czwartek, 30 sierpnia 2012

Moja piątka z Inglota - prezentacja cieni.

Witajcie :-)
Nie tak dawno temu pokazywałam Wam moją skromną kolekcję cieni z Inglota.
Jako, że było kilka pytań na ich temat, postanowiłam przedstawić je bliżej.

Zapraszam!



Wybierając cienie do paletki kierowałam się przede wszystkim tym, żeby były one w miarę uniwersalne i żebym mogła z nich jak najczęściej korzystać.

Cienie Inglot są według mnie fenomenalne. Bardzo dobrze się z nimi pracuje (mówi to amator ;-)), ich kolory są naprawdę nasycone i na powiece utrzymują się bardzo długo.

Jeżeli chodzi o samą paletkę również nie mam żadnych zastrzeżeń! Ma lusterko, jest elegancka, skromna, piękna i bez żadnych udziwnień - to lubię!

Koszt jednego okrągłego wkładu to 10zł.

ZDJĘCIA MOŻNA POWIĘKSZYĆ.


353 matte

Piękny, matowy jasny kolor, który może być stosowany jako cień bazowy na całą powiekę.


456 double sp.

Cudowny, piaskowy cień ze złotymi drobinkami - jeżeli mnie oczy nie mylą :-)
O ile nie przepadam za drobinkami i brokatem, to w cieniach z Inglota jest coś, co mi się bardzo podoba. Taki cień bardzo ładnie rozświetla oko.


358 matte

Na zdjęciu tego nie widać, ale jest to matowy cień z serii kameleon. Jest w nim trochę szarości, trochę brązu i czasami fioletu. Kolory uzewnętrzniają się w zależności od padającego na nie światła. Bardzo mi się to w nim podoba!


487 double sp.

Kolejny cień ze złotymi drobinkami. Długo szukałam odpowiedniego odcieniu różu, w którym czułabym się dobrze. Ten jest dla mnie idealny - nie krzykliwy, nie za jasny i z przyjemnością po niego sięgam.


402 pearl

Jedyna perełka w całej mojej piątce - dosłownie i w przenośni. Uwielbiam ten cień za jego poświatę, za to jak pięknie podkreśla kolor mojej tęczówki. Jak dla mnie ideał!










Jak widzicie moja kolekcja cieni z Inglota nie jest jakaś oszałamiająca. Przyczyna jest prosta - nie używam ich z taką częstotliwością, z jaką maluję paznokcie :-)
Nie mniej jednak Inglot jest tak naprawdę w ciągłym obrocie i żaden cień nie jest specjalnie zaniedbany :-) Skomponowałam dla siebie idealną paletkę na dzień i na wieczór. Niczego więcej mi nie potrzeba :-)



Jestem bardzo ciekawa czy Wy także jesteście zadowolone z cieni Inglota?
A może macie swoich innych ulubieńców?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 29 sierpnia 2012

Pielęgnacja włosów z Green Pharmacy - szampon Rumianek Lekarski i balsam Pokrzywa Zwyczajna.

Witajcie :-)
Ponad półtora miesiąca temu dałam Wam znać o tym, że zostałam poproszona o przetestowanie kilku kosmetyków do włosów z firmy Green Pharmacy. Niewiele się zastanawiając przyjęłam propozycję, ponieważ po cichu myślałam o małych zmianach i wypróbowaniu czegoś nowego.
Dodatkowo kondycja moich włosów delikatnie podupadła i pomimo tego, że dobrze wyglądały - zaczęły coraz bardziej wypadać.



Do testów wybrałam trzy kosmetyki:
Szampon RUMIANEK LEKARSKI do włosów osłabionych i zniszczonych
Balsam POKRZYWA ZWYCZAJNA do włosów zniszczonych, łamliwych i osłabionych
Olejek łopianowy ze skrzypem polnym


Jako, że o olejku łopianowym już miałyście okazję u mnie przeczytać, dziś zaprezentuję Wam pozostałe dwa kosmetyki. Jeżeli jesteście ciekawe jak wypadły w porównaniu z poprzednikiem serdecznie zapraszam!


Green Pharmacy, szampon RUMIANEK LEKARSKI do włosów osłabionych i zniszczonych; 350ml; ok.8zł.

