Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Farmona. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Farmona. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 10 października 2013

Balsamy do ciała Sensitive Eco Style od Farmony - warte grzechu?

Dwa miesiące temu otrzymałam od Farmony dwa balsamy do pielęgnacji ciała. Jeden odżywczo-regenerujący, a drugi nawilżająco-wygładzający. Z racji tego, że ten pierwszy już dawno wykończyłam, a drugiego mało co zostało postanowiłam nareszcie napisać dla Was recenzję na ich temat. Czy są to produkty warte uwagi?



Farmona, balsamy do pielęgnacji ciała Sensitive Eco Style; 250ml; ok. 10zł.

BALSAM DO CIAŁA NAWILŻAJĄCO - WYGŁADZAJĄCY
Balsam opracowano do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry, szczególnie bardzo suchej i szorstkiej. Bogata formuła intensywnie i długotrwale nawilża, idealnie wygładza oraz poprawia elastyczność skóry. Lekka konsystencja sprawia, że balsam bardzo łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Dodatkowo przyjemny, delikatny zapach zwiększa uczucie komfortu.

Kwiat lotosu - wygładza i ujędrnia skórę oraz zapobiega jej wysuszaniu.
Kwas hialuronowy - zapewnia silne, natychmiastowe i długotrwałe nawilżenie oraz sprawia, że skóra staje się sprężysta i aksamitnie gładka.
Proteiny jedwabiu - tworzą na skórze film ochronny zatrzymujący wilgoć oraz doskonale wygładza, zmniejszając szorstkość naskórka.
Inutec - naturalny prebiotyk, łagodzi i koi podrażnienia oraz chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych.

Skład: Aqua (Water), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil,**, Caprylic Triglyceride*, Glycerin**, Urea, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter**, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate*, Dimethicone, Sodium Hyaluronate, Hydrolyzed Silk, Propylene Glycol, Nelumbo Nucifera (Lotus) Flower Extract**, Inulin**, SodiumAcrylate/Sodium Acryloyldimethyltaurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Ethylhexylglecerin, 2-Bromo-2-Nitropropane- 1,3-Diol, BHA, Parfum (Fragrance).
* surowiec zaaprobowany przez ECOCERT, ** surowiec pochodzenia roślinnego

BALSAM DO CIAŁA ODŻYWCZO - REGENERUJĄCY
Balsam opracowano do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry, szczególnie przesuszonej i podrażnionej. Bogata formuła dogłębnie odżywia i regeneruje skórę, niweluje uczucie ściągnięcia i łagodzi podrażnienia. Kremowa konsystencja sprawia, że balsam bardzo łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Dodatkowo przyjemny, delikatny zapach zwiększa uczucie komfortu.

Mleczko owsiane - doskonale odżywia i regeneruje skórę, opóźniając procesy jej starzenia.
Olej ryżowy - delikatnie natłuszcza, głęboko odżywia oraz zmiękcza i wygładza skórę.
Ceramidy - zapobiegają odwodnieniu i przesuszeniu naskórka.
Inutec - naturalny prebiotyk, łagodzi i koi podrażnienia oraz chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych.

Skład: Aqua (Water), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil**, Caprylic/Capric Triglyceride*, Urea, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter**, Glycerin**, Glyceryl Stearate*, Oryza Sativa (Rice) Bran Oil**, Milk Lipids, Ceramide 3, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract**, Avena Sativa Kernel Extract**, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Inulin**, Dimethicone, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyltaurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, 2-Bromo-2-Nitropropane- 1,3-Diol, BHA, Parfum (Fragrance).
* surowiec zaaprobowany przez ECOCERT, ** surowiec pochodzenia roślinnego


Moja opinia:
Balsam mieści się w prostej, plastikowej butelce. Moje pierwsze wrażenie po otrzymaniu kosmetyków nie było żadnym efektem WOW, muszę nawet stwierdzić, że rozczarowała mnie ta nijaka szata graficzna z czcionką na czele. Nie to jednak jest najważniejsze. Pomimo tego, że opakowanie nie przypadło mi do gustu pod względem wizualnym nie mogę odebrać mu tego, że działa sprawnie. Od początku używania do samego końca, pomimo kilku upadków ;-) Dozownik w obydwu przypadkach jest standardowy, po odchyleniu klapki ukazuje się zwykły otwór, przez który wydobywa się balsam.


Balsamy, pomimo tego, że mają wiele cech wspólnych, różnią się od siebie nieco konsystencją. Ta, pomimo że w jednym i drugim przypadku jest "śmietankowa" i cudownie sunie po skórze, to w wersji odżywczo - regenerującej z mleczkiem owsianym jest bardziej treściwa. Poza tym balsam z mleczkiem owsianym pozostawia na skórze bardziej wyczuwalny film ochronny, który w żadnym przypadku nie jest tłusty, lepki czy nieprzyjemnie śliski. Jest wręcz przeciwnie - ciało otulone tym balsamem odczuwa ulgę i czerpie z tego przyjemność, a skóra po posmarowaniu jest przyjemnie wygładzona i odżywiona. Warstwa ochronna, która pozostaje na skórze idealnie przywiera i daje uczucie zwiększonej gęstości.

