Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja ust. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja ust. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 5 czerwca 2014

Alterra, balsam do ust z ekstraktem z rumianku - czy cena jest adekwatna do jakości?

Pielęgnacja ust jest dla mnie tak samo ważna jak pielęgnacja cery, ciała czy paznokci. W moim odczuciu usta, podobnie jak dłonie, są wizytówką kobiety. Przesuszone i popękane wargi to problem, który wbrew pozorom nie jest tak łatwo i szybko zażegnać. Dlatego tak ważna jest profilaktyka.

Dziś pokażę Wam produkt, który kupiłam kilka miesięcy temu i kilka dni temu uległ wykończeniu. Czy sięgałam po niego z przyjemnością czy wręcz przeciwnie? O tym przeczytacie poniżej.


Alterra, balsam do ust z ekstraktem z rumianku; 4,8g; 4,99zł.

Sztyft Alterra pielęgnuje usta kojącym ekstraktem z rumianku*. * z kontrolowanych upraw ekologicznych. Nie zawiera syntetycznych barwników, aromatów i substancji konserwujących. Nie zawiera silikonu, parafiny i innych produktów na bazie olejów mineralnych. surowce roślinne pochodzą, o ile to możliwe, z kontrolowanych upraw ekologicznych i dzikich zbiorów. Tolerancja skóry potwierdzona dermatologicznie. Wyprodukowano w Holandii.



Moja opinia:
Balsam mieści się w typowym, plastikowym sztyfcie, zapakowany jest dodatkowo w kartonik zawierający wszystkie niezbędne informacje. Wizualna strona jest minimalistyczna, nieco apteczna. Szału nie ma, ale ostatecznie może być.

Konsystencja niczym mnie nie zaskoczyła. Balsam ma postać zbitej, wizualnie lekko wazelinowatej mazi o żółtym zabarwieniu. Jest dość twardy, ale bez problemu można go nanieść na usta, ponieważ pod wpływem ich ciepła delikatnie się rozpuszcza nie pozostawiając żadnego zabarwienia prócz delikatnego blasku.



Zapach jest i zwyczajny i specyficzny zarazem. Prócz zapachu typowego dla olejku rycynowego nie wybija się tutaj specjalnie żadna nuta. W balsamie czuć naturalność, która jednak z rumiankiem ma niewiele wspólnego. Osoby lubiące typowe zapachowe pomadki mogą poczuć się zawiedzione, ale mnie to akurat nie przeszkadzało.

Najważniejsza jest jednak strona pielęgnacyjna. Z doświadczenia wiem, że nie każdy sztyft pielęgnacyjny dobrze nawilża i chroni usta. Często pomadki dają chwilowe uczucie nawilżenia. Tutaj jednak jest inaczej. Już od pierwszego posmarowania pomadka daje uczucie ukojenia, a przy tym nie ma efektu oblepionych i klejących się ust. Co prawda warstwa ochronna jest, jednak nie jest ona uciążliwa, a wręcz daje mi uczucie komfortu. Z Alterrą polubiłam się na tyle, że na czas jej stosowania odstawiłam wszystkie inne kosmetyki pielęgnacyjne jakie akurat u siebie posiadam. Mam tutaj na myśli między innymi cudowne pomadki i masełko do ust z Burt's Bees. Teraz, po wykończeniu rumiankowego sztyftu do nich wróciłam, ale przez drugą połowę zimy i wiosnę to Alterra zapewniła mi nieskazitelny wygląd ust. Poza tym jej skład jest również naturalny, godny pochwały i moim zdaniem nie ma się do czego przyczepić. Lubię mieć świadomość, że o moje usta dbają kosmetyki, które nie są nafaszerowane po brzegi chemią lub parafiną, a wypełnione są różnorodnymi olejkami czy ekstraktami.



Podsumowując, z czystym sumieniem mogę Wam polecić ten konkretny produkt z Alterry. Bardzo polubiłam się z tą pomadką i jeżeli tak jak ja cenicie sobie proste, naturalne składy i nie przeszkadza Wam mało bajerancki zapach to może być to produkt idealny również dla Was. Poza tym kosztuje grosze, które w tym przypadku nie są żadnym przelicznikiem jakości.


Znacie już rumiankową Alterrę do ust?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 23 stycznia 2014

Pielęgnacja ust zimą...

