wtorek, 30 października 2012

Post z serii "o wszystkim i o niczym" czyli nowości w kosmetyczce.

Witajcie :-)
W ciągu ostatniego tygodnia wskoczyło do mojej kosmetyczki kilka nowości, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Nie będzie to jakaś zawrotna ilość kosmetyków, ale strasznie się z nich cieszę, ponieważ należą do tej grupy, którą bardzo lubię.



Jakiś czas temu otrzymałam maila od Agencji PR Werner i Wspólnicy. Początkowo Pani Beata zaproponowała mi przetestowanie kremu do twarzy, ale że nie był skierowany docelowo do potrzeb mojej cery - podziękowałam. W zamian zaproponowano mi przetestowanie cukrowego peelingu do ciała z Farmony - tutaj już nie miałam wątpliwości :-) Dodatkowo otrzymałam kilka próbek, z których strasznie się cieszę. Przed zakupem pełnowymiarowego produktu lubię przetestować mini pojemności :-)




Kolejną przesyłkę, również w ramach współpracy, otrzymałam od firmy Fitomed. I tutaj również bardzo się cieszę, ponieważ kosmetyki mogłam wybrać sama i mam dokładnie to, co w chwili obecnej zdecydowanie mi się przyda. Pierwszy kosmetyk to maseczka odżywczo-nawilżająca do cery suchej, a drugi to krem tłusty tradycyjny - również skierowany do cery suchej. Kosmetyki są już w użytku :-)




Nie tak dawno czytałam u Was wiele pozytywów o piance do włosów kręconych marki Isana. Ja tego typu produktów nigdy nie używam, ale stwierdziłam, że może na jesienne i zimowe wiatry mi się przyda. Już kilka razy jej użyłam i mogę powiedzieć, że sprawdziła się dobrze, ale... No właśnie - podobno wraz ze zmianą opakowania zmienił się również skład i nie jest ona już taka dobra jak wcześniej. Ja oczywiście dowiedziałam się po fakcie i mam nowszą wersję. Jeżeli wiecie dokładnie o co chodzi z tą zmianą składu i ewentualnymi konsekwencjami tego, to proszę, napiszcie mi o tym w komentarzach - będę bardzo wdzięczna.

Wiecie, że w Biedronce wyprzedawane są ostatnie sztuki kosmetyków Bell? Przynajmniej u mnie :-) Mam w związku z tym dwa nowe błyszczyki.





Jeżeli używałyście któregoś z powyższych kosmetyków to dajcie znać co o nim sądzicie :-)
I czekam oczywiście na jakiekolwiek głosy w związku z pianką Isana.



Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 27 października 2012

Ulubiona maseczka ostatniego czasu - glinka biała.

Witajcie :-)

Po kilkudniowej przerwie wracam do Was z postem dotyczącym pielęgnacji.
Nie pamiętam żebym kiedykolwiek poruszała u siebie temat maseczek, a to duży błąd! Wszakże pomagają nam się one zrelaksować i upiększają naszą skórę.


Z drogeryjnych maseczek nasyconych chemią zrezygnowałam już dawno. Nie służą one mojej suchej i wrażliwej cerze... Zazwyczaj podrażniały ją albo nie pasowały mi pod wieloma innymi względami. W domowej roboty maseczkach plus jest taki, że składniki dobieramy dokładnie do własnych potrzeb i preferencji. Są one również bardzo łatwe w przygotowaniu!

Glinka biała jest ze mną już od dłuższego czasu, jednak na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy doceniłam jej moc. Cudownie łagodzi wszystkie podrażnienia, rozjaśnia i uspokaja moją skórę, a dodatkowo absorbuje nadmiar sebum. Uzupełniona różnymi dodatkami potrafi dodatkowo bardzo dobrze nawilżyć.


Moja maseczka na bazie glinki białej wygląda tak:
(zdjęcia można powiększyć)

SKŁADNIKI PODSTAWOWE:
Oczywiście musi być glinka biała - jak już wcześniej wspomniałam, działa ona na moją skórę kojąco i rozjaśnia podrażnienia. W zależności od tego czy nakładam ją na samą twarz czy na twarz i szyję, używam od 1-2 czubatych łyżeczek. Następnym krokiem jest hydrolat - sprawia on, że maseczka jest bardziej płynna, a dodatkowo odpowiednio dobrany do rodzaju cery pielęgnuje ją. Nie może zabraknąć również żelu hialuronowego - dla suchej skóry jak znalazł. Wystarczą 1-2 krople.

