wtorek, 29 maja 2012

Zużycia i ulubieńcy maja.

Witajcie :-)
Już tradycyjnie pod koniec miesiąca przyszedł czas na podsumowanie zużyć oraz ulubionych kosmetyków! Zapraszam!


W tym miesiącu zużyłam:


Na 100% sięgnę ponownie po balsam do ust Tisane oraz kwas hialuronowy.

Na 100% nie kupię ponownie dwufazowego płynu do demakijażu oczu Ziaja, deodorantu Nivea (testowanie na zwierzętach) oraz żelu pod prysznic Yves Rocher (wstąpili na chiński rynek, na którym jest wymóg testowania na zwierzętach).


A ulubieńcy? :-)



W tym miesiącu powróciłam do mineralnego dezodorantu Crystal Essence - nadal świetnie się u mnie spisuje i jestem z niego bardzo zadowolona!

Nie może również zabraknąć kremu Iwostin oraz fantastycznego masła do ciała Flos-Lek. O kwasie hialuronowym jeszcze Wam nie pisałam, ale oczywiście możecie spodziewać się osobnej recenzji!

Z ulubieńców kolorowych:


Cały miesiąc używałam podkład w pudrze z Everyday Minerals - bardzo, bardzo go lubię!
Mój idealny rumieniec to róż z Everyday Minerals, chyba nigdy mi się on nie skończy :-)
Lakier do paznokci Bell już znacie - KLIK i KLIK - jest u mnie na paznokciach praktycznie przez cały czas :-)
Ostatnim ulubieńcem jest baza brązująca z Chanel - cudo!


A co Wy ukochałyście sobie w tym miesiącu? :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 26 maja 2012

WIBO, Wonder Nails Collection - AMAZING AMAZONE nr 3.

Witajcie :-)
Przyszedł czas na prezentację kolejnego lakieru WIBO z kolekcji Amazing Amazone.
Będzie to piękny, smerfny kolor :-)


WIBO, Wonder Nails Collection - AMAZING AMAZONE nr 3; 7ml; 5-6zł.


Dla przypomnienia - oto jego zielony poprzednik :-)

Niebieska wersja zachowuje się bardzo podobnie w stosunku do zielonej.
Lakier jest rzadki, smuży i do ładnego pokrycia niezbędne są dwie warstwy.
Szybko schnie, nie odgniata się.
Kolor moim zdaniem jest naprawdę przepiękny!
Świeży, czysty błękit - w sam raz na upały ;-)


Ja jestem nim zachwycona i zdecydowanie polecam!

Skusiłyście się już na jakieś kolory?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

Recenzja: Ziaja, balsam do ciała - masło kakaowe.

Witajcie :-)
Ziajowe kosmetyki zna chyba każda z Was. Jedne osoby je lubią, inne podchodzą zaś do nich z pewną dozą nieufności. Ja należę do tej pierwszej grupy osób. Ziaję bardzo lubię, zwłaszcza kosmetyki pielęgnacyjne do ciała.
Czy dzisiejszy bohater mnie zauroczył?


Ziaja, balsam do ciała masło kakaowe, 200ml; ok.8-10zł.



Odżywczy balsam do pielęgnacji skóry normalnej i suchej.
Zawiera masło kakaowe, witaminę E i prowitaminę B5 (D-panthenol).
Głęboko i intensywnie nawilża skórę i zapobiega nadmiernej utracie wody.
Wygładza, uelastycznia i aktywnie regeneruje naskórek.
Lekko natłuszcza i likwiduje uczucie szorstkości.
Skutecznie łagodzi podrażnienia i zmniejsza skłonność do ich występowania.
Regularnie stosowany przywraca skórze zdrowy wygląd.

Efekty:
Wzrost jędrności i elastyczności naskórka.
Pogłębiony naturalny koloryt skóry.

Skład: Aqua, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Cetearyl Ethylhexanoate, Cera Microcristallina (Microcrystalline Wax), Paraffin, Glycerin, Sorbitan Sesquioleate, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Polyglyceryl-3 Ricinoleate, Dimethicone, Magnesium Sulfate, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Ceresin, Hydrogenated Castor Oil, Sodium Benzoate, 2-Bromo-2-Nitropropane-1, 3-Diol, Parfum (Fragrance), Citric Acid.


Moja opinia:
Opakowanie tego kosmetyku to solidna, płaska tubka - w sam raz do zabrania w podróż. Sam balsam ma niesamowity zapach! Słodki, kakaowo-czekoladowy, aż chce się go zjeść! Całkiem długo utrzymuje się na skórze. Balsam ma również gęstą i ciężką w użyciu konsystencję. Jest ona trochę tępa i potrzeba czasu, by dobrze i dokładnie wysmarować całe ciało. Pozostawia na skórze tłustą warstwę i długo się wchłania.


Dobrze radzi sobie z samym nawilżeniem skóry, która staje się również bardziej elastyczna, ale nie poradził sobie do końca z suchymi skórkami po opalaniu. Wydajność tego produktu jest natomiast średnia. Używany regularnie na całe ciało szybko się niestety kończy. Wynagradza to jednak stosunkowo niska cena!

Czy kupię ponownie? Nie jest to produkt, który muszę koniecznie mieć w swoim arsenale kosmetycznym. Nie lubiłam w nim za bardzo tego, że zostawiał typowo tłustą warstwę na skórze i długo się wchłaniał. Kupiłam go z myślą o używaniu po siłowni. Potrzebowałam balsamu w niewielkim opakowaniu, który szybko będzie się wchłaniał i nawilży przy tym skórę. W kwestii szybkości nie spełnił on moich oczekiwań. Jeżeli się na niego w przyszłości zdecyduję to tylko ze względu na słodki i cudowny kakaowy zapach.