Witam serdecznie po kilku tygodniach przerwy! :-) Nawet nie wiecie jak miło jest wrócić do rzeczywistości po tak intensywnym miesiącu i przeprowadzce, której doświadczyłam. Już jestem w nowym miejscu, wszystko sobie poukładałam i z czystym sumieniem wracam do bloga.

Dziś chciałabym poruszyć temat pielęgnacji ust w okresie zimowym. Tutaj, gdzie mieszkam obecnie temperatura znacznie różni się od poprzedniego miejsca zamieszkania. Jest znacznie chłodniej, a na ziemi utrzymuje się gruba warstwa śniegu. Właśnie w takim okresie należy przyłożyć szczególną uwagę do ochrony delikatnej skóry ust. Przecież żadna z nas nie lubi, gdy jej usta są spierzchnięte i pękają.

Kosmetyki, które Wam teraz przedstawię są u mnie właściwie nowością. Jak wiecie zawsze sięgałam po balsam w słoiczku Tisane (który oczywiście nadal Wam gorąco polecam!), ale tym razem miałam ochotę wypróbować coś zupełnie innego.



Pierwszym produktem, który postanowiłam wypróbować i zamówiłam w aptece internetowej była pomadka do ust Nuxe Reve de Miel. Zamówiłam ją przy okazji innych zakupów, ponieważ na kosmetyki Nuxe patrzę dość przychylnym okiem, a sztyft był w atrakcyjnej cenie około 13zł.


Czy czuję się usatysfakcjonowana tym zakupem? Po kilku miesiącach używania muszę stwierdzić, że nie do końca, aczkolwiek nie jest to zły produkt. Pomadka jest dość twarda, ale bez problemu sunie po ustach zostawiając na nich warstwę ochronną. Usta po jej użyciu są przyjemnie ukojone i nie kleją się. To, co osobiście nieco mi przeszkadza to fakt, że warstwa pielęgnująca dość szybko schodzi z ust i w moim odczuciu propozycja Nuxe nie sprawdzi się na spierzchniętych i wymagających wargach podczas zimowych mrozów. Używana doraźnie daje oczywiście radę, ale w moim przypadku często muszę tę czynność powtarzać. Zapach sztyftu jest lekko cytrusowy i całkiem przyjemny, smak jest dość neutralny i mnie osobiście nie przeszkadza.


Kolejnymi kosmetykami do pielęgnacji ust będą rarytasy, które u nas niestety nie są dostępne - nie licząc oczywiście internetu ;-) W grudniu spędziłam tydzień czasu w Hamburgu, a tam oczywiście oprócz zwiedzania miasta miałam w planach zwiedzenie okolicznych drogerii ;-) Byłam oczywiście w słynnej Drogerii DM, ale nie urzekła mnie ona tak bardzo jak inna, mniej popularna na blogach drogeria Budnikowsky. Budnikowsky ma dokładnie ten sam asortyment co DM, ale są tam również kosmetyki, których w tym drugim nie uraczycie! Na myśli mam między innymi produkty marki Korres (dostępne u nas w Sephorze) oraz Burt's Bees, o którym za chwilę wspomnę. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie było moje zdziwienie (i radość oczywiście), kiedy zobaczyłam kultową pszczółkę podczas przechadzania się między kolejnymi szafami!

Wybrałam dla siebie kilka kosmetyków z tej firmy, o których już wcześniej czytałam wiele pozytywnych recenzji. Cieszę się, że mogłam na żywo obadać wszystkie produkty (zarówno kolorowe jak i typowo pielęgnacyjne), ponieważ dzięki temu nie "nacięłam się" na niepożądane zapachy - niektóre kosmetyki mają ten specyficzny zapach przypominający Amol. Naprawdę ciężko byłoby mi wytrzymać używając przykładowo kremu do rąk o tym zapachu... Ale do brzegu! :-)


Pierwsze do koszyka powędrowały pomadki do ust Burt's Bees o cudownych zapachach - jagoda acai oraz miód. Ta pierwsza towarzyszy mi codziennie, trzymam ją w torebce i używam w razie potrzeby. Co mogę o niej powiedzieć? Ma cudowną konsystencję, sunie po ustach niczym masełko i zostawia na nich idealnie przyjemną, lekko śliską warstwę. Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że czuję jak ta pomadka działa! Usta autentycznie są dzięki niej chronione, nie straszny im mróz oraz wszechobecne wiatry. Poza tym Burt's Bees naprawdę nawilża delikatną skórę ust i nawet wtedy, kiedy warstwa ochronna się zetrze, na wargach pozostaje to uczucie miękkości i delikatności. Jest to zdecydowanie moje odkrycie roku 2013!