Szampon do włosów osłabionych i zniszczonych RUMIANEK LEKARSKI. Tradycja stosowania ziół w leczeniu różnych dolegliwości sięga czasów starożytnych. Wiele niezastąpionych receptur nadal potwierdza swoją aktualność i efektywność. Rośliny lecznicze są sprawdzonym lekiem po który często sięgamy w czasie choroby czy osłabienia organizmu i otrzymujemy skuteczną pomoc. Dlatego głównym składnikiem szamponu jest wyciąg z koszyczków rumianku lekarskiego o działaniu ogólnie wzmacniającym, przeciwzapalnym i antyalergicznym. Wyciąg z rumianku, bogaty w witaminę C, zwalczającą wolne rodniki - powoduje opóźnienie starzenia się skóry, a także witaminę PP, wzmacniającą naczyńka krwionośne - dzięki czemu poprawia wygląd skóry oraz wspomaga procesy regeneracyjne włosów na całej ich długości. Wzmacnia cebulki włosowe i chroni końcówki przed rozdwojeniem. Rumianek to naturalny filtr UV oraz bogate źródło życiodajnej energii z przyrody, która przywraca włosom zdrowie. W ziołowych szamponach serii Green Pharmacy zebraliśmy wszystko najlepsze, czym obdarza nas matka-natura.
Skład: Aqua (Purified water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Cocamide DEA, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Polyquaternium-10, Chamomilla Recutita Extract, Parfum, Citric Acid, Methylisothiazolinone, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, CI 19140.




Moja opinia:
Od szamponu nie oczekuję zbyt wiele. Ma on przyzwoicie oczyszczać i nie może być zbyt inwazyjny dla włosów.
Szampon Green Pharmacy znajduje się w wygodnej butelce, przyjemnej dla oka i praktycznej w użyciu. Pojemność w stosunku do ceny - bez zarzutu! Zapach jest typowo rumiankowy - ładny i delikatny. Jego konsystencja jest idealna - nie za rzadki, nie za gęsty, nie spływa z dłoni i włosów. Podczas mycia bardzo dobrze się pieni i dokładnie oczyszcza - nawet oleje, a do tego nie plącze zbytnio włosów. Szampon jest bardzo wydajny! Przez miesiąc czasu używania go 2-3 razy w tygodniu zużyłam tylko pół butelki.

Co do działania: początki były bardzo przyjemne. Po wielu delikatnych szamponach miałam ochotę na skuteczniejsze oczyszczenie skóry głowy - to oczywiście miałam zapewnione. Niestety z biegiem czasu szampon ten zbyt mocno wysuszył moje włosy. Idealnie będzie się spisywać w towarzystwie dobrej odżywki lub maski.



Green Pharmacy, balsam POKRZYWA ZWYCZAJNA do włosów zniszczonych, łamliwych i osłabionych; 300ml; ok.8zł.

Balsam do włosów zniszczonych, łamliwych i osłabionych POKRZYWA ZWYCZAJNA. Skrzyp polny, pokrzywa, dziurawiec, owoce kasztanowca, żurawina. Szybko regeneruje uszkodzone włosy. Wzmacnia osłabione części włosa zabezpieczając je przed łamliwością i dostarcza im niezbędne odżywcze składniki zawarte w balsamie. Osłabione włosy wymagające szczególnej troski otrzymują niezbędne odżywienie oraz nawilżenie. Balsam odżywia i wzmacnia włosy zapewniając im siłę niezbędną do intensywnego wzrostu. Już pierwsze zastosowanie balsamu zapewnia włosom ochronę przed uszkodzeniami i ułatwia rozczesywanie nadając im piękny połysk i wygląd.
Skład: Water, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Ceteareth-20, Paraffinum Liquidum, Behentrimonium Chloride, Cyclomethicone, Dimethiconol, Parfum, Citric Acid, Methylisothiazolinone, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, Equisetum Arvense Extract, Urtica Dioica (Nettle) Extract, Hypericum perforatum (St.-John`s wort) Extract, Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut) Seed Extract, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract.




Moja opinia:
Balsam znajduje się w bliźniaczo podobnej butelce, w której otrzymujemy szampon. Różni się tylko pojemnością, ponieważ jest go o 50ml mniej. Zapach balsamu jest typowo pokrzywowy, ziołowy. Według mnie należy do całkiem ładnych zapachów, ale wiadomo - każdy ma inny gust i upodobania :-)
Konsystencja jest bardzo przyjemna, choć mniej treściwa niż klasyczna odżywka. Na włosach rozprowadza się bez żadnego problemu i nie spływa z nich.

Jeżeli chodzi o samo działanie: Balsam nie obciążył mi włosów, na początku stosowania bardzo je za to wygładzał i sprawiał, że były one sypkie! Początkowo produkt wydawał mi się lekki i przyjemny, ale z biegiem czasu okazało się, że to nie wystarcza.
Po dłuższym, kilkutygodniowym stosowaniu doszłam do wniosku, że moje włosy niestety nie są wystarczająco nawilżone i wzmocnione tak jak tego oczekiwałam. Byłam wręcz zmuszona do poratowania się silniejszymi w działaniu maskami.


