji! :-)




GAL, Dermogal A+E; 48 kapsułek po 500mg/1; 10-12zł.

Doskonały kosmetyk do codziennej pielęgnacji skóry, zwłaszcza skóry wrażliwej z problemami (trądzik pospolity, trądzik różowaty, atopowe zapalenie skóry, łojotokowe zapalenie skóry, nadmierne złuszczanie skóry, nadwrażliwość na różne czynniki).

Preparat stanowi uzupełnienie pielęgnacji specjalistycznej, wpływając na poprawę nawilżenia, elastyczności i jędrności skóry. Kosmetyk doskonały pod makijaż.

Sposób użycia: Po ukręceniu "ogonka" kapsułki wycisnąć na skórę i delikatnie rozetrzeć w miejscu stosowania. Używać na oczyszczoną (umytą) powierzchnię skóry.

Skład: Oenothera Biennis Oil, Gelatin, Glycerin, Tocopheryl Acetate, Retinyl Palmitate.

Uwaga: Tylko do użytku zewnętrznego.



Moja opinia:
Opakowanie zawiera dwa listki z kapsułkami, w każdym po 24 sztuki. Sam olejek mieści się w tzw rybkach - są to gumowe kapsułki z ogonkiem, który należy uciąć aby wydobyć preparat.




Ich zapach jest bardzo nieprzyjemny, wręcz odpychający. Wiele osób porównuje go do zapachu ryb i coś w tym jest... Nie ma jednak tego złego - osobiście doszłam do wniosku, że nieprzyjemny zapach powoduje jedynie sama kapsułka i mam tu na myśli ową gumową powłoczkę. Po oderwaniu ogonka i wyciśnięciu olejku na dłoń zapach ten nie jest już wyczuwalny. Dla mnie olejek ten pachnie bardziej orzechami.

Konsystencja jest typowa dla tego typu produktów. Olejek jest dość rzadki i tłusty, ale o dziwo nie aż tak, jak się tego spodziewałam. Łatwo rozprowadza się na skórze.

Aplikacja i działanie:
Olejek jak to olejek, nie wchłania się natychmiastowo. Powiedziałabym nawet, że bardzo wolno. Zawsze gdy sięgam po kapsułkę, rezerwuję sobie wcześniej wolny wieczór. Przed aplikacją dokładnie upinam włosy, zmywam makijaż, a skórę dodatkowo przemywam tonikiem lub odświeżam wodą termalną.
Kolejnym krokiem jest aplikacja olejku - u mnie zawsze na twarz i szyję. Dokładnie rozprowadzam go na skórze wykonując przy okazji delikatny masaż. Mam wrażenie, że wtedy trochę szybciej się wchłania. Resztki zazwyczaj dokładnie wcieram w dłonie, czasami nawet w końcówki włosów - tutaj jednak nie można przesadzić! Zawartość jednej kapsułki wystarczy również do posmarowania dekoltu.

Olejek momentalnie koi skórę i daje niesamowite uczucie komfortu. Napięta skóra twarzy staje się miękka i rozluźniona, a efekt ten utrzymuje się przez dłuższy czas. Moja sucha skóra nie potrzebuje codziennej dawki tego specyfiku. Po Dermogal A+E sięgam mniej więcej raz w tygodniu, w szczególnych sytuacjach nawet dwa razy.
Ma on również bardzo szerokie zastosowanie! Według potrzeb można nakładać go na skórę solo, można dodać do własnej mieszanki OCM, czy nawet do maseczek. Nadaje się również do smarowania skórek wokół paznokci, choć zawartość jednej kapsułki jest zdecydowanie zbyt duża do tego celu. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od Waszej wyobraźni :-)

Efekty regularnego stosowania są cudowne! Cera nabiera bardziej jednolitego koloru, jest miękka, ujędrniona i dużo rzadziej pojawiają się suche skórki. Prawdę mówiąc nie zauważyłam żadnych efektów ubocznych stosowania tego kosmetyku. Pomimo tego, że jest to olejek - nie zapchał mnie ani -co ważniejsze- nie podrażnił mojej bardzo wrażliwej cery!