Balsam nawilżająco - wygładzający z kwiatem lotosu zachowuje się już nieco inaczej niż ten z mleczkiem owsianym. Jego śmietankowa konsystencja jest nieco mniej treściwa i nie pozostawia na skórze takiego filmu jak mleczko owsiane, choć czuć ten efekt posmarowania ciała jakimś specyfikiem. Plusem tego produktu jest to, że bardzo szybko wchłania się w skórę i przyzwoicie ją nawilża, ale uwaga - nie jest to specjalnie głębokie czy długotrwałe nawilżenie. By utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia najlepiej smarować ciało codziennie / lub w przypadku skóry bardzo suchej nawet dwa razy dziennie. Ja jako posiadaczka suchej skóry nie do końca jestem usatysfakcjonowana uczuciem nawilżenia jakie otrzymuję w tym przypadku. Zdecydowanie wolę bardziej odżywcze produkty, które zapewnią większy komfort i ulgę mojej skórze.

Zapach  w jednym i drugim produkcie jest zupełnie inny i przyznam, że na początku poczułam się mocno rozczarowana propozycjami Farmony. Aromaty wydawały mi się wtedy mocno oklepane i nieprzyjemne, ale teraz z perspektywy czasu mam nieco odmienne zdanie. Wersja z kwiatem lotosu jest typowo kwiatowa i w pierwszym odbiorze dość intensywna, utrzymuje się przez jakiś czas na skórze po czym zaczyna łagodnieć. Balsam z mleczkiem owsianym odpowiedni będzie dla fanek bardzo delikatnych i ledwo wyczuwalnych mleczno-śmietankowych zapachów. Przebija się przez niego może odrobinę wanilia, ale jest to na tyle delikatny i pudrowy zapach, że nie powinien nikomu sprawiać problemu. Osobiście jestem jego fanką i bardzo przypadł mi on do gustu.

Na dużą uwagę zasługuje również skład, którym uraczyła nas w tym przypadku Farmona. Producent podkreśla to, że balsamy nie zawierają barwników, parabenów oraz olejów mineralnych - domyślam się, że znaczna większość z Was powinna być z tego faktu zadowolona.


Ponadto na początku składów możemy znaleźć olej z nasion słonecznika, glicerynę, mocznik, masło shea i wszystkie te składniki są częścią wspólną bohaterów dzisiejszej recenzji. Dalej, w zależności od rodzaju balsamu znajdują się inne olejki oraz ekstrakty. Nie jest ich co prawda jakoś mega dużo, bo inne eko kosmetyki są zazwyczaj wypełnione olejkami po brzegi, ale zawsze jest to większy procent niż w innych drogeryjnych produktach.


Podsumowując muszę stwierdzić, że Farmona pozytywnie mnie zaskoczyła swoimi nowymi propozycjami. Balsamy Eco Style są bardzo komfortowe i przyjemne podczas używania, a w zależności od preferencji można dobrać sobie odpowiedni dla siebie produkt. Moim faworytem do pielęgnacji suchej skóry jest zdecydowanie balsam odżywczo-regenerujący o ledwie wyczuwalnym, lekko mlecznym zapachu. Wersja nawilżająco-wygładzająca lepsza będzie dla posiadaczek normalnej skóry, które ponadto preferują zdecydowane, kwiatowe aromaty.


Która z Was miała okazję wypróbować balsamy Sensitive Eco Style od Farmony?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 7 czerwca 2013

Farmona Tutti Frutti, peeling do ciała jeżyna & malina.

Jak często sięgacie po peelingi do ciała? Ja przyznam się bez bicia, że lubię tego typu kosmetyki, ale sięgam po nie raczej sporadycznie. Na co dzień nie odczuwam potrzeby złuszczania naskórka, wykonuję tę czynność mniej więcej raz na tydzień. Wybierając peeling do ciała nie kieruję się jakimiś szczególnymi kryteriami. Na pewno lubię ładnie pachnące kosmetyki, lubię też czuć, że drobinki ścierają naskórek. Ogólnie nie przeszkadza mi również ewentualna tłusta warstwa pozostająca na skórze, nie toleruję jej jedynie latem.

Dziś chciałabym przedstawić Wam jeden z tych kosmetyków, do którego bardzo chętnie wrócę w przyszłości. Jesteście ciekawe dlaczego? Zapraszam do dalszej części tekstu :-)



Farmona Tutti Frutti, peeling do ciała jeżyna & malina; 120ml; 5zł.

Peeling do ciała o rześkim zapachu jeżyny i słodyczy aksamitnej maliny.

Orzeźwiająca jeżyna i słodka malina wraz z zawartymi w peelingu fitoendorfinami - cząsteczkami szczęścia, szybko przywracają siły, doskonały nastrój i chęć do działania.

Gruboziarnisty peeling doskonale usuwa zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, poprawia mikrokrążenie i pobudza skórę do odnowy. Ciało pozostaje idealnie oczyszczone, wygładzone i aksamitnie miękkie w dotyku.