Ziaja nie testuje na zwierzętach.

Lubicie kosmetyki do pielęgnacji ciała z Ziai? Jak często po nie sięgacie?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 24 maja 2012

WIBO, Wonder Nails Collection - AMAZING AMAZONE nr 1.

Przedstawiam Wam jedną z moich nowości - lakier do paznokci WIBO z kolekcji Amazing Amazone.

WIBO, Wonder Nails Collection - AMAZING AMAZONE nr 1; 7ml; ok.5-6zł.


Lakier mieści się w ładnej i zgrabnej buteleczce. Posiada cienki, klasyczny pędzelek, którym średnio mi się operowało - wolę szersze wersje.
Do całkowitego i ładnego pokrycia potrzebne są dwie warstwy, ponieważ lakier niestety trochę smuży.
Jest dość rzadki, przez nieuwagę można zalać sobie skórki.
Wysycha w nienagannym tempie i nie odgniata się.


Ogólnie polecam. Niska cena, ładne kolory do wyboru.

Lubicie lakiery Wibo?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

Recenzja: Oeparol Balance, balsam do ciała z olejem z nasion wiesiołka.

Witajcie,
Dziś powiem kilka słów o kolejnym kosmetyku nawilżającym do ciała.
Będzie to...


Oeparol Balance, balsam do ciała z olejem z nasion wiesiołka; 200ml; ok.16zł.


Balsam zawiera wysokiej jakości naturalne składniki, w tym „tłoczony na zimno” olej z nasion wiesiołka.
Balsam do ciała OEPAROL® Balance zabezpiecza skórę przed wysuszeniem oraz delikatnie ją natłuszcza. Korzystnie wpływa na wygładzenie i uelastycznienie naskórka, łagodzi podrażnienia skóry związane z opalaniem oraz pozostawia uczucie świeżości. Odpowiednia konsystencja sprawia, że doskonale się rozprowadza i dobrze wchłania. Polecany do codziennej pielęgnacji ciała, szczególnie po kąpieli.

Skład:
Aqua, Paraffinum Liquidum, Isopropyl Myristate, Oenothera Paradoxa Oil, Sorbitol, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, Dimethicone, Cetyl Alcohol, Ceteareth-20, Glyceryl Stearate, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Calendula Officinalis Extract, Parfum, Methylparaben, Chlorhexidine Digluconate, Propylparaben, Disodium EDTA, Sodium Citrate, BHA, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, BEnzyl Salicylate, Hydroxyisohexyl 3-cyclohexane Carboxaldehyde, Linalool, Coumarin, Hydroxycitronellal.


Moja opinia:

Opakowanie tego balsamu to miękka tubka. Sam balsam ma natomiast konsystencję zwartego mleczka. Bardzo dobrze rozprowadza się po skórze, szybko się wchłania. Zapach jest bardzo przyjemny i dość wyraźny. Przypomina mi trochę kwiatową woń, ale czuję również typowe mydełko. Na skórze utrzymuje się on do dwóch godzin, przy czym nie męczy nosa. Po aplikacji, rozprowadzeniu i wchłonięciu nie pozostawia na mojej skórze specjalnej warstwy ochronnej - jest ona znikoma. Ciało jest nawilżone, miękkie i skóra wydaje się bardziej gęsta i ukojona. Brak natomiast u mnie czegokolwiek lepkiego, tłustego, śliskiego, mokrego. Podkreślam jednak, że u innych dziewczyn podobno taka warstwa ochronna jest - wiem, bo czytałam. Może to zależy od tego czy przed smarowaniem ciała wykonywany był np peeling (czy jakikolwiek inny zabieg), który zostawiał jakąś warstwę na ciele utrudniającą wchłonięcie się kolejnych kosmetyków? Może tak być... Nawilżenie nie jest jakieś długodystansowe. Żeby je utrzymać muszę smarować się przynajmniej dwa razy dziennie. Nie wiem jak sprawdzi się w przypadku bardzo przesuszonej skóry, ale przypuszczam, że może być trochę za słaby.

Czy polecam? Tak. Pomimo tego, że ten balsam nie nawilża na długo mojej skóry lubię go używać. Bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia przy tym nieprzyjemnej warstwy na skórze. Idealne rozwiązanie dla osób, które żyją w biegu i nie mają wiele czasu na pielęgnację ciała. Balsam ten idealnie sprawdza się u mnie po siłowni - wychodzę spod prysznica, smaruję się nim i praktycznie chwilę później mogę się spokojnie ubrać nie martwiąc się, że całość wytrę w ubranie i będę poklejona.

Niestety nie znalazłam informacji czy ta firma testuje na zwierzętach czy nie. Jest to jednak firma z Polski, z okolic Łodzi (Tuszyn) więc póki co pozostaje mi głęboko wierzyć, że jest uczciwa.

Znacie już kosmetyki Oeparol? Lubicie je? A może polecicie mi jakiś inny lekki balsam nawilżający do ciała?

Pozdrawiam serdecznie :-)
bG

poniedziałek, 21 maja 2012

Recenzja: Flos-Lek, Natural Body masło do pielęgnacji ciała truskawka - poziomka.

Witajcie :-)
Macie swoje ulubione kosmetyki pielęgnacyjne? Ja najbardziej lubię wszelkiego rodzaju balsamy i masła. Dziś przedstawię Wam mojego absolutnego ulubieńca w tej kategorii :-)



Flos-Lek, Natural Body masło do ciała truskawka - poziomka; 240ml; 22-25zł.