DODATKI:
Maseczki bardzo lubię uzupełniać różnymi olejkami, które w przypadku suchej skóry są zalecane. Obecnie moim ulubionym jest olejek rycynowy, ale używam również innych. Wraz z ostatnim zamówieniem moje naturalne zapasy wzbogaciły się o ekstrakty z soku banana i borówki czarnej. Maseczka rozprowadzona na twarzy lubi szybko zasychać, więc co kilka minut spryskuję ją wodą termalną z Avene. To już moja druga butla i zauważyłam, że w mniejszym opakowaniu rozpylacz jest dużo sprawniejszy i bardziej dynamiczny niż w największej wersji - może też to zaobserwowałyście?

AKCESORIA:
Aby uprzyjemnić i ułatwić sobie chwilę relaksu można sięgnąć po różne gadżety. U mnie jest to opaska, dzięki której nie smaruję sobie maseczką włosów i gąbeczka, którą zmywam pozostałości glinki. Nie zalecam jej do zmywania całości, ponieważ szybko się wtedy zużywa i niszczy.











SAMO MIESZANIE JEST DZIECINNIE PROSTE:


1. Wsypujemy odmierzoną ilość glinki.

2. Zalewamy ją hydrolatem (początkowo można pół na pół z glinką, a później stopniowo dodawać jednego albo drugiego pilnując jednocześnie konsystencji).

3. Odczekujemy kilka sekund aż glinka nasiąknie wodą i dopiero wtedy zaczynamy mieszać.

4. Uzupełniamy mieszankę wybranymi składnikami: kwas hialuronowy, oleje, ekstrakty.

5. Mieszamy do uzyskania gładkiej, miękkiej (ale nie lejącej) masy.

6. Nakładamy na oczyszczoną i osuszoną skórę.





Zazwyczaj taką mieszankę trzymam na twarzy 15-20 minut i robię ją sobie raz w tygodniu. Uwielbiam efekt po - twarz jest gładka i widocznie rozjaśniona, a pory nieco zmniejszone.

Oczywiście możecie dowolnie mieszać składniki i tworzyć własne, unikalne receptury! Przykładowo hydrolat możecie zastąpić wodą mineralną, a z olejków zrezygnować. Wszystko zależy od Waszej wyobraźni oraz potrzeb skóry!



A Wy stawiacie na naturalne maseczki pielęgnujące czy wolicie gotowce w saszetkach?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 20 października 2012

Pielęgnacja twarzy - aktualizacja.

Witajcie :-)
Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, dziś przedstawiam Wam aktualizację pielęgnacji twarzy. Nie będzie to może nic specjalnie odkrywczego ani nowego, bo nie taki był tego zamysł.
Głównym powodem (albo raczej winowajcą) tych zmian jest olej macadamia, z którym nie polubiła się moja skóra.


Ciekawych tematu serdecznie zapraszam do dalszej części wpisu! :-)



Niektóre z kosmetyków prezentowanych poniżej już znacie i wiecie, że mi one służyły.


Oeparol - płyn micelarny do demakijażu jest dla mnie nowością. Kilka miesięcy temu postanowiłam sobie, że zrezygnuję z tego typu kosmetyków na rzecz metody OCM. Tak też się stało, ale nieudana mieszanka zweryfikowała moje postanowienia. Płyn póki co spisuje się dobrze, przeszkadza mi jedynie jego dosyć ostry zapach. Używam tylko do demakijażu skóry twarzy.

Clinique - mydełko w płynie/żelu mam już od dawna. Lubię je, nie wysusza skóry i dobrze ją jednocześnie oczyszcza i odświeża. Nie używałam go ostatnio często (prawdę mówiąc wcale!), ale teraz do niego wróciłam.

Ziołolek, krem do twarzy Linoderm Omega to mój absolutny wybawca. Ratuje moją skórę w kryzysowych sytuacjach. Nawilża, łagodzi podrażnienia - niezastąpiony.



Hydrolat rumiankowy ZSK to mój niezbędnik! Nie do końca lubię jego słodki miodowo-rumiankowy zapach, ale w działaniu jest niezastąpiony. Nie działa drażniąco, jest delikatny i przyjemnie odświeża skórę. Idealny do domowych maseczek!