Skład: Aqua (Water), Sodium Laureth Suflate, Acrylates Copolymer, Cocamidopropyl Betaine, Polyurethane, Glycerin, Polysorbate 20, Morinda Citrifolia (Noni), Fruit Extract, Synthetic Wax, Caprylic/Capric Glycerides, Xanthan Gum, Sodium Chloride, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Parfum (Fragrance), Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, DMDM-Hydantoin, CI 42090, CI 16255, CI 45100.


Moja opinia:
Peeling znajduje się w poręcznym, twardym opakowaniu. Pomimo tego, że jest ono mało elastyczne, bardzo łatwo można wydobyć z niego pożądaną ilość kosmetyku. Z racji tego, że jest to stosunkowo niewielkie opakowanie - idealnie nadaje się do zabrania ze sobą w podróż.

Konsystencja jest według mnie odpowiednia - ani za gęsta ani zbyt rzadka. Peeling z łatwością rozprowadza się na skórze.



Pomimo tego, że peeling z wyglądu jest niepozorny, znajduje się w nim duża ilość ścierających drobinek. Jak możecie zaobserwować na powyższym zdjęciu - nie są one największe. Należą jednak do całkiem ostrych i już niewielka ilość kosmetyku wystarczy do wykonania zabiegu złuszczania.


Peeling w kontakcie z wodą przybiera postać białej, lekko kremowej emulsji. Skóra po jego użyciu jest niesamowicie gładka, miękka, a na jej powierzchni przez chwilę pozostaje śliska warstwa. Nie musicie się jednak obawiać tłustości na skórze, ponieważ takiego efektu tutaj nie ma.
Ze względu na ostrość drobinek bywa, że miejscami moja skóra jest zaczerwieniona.

A zapach? Producent przedstawia swój produkt jako orzeźwiającą jeżynę i słodką malinę. Zapewniam, że orzeźwiającego zapachu tu nie znajdziecie, dominuje za to owocowa, lekko kwaśna słodycz. Bardzo spodobało mi się to połączenie, jest typowe dla kosmetyków Farmony. Zapach na mojej skórze nie utrzymuje się specjalnie długo, ale w łazience przez pewien czas jest wyczuwalny.

Podsumowując muszę stwierdzić, że bardzo polubiłam ten peeling. Dla mnie wielkość opakowania oraz fakt dużej ilości całkiem ostrych drobinek to powód, by do tego kosmetyku powrócić. Idealnie sprawdzi się na wyjazd lub zabranie ze sobą na siłownię zamiast typowego żelu pod prysznic.
Pozwolę sobie również na porównanie tego produktu do znanych Wam wszystkim małych peelingów Joanny. Który według mnie jest lepszy? Biorąc pod uwagę moc i ilość drobinek ścierających powiedziałabym, że Farmona. Joanna ma jednak do zaoferowania całą gamę przepięknych zapachów, które osobiście bardzo do mnie przemawiają. Póki co mam jednak ochotę na wypróbowanie kolejnych wersji zapachowych peelingu Farmony :-)


A Wy miałyście okazję zapoznać się z mini peelingami Farmony?

Pozdrawiam serdecznie!
bG



Produkt otrzymałam do testów w ramach współpracy z Agencją PR Werner i Wspólnicy. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

czwartek, 10 stycznia 2013

Farmona Sweet Secret, kokosowy sorbet do mycia ciała "Słodki kokos i banany".

Witajcie :-)
Idąc za ciosem dziś postanowiłam napisać kilka słów na temat drugiego kosmetyku z serii Sweet Secret - Słodki kokos i banany.
Jeżeli jesteście ciekawe co takiego o nim sądzę i czy byłam zadowolona z jego używania to serdecznie zapraszam do dalszej części wpisu!



Farmona Sweet Secret, kokosowy sorbet do mycia ciała - Słodki kokos i banany; 225ml; 12-15zł.

Słodka uczta dla ciała i zmysłów!
Wyjątkowy kosmetyk o delikatnej, jedwabistej konsystencji i urzekającym, egzotycznym zapachu dojrzałych kokosów i bananów został stworzony do mycia i pielęgnacji ciała, dla osób, które cenią produkty naturalne i chcą podarować sobie chwile przyjemności.
Specjalnie opracowana, bogata receptura doskonale myje oraz natłuszcza i wygładza, poprawiając kondycję i wygląd skóry.
Regularne stosowanie Kokosowego sorbetu pod prysznic nie wysusza skóry, doskonale ją nawilża i odżywia, a także na długo pozostawia uczucie świeżości oraz apetycznie słodki, egzotyczny zapach i jedwabiście gładką skórę.
Sposób użycia: Sorbet nanieść na zwilżoną skórę wykonując delikatny masaż, a następnie spłukać ciepłą wodą.

Skład: Aqua, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Helianthus Annuus Seed Oil, Cocamidopropyl Betaine, Cocos Nucifera Oil, Parfum, Isopropyl Myristate, Musa Sapientum Fruit Extract, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Butter, Hydrogenated Jojoba Oil, Xanthan Gum, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Dmdm Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Inulin Lauryl Carbamate, Sodium Hydroxide, Disodium Edta, Limonene, Bha.