Masło o bogatej konsystencji i przyjemnym intensywnym zapachu poziomki polecane do codziennej pielęgnacji skóry przesuszonej, odwodnionej oraz normalnej skłonnej do okresowego spadku nawilżenia. Zawiera naturalne oleje roślinne: słonecznikowy, babassu, masło Shea i oliwę z oliwek o działaniu zmiękczającym, wygładzającym skórę oraz regenerujący ekstrakt z owoców truskawki. Po użyciu masła skóra jest dobrze natłuszczona, nawilżona, miękka, gładka, sprężysta i aksamitna w dotyku. Przebadane dermatologicznie.

Skład: Aqua, Caprylic/Capric Trigliceride, Dimethicone, Cyclomethicone, Glycerin, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Octyldodecanol, Hydrogenated Polyisobutene, Lanolin Alcohol, Olea Europaea Fruit Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Orbignya Oleifera Seed Oil, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Parfum, Propylene Glycol, Fragaria Vesca Fruit Extract, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, CI 14720, CI 14700, CI 42090, Methyl 2-Octynoate.


Moja opinia:
Masełko zapakowane jest w tekturowy kartonik, zabezpieczony dodatkowo folią ochronną. Po rozpakowaniu i odkręceniu wieczka ukazuje się kolejna nakładka ochronna - za to wielki plus. Dzięki temu kosmetyk można zabrać w podróż nie obawiając się, że zacznie przemieszczać się tam gdzie nie trzeba. Samo opakowanie jest bardzo solidne.

Zapach masła jest niesamowity! W stu procentach naturalny, zdecydowanie przypomina mi koktajl truskawkowy! Nie jest to jednak intensywny i duszący zapach, należy raczej do delikatniejszych. Na skórze jest mniej wyczuwalny niż w opakowaniu, ale nadal on jednak jest! Utrzymuje się może z godzinę, stopniowo zanikając.

Konsystencja bardzo przyjemna - zwarta, gęsta, jogurtowo-kremowa. Bez problemu aplikuje się na skórę, jak na masło wchłania się również szybko.

Na ciele pozostawia film, ale nie jest on tłusty ani klejący. Ta warstwa ochronna jest raczej typowa dla produktów zawierających glicerynę - bardzo lubię taki efekt na skórze. Ciało jest absolutnie nawilżone, bardzo wygładzone i skóra jest elastyczna. O szorstkości można zapomnieć! :-) To masełko zlikwidowało również bardzo szybko suche skórki (łokcie, łydki), których nabawiłam się po opalaniu - wielki plus! Inne kremy sobie z tym nie radziły na dłuższą metę. Wydajność jest do zaakceptowania :-)
Minus za dostępność - żeby dostać ten produkt musiałam specjalnie zamówić go w aptece, ponieważ nigdzie go nie było!

Zdecydowanie polecam!! Idealny zapach i idealne działanie! Mój numer jeden wśród maseł do ciała!

Flos-Lek nie testuje na zwierzętach :-)

Znacie ten produkt? Jakie są Wasze ulubione mazidła do ciała? :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

niedziela, 20 maja 2012

Farbowanie włosów henną Khadi - ciemny brąz.

Witajcie :-)
Chciałabym poinformować Was, że nastąpił u mnie przełom! :-) Po dwóch latach pierwszy raz zafarbowałam na nowo swoje włosy! Czym?


Naturalna henna Khadi - ciemny brąz; 100g; 26zł.

Ziołowa farba do koloryzacji włosów nadaje włosom kolor ciemnego czekoladowego brązu o chłodnej tonacji. Nadaje włosom piękny kolor i ekstremalnie odżywia. U większości osób pokrywa siwe włosy. W przypadku siwych włosów opornych na farbowanie polecamy metodę dwustopniowej koloryzacji, przy użyciu Henny Naturalnej Khadi, a następnie Ciemnego Brązu Khadi (przepis poniżej).
Farby ziołowe Khadi nadają włosom piękny, intensywny kolor. W związku ze specjalistycznym procesem produkcji farby Khadi działają bardziej intensywnie niż inne farby do włosów. Dodatkowo zawierają również zioła ajurwedyjskie, które wzmacniają włosy oraz nadają im intensywny blask. Jako, że nasze produkty są naturalne i nie zawierają chemikaliów, nie da się za ich pomocą rozjaśnić włosów.
Ziołowe farby Khadi nie zawierają konserwantów, wzmacniaczy koloru, utleniaczy ani chemikaliów. Nie zawierają sztucznych barwników lub zapachów. Wszystkie składniki są absolutnie naturalne. Naszym priorytetem jest twoje zdrowie i bezpieczeństwo. Wszystkie ziołowe farby Khadi posiadają certyfikat BDIH, dzięki któremu możesz mieć pewność, że produkty są najwyższej jakości i spełniają surowe wymogi stawiane kosmetykom naturalnym.
Zdrowe i błyszczące włosy dzięki sile natury!


Dokładniejsza instrukcja znajduje się TUTAJ.

Moja opinia:
Hennę Khadi można zakupić na stronie helfy.pl. Jest ona zapakowana w kartonowe opakowanie, w którym znajdziemy również dokładną instrukcję, rękawiczki ochronne i czepek.
Rękawiczki są najzwyklejsze w świecie i bardzo niewygodne. Podczas używania ciągle ściągały się z dłoni. Do czepka natomiast nie mogę się przyczepić - bardzo dobry.

Sama henna to zielony proszek, który ma zapach herbatki pokrzywowej. Według mnie jest średnio przyjemny i przypomina mi również trociny, ale wiadomo - kwestia gustu i przyzwyczajenia.

Hennę należy rozrobić w ciepłej wodzie (50 stopni), aby nabrała konsystencji gęstego jogurtu. Zaleca się, by na dwa tygodnie przed farbowaniem henną zrezygnować z produktów zawierających silikony, a te które są na włosach wypłukać.