Kolejnym kosmetykiem do pielęgnacji ust, który towarzyszy mi od grudnia jest klasyczny balsam do ust Burt's Bees w metalowym słoiczku. Przy jego wyborze nie wahałam się ani przez chwilę. Wiedziałam, że przyda mi się on podczas pielęgnacji ust w domowym zaciszu.


Jakie są moje spostrzeżenia po ponad miesiącu używania balsamu? Mam wrażenie, że jego działanie jest o poziom wyżej w stosunku do pomadek z tej firmy. I o ile w tych pomadkach ochronnych jestem absolutnie zakochana, ten produkt potrafi na moich ustach zdziałać cuda! Znajdujący się w metalowym słoiczku balsam ma zdecydowanie bardziej twardą konsystencję, ale mimo to łatwo go zaaplikować na usta. Pod wpływem ciepła staje się bardziej przystępny więc czy to opuszkiem palca, czy bezpośrednio wargami - da się go bez problemu nałożyć. Jego zapach jest typowo miętowy, odświeżający. Nie jest to jednak zapach podobny do Carmexu, mnie zdecydowanie bardziej przypomina miętowe gumy do żucia. Po aplikacji przez kilka minut odczuwam na ustach efekt chłodzenia, ale w tym przypadku sprawia mi to prawdziwą przyjemność - nawet zimą! Jeżeli jednak nie jesteście fankami takich dodatkowych wrażeń to pod tym względem zapewne nie będziecie zadowolone. Dodatkowym plusem jest to, że balsam ten się nie roluje ani nie zostawia białych śladów na ustach.

Czemu uważam, że balsam ten tak fenomenalnie działa na moje usta? Ponieważ w ciągu ostatniego miesiąca były one narażone na wiele niekorzystnych czynników. Stres towarzyszący przeprowadzce, zmiana temperatury, ogrzewanie w pomieszczeniach oraz częste mimowolne oblizywanie warg na mrozie nie miały zbyt dobrego wpływu na ogólny stan tej części twarzy. W takich krytycznych momentach zawsze wieczorem aplikowałam warstwę balsamu Burt's Bees, a rano budziłam się z nowymi, miękkimi i -co najważniejsze- zregenerowanymi ustami! Cudowne uczucie!
Poza tym zarówno balsam jak i pomadki idealnie nadają się pod kolorowe szminki i mają naturalne, bogate składy! Czego chcieć więcej?

Przechodząc do podsumowania nie pozostaje mi nic innego jak tylko polecić Wam pomadki i balsam w słoiczku Burt's Bees. Jest to dosłownie miód na Wasze usta! Fantastyczne działanie, ochrona i przyjazny skład. Jeżeli macie jednak trudność z dostępem do tych kosmetyków to po raz kolejny odsyłam do balsamu Tisane ;-)


Dajcie znać jakich kosmetyków używacie do pielęgnacji ust zimą oraz co polecacie ze swojej strony.
Macie jakichś swoich ulubieńców?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 28 września 2012

Na zakupy do... Biedronki! :-)

Witajcie :-)
Pewnie większość z Was już wie, ale jak to w życiu bywa, znajdą się osoby, które jeszcze poinformowane nie są.
Otóż w Biedronce aktualnie można dostać między innymi lakiery do paznokci z Eveline w zawrotnej cenie 4,99zł!

Skusiłyście się już? Bo ja tak :-)



W nowej ofercie znajdują się też pomadki ochronne Oeparol. Kupiłam dwie i niestety nie powaliły mnie... Jest to typ pomadek, którego osobiście nie lubię. Zapach sztuczny i wcale malinowy nie jest, wcale nie nawilża ani nie pielęgnuje ust, a dodatkowo zostawia okropny posmak. Osobiście nie polecam.


A lakiery, na które się zdecydowałam to:

Od lewej: 495, 496, 521. Kolory są niestety trochę przekłamane i dużo ładniej wyglądają na żywo.