Na bardzo dużą uwagę zasługuje skład kosmetyku. Zwróćcie uwagę na jego długość, a raczej krótkość ;-) Nie znajdziemy tutaj niepotrzebnej parafiny i innych mało atrakcyjnych składników. Jest za to olej z nasion wiesiołka, żelatyna, gliceryna, witamina E, witamina A.

Chciałabym na koniec odnieść się do jednej z propozycji firmy GAL co do stosowania kapsułek, a konkretniej używania ich jako bazę pod makijaż. No więc sama tego osobiście nie próbowałam, ale biorąc pod uwagę to, jak długo ten olejek wchłania się w skórę - moim zdaniem ten pomysł absolutnie odpada. Inna sprawa jest wtedy, gdy skóra jest ekstremalnie przesuszona - wtedy można spróbować zmiękczyć ją dosłownie kropelką tego kosmetyku. Kto wie, może wtedy okaże się bardziej skuteczny niż zwykły krem nawilżający?

Dopisane: Zaryzykowałam i użyłam olejku pod makijaż. Podkład dobrze się na nim rozprowadzał i całość wygląda całkiem nieźle, ale mam wątpliwości czy takie połączenie przetrwa próbę czasu ;-)


Czy polecam? Zdecydowanie tak! Za niezbyt wygórowaną kwotę otrzymujemy bardzo dobry i skuteczny kosmetyk. Kapsułki bez dwóch zdań nawilżają i zmiękczają skórę, która staje się po nich bardziej elastyczna i mniej przesuszona. Dużym atutem jest również prosty i przyjemny skład!
Rybki polecane są również dla bardziej wymagających cer, które zmagają się z trądzikiem, nadmiernym złuszczaniem oraz atopowym zapaleniem skóry.


Która z Was miała okazję zapoznać się z kapsułkami Dermogal A+E?
Sprawdziły się u Was?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 13 marca 2013

Nowości w kosmetyczce - luty/marzec.

W ciągu ostatnich kilku tygodni do mojej kosmetyczki zawitało kilka zupełnie nowych kosmetyków. Zakup części z nich był niezbędny, jednak kilka postanowiłam zamówić z czystej ciekawości. Na temat większości mazideł już wyrobiłam sobie opinię i w skrócie napiszę Wam jak się u mnie sprawdziły. Na obszerniejsze recenzje przyjdzie jeszcze czas :-)




Ostatnio w internecie szał robią rosyjskie kosmetyki. Przeczytałam kilka pozytywnych recenzji na ich temat i tym oto sposobem w moje ręce trafiły maska drożdżowa Receptury Babuszki Agafii oraz spray do włosów i ciała żywe witaminy firmy Natura Siberica

Co o nich myślę? Otóż największe nadzieje pokładałam w masce do włosów i owszem, za pierwszym razem świetnie się u mnie sprawdziła. Jednak z każdym kolejnym użyciem było i jest coraz gorzej. Moje włosy są po niej sztywne, szorstkie i rozczesanie ich zaraz po myciu graniczy z cudem - ja na szczęście tego typu praktyk już nie stosuję i rozczesuję włosy dopiero wtedy, kiedy są już suche. Generalnie nie tego się spodziewałam i aż dziwię się, że taki bubel cieszy się ogromną popularnością na blogach.
Drugim  kosmetykiem, który zamówiłam bardziej z ciekawości niż z potrzeby jest spray z żywymi witaminami. Tutaj sama nie wiem czego oczekiwałam, chyba liczyłam na jakieś urozmaicenie w pielęgnacji. Spray ma mocny i początkowo niezbyt przyjemny dla mnie zapach, ale po rozpyleniu łagodnieje i podoba mi się znacznie bardziej. Nie zauważyłam żeby robił cokolwiek - nie nawilża włosów, a skóry tym bardziej. Właściwie nie wiem dlaczego ten kosmetyk tak się ceni w sklepach internetowych. Jego cena dochodzi nawet do 40zł - pytam, za co??


Kolejnymi kosmetykami, które zakupiłam są dwa kremy. Potrzebowałam czegoś ekstra, co nie podrażniłoby wrażliwej skóry mojej twarzy. Kremy okazały się fenomenalne i są w stałym użytku. Po raz kolejny przekonałam się, że linia Sensitia firmy Iwostin jest bardzo łagodna i odpowiednia dla mojej wrażliwej cery. Bardzo dużym i oczywiście pozytywnym zaskoczeniem okazał się krem Emolium.