JAK OCENIAM SZAMPON I BALSAM W DUECIE?? - PODSUMOWANIE
Przez pierwsze tygodnie używania byłam zadowolona. Z biegiem czasu jednak okazało się, że szampon zbyt mocno oczyszcza i wysusza moje włosy, a balsam zbyt słabo nawilża. Efektem tego było przesuszenie włosów (i wiele sterczących antenek na głowie), które musiałam natychmiast ratować bardziej odżywczymi maskami.
Jednak na początku stosowania, gdy ich stan był w normie - byłam bardzo zadowolona z efektów. Zauważyłam, że balsam potrafi bardzo mocno wygładzić włosy. Czasami tak mi je wygładzał, że miałam dosłownie przylizaną czuprynę. Nie, nie mylę tego z obciążeniem - to było zdecydowanie wygładzenie! :-)
Mimo średniego zgrania w duecie na dłuższą metę oba produkty nie są złe! Trzeba jedynie umiejętnie z nich korzystać. Ja zaczęłam stosować je zamiennie i to jest najlepsze rozwiązanie dla moich włosów. W tej chwili nie zamierzam odstawiać szamponu. Lubię go za to, że dobrze oczyszcza i przy tym nie plącze włosów. Będę go używać zamiennie z czymś delikatniejszym, ale może wypróbuję również metodę OMO? Czas pokaże :-) Jednak balsam na jakiś czas zastąpię mocniejszymi i skuteczniejszymi w działaniu specyfikami. Jeżeli moje włosy poczują drugie życie to z przyjemnością od czasu do czasu będę go używać, ale na pewno nie po każdym myciu.
Pomimo różnicy w pojemności oba produkty zużywają się mniej więcej równo.

Czy kupię ponownie? Być może.



A Wy miałyście już okazję zapoznać się z produktami do włosów z Green Pharmacy?
Jakie są Wasze wrażenia?



Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Green Pharmacy, olejek łopianowy ze skrzypem polnym.

Witajcie :-)
Tak jak Wam obiecałam, przygotowałam recenzję olejku łopianowego z Green Pharmacy.
Kto ciekawy - zapraszam! :-)


Green Pharmacy, olejek łopianowy ze skrzypem polnym; 100ml; ok. 6-7zł.

Olejek łopianowy ze skrzypem polnym przeciw wypadaniu włosów. Naturalny olejek łopianowy w połączeniu z naturalnym ekstraktem skrzypu polnego tworzą unikalny preparat o sprawdzonym wzmacniającym działaniu na osłabione włosy z tendencją do wypadania. Dzięki regularnemu stosowaniu olejek wyraźnie wzmacnia zniszczone włosy oraz hamuje ich wypadanie. Włosy stają się sprężyste i mocniejsze, aksamitnie gładkie, lśniące i pełne życia. Odpowiednio pielęgnowane dobrze się rozczesują i lepiej układają.

Skład: Vegetable Oil, SC-CO2-extract Arctium Lappa (burdock), Zea Mays (Com) Oil, Equisetum Arvense Extract, BHT.

Moja opinia:
Olejek zamknięty jest w mocno przyciemnionym opakowaniu, które posiada otwór typu korek niekapek.

Jest to bardzo fajne rozwiązanie, ponieważ dzięki temu produkt nie rozlewa się i nie tłuści ani buteleczki, ani wszystkiego wokół. Olej jest rzadki i nie posiada zapachu - to w sumie na plus, chociaż zależy co kto lubi. Nałożony w nadmiarze może spływać.
Olejek ani razu nie podrażnił mojej skóry głowy. Zauważyłam za to, że ma na nią bardzo dobry wpływ. Uczucie swędzenia, które od czasu do czasu mnie męczyło ustało i mam wrażenie, że skóra jest bardziej nawilżona niż była przed jego używaniem. To samo, albo jeszcze więcej zdziałał w temacie samego wypadania włosów! Przyznam, że mój problem w ostatnim czasie (ponad miesiąc temu) nieco nasilił się. Nie wypadały mi jakieś ogromne kępy włosów, ale jednak podczas szczotkowania widoczne ubytki były...
Olejek zadziałał, nawet bardzo znacząco! Pierwsze zmiany zaczęłam zauważać już po kilku sesjach! Nakładałam go oczywiście zgodnie z zaleceniami producenta: podgrzany olejek wcierałam przed każdym myciem głowy i trzymałam go w zależności od potrzeb od 30-60 minut.

Olejek podgrzewałam w tzw kąpieli wodnej. Potrzebną ilość przelewałam do szklanki, którą wkładałam na kilka minut do miseczki z gorącą wodą. W ten sposób ocieplony olejek wsmarowywałam opuszkami palców w skórę głowy, pozostałą resztą omiatałam włosy na długości.

Efekty są absolutnie fenomenalne! Jak przed kuracją zdarzało mi się podczas jednego delikatnego czesania i szczotkowania naliczyć od kilku do kilkunastu utraconych włosów, tak teraz jest ich dosłownie kilka! Czasami zdarza się, że jest to jedna sztuka, czasami trzy. Wiadomo, przed samym myciem głowy jest ich trochę więcej, ale nie oszukujmy się - to norma. Po tym całym miesiącu uświadomiłam sobie również, że moja kitka jest nieco grubsza niż wcześniej - ale cóż w tym dziwnego, jak obecnie wypada mi dużo miej włosów ;-) Bardzo żałuję, że nie dokonałam pomiarów przed i po, ale szczerze mówiąc nawet na to nie wpadłam. Musicie mi uwierzyć na słowo!