Nie miałam jeszcze styczności z tymi lakierami i jestem bardzo ciekawa jak się one sprawdzą. Miałyście już je?


Upolowałyście już coś ciekawego?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 24 września 2012

REVLON Lip Butter - masełka do ust: Crème Brulee, Berry Smoothie oraz Candy Apple.

Witajcie :-)
Pomadki Revlon Lip Butter zna już chyba każda z Was :-)
W internecie jest mnóstwo recenzji na ich temat, ale dzisiaj i ja chciałabym dołożyć swoje trzy grosze.

Zapraszam na recenzję!!



REVLON ColorBurst Lip Butter, masełko do ust; 3,7g; 39zł.


Całkowicie nowa propozycja marki Revlon w kategorii usta - kompozycja nasyconych, błyszczących kolorów z pielęgnującymi właściwościami formuły masełka do ust. Revlon ColorBurst Lip Butter intensywnie nawilżają i zmiękczają usta nadając im niesamowity blask i długo utrzymujący się kolor. Dzięki zawartości masła z mango, shea i kokosa doskonale odżywiają i wygładzają wargi.
Masełka o smakowitych nazwach jak z cukierni.



Moja opinia:
Pomadki mieszczą się w przyjemnych dla oka, kolorowych opakowaniach. Pod względem estetycznym i praktycznym wszystko jest na najwyższym poziomie - nic się nie blokuje, nic się nie zacina, zatrzask działa sprawnie od samego początku. Wszystkie masełka mają swój indywidualny kolor opakowania i każde jest oznaczone na spodzie numerkiem i dokładną nazwą.

Dodatkowym plusem, o którym muszę wspomnieć, jest fakt, że wszystkie pomadki, które do tej pory widziałam były zabezpieczone naklejkami z nazwą i kodem kreskowym. Dzięki temu bez problemu rozpoznacie, które zostały ewentualnie obmacane przez ciekawskie klientki.


Ogólnie masełka nie mają jakiegoś specjalnego zapachu, choć mam wrażenie, że Creme Brulee ma w sobie coś słodkiego. Coś, czego u pozostałych dwóch pomadek w ogóle nie wyczuwam. Nie wiem na ile jest to moja wyobraźnia (czy raczej wyobraźnia mojego nosa), a na ile rzeczywistość ;-) W smaku są zupełnie neutralne.

Aplikacja jest bezproblemowa, powiedziałabym wręcz, że jest jak marzenie! Pomadki gładko suną i równo się rozprowadzają. Poziom nasycenia koloru można oczywiście stopniować. Nie jest wymagane smarowanie ust uprzednio balsamem ochronnym, ponieważ pomadka ta sama w sobie cudownie nawilża usta i daje uczucie ukojenia. Nie wypowiem się niestety czy podkreśla suche skórki na ustach, ponieważ sama takowych nie posiadam. Wydaje mi się jednak, że nie ma takiego zjawiska :-)

Trwałość określiłabym jako przeciętną. W miarę upływu czasu kolor się "zjada", ale generalnie z ust schodzi ładnie i równo.

Wydajność jest również średnia. Jeżeli często malujecie usta to z każdym dniem będziecie obserwować jak pomadka szybko schodzi.

PREZENTACJA POSZCZEGÓLNYCH KOLORÓW

Ja w swojej kolekcji posiadam trzy kolory. Są to:
- 095 Creme Brulee
- 050 Berry Smoothie
- 035 Candy Apple


Creme Brulee to piękny odcień nude - mój absolutny faworyt! Nadaje ustom piękny kolor. Można go używać zarówno do dziennego makijażu jak i do mocniejszego, gdzie akcent kładziemy na oczy. Nie posiada żadnych drobinek i wąchany bezpośrednio z opakowania ma słodkawy, bardzo delikatny zapach.

Berry Smoothie to mocniejszy róż. Posiada mikro drobinki, których na ustach generalnie nie widać - możecie je dostrzec na zdjęciu powyżej. Uwydatniają się one dopiero w słońcu jako złotawe refleksy.

Candy Apple to piękna czerwień. Można stopniować jej nasycenie od transparentnego do bardziej kryjącego, dzięki czemu nadaje się i na dzień i na wieczór.




TAK ORIENTACYJNIE POMADKI PREZENTUJĄ SIĘ NA USTACH





Osobiście zdecydowanie polecam Wam te pomadko - masełka! Nie dość, że nadają ustom piękny kolor to dodatkowo je pielęgnują!