Moja opinia:
Sorbet mieści się w wygodnej i poręcznej plastikowej butelce. Jest odpowiednio wyprofilowana i dobrze się ją trzyma w dłoni. Posiada standardowy otwór, który niczym specjalnym się nie wyróżnia.

Konsystencja jest płynna, trochę rzadka, a sam płyn lubi czasami przeciekać przez palce - dlatego właśnie należy sprawnie i umiejętnie go używać, by połowa nie wylądowała bezużytecznie w odpływie.


W płynie znajdują się niewielkie drobinki, które bardzo szybko się rozpuszczają podczas mycia ciała. Prawdę mówiąc nie wiem dokładnie czym one są, ale wyobraźnia podpowiada mi, że mogą być to cząsteczki oleju kokosowego - a może Wy jesteście bardziej doinformowane ode mnie? ;-)
Same drobinki nie mają działania peelingującego. Jest ich bardzo mało i nie nadają się również do masażu. Są po prostu takim dodatkiem - i to całkiem przyjemnym.

Zapach sorbetu jest według mnie cudowny! Obecna butla jest już moją drugą i z ręką na sercu przysięgam, że nie ostatnią! Płyn ma bardzo słodki zapach, bardziej bananowy niż kokosowy i tak jak wspomniałam przy okazji recenzji musu do ciała - wyczuwam dodatkowo zapach gumy balonowej.

Działanie jest bardzo zadowalające! Pomimo tego, że płyn nie pieni się - bardzo dobrze myje ciało, a przede wszystkim absolutnie nie wysusza skóry! Nie zauważyłam może jakiegoś specjalnego nawilżenia, ale o nieprzyjemnym ściągnięciu po kąpieli można zdecydowanie zapomnieć.

Na minus zasługuje wydajność, która prawdę mówiąc jest kiepska.


Czy polecam? Zdecydowanie tak! Jest to jeden z przyjemniejszych kosmetyków do mycia ciała, jaki miałam okazję używać. Nie wysusza skóry, a do tego przepięknie pachnie! Spośród wszystkich wersji zapachowych kosmetyków Sweet Secret to ta odpowiada mi najbardziej!




A Wy miałyście okazję zapoznać się z kokosowym sorbetem do mycia ciała?


Pozdrawiam serdecznie!
bG


Produkt otrzymałam w ramach testów od Agencji PR Werner i Wspólnicy. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Farmona Sweet Secret - kokosowy mus do ciała "słodki kokos i banany".

Witajcie :-)
Po dłuższej przerwie spowodowanej Świętami, kilkudniowym wyjazdem oraz Sylwestrem wracam do Was z kolejnymi recenzjami :-)
Na rozgrzewkę zapraszam Was do przeczytania recenzji musu do ciała z Farmony, który miałam przyjemność otrzymać w ramach testowania.



Farmona Sweet Secret, kokosowy mus do ciała "słodki kokos i banany"; 225ml; 10-15zł.

Słodka uczta dla ciała i zmysłów! Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o przyjemnej, jedwabistej konsystencji i urzekającym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie olejku kokosowego i mleczka bananowego, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, na długo pozostawiając egzotyczny zapach słodkich owoców.
Regularne stosowanie Kokosowego musu do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. 
Bogata receptura doskonale nawilża, odżywia i regeneruje skórę, przywracając jej aksamitną gładkość i delikatność, a wydobyta z wnętrza egzotycznych owoców, słodka kompozycja zapachowa zapewnia energię i witalność oraz wprowadza w doskonały nastrój.

Sposób użycia: Mus delikatnie wmasować w skórę i pozostawić do wchłonięcia.

Skład: Aqua, Isopropyl Myristate, Cyclomethicone, Propylene Glycol, Glyceryl Stearate Citrate, Paraffinum Liquidum, Parfum, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Musa Sapienta Friut Extract, Cocos Nucifera Oil, Butyrospermum Parkii, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Panthenol, Allantoin, Xanthan Gum, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium Edta, Sodium Hydroxide, Limonene, Bha, Eugenol, Alpha Methyl Ionone.


Moja opinia:
Mus znajduje się w prostym, estetycznym i poręcznym opakowaniu. Jest ono plastikowe, a wieczko zostało dodatkowo zabezpieczone folią ochronną - duży plus! 

Konsystencję moim zdaniem można porównać do mieszanki musu i jogurtu. Mus jest zbity i sztywny, ale miękki dzięki czemu bardzo łatwo nakłada się go na dłoń i później rozsmarowuje na ciele. Wchłania się szybko, a warstwa ochronna, która pozostaje na skórze jest minimalna i praktycznie się jej nie wyczuwa. 