Moje relacja

No więc zaczynając od początku... Przed rozrobieniem henny zrobiłam sobie próbkę (do kupienia za 2zł w tym samym sklepie internetowym). Masę rozprowadziłam na dwóch pasmach, gdzie na jednym trzymałam ją pół godziny, a na drugim godzinę czasu. Efekty? Żadne. Możliwe, że brak ciepła głowy spowodował brak zmiany koloru. Ale jako, że jestem w gorącej wodzie kąpana, stwierdziłam, że nie ma na co czekać i rozrobiłam sobie główne opakowanie.

Z samym rozrabianiem nie miałam żadnego problemu. Ustaliłam mniej więcej temperaturę wody i po troszku zalewałam proszek jednocześnie mieszając.
Gorzej było już z nakładaniem, ale to głównie moja wina. Jedyne, co mogę Wam poradzić to nakładanie henny kolejno pasmami, zaczynając najlepiej od spodu. Starannie każde pasmo rozdzielajcie i aplikujcie hennę. Najlepiej by było gdyby znalazł się ktoś do pomocy. Ja niestety byłam sama w domu i masę zaczęłam nakładać dość chaotycznie z myślą, że zaraz wszystko dokładniej rozsmaruję. Nic bardziej mylnego!
Henna momentalnie zastyga na głowie tworząc dosłownie hełm!

Ja dodatkowo zaczynałam nakładać hennę od samej góry i ciężko było mi się przebić pod spód - nie popełnijcie moich błędów, to nie jest to samo co nakładanie klasycznej farby do włosów!
Zastygnięta henna lubi się delikatnie kruszyć.
Po nałożeniu henny założyłam czepek i owinęłam głowę ręcznikiem. Trzymałam dokładnie 1,5 godziny.

Po tym czasie zmyłam hennę letnią wodą. Nie ma się co oszukiwać - woda była bardzo brudna i zanim zaczęła spływać czysta chwilę musiałam odczekać. Po tym owinęłam na chwilę włosy ręcznikiem i tak jak zawsze dałam im naturalnie wyschnąć bez żadnego rozczesywania.

WAŻNE! Po opłukaniu włosów przez 24-48h nie można używać żadnych środków pielęgnacyjnych (szampony, odżywki, oleje) czy stylizujących, by henna mogła dobrze połączyć się z włosem i kolor się pogłębił.


Po wyschnięciu było mi bardzo ciężko ładnie i bez większego uszczerbku rozczesać włosy. Były suche i dość mocno mi się one poplątały. W głębi duszy czułam, że jest to normalne, ponieważ po pierwsze po opłukaniu włosów nie użyłam żadnej odżywki, a włosy zostały dodatkowo poddane koloryzacji. Co w takim razie zrobiłam? Związałam włosy w lekką kitkę grubą frotą i tak poszłam spać.

Jeżeli chodzi o kolor to byłam bardzo usatysfakcjonowana! Moje włosy nabrały koloru ciemnego, zimnego brązu, jakiego nigdy nie udało mi się uzyskać tradycyjnymi farbami. Zawsze wychodziły mi czarne, a ja w czerni wyglądam naprawdę bardzo źle. Co prawda w niektórych miejscach pozostały delikatne refleksy jaśniejszego brązu, ale to głównie moja wina - źle zaczęłam rozprowadzać hennę i ciężko było mi później dojść do niektórych włosów.

Następnego dnia czułam, że moje włosy są nadal suche, ale bez problemu je rozczesałam. Do pierwszego umycia wytrwałam wymagane minimum - 24 godziny.

Przed samym myciem oczywiście na dwie godziny nałożyłam olej kokosowy, czepek i owinęłam głowę ręcznikiem. Po myciu obowiązkowo maseczka. Mokre włosy zostawiłam do naturalnego wyschnięcia.

Po takiej sesji były już w dużo lepszym stanie, choć nadal nie idealne. Końce były trochę przesuszone. Po drugiej serii olejowania i mycia jest już dobrze! :-)

A teraz krótkie podsumowanie:

Jak henna wpłynęła na moje włosy?

Wydaje mi się, że nabrały one drugiego życia: są lśniące, jakby grubsze i optycznie jest ich więcej. Dodatkowo po dwukrotnej pielęgnacji od farbowania lepiej się układają i odrobinę się wyprostowały.

Mój kolor wyjściowy. Zdjęcie zostało zrobione w dniu farbowania włosów. Jest to mój naturalny kolor, włosy bez żadnej farby i szamponów koloryzujących.



Tutaj włosy po farbowaniu henną. Po pierwszym myciu:


Po drugim myciu, naturalnie wysuszone, bez prostowania:


Podsumowując powiem tylko tyle, że żadna chemiczna farba nie dała mi takiego efektu jak henna Khadi. Włosy wyglądają w tej chwili zdrowo i ładnie, takie są również w dotyku. Wybaczam początkowe wysuszenie i poplątanie, bo jestem świadoma, że jest to zupełnie normalny efekt. Ważne jest to, żeby po zabiegu odpowiednio o włosy zadbać!

A Wy farbujecie swoje włosy? Macie jakieś doświadczenia z henną Khadi czy wolicie farby chemiczne?

Pozdrawiam serdecznie! :-)
bG

wtorek, 15 maja 2012

Peeling z nasion czarnej porzeczki + maseczka peelingująca.

Witajcie :-)
Moje zamiłowanie do naturalnych kosmetyków trwa! Z uporem maniaka chłonę wiedzę na ich temat i powoli zagłębiam się w samym praktykowaniu :-)

Dziś przedstawię Wam...


Peeling z nasion czarnej porzeczki, ZSK, 50g; 3,99zł.