Macie już swoje Revlon Lip Butter? :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 27 kwietnia 2012

TISANE, balsam do ust w formie pomadki.

Witajcie :)
Każda z nas ma takie produkty, do których bardzo chętnie wraca. Ja ostatniej zimy miałam to szczęście, że poznałam Tisane - balsam do ust. Bardzo przypadł mi do gustu, czego nie ukrywałam :-) Wersję w słoiczku zużyłam do ostatniego ździebełka... Po wykończeniu tego cuda postanowiłam wypróbować słynną już wazelinkę do ust Flos-Lek. Byłam i jestem z niej zadowolona, przypadła mi ona do gustu.
Jednak zatęskniłam...


TISANE, balsam do ust - pomadka ochronna; 4,3g; 10-12zł.

Nowe wcielenie kultowego balsamu do ust Tisane. Teraz w postaci sztyftu - pomadki do ust. Regeneruje, nawilża, goi suche i spierzchnięte usta. Teraz w wygodnej i higienicznej formie sztyftu - pomadki.

Pomadka Tisane - główne składniki: oliwa z oliwek, olej rycynowy, wazelina, parafina, lanolina, miód, wyciąg z jeżówki (echinacea), wyciąg z melisy, wyciąg z ostropestu plamistego, wosk, witamina E.

Skład INCI: olea europea oil, sucrose tetrastearate triacetate, ricinus communis seed oil, petrolatum, hydrogenated cocoglycerides, paraffin, lanolin, mel, echinacea purpurea & melissa officinalis & sylybum marianum extract, cera alba, lauryl PEG/PPG-18/18 methicone, glyceryl steararte, propylene glycol, ethylhexyl palmitate, palmitoyl oligopeptide, tocopheryl acetate, sorbitan isostearate, ethyl vanillin, tribehenin, propylparaben, methylparaben.



Moja opinia:
Jak ja tęskniłam za tym zapachem! :-) Tym razem skusiłam się na wersję w sztyfcie. Przyczyna była prosta - wygoda. Do torebki, do kieszeni - szybko można wyjąć i użyć bez konieczności grzebania paluchami :-) Oczywiście nie mam urazu do słoiczków, ale uznałam, że tym razem tak będzie lepiej i wygodniej.
Przechodząc do konkretów: pomadka ma ten sam cudowny miodowy zapach - uwielbiam go! Jest on może trochę mniej intensywny niż balsam w słoiczku, ale jeżeli faktycznie jest różnica to minimalna. Na początku trochę ciężko mi się rozsmarowywało pomadkę na ustach, ponieważ jest ona dość twarda. Po kilku użyciach ładnie się jednak wyrobiła i teraz bez problemu pokrywa usta. Pozostawia przyjemną warstwę ochronną. Nie jest ona klejąca, a usta sprawiają wrażenie lekko mokrych. Czy to w dzień, czy to w nocy - chroni usta idealnie!
Kilka razy spotkałam się z krytyką tej pomadki - szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego... Dla mnie jest to nadal ten sam fantastyczny produkt, tylko w innej wersji! Należy pamiętać, że jest to pomadka i czy tego chcemy czy nie - jej konsystencja będzie inna, podobnie jak skład. A działanie? Ja żadnej różnicy nie odczułam. Usta nawilżone, perfekcyjnie gładkie i miękkie - żaden produkt nie dał mi tak dobrego efektu! Jedyne czego mogłabym się uczepić to to, że szybko znika z ust, przez co trzeba się nią częściej smarować. Mam też wrażenie, że szybciej się przez to zużywa - ale przecież nic nie jest wieczne.

Zdecydowanie polecam! :-)


Wszystkich zainteresowanych tematem testowania na zwierzętach zachęcam również do odwiedzenia bloga:
publiczna-pralnia.blogspot.com


Która z Was skusiła się już na pomadkę Tisane?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 13 kwietnia 2012

Recenzja: Flos-Lek wazelina kosmetyczna do ust.

Witajcie :)
Jako, że jestem maniaczką dbania o usta, na dziś zaplanowałam recenzję produktu, który mi w tym bardzo pomaga :) Zapraszam!

