Witam serdecznie po kilku tygodniach przerwy! :-) Nawet nie wiecie jak miło jest wrócić do rzeczywistości po tak intensywnym miesiącu i przeprowadzce, której doświadczyłam. Już jestem w nowym miejscu, wszystko sobie poukładałam i z czystym sumieniem wracam do bloga.
Dziś chciałabym poruszyć temat pielęgnacji ust w okresie zimowym. Tutaj, gdzie mieszkam obecnie temperatura znacznie różni się od poprzedniego miejsca zamieszkania. Jest znacznie chłodniej, a na ziemi utrzymuje się gruba warstwa śniegu. Właśnie w takim okresie należy przyłożyć szczególną uwagę do ochrony delikatnej skóry ust. Przecież żadna z nas nie lubi, gdy jej usta są spierzchnięte i pękają.
Kosmetyki, które Wam teraz przedstawię są u mnie właściwie nowością. Jak wiecie zawsze sięgałam po balsam w słoiczku Tisane (który oczywiście nadal Wam gorąco polecam!), ale tym razem miałam ochotę wypróbować coś zupełnie innego.
Pierwszym produktem, który postanowiłam wypróbować i zamówiłam w aptece internetowej była pomadka do ust Nuxe Reve de Miel. Zamówiłam ją przy okazji innych zakupów, ponieważ na kosmetyki Nuxe patrzę dość przychylnym okiem, a sztyft był w atrakcyjnej cenie około 13zł.
Czy czuję się usatysfakcjonowana tym zakupem? Po kilku miesiącach używania muszę stwierdzić, że nie do końca, aczkolwiek nie jest to zły produkt. Pomadka jest dość twarda, ale bez problemu sunie po ustach zostawiając na nich warstwę ochronną. Usta po jej użyciu są przyjemnie ukojone i nie kleją się. To, co osobiście nieco mi przeszkadza to fakt, że warstwa pielęgnująca dość szybko schodzi z ust i w moim odczuciu propozycja Nuxe nie sprawdzi się na spierzchniętych i wymagających wargach podczas zimowych mrozów. Używana doraźnie daje oczywiście radę, ale w moim przypadku często muszę tę czynność powtarzać. Zapach sztyftu jest lekko cytrusowy i całkiem przyjemny, smak jest dość neutralny i mnie osobiście nie przeszkadza.
Kolejnymi kosmetykami do pielęgnacji ust będą rarytasy, które u nas niestety nie są dostępne - nie licząc oczywiście internetu ;-) W grudniu spędziłam tydzień czasu w Hamburgu, a tam oczywiście oprócz zwiedzania miasta miałam w planach zwiedzenie okolicznych drogerii ;-) Byłam oczywiście w słynnej Drogerii DM, ale nie urzekła mnie ona tak bardzo jak inna, mniej popularna na blogach drogeria Budnikowsky. Budnikowsky ma dokładnie ten sam asortyment co DM, ale są tam również kosmetyki, których w tym drugim nie uraczycie! Na myśli mam między innymi produkty marki Korres (dostępne u nas w Sephorze) oraz Burt's Bees, o którym za chwilę wspomnę. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie było moje zdziwienie (i radość oczywiście), kiedy zobaczyłam kultową pszczółkę podczas przechadzania się między kolejnymi szafami!
Wybrałam dla siebie kilka kosmetyków z tej firmy, o których już wcześniej czytałam wiele pozytywnych recenzji. Cieszę się, że mogłam na żywo obadać wszystkie produkty (zarówno kolorowe jak i typowo pielęgnacyjne), ponieważ dzięki temu nie "nacięłam się" na niepożądane zapachy - niektóre kosmetyki mają ten specyficzny zapach przypominający Amol. Naprawdę ciężko byłoby mi wytrzymać używając przykładowo kremu do rąk o tym zapachu... Ale do brzegu! :-)
Pierwsze do koszyka powędrowały pomadki do ust Burt's Bees o cudownych zapachach - jagoda acai oraz miód. Ta pierwsza towarzyszy mi codziennie, trzymam ją w torebce i używam w razie potrzeby. Co mogę o niej powiedzieć? Ma cudowną konsystencję, sunie po ustach niczym masełko i zostawia na nich idealnie przyjemną, lekko śliską warstwę. Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że czuję jak ta pomadka działa! Usta autentycznie są dzięki niej chronione, nie straszny im mróz oraz wszechobecne wiatry. Poza tym Burt's Bees naprawdę nawilża delikatną skórę ust i nawet wtedy, kiedy warstwa ochronna się zetrze, na wargach pozostaje to uczucie miękkości i delikatności. Jest to zdecydowanie moje odkrycie roku 2013!