Wysuszone i drobno zmielone nasiona i wytłoki z porzeczki czarnej Ribes Nigrum. Owoce porzeczki są źródłem wielu cennych substancji czynnych oraz kwasów owocowych, pektyn i błonnika.
Za pomocą peelingu owocowego usuwamy mechanicznie - ścieramy wierzchnią warstwę skóry, głównie obumarły naskórek. Usunięcie tej warstwy skóry powoduje pobudzenie do szybszego wzrostu i odnowy warstwy naskórka, oraz pobudza do wzrostu komórki warstw głębszych. Efektem regularnego stosowania peelingów jest pogrubienie się warstw żywych komórek skóry, natomiast cieńsza staje się warstwa rogowa. Peeling mechaniczny pobudza mikrokrążenie skórne i dotlenia skórę. Wyrównuje się koloryt skóry. Skóra staje się bardziej elastyczna i gładsza.
Peeling powinien być stosowany regularnie 1-2 razy w tygodniu. Oprócz dobroczynnych skutków peelingu opisanego powyżej bardzo ważną rolą tych zabiegów jest przygotowanie do dalszych zabiegów. Usunięcie obumarłego naskórka i odblokowanie porów znacznie poprawia wchłanianie aktywnych substancji zawartych w preparatach kosmetycznych i zwiększa skuteczność ich działania.
Oprócz głównego zadania, jakie mają peelingi do twarzy (ścieranie, złuszczanie wierzchniej warstwy naskórka) peeling z czarnej porzeczki jest również surowcem dostarczajacym wiele składników czynnych (antocyjany, witaminy, kwasy owocowy i inne).
Peeling mechaniczne polecany jest do cery tłustej, mieszanej i normalnej.
Peeling nakłada się na zwilżoną skórę omijając okolice oczu i ust, a następnie masuje okrężnymi ruchami przez około 2-5 min i spłukuje wodą.

źródło: www.zrobsobiekrem.pl


Moja opinia:
Lubię stosować co jakiś czas peelingi do twarzy. Daje mi to poczucie dogłębnego oczyszczenia skóry i uczucie świeżości. Uprzedzając niektóre pytania: nie, pomimo mojej wrażliwej i suchej miejscami cery ten peeling nie wyrządził mi żadnej krzywdy :-) Lubię mechaniczne zdzieraki, zwłaszcza, że strefa T czasami mi się przetłuszcza i mam dodatkowo rozszerzone pory - a te wiadomo, trzeba oczyszczać.
Peeling ten ma charakterystyczny, porzeczkowy, gorzki zapach. Nasiona mają różną grubość: są i takie drobniutko zmielone, ale nie brakuje też tych grubszych pestek.

Rozrobiony peeling jest mocny, ale nie jest w moim odczuciu ostry. Drobniejszych nasion praktycznie nie czuć, a te grubsze są raczej tępe i dobrze się nimi masuje skórę bez uczucia mocnego nadszarpywania jej i kłucia.

Jak wygląda moja maseczka peelingująca? Nie będę specjalnie oryginalna i do wyrobienia peelingu używam gotowego przepisu :-) Oto on:

1 łyżeczka peelingu owocowego
1 łyżeczka glinki białej
1 łyżeczka 1% kwasu hialuronowego

Składniki rozrobić w wodzie mineralnej, niegazowanej tak aby powstała maseczka o konsystencji gęstej papki.
Nałożyć na twarz, szyję i dekolt. Przy zmywaniu letnią wodą wykonujemy 2-3 minutowy masaż.



Tak wygląda gotowa, rozrobiona maseczka:


Jest całkiem gęsta, a nałożona bardzo dobrze trzyma się zwilżonej uprzednio skóry.


Wrażenia po użyciu? Rewelacyjne! Skóra jest niesamowicie dobrze oczyszczona i gładka jak nigdy przedtem! Przyznam, że żaden gotowy produkt nie dał mi takiego efektu jak ta własnoręcznie wykonana maseczka! Co więcej - po użyciu tego peelingu nie mam potrzeby natychmiastowego nawilżania skóry twarzy jak to często bywało wcześniej przy innych produktach! Efekt gładkiej skóry jest u mnie długotrwały. Dodatkowy plus? Wiem, czego używam!

I tym oto sposobem kończę swoją przygodę ze sklepowymi peelingami :-) Zdecydowanie polecam!

Próbowałyście już takiego peelingu? Kusi Was możliwość przetestowania czegoś nowego i naturalnego? :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 14 maja 2012

Recenzja: Ziaja Calma, mleczko do demakijażu - skóra sucha i wrażliwa.

Witajcie :-)
Nie będę po raz kolejny rozpisywać się jak ważnym elementem w pielęgnacji twarzy jest wieczorny demakijaż :-) Czysta skóra to dla mnie wielkie poczucie komfortu! Czy dał mi to bohater dzisiejszej recenzji?


Ziaja Calma, mleczko do demakijażu - cera sucha i wrażliwa; 200ml; 8-10zł.

Ukojenie skóry 30+
kompleks wapniowy, bacocalmina

Łaodne mleczko do demakijażu oczu i twarzy.
Przygotowuje skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.
* Wspomaga zachowanie naturalnych funkcji skóry.
* Działa ochronnie na warstwę lipidową naskórka.
* Skutecznie łagodzi podrażnienia.
* Wyraźnie wzmacnia i odżywia skórę/
* Zachowuje prawidłowy poziom nawilżenia.

Skład: Aqua (Water), Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Ceteareth-12, Glycerin*, Cetearyl Alcohol*, Panthenol, PEG-8, Bacopa Manniera Extract, Hydroxyethylcellulose, Propylene Glycol, Ethylhexyl Palmitate, Luffa Cylindrica Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Calcium Gluconate*, Dimethicone, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, Diazolidinyl Urea, Sodium Hydroxide.

* surowiec zaaprobowany przez ECOCERT.