Ponadto włosy są w dobrej kondycji, tzn nie rozdwajają się i nie łamią. Nie jest to oczywiście zasługa tylko tego produktu, ponieważ całą pielęgnacyjną robotę zawdzięczam wcześniej używanemu olejkowi kokosowemu. Podkreślam jednak, że podczas tej ponad miesięcznej kuracji tylko raz po niego sięgnęłam. Tak więc pozwolę sobie stwierdzić, że olejek łopianowy również pielęgnuje i dba nie tylko o skórę głowy, ale o włosy także.

Olejek jest bardzo wydajny, 100ml to u mnie około 1,5 miesiąca stosowania, a nawet więcej. Podkreślam jednocześnie, że niejednokrotnie zdarzyło mi się użyć go zbyt dużo.
Minusem jest zdecydowanie dostępność. Mam nadzieję, że z biegiem czasu będzie się to zmieniać. Póki co nie widziałam go w żadnym sklepie stacjonarnym ani w żadnej aptece. Pozostaje mi niestety internet...
Ale może Wy będziecie miały więcej szczęścia? Na tej stronie znajdują się adresy sklepów z kosmetykami Green Pharmacy.


Podsumowując - gorąco polecam ten produkt! Doskonale spełnia swoją rolę i pomaga w walce z wypadającymi włosami! Ja jestem z niego ogromnie zadowolona, planuję ponowny jego zakup! Pomimo pozornie małej buteleczki wystarczy na długo, a do tego kosztuje bardzo niewiele!


A Wy macie problem z wypadającymi włosami?
Jak sobie z nim radzicie??

Firmie Elfa Pharm serdecznie dziękuję za propozycję przetestowania kosmetyków. Zaznaczam, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

--------------------------------------------------------------------------------------------

Przy okazji pochwalę się kolejną współpracą, którą miałam okazję nawiązać za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie :-)

Do testów otrzymałam dwa masła do ciała firmy Paloma Body Spa. Produkty jak i sama firma są mi zupełnie obce i z przyjemnością przekonam się czy warto w nie zainwestować na własną rękę.


Macie jakieś doświadczenia kosmetykami tej firmy?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 22 sierpnia 2012

10 drogeryjnych hitów za 10zł i mniej!

Witajcie :-)
Dzisiejszy post należy do tych luźniejszych, ale zawiera bardzo przydatne informacje!
Postanowiłam przedstawić Wam 10 moich ulubionych produktów, które mieszczą się w granicach 10 złotych, lub są dużo tańsze.


Zapraszam do prezentacji :-)






Kremy do rąk Farmona Sweet Secret.

Pięknie pachną, są tanie, a do tego działają! Po użyciu dłonie czują natychmiastową ulgę i nawilżenie. Stosowane dłużej wspaniale je pielęgnują!

Koszt 6zł.


Lakiery Bell Air Flow.

Zachwycałam się nimi wielokrotnie i zachwycać będę nadal. Rewelacyjne lakiery za stosunkowo niską cenę! Rozprowadzają się jak marzenie i mają bardzo dobre krycie.

Cena w promocji ok. 9zł, regularna 12zł.


Lakiery Vipera Jumpy.

Kiedyś kupione ze względu na ładne kolory, a okazały się prawdziwym hitem! Małe pojemności, duży wybór, trwałość i dobre krycie!

Cena 3-4zł.


Green Pharmacy, olejek łopianowy ze skrzypem polnym.

Miesiąc temu otrzymałam go w ramach testowania. Narzekałam na wzmożone wypadanie włosów i właśnie ten olejek poradził sobie z moim problemem! Wkrótce obszerniejsza recenzja!

Cena ok. 6zł/100ml.


Odżywka do paznokci Eveline 8w1 Total Action.

Hit nad hitami! Rok temu uratowała moje kruche paznokcie i od tego czasu stałam się z nią praktycznie nierozłączna!

Cena w promocji ok. 9zł, regularna 12-13zł.


Flos-Lek, wazelina kosmetyczna do ust.

Przepięknie pachnie i wspaniale pielęgnuje usta! Używam jej przynajmniej dwa razy dziennie :-)

Cena 7zł.


Essence - zestaw do stylizacji brwi.

Bardzo dobre cienie do podkreślania brwi. Trwałe i wydajne. Czego chcieć więcej?

Cena ok. 10zł.


Calypso - gąbki do demakijażu.

Używałam wielu gąbek do mycia twarzy, ale ta jest lepsza od wszystkich! Ma zupełnie inną strukturę i potrafi ściągnąć makijaż/zanieczyszczenia dosłownie jednym pociągnięciem, a przy tym jest przyjemna dla twarzy i delikatnie ją masuje! HIT!

Cena ok. 5zł.


Drobnoziarniste, papierowe pilniczki do paznokci.

Używałam, używam i używać będę! Kosztują grosze, a do tego wspaniale obchodzą się z paznokciami.