Serum 10% SAP z ZSK to u mnie nowość. Używam od kilku dni i w sumie nic nie mogę o nim póki co powiedzieć. Zobaczymy jak sprawdzi się w dalszym czasie.




Nie mam pojęcia przez jaki okres czasu taka pielęgnacja będzie mi towarzyszyć. Przypuszczam, że jak poczuję się trochę pewniej to wrócę szybko do OCM i zacznę od nowa z mieszanką na bazie oliwki Hipp. Taki rodzaj demakijażu odpowiada mi mimo wszystko najbardziej, nic na to nie poradzę :-)
Nie wymieniam również maseczek, które regularnie sobie robię - o tym będzie osobny wpis.


Jeżeli używałyście któregoś z podanych przeze mnie kosmetyków to podzielcie się swoją opinią.
Wiem, że wiele z Was dostało w ramach współpracy płyn micelarny Oeparol, ale zupełnie nie pamiętam jak się on u Was sprawdził...


Zapraszam oczywiście na mojego Facebooka :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 17 października 2012

Oczyszczanie twarzy metodą OCM.

Witajcie :-)
Na Facebooku zapowiedziałam Wam wczoraj dzisiejszy temat posta. Trochę ciężko było mi się za niego zabrać (same wiecie, że post dotyczący OCM zapowiadam już od dłuższego czasu), ale skoro słowo się rzekło to czas zabrać się również za realizację.
Z jednej strony dobrze, że przeczekałam dłuższy czas z tym tematem, ponieważ dziś mogę wypowiedzieć się nie tylko pochlebnie, ale również ostrzegawczo.

Zapraszam serdecznie na recenzję!



OCM - oil cleansing method.

OCM to nic innego jak oczyszczanie twarzy olejkami w celu demakijażu. Jest to metoda skuteczna, tania, delikatna i bezpieczna - jeżeli oczywiście dobierze się odpowiednie do swojej cery oleje. Nie zaburza warstwy lipidowej skóry, nie wymaga użycia dodatkowych kosmetyków oczyszczających, takich jak: mleczko, płyn micelarny, tonik.

Podstawowym i niezmiennym składnikiem mieszanki jest olejek rycynowy, który idealnie usuwa brud i wszelkiego rodzaju bakterie, a swoją strukturą i konsystencją jest bardzo zbliżony do ludzkiego sebum.

Jego proporcje powinno się dobierać w zależności od rodzaju swojej skóry:
- skóra sucha 10% oleju rycynowego
- skóra mieszana 20% oleju rycynowego
- skóra tłusta 30% oleju rycynowego

Nie jest to oczywiście reguła, której należy się ściśle trzymać. W zależności od potrzeb skóry można zmniejszać lub zwiększać dawki. Jeżeli na przykład macie cerę tłustą i po użyciu swojej mieszanki odczuwacie ściągnięcie skóry, może to oznaczać, że użyłyście zbyt dużo olejku rycynowego i musicie zmniejszyć jego ilość.

Pozostałe oleje dobiera się do rodzaju cery, według własnych potrzeb i efektu jaki chce się uzyskać. Zwracajcie też uwagę na komedogenność poszczególnych olejków, dzięki temu unikniecie zaskórników i niepożądanych efektów ubocznych.



JAK WYGLĄDAŁY MOJE MIESZANKI I CZY MI SŁUŻYŁY?

Od początku mojej przygody z OCM trzymam się ściśle jednej reguły: używam 10% olejku rycynowego, ponieważ mam suchą cerę. Taka ilość nie ściąga ani nie wysusza mojej skóry. Resztę uzupełniałam bardzo różnymi olejkami. Przykładowo służyła mi oliwka Hipp, która jak wiadomo ma bardzo dobry skład. Ostatecznie zdecydowałam się również przetestować olejek migdały i papaja z Alterry - zdał egzamin.
Myślę, że takie olejki jak najbardziej nadają się na rozpoczęcie swojej przygody z oczyszczaniem twarzy metodą OCM. Nawet gdyby Wam nie odpowiadały, możecie je zużyć do smarowania ciała lub do kąpieli.

Po jakimś czasie zapragnęłam jednak czegoś więcej. Zaczęłam czytać, robiłam rozeznania i zdecydowałam się na połączenie organicznego oleju z pachnotki z olejem ze słodkich migdałów - to był strzał w dziesiątkę! Skóra była idealnie oczyszczona, nawilżona, pory widocznie (!) zwężone i ani jednego zaskórnika! Olej z pachnotki rozłożyłam na dwie mieszanki, które starczyły mi na długi okres czasu.