Moja opinia:
Opakowanie tego kosmetyku jest w standardowej ziajowej buteleczce - poręczna, wygodna i prosta. Samo mleczko ma dość gęstą konsystencję, na samym początku używania miałam nawet problem z wyciśnięciem odrobiny na wacik. Zapach jest bardzo, bardzo delikatny - praktycznie niewyczuwalny. Przypomina mi typowo mleczny zapach. Demakijaż przy jego użyciu przebiega poprawnie. Podkład ściąga bez problemu, twarz jest przyzwoicie oczyszczona. Na skórze zostaje delikatna warstwa ochronna, która niweluje potrzebę natychmiastowego nałożenia kremu (przynajmniej u mnie). Jeżeli chodzi zaś o demakijaż oczu to tutaj wypada naprawdę kiepsko... Coś tam rozpuszcza, coś tam ściąga. Jednocześnie jednak wszystko jest rozmazane i chyba nie ma szans na dokładne oczyszczenie! Oczy po nim szczypią! Zdecydowanie nie polecam do takich eksperymentów. Na drugi dzień po jego użyciu miałam też podrażnienia na twarzy.

Czy polecam? Raczej nie... Zmywa makijaż twarzy, ale do oczu nie polecam go przykładać. Wystąpiły u mnie również podrażnienia po jego użyciu. Sto razy lepiej (tfu! w ogóle bez porównania!) spisuje się u mnie metoda OCM.

Ziaja nie testuje na zwierzętach.

Znacie ten produkt? A może macie już jakiś swój hit do demakijażu?

Pozdrawiam serdecznie :-)
bG

sobota, 12 maja 2012

Recenzja: ALTERRA, olejek do masażu migdały i papaja.

Witajcie :-)
Dziś napomknę kilka słów o dobrze znanym i lubianym olejku, którym będzie...


ALTERRA, olejek do masażu migdały i papaja; 100ml; 13-14zł.


Dobroczynna, odprężająca pielęgnacja.
Każda skóra zasługuje na indywidualną pielęgnację. Olejek do masażu Alterra został opracowany specjalnie do dobroczynnego, regenerującego masażu wspomagającego ukrwienie i zapobiegającego napięciom mięśni. Wartościowe połączenie olejku migdałowego, wyciągu z papai oraz oleju z pestek winogron rozpieszcza skórę. Olej sezamowy* i olej z jojoby* dostarczają wyjątkowo intensywnej pielęgnacji i pozwalają jednocześnie zachować elastyczność skóry. Olejek do masażu Alterra łatwo się wchłania. Ciepły, owocowy zapach ożywia zmysły.

*z kontrolowanej biologicznie uprawy

Skład: Glycine Soja Oil, Ricinus Communis Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Zea Mays Germ Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Triticum Vulgare Germ Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Carica Papaya Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Persea Gratissima Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Parfum, Limonene, Tocopherol, Linalool, Geraniol, Helianthus Annuus Seed Oil, Citral, Citronellol, Farnesol.


Moja opinia:
Olejek ten kupiłam na początku roku po wielu pochlebnych recenzjach i zachwytach. Jednocześnie zachwycona byłam rewelacyjnym składem i stosunkowo niską ceną jak na tak naturalny produkt. I co z tego wynikło? Praktycznie same pozytywy :-)
Olejek ma cudowny zapach! Jest on słodki, intensywny i naturalny. W moim odczuciu nie jest on męczący. Dość długo utrzymuje się on na skórze. Olejek wchłania się stosunkowo szybko i właśnie to w nim lubię! Dobrze nawilża skórę, która jest po nim bardziej elastyczna. Nie jest tłuściochem! :-) - więc nie ma obaw, że zabrudzi i otłuści wszystko dookoła. Zostawia na skórze delikatną warstwę, ale nie jest ona w żadnym wypadku nieprzyjemna. Wydajność jest taka sobie. Nie używam go codziennie, ale kiedy już po niego sięgam to widzę znaczący ubytek.

Do czego go używam?

Po pierwsze do kąpieli. Dolewam odrobinę do wody, żeby skóra zbyt mocno się nie przesuszyła. Działa on wtedy ochronnie i jednocześnie nawilżająco. Po takiej kąpieli nie czuję obowiązku smarowania się balsamem, nie czuję żadnego ściągnięcia skóry. Pozostaje jedynie pięknie pachnące i nawilżone ciało :-)
Po drugie - do masażu. Delikatnego oczywiście :-) Jak już wspomniałam - olejek ten szybko się wchłania.
Po trzecie - jako dodatek do słabszych (i najlepiej bezzapachowych) balsamów i innych olejów. Tutaj również świetnie spełnia swoją rolę. Jeżeli macie jakiś słabo nawilżający balsam to spróbujcie dodać kilka kropel olejku i zmieszać całość na dłoni. Ja tak czasami robię i widzę dużą różnicę! Czasami mieszam go również z (bezzapachowym) rafinowanym olejem palmowym z nasion (dziękuję Ci jeszcze raz Smyczku :*).

Nie stosuję go natomiast do OCM - moim zdaniem ma do tego zbyt intensywny zapach. Nie używałam go również na włosy.

A czego w nim nie lubię? Moim zdaniem największym i jedynym minusem jest opakowanie!

Co prawda bardzo przyjemne dla oka i ładne, ale mało funkcjonalne. Podczas aplikacji olejek lubi rozlać się po bokach - strasznie tego nie lubię. Przydatnym rozwiązaniem byłaby mniej estetyczna pompka, tak jak w przypadku olejków Alverde. Szklana buteleczka również jest średnim rozwiązaniem... Jeżeli upadnie na podłogę to z olejku nici...

Czy polecam? Tak, tak i jeszcze raz tak! Fantastyczny produkt za niewielkie pieniądze! Przemawia za nim skład, zapach oraz samo działanie!

