wtorek, 30 kwietnia 2013

Ulubieńcy kwietnia: pielęgnacja i makijaż.

Wraz z końcem miesiąca przyszedł czas na podsumowanie ulubieńców. Wracam z tym postem po dwóch miesiącach, więc jak możecie się domyślać - niektóre produkty są ze mną od dłuższego czasu i jak się przekonacie bardzo mi one odpowiadają.


W tym miesiącu wróciłam do kremu intensywnie nawilżającego Iwostin Sensitia. Jak już wiele razy podkreślałam, jest to jeden z najlepszych kremów nawilżających jakie miałam okazję kiedykolwiek używać. Genialnie nawilża skórę, nadaje się pod makijaż, posiada spf 20 i nie podrażnia mojej ekstremalnie wrażliwej cery. Jest to moja trzecia tubka i z pewnością nie ostatnia! Serdecznie polecam!

Kolejnym kosmetykiem pielęgnacyjnym jest absolutnie fenomenalny balsam do ust Tisane. Po kilkumiesięcznej przerwie do niego powróciłam i dzielnie towarzyszy moim ustom dzień w dzień. Prawdę mówiąc nie znam lepszego balsamu do ust. Próbowałam niedawno przekonać się po raz kolejny do klasycznego sztyftu Carmex, ale niestety bez większego powodzenia. Tisane to jest to!

O pielęgnacyjnym toniku Eva Natura mogłyście przeczytać w ostatnim poście. Według mnie jest to bardzo dobry kosmetyk za niewielkie pieniądze. Oczywiście polecam!

Balsam do ciała Alverde z białą herbatą i jaśminem to przyjemna odmiana po gęstych masłach stosowanych zimą. Dobrze nawilża moją suchą skórę i ma bardzo ładny, lekko cytrynowy zapach. Jeżeli będziecie miały okazję go kupić i jesteście posiadaczkami suchej/normalnej skóry (nie bardzo suchej!) to serdecznie to polecam.



W tym miesiącu niezbędnikiem podczas wykonywania makijażu był BeautyBlender. Tylko on radził sobie wystarczająco dobrze z nakładaniem mojego nowego podkładu Shiseido Sun Protection.

Idealnym lakierem na wiosnę i lato mianuję Essie Meet Me At Sunset. Jest to czerwień przełamana pomarańczą i w zależności od światła przybiera bardziej czerwone lub pomarańczowe tony.

Kredka do oczu Estee Lauder zastępuje mi w pewnym sensie eyeliner. Jest miękka, a delikatnym muśnięciem otrzymujemy piękny, nasycony odcień czerni. Niestety nie jest wodoodporna i przy opadających powiekach może się odbijać, ale poza tym nie spływa z oka i trzyma się cały dzień.

Puder brązujący Quiz Cosmetics jest ze mną od dłuższego czasu, ale dopiero w ostatnich tygodniach mogłam się przekonać o jego mocy. Ma cudowny odcień brązu i pięknie podkreśla kości policzkowe. Poza tym mając odpowiedni pędzel łatwo się go aplikuje i utrzymuje się cały dzień. Wkrótce na pewno napiszę o nim więcej.



Ostatnim ulubieńcem jest oczywiście mój nowy pędzel Benefit'u. Udało mi się go zakupić dosłownie przypadkiem i od tego momentu towarzyszy mi dzień w dzień. Jest idealny do podkreślania kości policzkowych i ma niesamowicie przyjemne włosie.



A jak u Was wyglądają ulubieńcy kwietnia?
Przypadło Wam coś szczególnie do gustu?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 27 kwietnia 2013

Dobry i tani kosmetyk: Eva Natura - Zioła Polskie, pielęgnacyjny tonik bezalkoholowy.