Po wykończeniu tych mieszanek ponownie zaczęłam szukać kolejnych olejków do testów. Padło na organiczny olej macadamia. Mieszałam go podobnie jak wcześniejszą wersję z pachnotką, czyli: 10% olej rycynowy + ok.60% olej macadamia + ok.30% olej ze słodkich migdałów.
I tutaj z każdym użyciem zauważałam zmiany na mojej twarzy. Skóra po demakijażu nie była już taka miękka, nawilżona i nieskazitelnie gładka jak wcześniej. Powoli zaczęły pojawiać się niedoskonałości, których normalnie nie miewam. Co więcej - zaskórniki również powróciły. Początkowo nie łączyłam tego ze zmianą oleju. Fakty zaczęłam kojarzyć przy stworzeniu kolejnej mieszanki, gdzie moje dolegliwości się jeszcze bardziej spotęgowały. Tym razem proporcje nieco się zmieniły, ponieważ dodałam jeszcze więcej oleju macadamia niż wcześniej. Skóra zaczęła się czerwienić, była jeszcze bardziej podrażniona.

Ten fakt spowodował, że postanowiłam na jakiś czas odstawić OCM. Olejek macadamia ewidentnie mi nie służy i tę mieszankę zużyję do demakijażu oczu, gdzie sprawdza się fenomenalnie.


NO WŁAŚNIE, A JAK OCM SPRAWDZA SIĘ W PRZYPADKU DEMAKIJAŻU OCZU?

Jednym słowem - fantastycznie! W chwilę rozpuszcza kilka warstw tuszu, eyeliner i cienie! Po kilku miesiącach codziennego stosowania zauważyłam, że rzęsy znacznie się zagęściły, są grubsze, dłuższe i nie wypadają. Niektóre olejki mogą trochę szczypać w oczy (przykładowo olej z pachnotki), ale wystarczy je dobrze domknąć, przetrzeć i nic im nie dolega! To samo tyczy się efektu zamglenia - jeżeli zamkniecie oczy, wykonacie delikatny masaż i resztki zetrzecie gąbeczką to nic Wam nie będzie dolegać :-) Mnie się to nie przydarzyło ani razu!


KROK PO KROKU JAK WYKONAĆ DEMAKIJAŻ OLEJKAMI I JAK TAKI DEMAKIJAŻ WYKONUJĘ JA:

1. Przygotuj sobie: własną buteleczkę ze zmieszanymi olejkami, czysty ręcznik do twarzy oraz ręcznik papierowy.
2. Zwilż ręce wodą i nalej w zagłębienie odrobinkę oleju.
3. Rozsmaruj olej w dłoniach i zacznij delikatnie masować twarz okrężnymi ruchami.
4. Gdy poczujesz, że wystarczy, zwilż ręcznik w dobrze ciepłej wodzie, a następnie go wyciśnij.
5. Przyłóż go do twarzy na kilka chwil, wypłucz później w ciepłej wodzie i czynność powtórz. Przy końcowym przykładaniu ściągnij delikatnie wszystkie resztki makijażu.
6. Zwilż ręcznik w zimnej wodzie i przyłóż na kilka chwil do twarzy - dzięki temu rozszerzone pory nieco się zwężą.
7. Przetrzyj delikatnie twarz czystym ręcznikiem papierowym.


Przyznam, że ja zastosowałam się do tej instrukcji tylko kilka razy, ponieważ była ona dla mnie zbyt czasochłonna i za dużo było przy tym paprania. Opracowałam za to swój niezawodny system, który przez długi czas testowałam i również mogę go Wam polecić. Oto on:


1. Zwilżam dłonie wodą i nalewam odrobinę oleju.
2. Rozcieram go i zaczynam delikatnie masować twarz, kończąc na demakijażu oczu.
3. Wcześniej przygotowaną gąbeczkę do mycia twarzy zwilżam ciepłą/gorącą wodą, odciskam i delikatnie ściągam rozpuszczony wcześniej brud.
4. Myję gąbeczkę mydłem siarkowym Barwa, odciskam i czynność powtarzam.