Ostatnio narzekałam trochę na brak toniku. Bardzo chciałam przetestować tonik z olejkiem różanym Dr Beta (po który i tak sięgnę :-)), ale w ręce wpadł mi kosmetyk, który wiele z Was zachwalało. Pielęgnacyjny tonik bezalkoholowy Eva Natura kosztował grosze i powiem Wam, że bardzo dobrze się sprawdza! Jest łagodny, nie wysusza, nie podrażnia i co więcej - moja skóra po przemyciu nim nie potrzebuje natychmiastowej dawki nawilżającego kremu. Miło :-)


Za pośrednictwem koleżanki (dziękuję :* :*) udało mi się zdobyć kilka kosmetyków marki Alverde. Zdecydowałam się na olejek kokosowy, waniliowy oraz mleczko do ciała biała herbata i jaśmin, który ma przepiękny cytrynowy zapach. Kosmetyki te póki co czekają w kolejce, ale jeżeli macie jakieś szybkie pytania to oczywiście odpowiem :-)


Perfumy, perfumy... :-) Od jakiegoś czasu chodziłam za nowym, nietuzinkowym zapachem. Pomimo nadchodzącej wiosny, miałam ochotę na coś cięższego - na coś, co całkowicie mnie zahipnotyzuje. Na zmianę wąchałam perfumy i kawę w poszukiwaniu tego jedynego egzemplarza, aż w końcu trafiłam na Jungle od Kenzo. Jest to zapach ciężki, ciepły, korzenny i mocny. Pierwsze psiknięcie skojarzyło mi się z czystym cynamonem (który swoją drogą uwielbiam), ale z każdą chwilą zapach ten coraz bardziej się rozwijał i zaskakiwał mnie swoją różnorodnością. Jestem w nim totalnie zakochana i idealnie się w nim czuję. Co chwilę łapię się na tym, że sięgam po ten uroczy flakonik żeby go powąchać.

Dla zainteresowanych przedstawiam opis pochodzący ze strony Perfumerii Douglas:

Wielokulturowy świat wyobraźni – Kenzo Jungle. Zapach ten zadedykowano ulubionemu zwierzęciu Kenzo – słoniowi, który przynosi szczęcie. Są to perfumy „Nowej Ery“, wyjątkowo zrywający z konwencjami. Oferuje nowe światopoglądy, nasycone korzennymi przyprawami, takimi jak kardamon i owoc kminku, kolorami i tęsknotami. Zapach jest połączeniem mandarynek, ylang-ylang, mango i zmysłowego cashmeranu. Słoń, od wieków uznawany w Azji za święte zwierzę stanowi zatem symbol flakonu. Słoń Kenzo Jungle dba o powrót natury do miasta.



Ostatnimi nowościami w mojej kosmetyczce jest przesyłka, którą otrzymałam od portalu Uroda I Zdrowie. Udało mi się zdobyć Certyfikat Rzetelnej Blogerki, z czego ogromnie się cieszę! W ramach upominku otrzymałam również truskawkowe masło do ciała z Joanny, a Pani Gosia zaproponowała mi przetestowanie olejku do masażu twarzy i ciała Koalane. Kosmetyk ten jest już w użytku i za jakiś czas dam Wam znać co o nim myślę :-)


A Wam wpadło ostatnio coś ciekawego do kosmetyczki? :-)
Może znacie któryś z produktów prezentowanych przeze mnie powyżej?
Podzielcie się swoim zdaniem :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 6 marca 2013

Bourjois, Healthy Mix Serum - ultra lekki podkład do twarzy.