Odkąd pamiętam, zawsze sumiennie wykonywałam demakijaż i tonizowałam skórę twarzy. Przez długi czas sięgałam po różnego rodzaju toniki, czasami z większymi lub mniejszymi sukcesami. W chwili gdy przerzuciłam się na płyny micelarne zrezygnowałam z tego kroku - czy słusznie? Nie wiem, ale nie odczuwałam przez to żadnego dyskomfortu. Kolejnym etapem w mojej pielęgnacji były hydrolaty, które bardzo polubiłam i z przyjemnością po nie sięgałam.

Dwa miesiące temu naszła mnie myśl aby wypróbować kolejny tonik. Początkowo planowałam kupić nawilżający tonik Dr Beta, ale robiąc zakupy spożywcze w jednym z supermarketów natknęłam się na Evę i postanowiłam dać mu szansę.


Eva Natura - Zioła Polskie, pielęgnacyjny tonik bezalkoholowy; 200ml; 6zł.

Tonik bezalkoholowy przeznaczony do przemywania skóry twarzy i szyi po oczyszczeniu lub dla odświeżenia. Bogate połączenie substancji naturalnych: ekstraktu z koniczyny łąkowej, soku z aloesu, D-pantenolu i ceramidów pochodzenia roślinnego, nadaje tonikowi właściwości oczyszczające i tonizujące.

Efekty codziennego stosowania:
- nawilża i wygładza
- przywraca naturalny odczyn skóry
- przynosi uczucie komfortu i świeżości

Polecany do każdej cery, nawet delikatnej.

Sposób użycia: Nanieść na płatek kosmetyczny i przetrzeć skórę twarzy i szyi przed nałożeniem kremu lub dla odświeżenia skóry w ciągu dnia.

Skuteczność działania potwierdzona testami pod kontrolą lekarza dermatologa.

Skład: Aqua, Chondrus Crispus (Carrageenan)/Propylene Glycol, Panthenol, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Trifolium Pratense (Clover) Extract, Sphingolipids/Phospholipids, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Glycerin, Sodium Benzoate, Methylparaben, Parfum, 2-Bromo-2-Nitropropane 1,3-Diol, Linalool, Hydroxycitronellal, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Citronellol, Geraniol, Limonene.


Moja opinia:
Tonik zamknięty jest w przyjemnym dla oka, plastikowym i solidnym opakowaniu. Dozownik ma postać wyciągniętego dzióbka z dziurką. Muszę przyznać, że na początku miałam całkiem spory problem z dozowaniem kosmetyku. Odruchowo wylewałam go zdecydowanie zbyt dużo i choć zabrzmi to trochę banalnie - musiałam się nauczyć nabierać jego odpowiednią ilość.



Tonik ma typową, lejącą i wodnistą konsystencję oraz bardzo przyjemny zapach. W moim odczuciu bardzo dobrze odzwierciedla on zioła i łąkę, nie drażni przy tym nosa i nie jest męczący. Śmiem stwierdzić, że między innymi właśnie przez ten zapach z przyjemnością sięgam po ten kosmetyk :-)

Niczym jednak nie byłyby te plusy, gdyby działanie nie spełniało moich oczekiwań. A jak jest w tym przypadku? Bardzo dobrze! Oprócz tego, że tonik świetnie radzi sobie z codziennymi zanieczyszczeniami, cudownie relaksuje i uspokaja moją skórę. Działa na nią łagodząco i co najważniejsze - nie ściąga jej i nie wysusza! Po użyciu moja wrażliwa i sucha z natury cera nie wymaga natychmiastowego nałożenia kremu. Czyżby to świadczyło o nawilżających właściwościach tego produktu? Chyba tak :-) Poza tym skóra jest odprężona i zdrowo wygląda. Nie odnotowałam żadnego podrażnienia czy szczypania używając tego kosmetyku, a moja cera zalicza się do bardzo wrażliwych.

Wydajność określam jako bardzo dobrą. Toniku używam przez dwa miesiące, dwa razy dziennie i powoli dobijam już dna. Gdybym dawkowała go rozsądniej pewnie starczyłby mi na trochę dłużej.