I to mi całkowicie wystarcza :-)



PODSUMOWUJĄC: PLUSY I MINUSY UŻYWANIA OCM:

+ jest to metoda dosyć tania
+ skuteczna
+ bardzo dokładnie zmywa cały brud i demakijaż
+ oczyszcza pory i zwęża je po dłuższym stosowaniu
+ mieszanka może być stosowana zarówno do twarzy jak i do oczu
+ zastępuje inne produkty do demakijażu
+ nie narusza bariery lipidowej skóry
+ pielęgnuje rzęsy i brwi

- nieodpowiednio dobrane oleje mogą zapchać i zadziałać odwrotnie niż powinny
- idąc schematem nr 1 'krok po kroku' należy liczyć się z częstym praniem ;-)


By uniknąć zapchania cery zwracajcie uwagę na to, w jakim stopniu dany składnik jest komedogenny. Znalazłam dosyć ciekawą i obszerną tabelę, która znajduje się TUTAJ. Potraktujcie ją jako odnośnik :-)

Na początek radzę również robić sobie mieszanki w mniejszych ilościach. Przykładowo 30-50ml może Wam wystarczyć nawet na miesiąc czasu lub więcej.


I to by było na tyle :-) Mam nadzieję, że o niczym ważnym nie zapomniałam i że przynajmniej część z Was wytrwała ze mną do końca :-) Miałam zamiar przedstawić dziś aktualizację pielęgnacji twarzy, ale trochę dużo tego wszystkiego mi wyszło i zamieszczę osobny post na ten temat.


Przypominam Wam również o moim nowym koncie na Facebooku, okienko znajduje się po prawej stronie bloga. Będzie mi bardzo miło, jeżeli mnie "polubicie", będziemy mogły być dzięki temu w stałym kontakcie i na bieżąco będę Was informować o wszelkich zmianach na blogu :-)



Dajcie znać czy macie już za sobą pierwsze próby z OCM i co sądzicie o takim sposobie oczyszczania twarzy.

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 11 października 2012

bloGosia zaprasza na Facebooka :-)

Jak w tytule :-)

I ja postanowiłam założyć konto bloga na Facebooku i będzie mi bardzo miło, jeżeli mnie polubisz :-)
Dzięki temu będziemy mogły być w stałym kontakcie i na bieżąco będziecie informowane o wszelkich zmianach oraz nowych postach.

Zakładka znajduje się po prawej stronie bloga.




Jeszcze raz serdecznie zapraszam! :-)

Pozdrawiam!
bG

Nowości z Dr.Hauschka.

Witajcie :-)
Dziś kolejny post z nowościami w mojej kosmetyczce. Jako, że mój ulubiony podkład jest już na wykończeniu, postanowiłam zamówić kolejny. Nie byłabym sobą gdyby nie naszła mnie ochota na coś nowego... Clarins Skin Illusion sprawdził się u mnie idealnie (i w sumie nadal się sprawdza) i jeżeli Dr.Hauschka nie sprosta moim oczekiwaniom to będę bardzo żałowała swojej decyzji...




Tym razem postanowiłam zainwestować w komplet: podkład + korektor. Zamówienie złożyłam bezpośrednio na stronie producenta. Kiedyś można było dostać te kosmetyki w perfumerii Douglas, ale już nie są tam dostępne - jedynie jakieś sztuki uchowały się w ich sklepie internetowym. Do całości dołożyłam też mini wersję cytrynowego olejku do kąpieli, zobaczymy co to za cudo :-)

Cała przesyłka przyszła do mnie dobrze zapakowana, kosmetyki były zabezpieczone woreczkiem strunowym. Dostałam również całą masę powielających się próbek, więc będę miała okazję zapoznać się po części z pozostałymi kosmetykami.


Pierwsze wrażenia odnoście produktów?

Kosmetyki mają intensywne, trawiaste zapachy. Podkład jest raczej dla bezproblemowych buzi, ponieważ krycie ma słabe i raczej wyrównuje koloryt cery. Odcień 01 wydaje mi się dosyć ciemny, ale nie chcę krakać, bo dopiero co go odpakowałam ;-)



A teraz mam pytanie do Was: miałyście okazję testować już kosmetyki kolorowe Dr.Hauschka?
Jeżeli tak, to jak się u Was sprawdziły??


Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 10 października 2012

Zamówienie ze strony Zrób Sobie Krem.

Witajcie :-)
Dziś będzie bez recenzji, pokażę Wam za to co ostatnio zamówiłam sobie na stronie ZSK, oraz to, co otrzymałam od firmy w prezencie.