Używacie podkładu do twarzy? Ja tak, nawet bardzo często. Lubię to uczucie idealnie gładkiej i wypoczętej skóry, które uzyskuję dzięki tego typu kosmetykom. Oczywiście zdarzają mi się takie dni, kiedy się nie maluję i nie uważam tego za coś strasznego i przerażającego :-) Skóra też zasługuje na urlop od czasu do czasu :-)

Na co zwracam uwagę przy doborze podkładu? Generalnie nie jestem bardzo wymagającą osobą - przynajmniej tak mi się wydaje. Moja skóra jest sucha, ale bywają dni, że strefa T świeci mi się trochę bardziej niż zwykle. Nie jest to jednak typowe przetłuszczanie i w sumie nie wymaga dodatkowego zmatowienia. Wybierając podkład zwracam uwagę na to, żeby dawał efekt wypoczętej i nawilżonej skóry. Nie może też nagminnie podkreślać suchych skórek i dawać efektu maski, którego osobiście nie cierpię i na swojej twarzy nie zniosę. Bardzo lubię satynowe wykończenie, typowy płaski mat w moim przypadku absolutnie odpada.

Czy bohater dzisiejszej recenzji sprostał moim oczekiwaniom?

Zapraszam do dalszej części tekstu!


Bourjois, Healthy Mix Serum - ultra lekki podkład do twarzy; 30ml; ok. 50-60zł.

Podkład w formie żelu to dawka piękna i prawdziwa owocowa terapia dla cery.Posiada superelastyczną żelową konsystencję wzbogaconą w mikropigmenty odbijające światło, która przywraca skórze blask. Podkład natychmiast stapia się z naturalnym odcieniem skóry nadając jej pół matowe wykończenie przez cały dzień.Przy każdej kolejnej aplikacji cera staje się pobudzona i pełna blasku. Healthy Mix Serum zwiększa witalność skóry.Występuje w 5 super naturalnych odcieniach. - nr 51 - Light vanilla,- nr 52 - Vanilla,- nr 53 - Light beige,- nr 55 - Dark beige,- nr 56 - Light bronze.Każdy odcień idealnie dopasowuje się do karnacji, delikatnie tonuje odcień skóry oraz koryguje jej niedoskonałości.


Moja opinia:
Healthy Mix Serum to drugi podkład z firmy Bourjois, który miałam okazję wypróbować. Poprzednim był Bio Detox, który absolutnie się u mnie nie sprawdził. Chyba żaden podkład nie podkreślał tak mocno wszystkich moich niedoskonałości jak tamten. Sięgając po Healthy Mix Serum postanowiłam wyzbyć się nieprzyjemnych wspomnień o poprzednim nabytku i tak oto produkt ten startował z czystą kartą.

Podkład mieści się w porządnym plastikowym opakowaniu z pompką. Pomimo tego, że wolę szklane buteleczki, tutaj zawiedziona nie jestem. Plastik jest tak solidny i mocny, że nie ma szans na uszkodzenie go. Pompka również działa bez zarzutu i można kontrolować ilość wydobywanego podkładu.

Po naciśnięciu pompki pierwsze, co rzuciło mi się w nos ;-)) to przepiękny, kwiatowo-owocowy zapach. Nie jest on w żadnym stopniu męczący ani zbyt ostry. Wręcz przeciwnie - podkład tak pięknie pachnie, że uprzyjemnia to cały rytuał makijażu! Zapach ten tuż po aplikacji przestaje być wyczuwalny.

Przyznam szczerze, że bardzo, ale to bardzo (!) zaskoczyła mnie sama konsystencja tego produktu. Podkład jest tak lekki i delikatny jak żaden, którego do tej pory używałam. Sięgając po produkt w formule Serum nie do końca tego się spodziewałam. Oczekiwałam raczej czegoś bardziej kremowo-żelowego. To była pierwsza chwila, gdy zwątpiłam w słuszność swojej decyzji, zwłaszcza, że podkład ten wybrałam z myślą o jesieni i zimie, gdzie oczekuję czegoś o troszkę cięższej konsystencji.



Dużą zaletą tego podkładu jest to, że niesamowicie gładko się rozprowadza i można kontrolować poziom krycia poprzez nakładanie kolejnych warstw. Ładnie stapia się ze skórą.

Z góry uprzedzam, że Healthy Mix Serum nie należy do typowych podkładów kryjących. Krycie jest bardzo słabe do średniego w zależności od ilości nałożonych warstw.