Kolejnym kosmetykiem do pielęgnacji ust, który towarzyszy mi od grudnia jest klasyczny balsam do ust Burt's Bees w metalowym słoiczku. Przy jego wyborze nie wahałam się ani przez chwilę. Wiedziałam, że przyda mi się on podczas pielęgnacji ust w domowym zaciszu.
Jakie są moje spostrzeżenia po ponad miesiącu używania balsamu? Mam wrażenie, że jego działanie jest o poziom wyżej w stosunku do pomadek z tej firmy. I o ile w tych pomadkach ochronnych jestem absolutnie zakochana, ten produkt potrafi na moich ustach zdziałać cuda! Znajdujący się w metalowym słoiczku balsam ma zdecydowanie bardziej twardą konsystencję, ale mimo to łatwo go zaaplikować na usta. Pod wpływem ciepła staje się bardziej przystępny więc czy to opuszkiem palca, czy bezpośrednio wargami - da się go bez problemu nałożyć. Jego zapach jest typowo miętowy, odświeżający. Nie jest to jednak zapach podobny do Carmexu, mnie zdecydowanie bardziej przypomina miętowe gumy do żucia. Po aplikacji przez kilka minut odczuwam na ustach efekt chłodzenia, ale w tym przypadku sprawia mi to prawdziwą przyjemność - nawet zimą! Jeżeli jednak nie jesteście fankami takich dodatkowych wrażeń to pod tym względem zapewne nie będziecie zadowolone. Dodatkowym plusem jest to, że balsam ten się nie roluje ani nie zostawia białych śladów na ustach.
Czemu uważam, że balsam ten tak fenomenalnie działa na moje usta? Ponieważ w ciągu ostatniego miesiąca były one narażone na wiele niekorzystnych czynników. Stres towarzyszący przeprowadzce, zmiana temperatury, ogrzewanie w pomieszczeniach oraz częste mimowolne oblizywanie warg na mrozie nie miały zbyt dobrego wpływu na ogólny stan tej części twarzy. W takich krytycznych momentach zawsze wieczorem aplikowałam warstwę balsamu Burt's Bees, a rano budziłam się z nowymi, miękkimi i -co najważniejsze- zregenerowanymi ustami! Cudowne uczucie!
Poza tym zarówno balsam jak i pomadki idealnie nadają się pod kolorowe szminki i mają naturalne, bogate składy! Czego chcieć więcej?
Przechodząc do podsumowania nie pozostaje mi nic innego jak tylko polecić Wam pomadki i balsam w słoiczku Burt's Bees. Jest to dosłownie miód na Wasze usta! Fantastyczne działanie, ochrona i przyjazny skład. Jeżeli macie jednak trudność z dostępem do tych kosmetyków to po raz kolejny odsyłam do balsamu Tisane ;-)
Dziś chciałabym poruszyć temat pielęgnacji ust w okresie zimowym. Tutaj, gdzie mieszkam obecnie temperatura znacznie różni się od poprzedniego miejsca zamieszkania. Jest znacznie chłodniej, a na ziemi utrzymuje się gruba warstwa śniegu. Właśnie w takim okresie należy przyłożyć szczególną uwagę do ochrony delikatnej skóry ust. Przecież żadna z nas nie lubi, gdy jej usta są spierzchnięte i pękają.
Kosmetyki, które Wam teraz przedstawię są u mnie właściwie nowością. Jak wiecie zawsze sięgałam po balsam w słoiczku Tisane (który oczywiście nadal Wam gorąco polecam!), ale tym razem miałam ochotę wypróbować coś zupełnie innego.