Oraz fakt, że jest to produkt wegański więc nie może być testowany na zwierzętach! :-)

Znacie olejki Alterra? Lubicie je? A może któryś z nich szczególnie przypadł Wam do gustu?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 8 maja 2012

EVERYDAY MINERALS, matowy róż do policzków TIME SHARE.

Witajcie :-)
Jak wiadomo firma Everyday Minerals ma w swojej ofercie bardzo duży wybór kosmetyków, również jeżeli chodzi o róże do policzków! Kolorów jest mnóstwo, a i wykończeń kilka. W zależności od potrzeb znajdziemy matowe, połyskujące oraz lśniące. Dziś przedstawię Wam bohatera z tej pierwszej grupy. Będzie to...



EVERYDAY MINERALS, matowy delikatny róż w kolorze ziemi TIME SHARE; 4,8g; 33,90zł.


Doznania "bez błysku" czyli aksamitne, matowe wykończenie.
Idealnie sprawdzają się w makijażu dziennym.
Odpowiedni dla cer wrażliwych, trądzikowych, alergicznych.


Zastosowanie: Przesyp niewielką ilość różu do wieczka. Nabierz odrobinę różu - najlepiej pędzlem "Dome Blush Brush" i delikatnym ruchem podkreśl swoje kości policzkowe. Dokładnie rozetrzyj kolor ruchami okrężnymi. Stwórz promienisty wygląd rozcierając niewielką ilość różu na brodę oraz czoło. Przy nakładaniu kosmetyków mineralnych obowiązuje zasada, że im mniej tym lepiej.

Skład: Mika (CI 77019), Lauroyl Lysine. Może zawierać: Dwutlenek Tytanu (CI 77891), Tlenek Żelaza (CI 77491, CI 77492, CI 77499), Ultramaryna (CI 77007), Fiolet Manganowy (CI 77742).


Moja opinia:
TIME SHARE to jeden z dwóch mineralnych róży EDM jakie posiadam. Jak już wiecie ma on wykończenie matowe. W pierwszej kolejności zauroczył mnie cudowny kolor tego różu - właśnie dlatego skusiłam się na największe opakowanie :-)
Kolor jest naprawdę przepiękny, nasycony i mocno napigmentowany.
Aby uzyskać piękny, naturalny rumieniec wystarczy dosłownie odrobina.
Róż nie posiada żadnego zapachu.


Aplikacja obecnie nie sprawia mi większego problemu, choć na początku tak różowo nie było. Aby róż ładnie rozprowadził się na skórze, twarz musi być uprzednio dobrze zmatowiona.
Jeżeli będzie nawet lekko "mokra", mogą pojawić się niestety nieestetyczne plamy. Należy uważać również aby nie nabrać zbyt dużej ilości różu na pędzel. Osobiście proponuję podobną technikę do nakładania podkładu mineralnego: kosmetyk nałożyć na pędzel i nadmiar strzepnąć uderzając palcem w bok włosia.
Moim zdaniem zdecydowanie lepiej i wygodniej nakłada się ten róż na podkład mineralny niż płynny.

Trwałość bez zarzutu :-) Nałożony na twarz rano, widoczny jest jeszcze wieczorem. Może wpływ ma na to również sam kolor, który jest mimo wszystko wyrazisty i widoczny.
Jeżeli miałabym się do czegoś przyczepić to będzie to odcień, który po aplikacji na twarz wygląda inaczej. W pudełeczku widać, że jest to ziemisty róż, ale jak widać wieczko jest już zabarwione na inny kolor. Podobnie sprawa wygląda na moich policzkach. Umalowana nim jestem bardziej rumiana niż różowa, a kupując decydowałam się mimo wszystko na różowy efekt. Zastanawiałam się czy może przyczyną tego są stosunkowo ciemne podkłady, których używam? Jednak wieczko pudełka jest białe, a też się tak zabarwiło...

Całe szczęście, że ostatecznie te rumiane policzki do mnie pasują :-) Róż Time Share pomimo kolorystycznego psikusa jaki mi zafundował, wylądował w moich ulubieńcach i bardzo często po niego sięgam :-)


Czy polecam? Zdecydowanie tak! Biorąc pod uwagę cenę, jakość i wydajność róże te wypadają rewelacyjnie! Jeżeli chodzi o samo nakładanie ich to jest to kwestia wprawy :-)
Gdybyście były zainteresowane różami tej firmy i nie wiecie jaki kolor i jaką pojemność wybrać to osobiście polecam wersję MINI 1,7g, ewentualnie tester 0,30g. Dzięki temu unikniecie ewentualnej wpadki, a pudełeczko 1,7g mimo wszystko starczy Wam na bardzo, bardzo długi okres czasu! Ja sama mam wersję 4,8g i myślę, że starczy mi na kilka ładnych lat używania!

EVERYDAY MINERALS nie testuje na zwierzętach! :-)


Macie już jakieś doświadczenia z różami EDM? Czym lubicie podkreślać swoje policzki? :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 7 maja 2012

Recenzja: Iwostin Sensitia, krem intensywnie nawilżający SPF 20.

Witajcie :-)
Nie zaskoczę Was mówiąc, że podstawą pięknie wyglądającej skóry jest jej dobre nawilżenie. Bez tego ani rusz! Wybór odpowiedniego kremu dla swojego rodzaju cery to bardzo ważny krok w pielęgnacji - źle dobrany zamiast pomóc może niestety wyrządzić tylko krzywdę.

Moja skóra należy do tych suchych, ale przede wszystkim jest bardzo wrażliwa. Uczulić i podrażnić może mnie tak naprawdę byle co... Ale tym razem trafiłam w dziesiątkę! :-)


Iwostin Sensitia, krem intensywnie nawilżający SPF 20; 75 ml; ok.40zł.