Pierwsza warstwa nie zapewni typowego krycia, jedynie wyrówna koloryt cery i delikatnie zakryje ewentualne zaczerwienienia. Druga warstwa daje troszkę większy kamuflaż i zwiększy krycie do średniego - jednak do większych niedoskonałości niezbędny będzie korektor! Przy trzeciej warstwie trzeba już niestety trochę uważać, bo podkład zaczyna być bardziej widoczny - jednak do efektu typowej maski nadal mu daleko. Przy większej ilości zaczyna niestety delikatnie podkreślać suche skórki, ale plusem jest to, że nie wchodzi w załamania i nie podkreśla rozszerzonych porów - zauważyłam nawet, że bardzo dobrze je kamufluje.

Bardzo łatwo nakłada się go palcami i pędzlem (u mnie Hakuro H51 - polecam!), ale absolutnie fenomenalny efekt zapewnia BeautyBlender. Aktualnie staram się go troszkę oszczędzać, ale na większe wyjścia jest niezastąpiony. Dzięki niemu otrzymuję efekt makijażu w jakości HD - i wcale nie przesadzam! ;-)

Trwałość oceniam jako dobrą, choć makijaż musi być wtedy dodatkowo utrwalony pudrem. W innym przypadku po ok. 5 godzinach podkład zaczyna się u mnie ścierać, choć na mojej suchej skórze przebiega to dość łagodnie i nie rzuca się w oczy. Myślę, że dużo większe problemy mogą mieć osoby z tłustą cerą i nie będą tak samo zadowolone z trwałości jak ja.

Bardzo podoba mi się efekt, jaki Helathy Mix Serum daje na skórze. W sumie moje oczekiwania zostały spełnione, ponieważ dzięki niemu otrzymuję efekt wypoczętej, świeżej i lekko rozświetlonej cery.

Jeżeli jesteście ciekawe efektu na twarzy to zapraszam do zobaczenia zdjęcia w zakładce O MNIE, która znajduje się na początku bloga, pod nagłówkiem - do makijażu użyłam właśnie podkładu z dzisiejszej recenzji, a całość nie została przypudrowana. To samo zdjęcie jest również na panelu bocznym. 
Tutaj znajduje się instrukcja, gdzie krok po kroku nakładam podkład Healthy Mix Serum za pomocą BeautyBlendera.

Kolor, który posiadam to 52 Vanilla - jest on beżowo - żółty i należy do dwóch najjaśniejszych dostępnych odcieni w palecie. W moim odczuciu nada się dla bladych, ale nie totalnie białych osób. Po kilku minutach od nałożenia nieznacznie ciemnieje, ale absolutnie mi to nie przeszkadza.


Podsumowując: przy pierwszych aplikacjach nie do końca byłam zadowolona z tego podkładu. Wydawał mi się zbyt lekki i nie zapewniał odpowiedniego krycia. Moja cera była jednak wtedy na etapie podrażnienia innym kosmetykiem. Kiedy problem ten zażegnałam, odkryłam drugie oblicze tego kosmetyku. Dzięki niemu mogę uzyskać efekt wypoczętej, lekko rozświetlonej cery i bardzo w nim to cenię. Przymykam oko na to, że nie jest ultra trwały, ponieważ i tak całkiem nieźle utrzymuje się na mojej twarzy, a po przypudrowaniu jest jeszcze lepiej. Niestety nie polecałabym go osobom z tłustą cerą. Idealny będzie za to dla osób z normalną lub suchą skórą, które nie mają wiele do ukrycia.

Czy kupię go ponownie? Oczywiście, że tak, ale jeszcze nie teraz. Na wiosnę i lato planuję zakup czegoś absolutnie nowego. Nie wykluczam jednak powrotu do tego podkładu za rok, na wiosnę i lato. Nadal uważam, że na chłodniejsze pory roku jest on zbyt lekki i ponownie w tym okresie po niego raczej nie sięgnę.


A Wy używałyście już Healthy Mix Serum od Bourjois?
Co o nim myślicie? Sprawdził się u Was?
Jesteście w stanie polecić mi jakiś dobry, średnio kryjący podkład na wiosnę?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 5 marca 2013

Eveline miniMax, lakier do paznokci nr 759.