Podsumowując muszę stwierdzić, że jest to bardzo dobry produkt i z przyjemnością mogę go Wam polecić. Używałam już wielu kosmetyków tego typu i nie każdy wykazał się takim przyjemnym i delikatnym działaniem jak ten pielęgnacyjny bezalkoholowy tonik. Do tego w parze z dobrą jakością idzie bardzo niska cena.


A Wy miałyście już okazję zapoznać się z tym tonikiem? Jakie wywarł na Was wrażenie?
Używacie tego typu kosmetyków? A może pomijacie ten krok w pielęgnacji?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 23 kwietnia 2013

Ulubiony kosmetyk ostatniego czasu: Alverde, mleczko do ciała z wyciągiem z białej herbaty i jaśminu.

Ostatnio pogoda nas rozpieszcza i nakłania do pokazania odrobiny ciała... I tu pojawia się pytanie: czy jest ono do tego gotowe? ;-)

Dziś przedstawię Wam jeden z tych kosmetyków, który pomaga mi upiększyć skórę. Mówiąc "upiększyć" mam oczywiście na myśli odpowiednie nawilżenie, nic przecież nie ozdobi Waszej skóry tak, jak warstwa ulubionego kosmetyku nawilżającego!



Alverd
Körpermilch Weißer Tee Jasmin
 -
mleczko do ciała biała herbata i jaśmin; 
250ml; 12-18zł.

Mleczko z wyciągiem z białej herbaty oraz jaśminu zapewnia intensywne nawilżenie suchej skórze oraz zapewnia kompleksową opiekę. Masło shea i olej jojoba oraz składniki pochodzące z upraw ekologicznych dostarczają skórze cenne nawilżenie. Mleczko pozostawia cudowny zapach rozpieszczający Twoje zmysły oraz pozostawia aksamitną w dotyku skórę - przez cały dzień. Produkt przebadany dermatologicznie, bez konserwantów, silikonów, olejów mineralnych, emulgatorów PEG, oparty na roślinnych składnikach z kontrolowanych upraw.

Skład: Aqua, Glycine Soja Oil*, Glycerin, Alcohol*, Myristyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Cammelia Sinensis Exstract*, Jasminum Officinale Exstract*, Xanthan Gum, Lecithin, Butyrospermum Parkii Butter*, Simmondsia Chinensis Oil*, Lysolecithin, Tocopherol, Hydrogenated Palm Glycerides, Helianthus Annuus Oil, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Hydrogenated Lecithin, Brassica Campestris (Repeseed) Sterols, Parfum**, Limonene**, Citral**, Linalool**, Citronellol**, Geraniol**.

* ingredients from certified organic agriculture
** from natural essential oils



Moja opinia:
Mleczko to po raz pierwszy zobaczyłam u koleżanki. Akurat tak się składało, że miała ona w domu kilka kosmetyków z Drogerii DM i mogłam sobie je wszystkie przeanalizować, a później ewentualnie zamówić.

Chwytając ten egzemplarz, pierwsze co mi się rzuciło to przepiękny zapach. I tutaj małe zaskoczenie - balsam ten pachnie cytryną! Nazwa na opakowaniu może być dla niektórych osób trochę myląca, ponieważ nie znajdziemy tutaj aromatu jaśminu czy białej herbaty. Co więcej - muszę Wam przyznać, że nie przepadam za cytrusowymi zapachami w kosmetykach, a tutaj jestem totalnie przekupiona :-)
Zapach na ciele odrobinę łagodnieje i z czasem staje się coraz mniej wyczuwalny, ale gdy zbliżymy rękę do nosa to czuć go nadal - dla mnie to plus.

Konsystencja bliższa jest balsamowi niż klasycznym mleczkom do ciała. Jest ona zwarta, nie rozlewa się, ale mimo to bardzo łatwo i gładko rozprowadza się na skórze. W zależności od nałożonej ilości może przez pierwsze chwile zostawiać na skórze biały film, ale mimo to bardzo szybko się wchłania, dzięki czemu można się szybko ubrać.