Flos-Lek, wazelina kosmetyczna do ust - waniliowa; 15g; 6,50-8zł.
Wazelina o działaniu ochronno - odżywczym:
- polecana do codziennej pielęgnacji i ochrony ust przed szkodliwym
działaniem czynników atmosferycznych i środowiskowych (gwałtowne zmiany temperatury, silny wiatr)
- wygładza, nawilża i delikatnie natłuszcza usta;
- zapobiega łuszczeniu, wysuszeniu i pękaniu naskórka
- delikatnie nabłyszcza wargi
- regularnie stosowana wyraźnie poprawia wygląd ust
- przyjemnie pachnie.
Dostępna w kilku wariantach zapachowych np. czekolada, poziomka, róża, wanilia.

Skład: Vaselinum Album, Cetyl Alcohol, Cholesterol, Copernicia Cerifera Wax, Hydrogenated Vegetable Oil, Aroma (Flavor)


Moja opinia:
Jak już wcześniej wspomniałam bardzo dbam o swoje usta. Muszą być nawilżone, gładkie i zadbane. Do myśli nawet nie dopuszczam innego stanu rzeczy! Od kosmetyków do tego celu wymagam przede wszystkim ochrony. Nie mogą ich wysuszyć i przede wszystkim na nich zasychać!
Na samą wazelinę floslekową polowałam bardzo długo. Nigdzie nie mogłam jej znaleźć, w wielu aptekach farmaceuci szeroko otwierali oczy jak o nią pytałam. W sklepach zielarskich owszem, były, ale niestety nie mieli ich już w magazynie... Ostatecznie ściągnęły ją panie w aptece mojej ostatniej nadziei. A teraz przechodząc już do konkretów:
Wazelina ta jest po pierwsze bardzo wydajna! Używam jej od miesiąca, a w słoiczku jest niewielkie wgłębienie. Swoje usta smaruję zawsze: rano, przed wyjściem na powietrze i na dobranoc. Czasami zdarzało mi się przedobrzyć z pewnym kosmetykiem, ale tutaj taka sytuacja nie miała miejsca. Moje usta bardzo dobrze reagują na wazelinę i nie było między nimi żadnego spięcia - czyli skutków odwrotnych do pożądanych. Posiadam zapach waniliowy. Wariantów jest oczywiście jeszcze kilka: poziomka, czekolada, pomarańcza i róża. Moja wersja pachnie bardzo delikatnie i naturalnie. Zdecydowanie przypomina mi budyń waniliowy. Bardzo mi to odpowiada, ale żałuję, że zapach nie utrzymuje się na ustach. Czuć go tylko bezpośrednio z opakowania. Usta są bardzo dobrze natłuszczone, ale w taki przyjemny sposób. Pozostaje na nich cienka i lekko mokra warstewka, która jednocześnie nie skleja i nie wchodzi w zakamarki tworząc niezbyt estetyczne widoki. Usta wyglądają na lekko mokre i nabłyszczone. Przez cały okres jej stosowania nie miałam problemu z pękającymi i łuszczącymi się wargami. Nie czułam nawet dyskomfortu. Wazelinka bardzo dobrze chroni usta przez wiatrem i niekorzystną dla nich pogodą. Nie wydaje mi się żeby była zbyt ciężka na tę porę roku. Ja jej cały czas używam z powodzeniem i myślę, że bez problemu zużyję ją do samego końca. Nie mogę się natomiast wypowiedzieć jak stosuje się ją w okresie zimowym.
Suma sumarum potwierdzam wszystkie zapewnienia producenta i polecam ten produkt. Sama pewnie po niego jeszcze sięgnę!

Firma Flos-Lek nie testuje na zwierzętach! :)

Która z Was miała styczność z tą wazeliną? Jak się u Was sprawdziła?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 7 października 2011

Na celowniku: sposób na piękne i zadbane usta!