Od dłuższego czasu robię sobie regularnie maseczki na bazie glinki białej. Zauważyłam, że ma ona zbawienny wpływ na moją suchą i wrażliwą cerę, która jest podatna na wszelkiego rodzaju podrażnienia - mam w planach napisanie osobnego postu na ten temat.
W związku z tym nie mogło jej zabraknąć w zamówieniu. Niezbędnym produktem jest również dla mnie kwas hialuronowy, który mieszam z kremami, maseczkami i innymi miksturami domowej roboty. Ponadto zdecydowałam się na kilka nowości - mam zamiar trochę poeksperymentować :-)


Tak wygląda całe moje zamówienie:


A co dokładnie znajduje się w zamówieniu?

- Algi morskie - spirulina
- Algi brunatne
- Ekstrakt z soku banana
- Ekstrakt z soku borówki czarnej
- Glinka biała (porcelanowa)
- Masło shea surowe
- Masło kakaowe rafinowane
- Naturalny olej z pestek śliwki
- Hydrolat z nasion słodkich migdałów
- Kwas hialuronowy 1%
- Małe pojemniki z pokrywką poj. 6ml
- gratis dostałam próbkę glinki czerwonej oraz alantoinę


Dostałam również kilka produktów w ramach prezentu/współpracy:

- Serum ze stabilną witaminą C
- Naturalny olej z kiełków pszenicy
- Kwas mlekowy 80%



Cieszy mnie zwłaszcza serum z witaminą C, ponieważ już od dawna czułam wewnętrzną potrzebę na jego przetestowanie :-) Olej zawsze się do czegoś przyda, a z kwasem mlekowym będę eksperymentować.




Mam w planach kilka kombinacji związanych z wyżej wymienionymi produktami. Mam nadzieję, że wyjdą one pomyślnie :-)
A może Wy zaproponujecie mi jakieś mieszanki warte wypróbowania?



Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 9 października 2012

Eveline Colour Instant nr 496 - lakier do paznokci.

Witajcie :-)
Dziś przyszła pora na zaprezentowanie kolejnego - ostatniego już - lakieru do paznokci z Eveline.

Zapraszam!


Eveline Colour Instant nr 496 - lakier do paznokci; 12ml; 4,99zł.

Nr 496 to chyba najładniejszy z zakupionych przeze mnie kolorów. Uwielbiam jasne, pudrowe odcienie o czym wielokrotnie już wspominałam. Kolor na zdjęciu jest troszkę przekłamany, w rzeczywistości jest bardziej różowo-brzoskwiniowy niż beżowy - choć to też zależy od oświetlenia. Lakier zapewnia idealne krycie już po jednej warstwie, druga jeszcze bardziej wyrównuje płytkę paznokcia. Całość wysycha bardzo szybko. Pędzelek klasyczny, długi i średniej grubości.





Po raz kolejny przekonałam się o tym, że tanie nie znaczy złe. Wszystkie trzy lakiery z serii Colour Instant są na wysokim poziomie i mogę je z czystym sumieniem polecić. Bardzo długo utrzymują się na paznokciach, przy czym końcówki ścierają się wręcz symbolicznie i ledwo zauważalnie. Dobre, a nawet bardzo dobre krycie jest już przy pierwszej warstwie, druga jest jedynie dopełnieniem dla bardziej wymagających osób. Minus? Są to chyba jedyne lakiery, których mój aparat nie potrafi idealnie uchwycić.
Dopisuję je do swojej listy kosmetycznych hitów za 10zł lub mniej! :-)


A Wy macie już Colour Instant z Eveline?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 4 października 2012

Eveline Colour Instant nr 521 - lakier do paznokci.

Witajcie :-)
Chciałabym pokazać Wam dzisiaj kolejny z lakierów Eveline zdobytych w Biedronce za całe 4,99zł.
Czy było warto?


Eveline Colour Instant, lakier do paznokci nr 521; 12ml; 4,99zł w Biedronce.

Nr 521 to piękna, intensywna czerwień - nieco ciemniejsza niż na zdjęciach. Do pokrycia paznokcia wystarczy jedna warstwa, która nie smuży i szybko schnie. Druga nadaje dodatkowej głębi koloru, wyrównuje płytkę oraz powoduje jeszcze większy błysk. Pędzelek klasyczny - długi i średnio gruby.