Pierwszym produktem, który postanowiłam wypróbować i zamówiłam w aptece internetowej była pomadka do ust Nuxe Reve de Miel. Zamówiłam ją przy okazji innych zakupów, ponieważ na kosmetyki Nuxe patrzę dość przychylnym okiem, a sztyft był w atrakcyjnej cenie około 13zł.
Czy czuję się usatysfakcjonowana tym zakupem? Po kilku miesiącach używania muszę stwierdzić, że nie do końca, aczkolwiek nie jest to zły produkt. Pomadka jest dość twarda, ale bez problemu sunie po ustach zostawiając na nich warstwę ochronną. Usta po jej użyciu są przyjemnie ukojone i nie kleją się. To, co osobiście nieco mi przeszkadza to fakt, że warstwa pielęgnująca dość szybko schodzi z ust i w moim odczuciu propozycja Nuxe nie sprawdzi się na spierzchniętych i wymagających wargach podczas zimowych mrozów. Używana doraźnie daje oczywiście radę, ale w moim przypadku często muszę tę czynność powtarzać. Zapach sztyftu jest lekko cytrusowy i całkiem przyjemny, smak jest dość neutralny i mnie osobiście nie przeszkadza.
Kolejnymi kosmetykami do pielęgnacji ust będą rarytasy, które u nas niestety nie są dostępne - nie licząc oczywiście internetu ;-) W grudniu spędziłam tydzień czasu w Hamburgu, a tam oczywiście oprócz zwiedzania miasta miałam w planach zwiedzenie okolicznych drogerii ;-) Byłam oczywiście w słynnej Drogerii DM, ale nie urzekła mnie ona tak bardzo jak inna, mniej popularna na blogach drogeria Budnikowsky. Budnikowsky ma dokładnie ten sam asortyment co DM, ale są tam również kosmetyki, których w tym drugim nie uraczycie! Na myśli mam między innymi produkty marki Korres (dostępne u nas w Sephorze) oraz Burt's Bees, o którym za chwilę wspomnę. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie było moje zdziwienie (i radość oczywiście), kiedy zobaczyłam kultową pszczółkę podczas przechadzania się między kolejnymi szafami!
Wybrałam dla siebie kilka kosmetyków z tej firmy, o których już wcześniej czytałam wiele pozytywnych recenzji. Cieszę się, że mogłam na żywo obadać wszystkie produkty (zarówno kolorowe jak i typowo pielęgnacyjne), ponieważ dzięki temu nie "nacięłam się" na niepożądane zapachy - niektóre kosmetyki mają ten specyficzny zapach przypominający Amol. Naprawdę ciężko byłoby mi wytrzymać używając przykładowo kremu do rąk o tym zapachu... Ale do brzegu! :-)
Pierwsze do koszyka powędrowały pomadki do ust Burt's Bees o cudownych zapachach - jagoda acai oraz miód. Ta pierwsza towarzyszy mi codziennie, trzymam ją w torebce i używam w razie potrzeby. Co mogę o niej powiedzieć? Ma cudowną konsystencję, sunie po ustach niczym masełko i zostawia na nich idealnie przyjemną, lekko śliską warstwę. Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że czuję jak ta pomadka działa! Usta autentycznie są dzięki niej chronione, nie straszny im mróz oraz wszechobecne wiatry. Poza tym Burt's Bees naprawdę nawilża delikatną skórę ust i nawet wtedy, kiedy warstwa ochronna się zetrze, na wargach pozostaje to uczucie miękkości i delikatności. Jest to zdecydowanie moje odkrycie roku 2013!
Kolejnym kosmetykiem do pielęgnacji ust, który towarzyszy mi od grudnia jest klasyczny balsam do ust Burt's Bees w metalowym słoiczku. Przy jego wyborze nie wahałam się ani przez chwilę. Wiedziałam, że przyda mi się on podczas pielęgnacji ust w domowym zaciszu.