Krem intensywnie nawilżający SPF 20 Iwostin Sensitia jest przeznaczony do pielęgnacji skóry wrażliwej, alergicznej i skłonnej do podrażnień. Długotrwale nawilża i działa ochronnie, zwalczając mechanizmy odpowiedzialne za przedwczesne starzenie się skóry. Dzięki zawartości odpowiednio dobranego układu fotostabilnych filtrów UVB: SPF 20/UVA 14 preparat gwarantuje wysoki poziom ochrony przeciwsłonecznej przez cały rok. Zabezpiecza przed promieniowaniem UVA i UVB, które przyspieszają starzenie się skory. Preregen chroni przed agresywnymi czynnikami środowiska zewnętrznego, takimi jak ozon i promieniowanie UV. Opóźnia także procesy starzenia się skóry oraz zmniejsza jej uszkodzenia dzięki równoległej inaktywacji wolnych rodników oraz zahamowaniu działania szkodliwych proteinaz. Połączenie witaminy C z witaminą E zapewnia właściwości przeciwrodnikowe i przeciwzmarszczkowe. Zawarta w preparacie woda termalna z Iwonicza-Zdroju koi i łagodzi podrażnienia.

Skład: Aqua, Iwonicz aqua, ethylhexyl methoxycinnamate, ethoxydiglycol, polyglyceryl-3 methylglucose distearate, butyl methoxydibenzoylmethane, caprylic/capric triglyceride, Isopropyl palmitate, glycerin, mineral oil (liquid paraffin), octocrylene, aluminium starch octenylsuccinate, glyceryl stearate, cetearyl alcohol, soybean (glycine soya) protein: oxido reductases, phenoxyethanol, methylparaben, propylparaben, ethylparaben, butylparaben, sodium acrylate/acryloyldimethyl taurate copolymer, isohexadecane, polysorbate 80, disodium EDTA, PEG-8, tocopherol, ascorbic acid, ascorbyl palmitate, citric acid, parfum.


Moja opinia:
Krem znajduje się w bardzo poręcznej tubce, przyjemnej w dotyku. Dozowanie jest wygodne i nie sprawia żadnego problemu. Krem ma bardzo delikatny zapach, ale absolutnie nie jest on nachalny i męczący. Mój nos jest bardzo wrażliwy jeżeli chodzi o te sprawy, a tutaj nie mam z tym żadnego problemu. Po nałożeniu kremu na twarz zapach ten jest niewyczuwalny. Konsystencja kremu jest średnio gęsta i świetnie rozprowadza się na twarzy. W zależności od nakładanej ilości może odrobinkę bielić, ale na szczęście wchłania się szybko. Nawilżenie określam jako bardzo dobre! Po nałożeniu kremu i jego wchłonięciu skóra staje się bardziej jędrna i sprężysta. Jest też bardzo przyjemna w dotyku. Krem ani razu mnie nie zapchał, ani razu nie uczulił. Jest bardzo łagodny - ogromny plus! Zauważyłam, że łagodzi i wycisza podrażnienia, których czasami moja skóra potrafi się nabawić! Pod makijaż nadaje się idealnie! Nic się nie roluje, a skóra się nie świeci jak to czasami bywa w przypadku innych kremów używanych pod makijaż. Wydaje mi się, że przedłuża on nawet jego żywotność! Krem jest też bardzo wydajny.
Ogromnym plusem jest całkiem wysoki poziom ochrony przeciwsłonecznej, choć na lato planuję wybrać dodatkowo wyższy filtr UVB/UVA.

Minusy? Ani jednego nie zarejestrowałam! :-)

Jeżeli masz suchą i wrażliwą skórę - zdecydowanie Ci polecam! :-) Jest to idealny nawilżający krem na tę porę roku, który doskonale dba o skórę i nie wyrządza krzywdy nawet takim wrażliwcom jak ja :-)

Iwostin nie testuje na zwierzętach!

A Wy znalazłyście już idealny krem dla siebie? :-) Zwracacie uwagę na filtry przeciwsłoneczne?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 1 maja 2012

Zużycia, ulubieńcy kwietnia + kosmetyki powędrują do...?? :-)

Witajcie :)
Jak to już zazwyczaj bywa, koniec miesiąca wiąże się jednocześnie z jego podsumowaniem :-)

W tym miesiącu zużyłam:

Na 100% kupię ponownie olej kokosowy (już mam :)) oraz masło kakaowe z Ziai.


Recenzje kosmetyków ze zużyć znajdziecie w archiwum mojego bloga.


A ulubieńcy?

W tym miesiącu ukochałam sobie efekt naturalnie wyglądającej i opalonej skóry (Everyday Minerals matte base GOLDEN MEDIUM) z pięknym różowym i równie naturalnym rumieńcem (Everyday Minerals blush TIME SHARE) :-)
W uzyskaniu rumieńca nie miał sobie równych Long Handled Kabuki z Everyday Minerals.
Nie mogłam się rozstać z pomadką do ust Tisane.
O skórę twarzy dbał krem intensywnie nawilżający Iwostin Sensitia spf 20, a opalonym ciałem zaopiekowało się organiczne masło kakaowe o wspaniałym zapachu :-)

Recenzje poszczególnych kosmetyków znajdziecie na blogu. Reszta zostanie wkrótce uzupełniona :-)


A teraz chwila, na którą zapewne kilka osób czekało najbardziej...

Kosmetyki wędrują do...

Gratuluję!!!

Już piszę do Ciebie maila!



A wracając do ulubieńców - co Wy ukochałyście sobie szczególnie w kwietniu?

Pozdrawiam serdecznie!
bG
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...