Cena 3-5zł za ok. 10sztuk.


Inglot, pojedyncze cienie do kasetki.

O tych cieniach chyba nic nie trzeba mówić :-) Bardzo dobra jakość za jedyne 10 zł sztuka!
Przy okazji możecie zobaczyć jak skomponowałam swoją piątkę :-)

Cena za wkład 10zł.











A jakie są Wasze hity za 10 złotych lub mniej?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

niedziela, 19 sierpnia 2012

Kolorowe paznokcie i kropki :-)

Witajcie :-)
Dziś kolejna dawka koloru!
Maluję paznokcie jak nakręcona, a od kropek powoli się uzależniam :-)
Co zmalowałam tym razem?




Naszła mnie ogromna ochota na połączenie mięty z różem.

Pierwszy etap malowania wyglądał tak:

Wzorowałam się na poprzednim połączeniu, tyle, że zmieniłam kolory :-) KLIK

Pamiętacie może, jak mówiłam o bąbelkach powietrznych w miętowym lakierze Bell? Odwołuję to - musiałam coś źle zrobić podczas malowania paznokci, bo podczas dwóch ostatnich prób owe zjawiska się nie powtórzyły... :-)


Żeby jednak trochę bardziej ożywić całość i dodać odrobinę radości, domalowałam sobie kilka kropek :-)
Pamiętacie poprzedni efekt? KLIK


W chwili obecnej moje paznokcie prezentują się w ten sposób:






Do malowania paznokci użyłam:

Bell Air Flow nr 05 KLIK
Bourjois 10 Days nr 14 KLIK
Delia Onyx nr 04 KLIK


Jak Wam się podoba całość?
Lubicie tego typu zdobienia na paznokciach?
A może zmalowałyście sobie coś podobnego?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 18 sierpnia 2012

Farmona - Tutti Frutti, masło do ciała liczi & rambutan.

Witajcie :-)
Ja, miłośniczka maseł do ciała, chciałabym się z Wami podzielić swoją opinią na temat jednego z nich.
Będzie to masło naszej Farmony, chyba pierwsze w mojej dotychczasowej kolekcji - czy to możliwe?
Przedstawiam Wam...


Farmona - Tutti Frutti, masło do ciała liczi & rambutan; 250ml; 12-18zł.

Gęste masło do ciała o wyjątkowych właściwościach pielęgnacyjnych oraz fascynującym zapachu dojrzałego liczi i soczyście świeżego rambutanu.
Niezwykle słodkie liczi, uprawiane w Państwie Środka od 2000 lat, to symbol i ulubiony owoc chińskich cesarzy z dynastii Ming. Połączone z soczystym, rześkim rambutanem z Malezji nadaje skórze niespotykany, fascynujący aromat upojnej, letniej zabawy.
Dzięki zawartości afrykańskiego masła Karite głęboko nawilża, odżywia i ujędrnia, sprawiając że ciało staje się zachwycająco miękkie, delikatne i jedwabiście gładkie. Bogata konsystencja pieści zmysły, czarne drobinki masują ciało, a zniewalająco słodki zapach egzotycznych owoców uwodzi i relaksuje.


Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii, Isopropyl Myristate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Glycerin, Cetyl Alcohol, Paraffinum Liquidum, CI 16255, Parfum, Cera Alba, Cyclomethicone, Glyceryl Stearate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Jojoba Esters,
Iron Oxides, Acrylates C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, BHA, Geraniol, Citronellol, Limonene.



Moja opinia:
Masło zamknięte jest w przyciągającym oko, wygodnym, plastikowym opakowaniu. Po odkręceniu ukazuje nam się folia ochronna, dzięki której mamy pewność, że nikt nie grzebał nam wcześniej w środku.


Radzę jednak mimo to przezornie sprawdzić czy masło jest dobrze zabezpieczone, bo spośród kilku sztuk, które sama wybierałam tylko to nie było uszkodzone przez ciekawskich klientów! :/


Konsystencja jest bardzo fajna - gęsta, ale gładko się nabiera i bez problemu rozsmarowuje.


Jak na masło wchłania się nawet szybko, ale ja zawsze jednocześnie wykonuję dodatkowo masaż całego ciała. Dzięki temu skóra szybciej pije produkt, a drobinki rozsmarowują się.
I skoro jesteśmy już przy temacie drobinek... Jeżeli o nie chodzi to moim zdaniem dużo ładniej wyglądają w opakowaniu niż są pożyteczne. Masażu wykonać się nimi nie da, bo są zbyt małe i jest ich stosunkowo mało w porównaniu do ilości produktu nakładanego na ciało. Po drugie potrzebują około dwóch minut żeby dobrze złapać ciepło skóry i zacząć się rozpuszczać. A po trzecie pominięte, albo źle rozprowadzone mogą brudzić. Zwłaszcza białe ubrania.