Bardzo dużym plusem tego kosmetyku jest to, że po jego użyciu skóra nie lepi się i nie jest tłusta. Zapewnia on za to bardzo przyjemne uczucie nawilżenia. Dla mnie jest ono wystarczające, a mam suchą skórę - nie bardzo suchą. Po użyciu mleczka staje się ona bardzo miękka, gładka i przyjemna w dotyku. Warstwa, która pozostaje na skórze daje uczucie ochrony i komfortu przez cały dzień. Dla podtrzymania odpowiedniego poziomu nawilżenia sięgam po ten kosmetyk codziennie rano.

Wracając jeszcze do opakowania, muszę przyznać, że jest solidne i wytrzymałe, a dozownik działa prawidłowo.



Jedyny minus, który mogę wymienić to fakt, że po kilku użyciach ciężko wydobyć z niego kosmetyk - tutaj jednak znalazłam na to radę, stawiam po prostu mleczko do góry nogami :-)

Podsumowując, muszę stwierdzić, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym kosmetykiem! Dobrze i widocznie nawilża skórę oraz daje uczucie ukojenia. Poza tym szybko się wchłania i podoba mi się jego zapach - jest idealny na wiosnę i lato. Jeżeli szukacie dobrego, nawilżającego balsamu i macie dostęp do niemieckich kosmetyków to mogę go Wam zdecydowanie polecić. Ja z pewnością sięgnę po ten produkt ponownie, może jedynie wypróbuję inną wersję zapachową.


A Wy miałyście okazję zapoznać się z mleczkami/balsamami do ciała Alverde?
Jak się u Was sprawdziły?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 16 kwietnia 2013

Fashion Room zaprasza! :-)

Dziś poniekąd nastał dzień wielki :-) Od dłuższego czasu myślałam i dumałam nad tym, by otworzyć nowego bloga, a od pewnego czasu ową myśl realizować zaczęłam. Brakowało mi jednak pewnych podstaw, w tym nazwy dla nowego projektu. Potrzebowałam czegoś prostego, krótkiego i zapadającego w pamięć. I właśnie z tego miejsca dziękuję po raz kolejny mojej Drugiej Połówce. To właśnie mój Ukochany zainspirował mnie po raz kolejny. Pewnie o tym nie wiecie, ale to również On powołał do życia bloGosię ;-) Dziękuję!! :*

Ale wracając do bloga... O czym on będzie? Wbrew pozorom nie będzie tylko o ciuchach. Zamierzam ulokować w nim większą część mnie. Możecie się więc spodziewać wszystkiego :-)

Mam ogromną nadzieję, że uda mi się pociągnąć moją nową stronę tak samo jak obecną, do której swoją drogą jestem bardzo przywiązana. Bloga kosmetycznego prowadzę już od prawie dwóch lat i przyznam się Wam, że teraz, mając małe porównanie - zdjęcia kosmetyków robi się odrobinę łatwiej niż czegokolwiek innego ;-)))


Nie przeciągając jednak, poniżej znajduje się link do mojego nowego bloga. 

Serdecznie Was zapraszam! Mam nadzieję, że się Wam spodoba i miło spędzicie ze mną czas :-))




Pozdrawiam serdecznie!
bG

Kilka kosmetycznych nowości, również tych sprawdzonych :-)

Czy u Was też jest taka piękna pogoda za oknem? Mam nadzieję, że tak :-) Ja strasznie tęskniłam za słońcem i cieszę się na samą myśl, że nie muszę już ubierać tych grubych, ciepłych kurtek i mogę je zamienić na lżejszą, dżinsową wersję :-)

Dziś chciałabym pokazać Wam co ostatnio zasiliło moje zasoby kosmetyczne, lub jak kto woli - zastąpiło ;-) Niektóre kosmetyki są dla mnie zupełną nowością, a inne znam i oczywiście polecam.



Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu z Perfecty miałam okazję już kiedyś używać. Sprawdził się on u mnie bardzo dobrze i po ponad dwóch latach postanowiłam wrócić do wersji nawilżającej. Nie podrażnia mojej wrażliwej cery i dokładnie zmywa makijaż, do tego ma bardzo ładny i delikatny zapach. Osobiście polecam!

Krem intensywnie nawilżający Iwostin Sensitia również znam bardzo dobrze. Świetnie nawilża moją suchą skórę, nie podrażnia jej, a do tego ma całkiem wysoki filtr. Ja jestem na tak, to już moje trzecie opakowanie!

Nowością jest dla mnie odżywka z jedwabiem do suchych i zniszczonych włosów CeceMED. Po nieudanych eksperymentach z drożdżową maseczką Babuszki Agafii i lekkim przesytem innymi kosmetykami postanowiłam postawić na coś nowego. Póki co użyłam jej dwa razy i jest całkiem nieźle. Jak będzie dalej - zobaczymy!



W ostatnich zużyciach mogłyście zobaczyć, że skończyły mi się dwa podkłady. Miałam zamiar wrócić do Clarinsa, ale ze względu na kiepski wybór kolorów w drogerii stacjonarnej i internetowej postanowiłam postawić na coś zupełnie innego. Moim wyborem jak widać na zdjęciu jest Shiseido Sun Protection w odcieniu SP40. Po pierwszej aplikacji byłam trochę załamana, ale z każdą kolejną jestem coraz bardziej zadowolona i w sumie cieszę się, że go mam :-) A do Clarinsa w moim ulubionym odcieniu i tak wrócę, muszę się tylko troszkę opalić ;-)

Do zakupów dorzuciłam również kredkę/cień do oczu z NYX. Mój kolor to 602 dark brown - jest przepiękny! Bardzo łatwo rozciera się na powiece i może służyć jako baza pod inne cienie. Jestem zadowolona z wyboru :-)

Jednym z prezentów, jakie otrzymałam w ramach zakupów był 50ml płyn do demakijażu oczu All Mascaras! Heleny Rubinstein. Wiem, że jest on w regularnej sprzedaży i 125ml takiego płynu całkiem sporo kosztuje, dlatego właśnie nie omieszkam podzielić się z Wami swoim zdaniem na jego temat. A Wy miałyście okazję go używać? Wart jest swojej ceny?



Ostatnią kosmetyczną nowością jest fantastyczny pędzel Benefit'u, który udało mi się upolować za zawrotną sumę 34,99zł! Gdzie? Oczywiście w TK Maxx'ie! Od jakiegoś czasu poszukiwałam dla siebie skośnego, porządnego pędzla do konturowania i zupełnie przypadkiem trafiłam na ten produkt. Co mogę o nim powiedzieć? Ma przemiłe włosie, jest idealnie ścięty i bardzo precyzyjny. Jeżeli jesteście z Krakowa i potrzebujecie czegoś podobnego to nie zastanawiajcie się, tylko ruszajcie na zakupy! :-)


Jeżeli któreś z wymienionych przeze mnie produktów są Wam znane to dajcie koniecznie znać w komentarzach co o nich sądzicie i jak się u Was sprawdziły :-) 
Pochwalcie się również co Wam wpadło do kosmetyczki w ostatnim czasie!

Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 13 kwietnia 2013

Quiz Cosmetics, lakier do paznokci Safari .

Witajcie Kochane :-) Po tych kilku kolejnych dniach przerwy aż głupio mi wracać, ale niestety jak to w życiu bywa - nie zawsze znajdzie się na wszystko czas pomimo najszczerszych chęci :-(

Dziś przybywam do Was z recenzją lakieru do paznokci, który w swoich zbiorach mam od dobrych kilku miesięcy. Historia wiążąca się z nim jest dość ciekawa, o ile można w ogóle tak powiedzieć ;-) Zaczęło się od nienawiści, a skończyło na hmmm... miłości? ;-)





Quiz Cosmetics, lakier do paznokci Safari nr 267 lub 268 ; 12ml; 3-4 zł.