Zapach jest chyba największą zaletą tego produktu, przynajmniej dla mnie. Słodki, bardziej bananowy niż kokosowy, dodatkowo wyczuwa się w nim domieszkę gumy balonowej. Woń na skórze nie utrzymuje się długo, ale przechodzi na ubrania, co według mnie jest ogromną zaletą - przynajmniej w tym przypadku :-)
A jak jest z nawilżeniem? Przeciętnie. Po użyciu tego produktu skóra jest niby trochę bardziej nawilżona i wygładzona, ale nie jest to uczucie długotrwałe. Osoby wymagające, z suchą skórą nie będą zadowolone z działania tego kosmetyku. Moim zdaniem nada się on bardziej dla skóry normalnej, ewentualnie jako przyjemny przerywnik i dodatek dla fanek pięknych zapachów.


Podsumowując muszę przyznać, że bardzo przyjemnie korzystało mi się z tego produktu ze względu na zapach, ale przeciętne nawilżenie zadecydowało o tym, że raczej po ten mus więcej nie sięgnę.


A Wy miałyście już styczność z tą serią kosmetyków Farmony? Jaka wersja zapachowa najbardziej przypadła Wam do gustu?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

Produkt otrzymałam od Agencji PR Werner i Wspólnicy. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

piątek, 9 listopada 2012

Farmona Tutti Frutti, cukrowy peeling do ciała.

Witajcie :-)
Lubicie od czasu do czasu zrelaksować się w otoczeniu cudownych, owocowych zapachów?
Jeżeli tak, to ten post jest skierowany właśnie do Was! :-)


Zapraszam!


Farmona Tutti Frutti, cukrowy peeling do ciała; 300g; 15-18zł.

Cukrowy peeling do ciała o wyjątkowych właściwościach pielęgnacyjnych i słonecznym zapachu mango i brzoskwini.
Zawiera fitoendorfiny z owoców noni - cząsteczki szczęścia, które wprowadzają w doskonały nastrój, stymulują pozytywną energię, radość i chęć do działania.
Dzięki zawartości masła karite i witaminy E peeling głęboko nawilża, odżywia i ujędrnia, sprawiając że ciało staje się zachwycająco miękkie, delikatne i jedwabiście gładkie. Kryształki cukru usuwają martwy naskórek i wygładzają ciało, a owoce noni rosnące na bajecznych, przepełnionych słońcem wyspach Polinezji zwiększają wydzielanie endorfin, pozwalając cieszyć się wspaniałym nastrojem i pełnią szczęścia.
Cukrowy peeling myje, delikatnie natłuszcza i odżywia skórę, dzięki czemu nie jest konieczne używanie balsamu do ciała.

Skład: Sugar, Sodium Chloride, Isopropyl Myristate, Paraffinum Liquidum, Caprylic/Capric Triglyceride, Cera Alba, Glyceryl Dibehenate, Tribehenin, Glyceryl Behenate, Parfum, Butyrospermum Parkii, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, PEG-4, Glycerin, Agar, Alginic Acid, Polysorbate-20, Tocopheryl Acetate, Isobutylparaben, CI 73360, Morinda Citrifolia Fruit Extract, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, CI 19140, CI 16255, BHA.



Moja opinia:
Może uwierzycie, a może nie, ale jest to chyba mój pierwszy w życiu peeling cukrowy do ciała. Wcześniej stawiałam na tradycyjne zdzieraki, ewentualnie na peeling kawowy domowej produkcji ;-) Bardzo ucieszyłam się, gdy pani Beata zaproponowała mi przetestowanie produktu naszej Farmony, zwłaszcza, że nie miałam okazji go nigdy wypróbować!

Peeling znajduje się w dużym, solidnym, plastikowym opakowaniu, które wewnątrz zabezpieczone jest folią ochronną - duży plus! Na starcie produkt ten zauroczył mnie swoim słodkim, intensywnym i owocowym zapachem. Producent idealnie go opisał podkreślając, że wprowadza on w dobry nastrój - to naprawdę działa! Co więcej, po dłuższym czasie stosowania zapach ten ani trochę mnie nie zmęczył. Konsystencja produktu jest zbita, ale z łatwością się go wydobywa z opakowania. Jak widać na załączonym niżej zdjęciu znajduje się w nim dosyć dużo drobinek cukru, a te czerwone kapsułki (jeżeli się nie mylę) to właśnie witamina E.


Drobinki cukru są w moim odczuciu duże i można wykonać dzięki nim przyjemny masaż/peeling całego ciała. Mają one jednak tendencję do dosyć szybkiego rozpuszczania się w wodzie i właśnie dlatego zaliczam ten produkt jako peeling o średniej mocy. Na zwilżonym wcześniej ciele można wykonać przyjemny i niezbyt mocny kilkuminutowy masaż, po którym skóra jest wyczuwalnie gładsza, miękka i przyjemna w dotyku. Po użyciu peelingu pozostaje również tak zwany film ochronny, dzięki któremu nie odczuwamy żadnej suchości czy potrzeby natychmiastowego wysmarowania ciała masłem/balsamem.

Nie wiem na ile jest w tym zasługa masła karite i witaminy E, które są w składzie dopiero za zapachem, a jak wiadomo - to co jest za jest w ilości śladowej. Wydaje mi się, że warstwę na skórze zawdzięczamy parafinie, która króluje wysoko, bo na czwartym miejscu.