Dziś chciałabym przedstawić Wam kolejny lakier Eveline z serii miniMAX - tym razem będzie to róż o perłowym wykończeniu. Całkiem niedawno mogłyście zobaczyć inny kolor z tej serii - przepiękną, ciemną, lekko wyblakłą zieleń - jeżeli jeszcze się z nią nie zapoznałyście to zapraszam tutaj.

Czy perłowy róż urzekł mnie tak samo jak poprzedni lakier? 
Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.



Eveline miniMAX, lakier do paznokci nr 759; 5ml; ok. 5zł.


Delikatne, neutralne lub klasyczne kolory paznokci odzwierciedlają twoją zrównoważoną i nienaganną postawę. Wybierz odcień lakieru, który pasuje do twojego nastroju lub okazji, a jednocześnie nie zdominuje twojego wyglądu. Szeroka paleta szybkoschnących kolorów dostępna jest w linii lakierów do paznokci MiniMAX quick dry & long lasting.



Moja opinia:
Lakier mieści się w małej, poręcznej, szklanej buteleczce o pojemności 5ml. Taka mała pojemność ma swoje plusy i minusy - plusem jest to, że lakier można zużyć do końca i jest to dobra opcja dla osób, które często zmieniają kolory na paznokciach. Minusem jest to, że jeżeli ktoś ukocha sobie dany kolor na tyle żeby cały czas go używać, to szybko on się skończy :-) Logiczne :-)

Na paznokciach lakier rozprowadza się bardzo dobrze - już jedna warstwa ładnie pokrywa płytkę nie tworząc nieestetycznych prześwitów i typowych smug. Nie jest to jednak krycie pełne, ponieważ końcówki nadal prześwitują. Ten mały defekt uzupełnia dopiero druga, ewentualnie trzecia warstwa - oczywiście w zależności od tego, jakiej grubości się trzymacie.


Tak jak pisałam na początku, jest to wykończenie perłowe. Nie każdemu może się ono podobać - jest to kwestia gustu i upodobań. Dla mnie minusem tego typu wykończenia jest to, że na płytkach zostają delikatne smugi/paski od pędzelka.

Konsystencja jest w sam raz - nie za gęsta, nie za rzadka. Lakier bardzo szybko wysycha przy pierwszej warstwie. Przy drugiej i trzeciej też nie jest źle, choć trzeba wtedy niestety uważać na odgniecenia.

Sam pędzelek jest oczywiście bardzo wygodny w użytkowaniu - klasyczny, długi i smukły.

Trwałość jest według mnie dobra, choć prawda jest taka, że większość lakierów pod tym względem zdaje u mnie egzamin. Po cichu mogę Wam jednak zdradzić, że ostatnio znalazł się pewien egzemplarz, który temu zaprzecza! :O Za jakiś czas napiszę na ten temat troszkę więcej.





Podsumowując: lakier nie jest zły. Bardzo dobrze maluje się nim paznokcie i szybko wysycha. Jeżeli nie jest dla Was straszne nakładanie dwóch, ewentualnie trzech warstw i nie przeszkadzają Wam widoczne linie od pędzelka to mogę go Wam polecić.


A Wy jakie wykończenie preferujecie?
Kremowe, perłowe, a może żel? :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG



Produkt otrzymałam w ramach współpracy od firmy Eveline za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie.
Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej oceny.

poniedziałek, 4 marca 2013

Zmiany... :-)

Pewnie niektóre z Was zdążyły już zauważyć, że na blogu od pewnego czasu zaczęło się trochę zmieniać... Dziś już oficjalnie mogę zaprosić Was na nową odsłonę bloGosiowego kącika :-)

Z ważniejszych elementów "wystroju" zmienił się nagłówek oraz ogólna kolorystyka. Obserwatorzy mieszczą się aktualnie na belce po prawej stronie bloga.

Mam nadzieję, że "nowe wnętrze" Wam się spodoba :-)




Tak było:


A tak jest obecnie:



Dajcie znać co myślicie o przeprowadzonych zmianach i czy jest dla Was czytelnie :-)
Ja od jutra wracam z regularnymi i częstymi recenzjami!

Pozdrawiam serdecznie!
bG
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...