Wygląda to mniej więcej tak:

Nie jest to więc produkt do użycia w biegu, na szybko. Potrzebujemy do niego kilku minut więcej, ale warto je poświęcić! Nawilżenie ciała jest cudowne! Skóra staje się mięciutka i przyjemna w dotyku. Pozostaje na niej jednak warstwa kosmetyku - nie jest ona mocno tłusta ani klejąca. Sprawia za to, że gęstość skóry jakby wzrasta - bardzo przyjemne uczucie!
O zapachu nie wspomnę! Słodki, owocowy, nawet intensywny (choć na skórze łagodnieje!), ale nie męczy! I w moim odczuciu jest bardzo naturalny!
Na wydajność nie narzekam, według mnie jest dobra!


Podsumowując uważam, że to masło Farmony zdecydowanie zasługuje na uwagę. Bardzo dobrze nawilża skórę i ma nietypowy, piękny zapach. Korzystanie z niego to sama przyjemność!
Osobiście zdecydowanie skuszę się na kolejne produkty tej firmy, ponieważ od jakiegoś czasu bardzo pozytywnie zaskakuje mnie ona swoimi kosmetykami.



A Wy miałyście już to masełko?
A może polecicie mi jakieś inne produkty do ciała z tej firmy?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 17 sierpnia 2012

My Secret, lakier do paznokci nr 144 VANILLA + moja pielęgnacja dłoni, skórek i paznokci od strony kosmetycznej.

Witajcie :-)
Dziś post z serii 2w1 - przy okazji zmycia ostatniego lakieru pokażę Wam co zmalowałam sobie tym razem. Wtajemniczę też Was w jaki sposób dbam o swoje dłonie, skórki i paznokcie. Nie jest to jakiś bardzo skomplikowany proces. Jestem pewna, że wiele z Was go powiela.
Ale wracając do porządku treści - zaczynamy od LAKIERÓW ;-)

My Secret, lakier do paznokci nr 144 VANILLA; 10ml; ok.6,50zł.

Ten lakier wielokrotnie przewijał się na blogach. Zawsze bardzo mi się podobał, ale jakiś czas temu uzupełniłam swoją kolekcję tym właśnie kolorem.

Swoją drogą praktycznie wszystkie te lakiery były w Naturze obmacane! Kto to robi??? W głowie mi się nie mieści żeby odkręcać w drogerii lakier i malować sobie nim na żywca paznokcie :/ Dlatego zawsze warto sprawdzić chwilę przed zakupem czy ktoś dobierał się i do Waszej sztuki!

Ale wracając do tematu... Lakier jest kremowy, smuży. Do całkowitego pokrycia płytki paznokcia potrzebne są dwie warstwy, przy czym druga trochę ciężej się nakłada. Wysycha w miarę szybko, ale trzeba uważać na odciski...


Sam kolor jest bardzo ładny. Taki żółto - waniliowy, jednak w jego wykończeniu jest coś, co mi się średnio podoba...
Tym razem postanowiłam przełamać nim mój ulubiony róż od Bell. Niby nic specjalnego, ale efekt bardzo przyjemny dla mojego oka :-)


My Secret nr 144 VANILLA + Bell Air Flow nr 704 KLIK


Jak Wam się podoba?

--------------------------------------------------------------------------------------------

MOJA PIELĘGNACJA DŁONI, SKÓREK I PAZNOKCI - OD STRONY KOSMETYCZNEJ.

Tak jak wspominałam na początku - nie będzie to nic specjalnie odkrywczego.

Moje paznokcie bez niczego wyglądają tak:
Od wielu lat kształt ten sam, a długość jak dla mnie najwygodniejsza i najmniej narażona na uszkodzenia mechaniczne.

Jeżeli chodzi o pielęgnację samych paznokci to od roku czasu moją towarzyszką jest odżywka Eveline 8w1, o której już kiedyś pisałam KLIK - tutaj przeczytacie o wszystkich problemach, z którymi kiedyś się zmagałam.


Uratowała mi ona paznokcie i od tego czasu postanowiłam z niej nie rezygnować. Używam jej jako bazy pod każdy kolorowy lakier. Zauważyłam, że bardzo przedłuża ona żywotność lakieru i przy okazji nadal ochrania i pielęgnuje moje paznokcie.

Drugin specyfikiem, który pomógł w odżywieniu skórek i paznokci był balsam 2x5 firmy Herba Studio - o nim również kiedyś już pisałam KLIK.
Bardzo mi pomógł, zwłaszcza w kwestii skórek. Wszystko zostało jednak powiedziane w poście na jego temat, więc właśnie tam Was odsyłam :-) Teraz nie używam go tak często jak kiedyś, ale lubię od czasu do czasu posmarować nim skórki.


Kolejnym krokiem jest odpowiedni wybór zmywacza i pilniczka do paznokci.