Chciałabym jednak podkreślić, że ta tłustawa warstwa nie jest mi straszna i w sumie nawet ją lubię. Na moim ciele nie utrzymuje się jakoś długo i po jakimś czasie się ściera, nawet podczas wycierania się, czy mycia gąbką. Dzięki temu nie utrudnia mi ona również specjalnie wchłaniania innych olejków czy maseł nałożonych zaraz po kąpieli.
Na minus zasługuje moim zdaniem wydajność produktu. Niestety wraz z każdym użyciem bardzo szybko i widocznie go ubywa.




Czy polecam? Oczywiście, że tak! Ale pod warunkiem, że lubicie soczyste, owocowe aromaty i nie przeszkadza Wam tłustawa warstwa po użyciu. Sama bardzo chętnie wrócę do tego peelingu w przyszłości!



Dajcie koniecznie znać, czy miałyście styczność z tym peelingiem albo innym produktem tego typu od Farmony :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG


Agencji PR Werner i Wspólnicy oraz Pani Beacie serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania kosmetyku. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

sobota, 18 sierpnia 2012

Farmona - Tutti Frutti, masło do ciała liczi & rambutan.

Witajcie :-)
Ja, miłośniczka maseł do ciała, chciałabym się z Wami podzielić swoją opinią na temat jednego z nich.
Będzie to masło naszej Farmony, chyba pierwsze w mojej dotychczasowej kolekcji - czy to możliwe?
Przedstawiam Wam...


Farmona - Tutti Frutti, masło do ciała liczi & rambutan; 250ml; 12-18zł.

Gęste masło do ciała o wyjątkowych właściwościach pielęgnacyjnych oraz fascynującym zapachu dojrzałego liczi i soczyście świeżego rambutanu.
Niezwykle słodkie liczi, uprawiane w Państwie Środka od 2000 lat, to symbol i ulubiony owoc chińskich cesarzy z dynastii Ming. Połączone z soczystym, rześkim rambutanem z Malezji nadaje skórze niespotykany, fascynujący aromat upojnej, letniej zabawy.
Dzięki zawartości afrykańskiego masła Karite głęboko nawilża, odżywia i ujędrnia, sprawiając że ciało staje się zachwycająco miękkie, delikatne i jedwabiście gładkie. Bogata konsystencja pieści zmysły, czarne drobinki masują ciało, a zniewalająco słodki zapach egzotycznych owoców uwodzi i relaksuje.


Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii, Isopropyl Myristate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Glycerin, Cetyl Alcohol, Paraffinum Liquidum, CI 16255, Parfum, Cera Alba, Cyclomethicone, Glyceryl Stearate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Jojoba Esters,
Iron Oxides, Acrylates C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, BHA, Geraniol, Citronellol, Limonene.



Moja opinia:
Masło zamknięte jest w przyciągającym oko, wygodnym, plastikowym opakowaniu. Po odkręceniu ukazuje nam się folia ochronna, dzięki której mamy pewność, że nikt nie grzebał nam wcześniej w środku.


Radzę jednak mimo to przezornie sprawdzić czy masło jest dobrze zabezpieczone, bo spośród kilku sztuk, które sama wybierałam tylko to nie było uszkodzone przez ciekawskich klientów! :/


Konsystencja jest bardzo fajna - gęsta, ale gładko się nabiera i bez problemu rozsmarowuje.


Jak na masło wchłania się nawet szybko, ale ja zawsze jednocześnie wykonuję dodatkowo masaż całego ciała. Dzięki temu skóra szybciej pije produkt, a drobinki rozsmarowują się.
I skoro jesteśmy już przy temacie drobinek... Jeżeli o nie chodzi to moim zdaniem dużo ładniej wyglądają w opakowaniu niż są pożyteczne. Masażu wykonać się nimi nie da, bo są zbyt małe i jest ich stosunkowo mało w porównaniu do ilości produktu nakładanego na ciało. Po drugie potrzebują około dwóch minut żeby dobrze złapać ciepło skóry i zacząć się rozpuszczać. A po trzecie pominięte, albo źle rozprowadzone mogą brudzić. Zwłaszcza białe ubrania.


Wygląda to mniej więcej tak:

Nie jest to więc produkt do użycia w biegu, na szybko. Potrzebujemy do niego kilku minut więcej, ale warto je poświęcić! Nawilżenie ciała jest cudowne! Skóra staje się mięciutka i przyjemna w dotyku. Pozostaje na niej jednak warstwa kosmetyku - nie jest ona mocno tłusta ani klejąca. Sprawia za to, że gęstość skóry jakby wzrasta - bardzo przyjemne uczucie!
O zapachu nie wspomnę! Słodki, owocowy, nawet intensywny (choć na skórze łagodnieje!), ale nie męczy! I w moim odczuciu jest bardzo naturalny!
Na wydajność nie narzekam, według mnie jest dobra!


Podsumowując uważam, że to masło Farmony zdecydowanie zasługuje na uwagę. Bardzo dobrze nawilża skórę i ma nietypowy, piękny zapach. Korzystanie z niego to sama przyjemność!
Osobiście zdecydowanie skuszę się na kolejne produkty tej firmy, ponieważ od jakiegoś czasu bardzo pozytywnie zaskakuje mnie ona swoimi kosmetykami.