Jakie są moje spostrzeżenia po ponad miesiącu używania balsamu? Mam wrażenie, że jego działanie jest o poziom wyżej w stosunku do pomadek z tej firmy. I o ile w tych pomadkach ochronnych jestem absolutnie zakochana, ten produkt potrafi na moich ustach zdziałać cuda! Znajdujący się w metalowym słoiczku balsam ma zdecydowanie bardziej twardą konsystencję, ale mimo to łatwo go zaaplikować na usta. Pod wpływem ciepła staje się bardziej przystępny więc czy to opuszkiem palca, czy bezpośrednio wargami - da się go bez problemu nałożyć. Jego zapach jest typowo miętowy, odświeżający. Nie jest to jednak zapach podobny do Carmexu, mnie zdecydowanie bardziej przypomina miętowe gumy do żucia. Po aplikacji przez kilka minut odczuwam na ustach efekt chłodzenia, ale w tym przypadku sprawia mi to prawdziwą przyjemność - nawet zimą! Jeżeli jednak nie jesteście fankami takich dodatkowych wrażeń to pod tym względem zapewne nie będziecie zadowolone. Dodatkowym plusem jest to, że balsam ten się nie roluje ani nie zostawia białych śladów na ustach.
Czemu uważam, że balsam ten tak fenomenalnie działa na moje usta? Ponieważ w ciągu ostatniego miesiąca były one narażone na wiele niekorzystnych czynników. Stres towarzyszący przeprowadzce, zmiana temperatury, ogrzewanie w pomieszczeniach oraz częste mimowolne oblizywanie warg na mrozie nie miały zbyt dobrego wpływu na ogólny stan tej części twarzy. W takich krytycznych momentach zawsze wieczorem aplikowałam warstwę balsamu Burt's Bees, a rano budziłam się z nowymi, miękkimi i -co najważniejsze- zregenerowanymi ustami! Cudowne uczucie!
Poza tym zarówno balsam jak i pomadki idealnie nadają się pod kolorowe szminki i mają naturalne, bogate składy! Czego chcieć więcej?
Przechodząc do podsumowania nie pozostaje mi nic innego jak tylko polecić Wam pomadki i balsam w słoiczku Burt's Bees. Jest to dosłownie miód na Wasze usta! Fantastyczne działanie, ochrona i przyjazny skład. Jeżeli macie jednak trudność z dostępem do tych kosmetyków to po raz kolejny odsyłam do balsamu Tisane ;-)
Dajcie znać jakich kosmetyków używacie do pielęgnacji ust zimą oraz co polecacie ze swojej strony.
Macie jakichś swoich ulubieńców?
Pozdrawiam serdecznie!
bG
U mnie ostatnio dają radę masełko Nivea oraz sztyft Carmex waniliowy i Lierac:)
OdpowiedzUsuńA no właśnie, ja też mam to masełko Nivea, ale prawdę mówiąc przestałam z niego już korzystać. Na zimę jak dla mnie jest za słabe i mało odżywcze :-(
UsuńProdukty Burt's Bees kuszą mnie mocno :) Z Nuxe polecam balsam Reve de Miel w słoiczku, jest świetny!
OdpowiedzUsuńWersję w słoiczku też chętnie wypróbuję jak tylko skończy mi się Burt's Bees ;-)
UsuńU mnie prym wiedzie pomadka Alterra, ale przyznam, że zaciekawiłaś mnie produktami Burt's Bees ;-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto się koło nich zakręcić, są fantastyczne! Tylko nie każdy sztyft ładnie pachnie... Te, które mam są w każdym razie godne polecenia :-)
UsuńJa aktualnie używam masełka z Nivea. Jest całkiem niezłe, choć dalej szukam czegoś lepszego.
OdpowiedzUsuńDla mnie Nivea na zimę nie jest wystarczające. Ogólnie je lubię, ale potrzebuję większego odżywczego kopa.
UsuńBurts Bees bardzo dobre opinie zbiera. Moja ulubioną pomadka do ust tej zimy jest Maybelline Baby Lips cudownie nawilza usta zostawia fajny filmik na ustach zapach tez bardzo delikatny mój ulubieniec tej zimy :)
OdpowiedzUsuńMnie póki co Baby Lips jakoś specjalnie nie kuszą, zarówno te kolorowe jak i bezbarwne. Z bezbarwnych wolę coś "zdrowszego", a kolory są jak dla mnie zbyt ryzykowne ;-)
UsuńJa osobiście polecam znane u nas masełko Nivea, oraz niedostępny malinowy Blistex i Palmer's (posiadam czekolada&wiśnia i czekolada&mięta)
OdpowiedzUsuńGdyby Palmer's był czekoladowy (bez żadnych dodatków typu wiśnia czy mięta) to też chętnie bym go wypróbowała :-)
UsuńMnie też często o wiele bardziej od zwiedzania interesują sklepy :D no cóż...takie życie zakupoholiczki :D
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci, że miasto było tak piękne, że z przyjemnością przechadzałam się jego uliczkami ;-))) Zakupy to tylko dodatek, aczkolwiek bardzo przyjemny :D
UsuńBalsam Balmi, Neutrogena oraz masełko Nivea to moi kosmetyczni pomocnicy którzy pielęgnują, nawilżają i chronią moje usta przed zimą.