Witajcie,
Czy Wam też zaczyna doskwierać zmieniająca się pogoda? A czy Wasze usta również odczuwają zmianę temperatury? Moje niestety są na to bardzo wrażliwe, dlatego właśnie lubię się zawsze zabezpieczyć i uzbroić w kilka specyfików chroniących moje usta.
Dziś przedstawię Wam to, co do tej pory uzbierałam w tym kierunku. Poznacie moją opinię na temat tych produktów i dowiecie się jakie mam sposoby na odżywienie ust. Aha i z góry przepraszam za tak ciemne zdjęcia, ale dziś jest paskudna pogoda i z mieszkania zrobiła mi się dosłownie ciemna piwnica :(

La Roche Posay Nutritic, odżywczy balsam do ust, 4,7ml, 26-30zł

"Pomadka Nutritic o działaniu odżywczo - regenerującym polecana jest do ust suchych, wrażliwych, szorstkich i pozbawionych elastyczności. Zawarte biolipidy i ceramidy zapewniają działanie odżywcze i odnawiające naskórek. Delikatna konsystencja szybko się wchłania, bez pozostawienia tłustej warstwy.
Łagodzi cztery oznaki suchych ust już po miesiącu (uczucie ściągnięcia, wrażliwość, brak miękkości, spierzchnięcie)."


Pomadka ta służyła mi w ubiegłej zimie, kiedy moje usta błagały o skuteczną pomoc. Namówił mnie na nią farmaceuta. Nie ukrywam, że pomogła mi ona, choć nie od razu. Na początku musiałam używać jej dość często, bo usta trochę bolały. Jest bezzapachowa, usta po wysmarowaniu nie kleją się, choć sama pomadka je natłuszcza. Dobrze nawilża i kiedy usta już są zregenerowane, wystarczy raz musnąć wargi i jest to wystarczające. Ogólnie polecam ją - można ją mieć, ale nie trzeba. Jest pomocna na zabezpieczenie ust w ciągu dnia, kiedy jesteśmy poza domem. Niestety uważam, że cena mimo wszystko jest zbyt wysoka jak na taki produkt - więcej nie zakupię. Teraz używam jej sporadycznie.

Nivea, różana pomadka ochronna, 4,8g, 5-8zł
"Pomadka Nivea Soft Rose o zapachu kwiatu róży podkreśla naturalne piękno ust i długotrwale je nawilża. Dzięki zawartości olejku jojoba sprawia, że stają się wyjątkowo kobiece, gładkie i miękkie.
- Nadaje ustom subtelny połysk, podkreślając ich naturalne piękno.
- Sprawia, że usta stają się aksamitnie gładkie i miękkie.
- Długotrwale nawilża i chroni usta."


Uwielbiam jej piękny, delikatny zapach! W tym okresie przejściowym lato/jesień moje usta strasznie się wysuszyły, nawet mnie bolały. Właśnie wtedy przypomniałam sobie, że dostałam wcześniej od mamy pomadkę Nivea i z uporem maniaka zaczęłam jej używać. Smarowałam wargi kilka razy dziennie, może co dwie-trzy godziny. Problemy zażegnałam po 4-5 dniach(a usta naprawdę mnie bolały, zwłaszcza ich kąciki). Na tej podstawie uważam, że jest naprawdę skuteczna i chętnie sięgnę po kolejne wersje. Nie lepi się bardzo na ustach, zostawia fajną, ochronną warstwę. Po kilku warstwach na ustach uzyskujemy delikatny różowawy kolor. W żaden sposób nie jest on nachalny ani ordynarny - raczej subtelny. Proszę nie mylić z efektem ust po Pearly Shine ;) Na zdjęciu efekt jest trochę przekłamany, usta wyglądają naturalnie i aż tak się nie błyszczą.
Polecam!

Ziaja, kokosowy balsam do ust, 10ml, 6zł
"Doskonale nawilża skórę oraz zapobiega nadmiernemu wysuszaniu. Zmniejsza skłonność do pękania, szczególnie w kącikach ust. Nabłyszcza, delikatnie natłuszcza oraz skutecznie zapobiega pierzchnięciu.
Zawiera:
- lipidy z orzecha kokosowego - podobne do substancji zawartych w skórze, zapewniają wysoką efektywność ochrony warstwy lipidowej naskórka. Źródło NNKT bogatych w kwasy omega3 i omega6 niezbędnych do prawidłowego odżywienia i nawilżenia skóry,
- olej Canola - bogaty w fitosterole i tokoferole, odżywia i zmiękcza naskórek, posiada naturalny system autooksydacji, neutralizuje wolne rodniki, chroni przed szkodliwym wpływem UV oraz skutecznie łagodzi podrażnienia,
- lanolina - natłuszcza oraz wyraźnie zmiękcza skórę, doskonale wchłania się w skórę, hamuje utratę wody oraz zmniejsza szorstkość naskórka,
- witaminy A i E - chronią przed uszkodzeniami lipidy naskórka. Doskonale regenerują i odżywiają skórę.
Aromat mleczka kokosowego - zapewnia przyjemne uczucie świeżości i podnosi komfort stosowania."