A Wy miałyście już to masełko?
A może polecicie mi jakieś inne produkty do ciała z tej firmy?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 31 sierpnia 2011

Mój sposób na piękne włosy

Która z nas nie chciałaby mieć zdrowych, lśniących i gładkich w dotyku włosów? Większość dziewczyn boryka się teraz z problemem "puszenia" na głowie, połamanymi czy rozdwajającymi się końcówkami. W moim odczuciu ta era nastała w momencie gdy przyszła moda na prostowanie włosów. Czy się mylę? Nie wiem. Jednak wtedy zaczęły się moje problemy z włosami.
Pamiętam czasy, gdy miałam jeszcze kilkanaście lat, a na głowie piękne, długie i lśniące cudo. Mimo iż już wtedy zaczęło się moje eksperymentowanie z kolorem, to te zabiegi nie wpływały na jakość mojej fryzury. Po myciu nie musiałam specjalnie modelować włosów, by jakoś wyglądać, same wiedziały jak się ułożyć. I wtedy kupiłam pierwszą prostownicę. Uwielbiałam ten efekt wyprostowanych włosów. Po zabiegu zawsze były te kilka centymetrów dłuższe niż wtedy kiedy układały się naturalnie. Sprawiały też wrażenie zdrowszych, co niestety było dość mylącym objawem. Uzależniłam się od tego. Prostownica stała się nieodłącznym narzędziem do układania fryzury. I z każdym dniem, z każdą dawką gorącej temperatury, na jaką narażałam swoje włosy, ich stan się pogarszał. I tak minęło sobie kilka(!) długich lat.
W ciągu ostatniego roku postanowiłam to zmienić. Oczywiście nie było łatwo, ale po wakacjach moje włosy były w opłakanym stanie. Strasznie zaczęły mi wypadać, końcówki rozdwajały się, łamały. Czasami zanosiło mi się na płacz i miałam ochotę obciąć włosy na krótko i zacząć wszystko od nowa. Ale nie byłam na tyle odważna. Postanowiłam działać nieco delikatniej. Prostownicę definitywnie odstawiłam, by nie kaleczyć dalej delikatnych włosów. Zaczęłam łykać drażetki Merz Special, które uważam, że bardzo mi pomogły, a brałam je przez około 2 miesiące. Następny krok to podcięcie włosów. Nie miałam wyjścia, musiałam uciąć ok. 10 centymetrów i to było i tak tzw minimum. Zaczął się również szał z odżywkami. Wypróbowałam ich wiele, raz lepsze, raz gorsze. Moim zdaniem nie są w tej chwili warte aż takiej uwagi. To samo było z szamponami. Ostatecznie zrezygnowałam z tych typowo drogeryjnych i zaczęłam inwestować w te apteczne. Nie są tak "ostre" jak te pierwsze.
I jakie mogę przedstawić wnioski z tej długiej lekcji?
Prostowanie to tzw błędne koło. Robimy to, by uzyskać efekt dłuższych, ładniejszych i prostszych włosów, ale za każdym kiedy przeciągamy po włosach tak wysoką temperaturę, one się wysuszają i niszczą. Prowadzi to do jeszcze większego falowania, a my te fale dalej chcemy poskramiać. I może to trwać bez końca aż do całkowitego zniszczenia. Moja rada to odstawić prostownicę, a jeżeli musicie wyprostować fale to nakręcajcie pasma na wałki rzepowe! Ja robię tak przed każdym wyjściem i uważam, że spisują się bardzo dobrze. Jeżeli nie umiecie lub nie chcecie nakręcać wszystkich włosów, to wystarczy, że zrobicie to wzdłuż przedziałka. To na początek w zupełności wystarczy, a z czasem same się wprawicie w ten fach i wtedy będziecie mogły układać tak już wszystkie włosy.

Teraz chciałabym przedstawić Wam sposób, w jaki sama dbam o skórę głowy i włosy. Opracowany jest na metodzie prób i błędów :)
- staram się myć głowę co trzy dni, obowiązkowo w letniej wodzie - nigdy w za ciepłej!
- myję głowę odchylając ją do tyłu, by włosy myły się pod naturalnym kątem układania się. Nigdy nie spuszczam głowy do przodu, bo wtedy włosy mogą się plątać i jest większe prawdopodobieństwo wyrywania ich
- podczas mycia głowy skupiam się na tym, by nie szorować jej, a masować. Wtedy również dobrze można ją oczyścić, a jednocześnie pobudzamy cebulki włosa
- samych włosów nie szoruję, a delikatnie muskam je powstałą pianą. To im w zupełności wystarcza
- co drugie mycie nakładam na włosy maskę
- po wszystkim włosy spłukuję letnią wodą, a na sam koniec zawsze zimną, by łuski zamknęły się. To naprawdę działa!
- delikatnie wyciskam pozostałą wodę, a następnie nakładam ręcznik i delikatnie ugniatam nim głowę i włosy, by wsiąknął resztę wody
- włosów staram się nie suszyć, robię to wtedy gdy naprawdę muszę - wtedy też używam jedynie chłodnego nawiewu
- gdy włosy są pół-mokre pół-suche, spryskuję je odżywką w sprayu i delikatnie rozczesuję grzebieniem z szeroko rozstawionymi ząbkami.
Ważne! Starajmy się nie rozczesywać mokrych włosów, ponieważ mają one tendencję do rozciągania się! Nie chcemy przecież, by były nadszarpnięte :) Nie można również wychodzić z mokrą głową na słońce lub mocny wiatr, to też im bardzo szkodzi.