OdpowiedzUsuńhttp://rozowyswiatmarthe.blogspot.com
Balmi to fajna opcja! Muszę go wziąć pod uwagę w przyszłości :-)
Usuńaż 'poleciałam' szukać tej drogerii w pobliżu ;) nie miałam o niej pojecia :)ale u mnie chyba ch nie ma :(
OdpowiedzUsuńA gdzie Ty mieszkasz?? W Niemczech? :-))) Jeżeli tak to ogromnie zazdroszczę! Budni jest super, ale wydaje mi się, że te drogerie są tylko w Hamburgu...
UsuńZawsze używałam Tisane, ale teraz używam balsamu Nuxe w słoiczku i jest moim numerem 1 (chociaż po Tisane czasem też sięgnę ;)). Poza domem używam Alterry i sprawdza się ok :). Zastanawiałam się nad tym Nuxe w sztyfcie, aby nosić go w torebce i kolejny raz czytam, że na kolana nie powala. Kurcze mimo to chyba w końcu wypróbuję na sobie :)
OdpowiedzUsuńPo Nuxe w słoiczku chętnie w przyszłości sięgnę, ale do Tisane też będę wracać :-) Co do sztyftu to nie jest on jakimś wow, ale zły też nie jest. Tak doraźnie daje radę.
UsuńOstatnio wróciłam do najzwyklejszej pomadki nivea - niebieskiej i przypomniałam sobie jakie są świetne;)
OdpowiedzUsuńJuż dawno nie miałam żadnej pomadki z Nivea...
UsuńBez pomadek ochronnych nigdzie się nie ruszam. Obecnie używam tej z Alterry. Daje radę :)
OdpowiedzUsuńAlterrę miałam, ale zgubiłam ;-)
UsuńMój ulubiony pielęgnator ust to Carmex :) Ostatnio używam też balsamu w słoiczku z granatem i liczi Orientana i czegoś mi brakuje w kwestii pielęgnacji. Burt's Bees mam na liście zakupowej :)
OdpowiedzUsuńWarto się zainteresować Burt's Bees :-) Ja się cieszę, że na te balsamy wpadłam :-)
UsuńDzięki Tobie dowiedziałam się o drogerii Budnikowsky. Na pewno do niej zajrzę podczas wizyty w Niemczech. Chętnie zapoznam się ze sztyftem z pszczółką, ponieważ z dobrodziejstw tego kosmetyku można korzystać, stojąc na przystanku autobusowym:)
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie wiem, że nie warto inwestować w pomadkę Nuxe. Nie lubię, gdy warstwa ochronna szybko znika.
Pomadka Nuxe nie jest zła, ale nie poradzi sobie z problematycznymi wargami, działa bardziej "doraźnie". Co innego słoiczek Burt's Bees! Toż to jest cudo!
Usuńw końcu jesteś!:) miód wygląda cudownie;) ja zimą używam kremów z oriflame (tender care) są genialne;)!
OdpowiedzUsuńJa z sentymentem wspominam zielony błyszczyk w słoiczku z Oriflame, który cudownie wyglądał na ustach, a został niestety wycofany :-( Z pielęgnacji chyba niczego nie miałam.
UsuńSztyft Nuxe niestety u mnie się nie sprawdza, za to wersja w słoiczku jest bezkonkurencyjna:)
OdpowiedzUsuńWypróbuję go z chęcią :-)
UsuńJa nivea malinowy balsam do ust :)
OdpowiedzUsuńJa mam wersję waniliową, ale na zimę jest dla mnie zbyt mało odżywcza...