Czyż nie jest piękny? Jak dla mnie lakier - ideał. W ogóle jestem pozytywnie zaskoczona jakością lakierów Eveline. Poprzedni KLIK wytrzymał u mnie całe sześć dni z ledwie widocznymi startymi końcówkami (na kilku paznokciach!) i mógłby pozostać dłużej gdyby nie moja potrzeba zmiany koloru.

Jeżeli jeszcze się zastanawiacie nad tymi lakierami to zapewniam, że są warte wypróbowania!



Jak Wam się podoba moja pierwsza, oficjalna czerwień?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 3 października 2012

Moje kosmetyki marki *Rossmann*.

Witajcie :-)
Dziś przychodzę do Was z nieco innym postem, ponieważ chciałabym pokazać Wam gromadkę rossmanowskich kosmetyków zasilających moją łazienkę.

W Rossmannie znajdziemy wiele marek własnych, ale ja nie skupiam się jakoś specjalnie na wszystkich - może to błąd? Przyznam szczerze, że kiedyś omijałam je z daleka, bo byłam po prostu święcie przekonana, że są one dużo gorsze jakościowo. W tym roku moje podejście znacznie się zmieniło, a ja sama bardzo chętnie podczytuję Wasze recenzje na ich temat.


Jeżeli jesteście ciekawe, które kosmetyki składają się na moją kolekcję to serdecznie zapraszam do drugiej części wpisu! :-)






BABYDREAM


To właśnie od kosmetyków Babydream zaczęła się moja przygoda. Pierwszym kosmetykiem, który zakupiłam był szampon dla dzieci.
Teraz postawiłam na kosmetyki dla mam. Przekonały mnie one do siebie swoim bardzo dobrym składem, pięknym zapachem i przyjemnym, delikatnym działaniem. Balsam do kąpieli w cudowny sposób pielęgnuje skórę podczas mycia, jest łagodny i nie ma szans na to żeby wysuszał. Olejek to jego idealne uzupełnienie. Nawilża, nie obciąża skóry i nie jest typowo tłusty. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko lotionu do ciała z tej samej serii, ale prędzej czy później będzie on mój :-)



ALTERRA


Alterra to druga marka, która zagościła na moich półkach. Miałam już okazję wypróbować odżywkę do włosów Granat i Aloes, która bardzo przypadła mi do gustu oraz olejek Migdały i Papaja, o którym miałyście okazję już u mnie przeczytać.
Alterra uwiodła mnie również swoimi bardzo dobrymi składami kosmetyków oraz ładnymi, choć dla niektórych być może zbyt intensywnymi zapachami. Teraz zdecydowałam się wypróbować szampon do włosów i maskę z serii Granat i Aloes. Miały one już swój debiut i powiem Wam, że póki co jestem zadowolona, jednak jest zbyt wcześnie na obszerniejszą opinię. A Wy lubicie serię Granat i Aloes?



ISANA


Z Isaną historia jest taka, że już dawno temu miałam krem do ciała z oliwką i bardzo się do niego zraziłam. Od tego momentu omijałam kosmetyki tej marki szerokim łukiem. Przełamałam się w momencie, gdy w ofercie pojawił się krem do ciała z masłem shea i kakao. Wiele z Was się nim zachwycało, skład również jak na moje oko był całkiem przyjemny. Zaryzykowałam i jestem zachwycona! Mam nadzieję, że za jakiś czas pojawią się kolejne kremy do ciała w podobnych, słodkich i otulających zapachach idealnych na jesień i zimę :-)

W związku z aktualnymi promocjami zdecydowałam się również na zakup kremowego żelu pod prysznic o zapachu kokosa oraz na piankę do golenia do skóry wrażliwej. Obydwa produkty miały już swój debiut. Żel ma ładny zapach, choć nie jest on całkowicie naturalny jak wiele dziewczyn pisało. Ja wyczuwam chemię, ale nie będę się aż tak bardzo czepiać produktu za 3,50zł. Pianka do golenia (koszt małej ok. 3,50zł) jest moim pierwszym produktem tego typu w ogóle! Brzmi nieprawdopodobnie, ale jednak :-) Ona również jest po pierwszym użyciu i nie powiem - przyjemnie się z niej korzystało. Jestem jednak na etapie zastanawiania się, czy tego typu produkt jest mi naprawdę niezbędny? Dajcie znać, jakie Wy macie podejście do pianek i czy regularnie po nie sięgacie. Jestem tego bardzo ciekawa :-)



FACELLE


Płyn do higieny intymnej Facelle również debiutuje w mojej pielęgnacji. Tyle się o nim naczytałam, że sama musiałam sięgnąć i wypróbować go na sobie. Używam go po trochu do wszystkiego, ale jego głównym zadaniem jest mycie głowy. Mam za sobą dwie próby i pomimo, że trzeba się trochę namachać, to z rezultatów jestem bardzo zadowolona! Płyn Facelle pokonał szampon dla dzieci Babydream. Jest łagodny dla skóry głowy i jeżeli wykona się odpowiednio masaż to potrafi dobrze ją oczyścić. Coś czuję, że będzie on moim łazienkowym niezbędnikiem!