Po całym tym rytuale zostawiam włosy do całkowitego wyschnięcia.

Teraz chciałabym napisać kilka słów o kosmetykach jakich używam do pielęgnacji włosów. Są to moi ulubieńcy po tym długim czasie testowania. Mam nadzieję, że chociaż po części skorzystacie z moich rad :)

Szampon do włosów Emolium



Bardzo delikatny, nawilżający szampon. Mało się pieni, ma piękny, delikatny, bardzo łagodny zapach. Używam go ok. pół roku. Wiem, że już się z nim nie rozstanę. Może jest on trochę mało wydajny, ale jest ukojeniem dla moich delikatnych włosów po przejściach. Efekty widać po ok. miesiącu-dwóch stosowania. Wiadomo, okres regeneracji włosa nie nastąpi z dnia na dzień. Ale włosy odpowiednio nawilżone to włosy zdrowe. Nie zawiera soli, siarczanów i parabenów.

Mgiełka wzmacniająca Radical


Przeznaczona jest do włosów zniszczonych i wypadających. Zawiera ekstrakt ze skrzypu polnego, prowitaminę B5, wyciąg z zielonej herbaty, Inulinę z cykorii - dzięki czemu chroni włosy przed szkodliwym działaniem środowiska zewnętrznego jednocześnie regenerując je i przywracając im połysk. W moim odczuciu wszystkie te zapewnienia sprawdzają się. Uwielbiam ten produkt. Przepięknie pachnie, nie obciąża, moje włosy dużo lepiej się układają po spryskaniu nim. Są naprawdę zdrowsze i mocniejsze. A to co jest najlepsze to to, że w składzie tego specyfiku znajduje się alkohol, którego po pierwsze nie czuć, a po drugie wcale nie wpływa na wysuszenie włosów!
Ważne jest to, by prawidłowo go używać, mieć na niego sposób. Ten przedstawiony przeze mnie wyżej w zupełności się sprawdza. Włosy się nie lepią i nie ma uczucia brudnej głowy jak to czasami zdarza się przy różnych odżywkach w sprayu.

Loton PROVIT jedwab w płynie


Polecany do włosów długich, zniszczonych, matowych i trudnych do ułożenia. Regeneruje, ułatwia rozczesywanie, wzmacnia, nawilża, wygładza, poprawia elastyczność. Zmniejsza efekt puszenia się włosów. Potwierdzam każde słowo! Rewelacja! Jest to bardzo delikatna mgiełka, o przepięknym zapachu, bardzo delikatnym. Nie raz już spotkałam się z produktami z jedwabiem, od których nos aż bolał, a tutaj nie ma tego efektu. Stosuję ją głownie na końcówki włosów, by dodatkowo je nawilżyć. Włosy mają bardzo ładny połysk, rzeczywiście lepiej się rozczesują. A jeżeli chodzi o efekt puszenia się, to ja osobiście mogę pochwalić się tym, że go zażegnałam :) Zdecydowanie polecam!

Wygładzająca maska do włosów z jedwabiem Joanna


Właśnie mi się skończyła i koniecznie muszę zakupić kolejną. Jest to najlepsza maska, jaką miałam! Idealnie wygładza i odżywia włosy. Uważam, że w znacznym stopniu dzięki niej poprawiła się ich kondycja! Ma przepiękny zapach. Staram się nakładać ją co drugie mycie na 3-5 minut, następnie spłukuję. Można nią smarować również same końce włosów przy każdym myciu dla dodatkowej ochrony.

Nawilżająca emulsja na suchą skórę głowy Emolium



Jeżeli macie problemy z suchą skórą głowy, swędzeniem, czy uczulił Was jakiś szampon to ta emulsja pomoże Wam zażegnać problem. Można ją stosować tak często jak tego potrzeba. Ja robię to od czasu do czasu wieczorem i zostawiam na noc. Rano muszę umyć głowę, ponieważ nie sposób ominąć włosy przy skórze, które sprawiają później wrażenie poklejonych. Emulsja bardzo dobrze poradziła sobie z moim problemem swędzącej głowy, dodatkowo bardzo nawilżyła włosy, które przy okazji nakładania zostały posmarowane. Polecam!

Stosując te wszystkie preparaty nie zapominajmy też o regularnym podcinaniu końcówek! Wystarczy udać się do fryzjera raz na trzy miesiące. Nasze włosy odwdzięczą się nam wtedy zdrowym wyglądem!

A jakie Wy macie sposoby na zadbane włosy?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...