UsuńChciałabym wypróbować tę pomadkę Burt's Bees oraz ich masełko do skórek :D
OdpowiedzUsuńMam pomadki i w masełko do skórek też się zaopatrzyłam :D Żałuję jedynie, że nie kupiłam migdałowego kremu do rąk :-(
UsuńBeeeee Beeeeeee Beeeeeeeeee :D Kurcze podoba mi się ta pszczółka.
OdpowiedzUsuń:D
UsuńWitaj bloGosiu po przerwie :)
OdpowiedzUsuńLubie Tisane w słoiczku, mam do niego sentyment, choć próbuję różnych nowości to zawsze do Tisane wracam i jestem z niego zadowolona :)
Ja też do Tisane zawsze będę wracać i z sentymentu i ze względu na jego świetne działanie :-)
UsuńW domu mam masełko z Pat&Rub, ale w płaszczu zawsze noszę Burt's Bees:)
OdpowiedzUsuńReve de Miel mam ochotę wypróbować w wersji w słoiczku. Ostatnio moim ulubieńcem są masełka Nivea, świetnie sobie radzą nawet z mocno spierzchniętymi wargami.
OdpowiedzUsuńRównież uwielbiam kosmetyki od Burts bees, zastanawiam sie czy gdzie można je dostać w Polsce w sklepie stacjonarnym? Bo wiem, ze są na labeauty.pl
OdpowiedzUsuńtyle dobrego słyszałam o Burt's Bees i ten zapach - jagoda acai i miód!
OdpowiedzUsuńchyba w końcu będzie trzeba ich gdzieś poszukać w necie.
Ja zimą używam tylko kremu Nivea. Ale dzięki Tobie zacznę używać produkty z Twojego postu :)
OdpowiedzUsuńObserwuje i zapraszam do mnie http://moment-foor-me.blogspot.com
Obecnie Tisane (najlepszy pod względem działania na moje usta), masełka Nivea i balsam Palmers (mięta&czekolada) :)
OdpowiedzUsuńBurt's Bees to moje ulubione pomadki, nuxe nie miałam, ale na pewno wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńfajnie, że już jesteś
OdpowiedzUsuńnie znam nic z tych balsamów do ust, ale Burt's Bees bardzo mnie ciekawi
Nie mam jakiś dużych problemów z ustami - tu, gdzie mieszkam temperatury są dość łaskawe, ale za to we znaki daje się silny wiatr - ratuję się wtedy pomadkami z Nivea lub Vaseline :) Nie miałam nic z Burt's Bees - ich produkty kuszą mnie jednak coraz bardziej. Widziałam jakiś czas temu w Bootsie ciekawe seciki. Cena też jest całkiem przystępna :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, WingsOfEnvy Blog
:)
https://bayanlarsitesi.com/
OdpowiedzUsuńOrdu
Kocaeli
Düzce
Osmaniye
ZTRO6U
Malatya Lojistik
OdpowiedzUsuńAntep Lojistik
Urfa Lojistik
Sivas Lojistik
Erzurum Lojistik
DW0
ığdır evden eve nakliyat
OdpowiedzUsuńağrı evden eve nakliyat
maraş evden eve nakliyat
diyarbakır evden eve nakliyat
şırnak evden eve nakliyat
FKS
C9E32
OdpowiedzUsuńÇerkezköy Bulaşık Makinesi Tamircisi
Burdur Evden Eve Nakliyat
İzmir Evden Eve Nakliyat
Samsun Parça Eşya Taşıma
Çerkezköy Halı Yıkama
Kripto Para Nedir
Erzurum Evden Eve Nakliyat
Mardin Evden Eve Nakliyat
Zonguldak Lojistik
5B6E4
OdpowiedzUsuńİstanbul Parça Eşya Taşıma
Çerkezköy Oto Lastik
Çankırı Şehirler Arası Nakliyat
Ünye Oto Elektrik
Düzce Evden Eve Nakliyat
Artvin Evden Eve Nakliyat
Giresun Lojistik
Trabzon Lojistik
Bitlis Şehir İçi Nakliyat
48147
OdpowiedzUsuńindirim kodu %20
89F44
OdpowiedzUsuń%20 binance indirim kodu
17719
OdpowiedzUsuńbinance referans kodu