Łatwo rozprowadzają się na paznokciach pokrywając je równą i gładką warstwą. Jest trwały, długo utrzymuje połysk.

Nie zawiera szkodliwego toluenu, formaldehydu i dibuthylphtalate.




Lakiery Safari są ze mną od zeszłego roku. W swoim zbiorze mam dwa kolory: czerwony, który mogłyście już u mnie zobaczyć, oraz ten z dzisiejszej recenzji - głęboki fiolet z zatopionym w nim pyłkiem. Tak jak już wspomniałam, na początku nie pałałam do niego miłością, wręcz go nie znosiłam. Nie dość, że kolor wtedy nie do końca wpasował się w mój gust to na dodatek lakier ten sprawiał mi ogromne problemy podczas aplikacji. Paskudnie smużył i miał nieprzyjemną, wręcz glutowatą konsystencję.

Co więc się zmieniło przez ten czas, skoro moje zdanie uległo poprawie?

Zaczynając od podstaw: lakier mieści się w oryginalnie wyprofilowanej buteleczce z wygodnym pędzelkiem. Pędzelek ten jest długi i smukły, wygodny w obsłudze.

Konsystencja lakieru jest w chwili obecnej dość rzadka, ale jeszcze kilka miesięcy temu lakier ten zaliczał się do bardziej gęstych. Nie wiem czy zależy to może od temperatury panującej w pomieszczeniu, nie będę rozwiązywać tej zagadki ;-)

Aplikacja niestety może być dla niektórych osób trochę uciążliwa. Pierwsza warstwa wiąże się ze smugami, a gdy nabierze się zbyt dużo lakieru na pędzelek to może się on nawet rozlać po skórkach. Druga warstwa kryje już w całości i w chwili obecnej dobrze się ją nakłada. Muszę jednak przyznać, że jeszcze kilka miesięcy temu okropnie się męczyłam podczas aplikacji, ponieważ za żadne skarby świata lakier ten nie chciał się równo rozprowadzić na płytce i zamiast ładnej, gładkiej tafli tworzyły się nieestetyczne koryta!

Jeżeli chodzi o czas schnięcia to do pierwszej warstwy zarzutów nie mam. Druga natomiast pozornie zasycha szybko, ale potrzebuje około godziny do pełnego wyschnięcia. Trzeba przy tym trochę uważać, ponieważ istnieje ryzyko "ściągnięcia" lakieru z płytki.

Wysoki błysk utrzymuje się praktycznie do samego zmycia, tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń.

A kolor? Zobaczcie same! Przepiękny fiolet wpadający w śliwkę z zatopionym w nim pyłkiem. Dla mnie bomba! :-) Wybaczcie, że nie podam Wam dokładnego numeru, ale niestety moja butelka nie jest oznaczona. Przypuszczam, że jest to 267 lub 268. Patrząc jedynie na zdjęcia z internetu ciężko mi jednoznacznie określić, który to odcień.








Lubicie lakiery Safari?
Jak Wam się podoba ten kolor? :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG



Produkt otrzymałam w ramach współpracy z firmą Quiz Cosmetics. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej oceny.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Zużycia marca.

I kto by pomyślał... Jeszcze chwilkę temu pokazywałam Wam zużycia lutego, a tutaj mamy już drugi dzień kwietnia! Jak te dni szybko mijają... Szkoda, że wraz z nimi pogoda nie zmienia się na lepsze :-( W każdym bądź razie staram się nie poddawać tej okropnej atmosferze i ostatnio zaczęłam również pracować nad nowym projektem blogowym, który wkrótce ujrzy światło dzienne. Póki co zbieram potrzebne materiały... ;-) Trzymajcie kciuki!