I to by były wszystkie moje kosmetyki wyprodukowane przez Rossmanna. Osobiście bardzo się cieszę, że udało mi się przełamać i zacząć szperać w markach własnych, ponieważ dzięki temu miałam okazję odkryć wiele perełek.

Jestem bardzo ciekawa jakie Wy macie podejście do tego typu produktów? Sięgacie po nie czy raczej omijacie z daleka? A może macie jakieś swoje hity, które mogłybyście mi polecić? Będę bardzo wdzięczna :-)


Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 1 października 2012

Zużycia września.

Witajcie :-)
Wraz z końcem miesiąca, tradycyjnie już, przyszedł czas na podsumowanie zużyć.


Zapraszam!





Farmona Sweet Secret - kokosowy sorbet do mycia ciała.
Pięknie pachnie, jest łagodny dla skóry i umila czas spędzony w łazience. Zdecydowanie do niego wrócę i wkrótce postaram się napisać o nim coś więcej.

BeBeauty - sól do kąpieli.
Sól jak sól. Ładnie pachnie, ale nie robi niczego nadzwyczajnego. Regularnie do nich wracam.


Green Pharmacy, Rumianek Lekarski szampon.
Dobrze oczyszcza, stosowany dłużej bez dobrej odżywki wysusza włosy i skórę głowy. Raczej do niego nie wrócę.

Green Pharmacy, olejek łopianowy ze skrzypem polnym.
Dzięki niemu włosy zaczęły zdecydowanie mniej wypadać. Bardzo go polubiłam i zdecydowanie do niego wrócę.


Alterra, olejek do masażu migdałi i papaja.
Pięknie pachnie, cudownie nawilża. Nadaje się i do kąpieli i do demakijażu - sprawdzałam! Zdecydowanie polecam i pewnie kiedyś sama do niego wrócę.

Crystal Essence, deodorant w kulce o zapachu granatu.
Zużyłam właśnie trzecią buteleczkę i nadal uwielbiam, choć tym razem zapach był nieco inny niż zawsze. Trafiłam chyba na jakąś gorszą partię, choć działanie było nadal to samo. Zdecydowanie wrócę do tego produktu, ale teraz kupiłam wersję z zieloną herbatą dla urozmaicenia.


Iwostin Sensitia, krem intensywnie nawilżający SPF 20.
Genialny krem! Uwielbiam go i zdecydowanie do niego wrócę!

Avene, woda termalna.
Chłodzi, odświeża i działa łagodząco. Niezastąpiona w mojej codziennej pielęgnacji. Mam już kolejne opakowanie.


Flos-Lek, masło do ciała Liczi/Arbuz.
Dobrze nawilża i ładnie pachnie, choć wersji poziomka/truskawka nie pobije nic :-) Raczej nie kupię go ponownie, ale ogólnie jest dobre.

Farmona Tutti Frutti, masło do ciała Liczi&Rambutan.
Pięknie pachnie, bardzo dobrze nawilża ciało. Drobinki są raczej zbędne, ale da się przeżyć :-) Wrócę do niego, zdecydowanie!


Inglot, zmywacz do paznokci bez acetonu.
Mój ulubiony zmywacz. Kupiłam jego miniaturkę specjalnie na wyjazd, ale zdecydowanie bardziej opłaca się jego większa wersja. Kupię ponownie.

ZSK, organiczny olej z pachnotki.
Dodawałam go do mojej mieszanki OCM. Sprawdził się całkiem dobrze, choć szczypał trochę w oczy. Możliwe, że kupię go ponownie.








Większość produktów opisałam już w obszerniejszych recenzjach, ale jeżeli jesteście któregoś szczególnie ciekawe to pytajcie śmiało :-)


Jak u Was wyglądają w tym miesiącu zużycia?

Pozdrawiam serdecznie!
bG
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...