Wiem, że wiele dziewczyn również zwraca uwagę na ten punkt, ale jednak nie każda! Dobór odpowiedniego pilniczka może w znacznym stopniu ograniczyć (albo nawet zupełnie wyeliminować) rozdwajanie się paznokci. Ja przez lata (niestety!) używałam zwykłego metalowego pilnika. To był ogromny błąd, ponieważ taki sprzęt zamiast ładnie wyrównywać paznokcie, po prostu je szarpie. Po wielu lekturach i analizach zdecydowałam się na papierowe pilniczki - to był strzał w dziesiątkę!
Papierowe pilniczki nie dość, że delikatnie obchodzą się z paznokciami to są również bardziej dokładne. Jeżeli ktoś jest spostrzegawczy to różnicę widzi nawet w opiłkach :-)

Pilniczka papierowego (drobnoziarnistego!) używam zawsze przed każdym kolejnym pomalowaniem paznokci. Lubię gdy są odświeżone i mają na nowo poprawiony kształt. Jednocześnie zapobiegam w ten sposób ewentualnej rozdwajającej się płytce.
Podczas piłowania paznokci należy zwrócić szczególną uwagę, by robić to w jedną stronę. Nie ma sensu narażać ich na niepotrzebne dodatkowe szarpanie.


Jeżeli chodzi o zmywacz do paznokci, osobiście polecam sięgać po te bezacetonowe. A jeżeli mają dodatkowo jakieś witaminy lub inne bonusy to tym lepiej.
Moim numerem jeden od kilku lat jest zmywacz bez acetonu z Inglota - zdecydowanie go polecam! Nie wysusza paznokci i po oczyszczeniu nie zostawia ich białych jak to niektóre tego typu kosmetyki... Na paznokciach pozostaje za to delikatna warstewka, dlatego przed ponownym pomalowaniem należy umyć ręce w wodzie z mydłem.
Jakiś czas temu w pośpiechu sięgnęłam po zmywacz do paznokci z Essence. Też jest bardzo dobry, ale wrócę po nim jednak do Inglota - sentyment. Jeżeli się zbiorę to któregoś dnia zrobię analizę porównawczą obu zmywaczy.


Po każdym pomalowaniu paznokci smaruję skórki oliwką lub olejkiem - możecie zobaczyć to u mnie na wielu zdjęciach. Zmywacz mimo wszystko w pewnym sensie wysusza skórki, woda też robi swoje. Myślę, że ma to bardzo duży wpływ na ich kondycję.


Ostatnim ważnym podpunktem w mojej pielęgnacji są kremy do rąk. W chwili obecnej sięgam po te:

Są niezłe, choć całkiem różne. Jeżeli jesteście któregoś szczególnie ciekawe to piszcie :-)


I to by było chyba wszystko :-) Trochę się rozpisałam, ale o najważniejszych rzeczach, na których się skupiam już wiecie. Jednak te drobiazgi w niczym specjalnie Wam nie pomogą jeżeli brakuje Wam witamin!


Gratuluję wszystkim, który dotrwali ze mną do końca ;-)
Napiszcie mi w komentarzach na czym Wy głównie skupiacie się w pielęgnacji dłoni i paznokci :-)


Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Delia Onyx nr 04 + kilka kolorowych kropek.

Witajcie :-)
Dzisiaj znów lakier do paznokci!
Czy ja nie robię się powoli nudna?? ;-)
Dwa tygodnie temu ogłosiłam, że poszukuję idealnego białego lakieru do paznokci KLIK
Nie wzięłam jednak wtedy do końca pod uwagę pewnego egzemplarza, który sobie pomieszkiwał w moich zasobach...



Przedstawiam Wam:

Delia ONYX, lakier do paznokci nr 04; 10ml; 5-6 zł.

Emalia Onyx
Działanie:
Seria eleganckich, półtransparentnych emalii, inspirowana właściwościami onyksu, oparta na opatentowanej technologii Bioaktywnego Szkła. Emalia na paznokciach zachowuje się jak płynne szkło, wypełniając mikroubytki płytki i tworząc trwałą warstwę zabezpieczającą. Działa jak utwardzacz, baza wzmacniająca, regenerująca odżywka, elastyczna bariera ochronna a przede wszystkim elegancka i wyjątkowo trwała emalia.
Składniki aktywne:
• minerały: biologicznie aktywne krzemiany, fosforany sodu i wapnia utwardzają, wzmacniają i chronią płytkę paznokcia



Moja opinia:
Lakier ten nie jest typową bielą. Jest to biel z maleńką kropelką różu, czego na zdjęciach niestety do końca nie widać. Mimo to jest to nadal zdecydowanie bardziej biały niż różowy odcień.


Konsystencja jest rzadka, ale nie miałam większego problemu podczas malowania. Lakier należy do tych bardziej transparentnych i do pełnego pokrycia potrzebne są aż cztery warstwy. Na jego obronę mogę jednak dodać, że bardzo szybko schnie, choć przez pewien czas należy uważać, bo po nałożeniu wielu warstw może się gdzieniegdzie odgniatać. Myślę, że bardzo dobrze może się nadać na wierzchnią warstwę do frencha, ponieważ daje przyjemne mleczne i delikatne wykończenie.