Mam go od niedawna. Jest to całkiem fajny balsam. Nawet gęsty, ale po zetknięciu z ustami zaczyna się topić i nadaje bardzo ładny jasny koloryt, który po chwili mija i usta są lekko błyszczące. Pięknie pachnie! Uwielbiam serię kokosową Ziajki i myślę, że ten balsam ma jeszcze bardziej intensywny zapach niż reszta produktów z tej serii. Na ustach niestety trochę się lepi, ale nie ma dramatu. Po jakimś czasie też trochę zasycha, więc dla lepszego komfortu trzeba częściej smarować nim usta. Rozwiązanie w tubce uważam za udane, nie przeszkadza mi ta forma. Za tę cenę nie ma co narzekać, sama chętnie sięgnę jeszcze po wersję kakaową. Mam jednak pewne wątpliwości czy stosowanie samego tego balsamu zaleczyłoby problem spierzchniętych i popękanych ust. Ja radzę używać go dodatkowo, a na problem z wargami wybrać coś skuteczniejszego.

Herba Studio Tisane, balsam do ust, 4,7g, 9zł
"Naturalny kosmetyk, przeznaczony do pielęgnacji i ochrony ust. Wygładza szorstkie, spierzchnięte usta, przywracając aksamitną gładkość. Chroni usta przed wpływem czynników środowiskowych jak słońce, wiatr, deszcz, mróz. Odżywia delikatną skórę warg. Nawilża i chroni usta przed wysychaniem. Regeneruje naskórek uszkodzony wskutek działania czynników atmosferycznych, otarć oraz opryszczki. Dostępny w aptece.
Składniki aktywne: wosk pszczeli, miód, olej rycynowy, oliwa, ekstrakt z melisy, jeżówki purpurowej i ostropestu plamistego, witamina E."


Od tygodnia używam wersji w słoiczku i nie mogę wyjść z podziwu jak działa na usta! Przez pierwsze dni smarowałam usta w ciągu dnia. Teraz robię to tylko na noc. Zapach przepysznie miodowy, produkt gęsty. Wystarczy odrobina, by pokryć usta. Działanie naprawdę jest godne podziwu! Doskonale nawilża i regeneruje spierzchnięte wargi. Nie ma potrzeby ciągłego smarowania, ponieważ nawet gdy po jakimś czasie balsam zniknie z ust to one nadal pozostają gładkie, elastyczne, nawilżone i delikatne! Doskonale zabezpiecza usta przed wiatrem, słońcem. W tym przypadku wcale nie przeszkadza mi wersja w słoiczku! Wręcz sprawia mi ona przyjemność i dziecięcą radość :) Nie myślałam, że tak będzie, bo wcześniej miałam Carmex w tej wersji i do tej pory gdzieś tam leży praktycznie nietknięty - nie miałam do niego cierpliwości. Myślę, że za tę cenę trzeba mieć ten produkt. Powinien być on w każdej kosmetyczce! Aha i jeszcze tak na marginesie dodam, że stosuję go na noc, ponieważ na dzień mam całą resztę mazideł, a Tisane doprowadził moje usta do takiego stanu - w tak krótkim czasie(!) - że nie mam potrzeby używania go w ciągu dnia i moim jedynym problemem jest wtedy jaki zapach innego produktu wybrać :) Uważam też, że jak najbardziej można go używać "w trasie". Warunkiem są tylko czyste rączki i umycie ich/wytarcie po użyciu balsamu ;) Polecam jak najbardziej!

I na koniec mój mały domowy trik na ładne i zdrowe usta :)
Raz na jakiś czas wieczorem przed położeniem się do łóżka robię kilkuminutowy masaż ust szczoteczką, dzięki czemu poprawia się ich krążenie i usuwa się z nich jednocześnie martwy naskórek. Nabierają wtedy pięknego koloru i są gładkie. Następnie smaruję usta odrobiną miodu, który intensywnie nawilża i odżywia. Później kładę się spać :)

A jakie Wy macie sposoby na swoje usta?

Pozdrawiam serdecznie!
bloGosia
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...