Dziś jak już zapewne się domyślacie, przedstawię zużycia z ubiegłego miesiąca. Ilość pustych opakowań jest raczej standardowa. Pożegnałam się z kilkoma ulubionymi kosmetykami, ale znalazły się również takie, do których wrócić nie zamierzam. Zapraszam na prezentację! :-)



Żel pod prysznic Balea był jednym z pierwszych moich kosmetyków tej firmy. Ujął mnie przede wszystkim swoim absolutnie cudownym zapachem! Resztę, czyli działanie, określam jako poprawne. Jak na tego typu kosmetyk mógłby się trochę bardziej pienić, konsystencją przypomina mi żele Isany. Raczej ponownie nie zakupię.

Balsam do kąpieli Babydream Fur Mama kocham!  Ma swoją recenzję tutaj. Kolejne opakowanie oczywiście zakupiłam.

Maska do włosów suchych Alterra jest ze mną od kilku miesięcy. W tym czasie zużyłam 3 albo 4 opakowania. Bardzo dobrze się u mnie sprawdza i osobiście ją polecam!

Płyn do higieny intymnej Facelle Sensitive (czyli mój szampon) również jest niezbędny w mojej łazience. Ostatnio zrobiłam sobie od niego krótką, dwutygodniową przerwę i ostatecznie wróciłam z podkulonym ogonem. Łagodzi podrażnioną skórę głowy. Kolejne opakowanie oczywiście mam, a na recenzję zapraszam tutaj.

Peeling cukrowy Fennel zużyłam, ale pod koniec trochę męczył mnie jego intensywny zapach. Dobrze radził sobie ze złuszczaniem naskórka, zostawiał niewielką tłustawą warstwę. Nie planuję powrotu. Recenzja znajduje się tutaj.

Szał na kosmetyki rosyjskie trwa w najlepsze. Ja póki co jestem na nie, przynajmniej jeżeli chodzi o drożdżową maskę do włosów Receptury Babuszki Agafii. Nie pamiętam żeby którykolwiek kosmetyk tak mocno poplątał i usztywnił moje włosy.

Peelingi Joanny bardzo lubię i nie pamiętam już nawet ile opakowań zużyłam. Świetnie sprawdzają się w czasie wyjazdu czy na siłowni. Zajmują niewiele miejsca, pięknie pachną i bardzo przyjemnie się z nich korzysta.

Płyn micelarny Oeparol był bardzo skuteczny i dobrze radził sobie z usuwaniem makijażu. Osobiście jednak nie kupię go ponownie ze względu na zapach. Dla mnie był zbyt ostry, męczący, jakby perfumowany.


W zeszłym miesiącu wykończyłam również dwa tusze do rzęs. Volume Glamour Max Definition z Bourjois bardzo dobrze pogrubiał rzęsy i ładnie wyciągał je do góry, choć na początku szczoteczka nabierała zbyt dużą ilość tuszu i trudno było nią manipulować. Poza tym bardzo ciężko się go zmywało i trochę osłabił kondycję moich rzęs. A ta szczoteczka... ogromna! Nigdy takiej nie widziałam!

Tusz z Eveline bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Więcej napisałam o nim tutaj.

Blendercleanser, czyli płyn do czyszczenia gąbeczki BeautyBlender jest bardzo skuteczny. Na moje oko jest jednak trochę mało wydajny i zbyt drogi. Możliwe, że kiedyś go zakupię.

Balsam do paznokci 2x5 z Herba Studio sprawdził się u mnie bardzo dobrze, ale póki co powrotu nie planuję.





Podkład Clarins Skin Illusion to cudo! Jestem w nim absolutnie zakochana i planuję natychmiastowy powrót. Recenzję możecie przeczytać tutaj.

Healthy Mix Serum od Bourjois również darzyłam sympatią. Był bardzo lekki, wyrównywał koloryt skóry, ale mega trwałością nie grzeszył. Pod koniec trochę zaczęło mnie denerwować to, że ciemnieje na twarzy. Nie wykluczam zakupu w odległej przyszłości. Recenzja znajduje się tutaj.



Jeżeli chodzi o zużycia to by było na tyle. Dajcie znać czy znacie któryś z wymienionych przeze mnie kosmetyków i jak się u Was sprawdził :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...