Pędzelek należy do tych standardowych. Jest długi i ma tradycyjną grubość. Wygodnie się nim maluje paznokcie.

Ogólnie rzecz biorąc jestem z niego zadowolona. Można wykorzystać go na dwojaki sposób: do french manicure i pełnego pokrycia płytki (wersja dla bardziej cierpliwych osób ;-)).
Trwałość lakieru również mnie bardzo satysfakcjonuje! Na moich paznokciach wszystkie te warstwy wytrzymują dobrych kilka dni bez żadnego uszczerbku (przypominam jednak, że moją bazą jest Eveline 8w1 i głównie tej odżywce zawdzięczam świetną trwałość).




Pozwolę sobie jednak ponowić moje wcześniejsze pytanie: znacie jakąś godną polecenia biel do paznokci? :-)

--------------------------------------------------------------------------------------------

Tym razem podczas malowania natchnęło mnie na to żeby odrobinę ożywić całość. Ostatecznie padło na dość skromny, ale jakże uroczy akcent: kolorowe kropki :-)

Wykorzystałam do tego dwa ulubione różowe lakiery, które już miałam okazję Wam przedstawić:

Bell Air Flow nr 704
Bourjois 10 days nr 14

Oto efekt:




Jak Wam się podoba?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 11 sierpnia 2012

ISANA, krem do ciała z masłem shea i kakao.

Witajcie :-)
Wszystkie dobrze o tym wiemy, że bez odpowiedniego nawilżenia nie ma mowy o pięknej skórze.
Ja trzymam się tej zasady bardzo mocno...
... tak mocno, że mam zapas wszelkiego rodzaju mazideł na kilka miesięcy.
I właśnie dlatego chciałabym ogłosić na forum odwyk na balsamy i masła do ciała (to jest bardziej mobilizujące :P), a Was zapraszam na prezentację jednego z nich :-)


ISANA, krem do ciała z masłem shea i kakao; 500ml; 9,99zł.

- Dogłębna pielęgnacja skóry suchej.
- pH przyjazne dla skóry - tolerancja skóry potwierdzona dermatologicznie.

Skład: Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Ethylexyl Stearate, Cocos Nucifera Oil, Butylene Glycol, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Panthenol, Copernicia Cerifera Cera, Theobroma Cacao Butter, Sodium Cetearyl Sulfate, Parfum, Isopropyl Palmitate, Carbomer, Phenoxyethanol, Tocopheryl Acetate, Sodium Hydroxide, Ethylhexylglycerin, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Benzyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Coumarin.



Moja opinia:
Na krem Isany skusiłam się tylko i wyłącznie za sprawą pozytywnych opinii wielu dziewczyn. Owszem, kiedyś byłam już w posiadaniu takowego kosmetyku Isany, ale w wersji oliwkowej i ostatecznie byłam średnio zadowolona - początkowo miły zapach z czasem stał się trudny do zniesienia... Postanowiłam jednak, że mimo zrażenia do poprzedniego produktu ten krem startuje z czystą kartą i bez żadnych uprzedzeń!

No więc zaczynając od podstaw... Krem zamknięty jest w praktycznym opakowaniu, z którego wydobywamy go do samego końca - nic się nie marnuje! Ogromnym plusem jest folia zabezpieczająca - mamy dzięki niej pewność, że nikt nie grzebał paluchami wewnątrz opakowania! :-) Duża pojemność to również piękna sprawa!


Zapach jest bardzo słodki, przy dłuższym stosowaniu nie męczy mnie jakoś specjalnie, ale dla niektórych może być irytujący. Przypomina mi czekoladowo - kakaową polewę do ciasta. Konsystencja jest całkiem przyjemna. Krem jest dość miękki i sztywny, dzięki czemu gładko i szybko rozprowadza się po skórze.


Wchłania się w skórę naprawdę szybko i pozostawia przy tym warstwę ochronną. Początkowo jest ona dość lepka, ale po kilku minutach wsiąkania w skórę ten efekt zanika i można się cieszyć przyjemną w dotyku skórą. Nawilżenie określam jako bardzo dobre!! Aż sama jestem zaskoczona! Nie wymagałam wiele od tego kosmetyku, a on zaskoczył mnie zdecydowanie na plus! A skład? Nie jestem specem od tego typu spraw, ale na pierwszy rzut oka wydaje się być bardzo dobry!

Podsumowując: Jest to naprawdę bardzo dobry kosmetyk za niewielkie pieniądze. Co prawda ma swoje drobne minusy, ale w porównaniu z całą resztą zalet można przymrużyć na nie oko ;-)

ISANA to marka Rossmanna, który nie testuje kosmetyków na zwierzętach.



Znacie już ten słynny krem do ciała?
Jakie macie o nim zdanie?
A może polecacie jakieś inne kosmetyki Isany?


Pozdrawiam serdecznie!
bG


PS Wiem, że mam pewne zaległości na Waszych blogach, ale postaram się je szybciutko nadrobić :-)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...