piątek, 28 października 2011

Recenzja: Bielenda, łagodny 2-fazowy płyn do demakijażu oczu, oczy wrażliwe

Witajcie,
Dziś z mojej strony kilka słów na temat płynu do demakijażu oczu firmy Bielenda.
Ja sama kupiłam go po raz pierwszy rok temu i od tego czasu nie używam żadnego innego produktu do tego typu celów. To chyba już o czymś świadczy :)

Słowo producenta:
"Łagodny, niezwykle delikatny, a równocześnie wyjątkowo skuteczny płyn do demakijażu nawet bardzo wrażliwych oczu. Dzięki specjalnej 2-fazowej formule szybko i skutecznie usuwa również makijaż wodoodporny. Jednocześnie pielęgnuje i koi cienką i delikatną skórę wokół oczu, nawilża ją, zapobiega wysuszeniu. Łagodzi podrażnienia. Nie pozostawia tłustej warstwy.
Stosowanie: wstrząsnąć do uzyskania jednolitej konsystencji, zwilżyć wacik płynem i delikatnie zmyć makijaż oczu.
Może być stosowany przez osoby noszące szkła kontaktowe."



Moja opinia:
Z ręką na sercu mówię Wam, że jest to najlepszy płyn do demakijażu oczu jaki kiedykolwiek posiadałam. Jest delikatny, nie posiada żadnego zapachu - jest to dla mnie ogromnym plusem.
Ani razu nie podrażnił moich oczu, nie powoduje również szczypania. Makijaż zmywa bardzo dobrze i szybko. Wystarczy przyłożyć nasączony wacik do oka, przytrzymać kilka sekund i wszystko się rozpuszcza. Nie ma potrzeby dodatkowego pocierania, a następnego dnia rano nie ma efektu pandy! :) Niektóre osoby mówią, że jest bardzo tłusty. Hmm... No są dwie fazy płynu, jest olejek. Ale prawdę mówiąc ja nie zakodowałam tego typu mankamentów. Zmywa, zostawia nawilżoną skórę wokół oczu i tyle. Nie jest ani lepki ani nieprzyjemny ani jakoś strasznie tłusty. Powiedziałabym za to, że raczej lekko szorstki, ale w przyjemny sposób. Może te osoby nie wstrząsnęły nim dobrze przed demakijażem? Co do wydajności również nie mam zastrzeżeń. Wylewam na wacik tylko tyle ile potrzebuję, nie biorę za dużo. Przy codziennym stosowaniu starczał mi na ok. dwa miesiące. Teraz używam go mniej więcej co drugi dzień na zmianę z olejkiem własnej roboty.
Przechodząc do ogólnych wniosków pozostaje mi tylko potwierdzić słowa producenta.
A żeby nie było tak różowo to doczepię się do niezbyt wygodnej nakrętki, z którą mam problem kiedy chcę jednocześnie zmyć oko jedną ręką, a drugą zakręcić opakowanie :)
Mimo tego strasznego minusa (nakrętka :)) polecam zdecydowanie! :) (Choć dziś w jednym komentarzu przeczytałam, że mają ten płyn wycofać :( wiecie może, czy to jest prawda?)

A jakie Wy macie ulubione płyny do demakijażu oczu? Czy może takich nie używacie?

Pozdrawiam serdecznie!
bloGosia

czwartek, 27 października 2011

Złoto na paznokciach z Essence Colour&go nr 32 gold rush

Dziś kolejna odsłona mojej lakierowej kolekcji z Essence. Tym razem postawiłam na złoto.
Wśród kobiet zdanie na temat tych lakierów jest dość mocno podzielone. Ja osobiście jestem ich zwolenniczką! Małe, tanie i u mnie trzymają się stosunkowo długo. Kolejny plus to całkiem spory wybór wśród kolorów. I nie są testowane na zwierzętach :)
Prezentowane przeze mnie złoto bardzo szybko wysycha. Zauważyłam, że te metaliczne odcienie szybciej zastygają niż pozostałe. Na paznokciach mam dwie warstwy, choć jak się uprę to jedna jest wystarczająca. Chciałam jednak uniknąć efektu widocznych końcówek paznokci dlatego zdecydowałam się na dwie.
A oto efekty:


Gustujecie w metalicznych kolorach? Ja przyznam, że spodobały mi się one niedawno!

Pozdrawiam serdecznie!
bloGosia

sobota, 22 października 2011

Paznokcie na dziś

Witajcie,
Po mojej miesięcznej kuracji nadszedł czas na pomalowanie paznokci! Strasznie tęskniłam za śliską warstwą błyszczącego lakieru. Z okazji tego wielkiego dnia wybrałam kolor brązowy, na który od pewnego czasu chorowałam :) By nadać jeszcze większego błysku dodałam na wierzch warstwę mojego nowego lakieru nawierzchniowego. A oto winowajcy :)

Essence, brązowy lakier nr 49 the only chance!
Super się nakłada! Paznokcie pomalowałam jedną średnio grubą warstwą i wystarczyło! Lakier jest dość gęsty, ale bardzo wygodnie się nim maluje. Schnie szybko, ale mimo to trzeba uważać przez jakiś czas podczas wykonywanych czynności, bo może się trochę odgniatać.

Essence, gel-look topcoat - lakier nawierzchniowy efekt sztucznych paznokci
Rzeczywiście nadaje paznokciom większego błysku, choć bardziej widoczne jest to na żywo - zdjęcia aż tak bardzo tego nie odzwierciedlają, bo tak czy siak paznokcie się na nich błyszczą :) Osobiście jestem z niego bardzo zadowolona. Szybko schnie, tzn mam tu na myśli, że 10 minut spokojnie odczekałam sobie nie robiąc absolutnie nic. Mimo to i tak trzeba uważać przez jakąś godzinę żeby pod wpływem mocniejszych nacisków nie odgniatał się. Później można się tylko cieszyć efektem :)

A oto jaki efekt uzyskałam malując paznokcie samym lakierem brązowym:

I dodając top coat:

Ciekawa jestem jak długo wytrzymają moje paznokcie razem z nawierzchniowym lakierem.
Próbowałyście już?

Pozdrawiam serdecznie!
bloGosia

środa, 19 października 2011

Recenzja: Herba Studio, 2x5 balsam do paznokci

Dziś przychodzę do Was z recenzją balsamu do paznokci, który od pewnego czasu stosuję.
Herba Studio, 2x5 balsam do paznokci; 4,5g; cena ok 10zł.


Jest to wzmacniający i odżywczy balsam do skórek i paznokci. Ma za zadanie pomóc w przypadku paznokci kruchych, łamliwych, rozdwajających się jak również przy uszkodzonych skórkach wokół nich.


Miałam bardzo duży problem z zakupem tego produktu. Odwiedziłam wiele aptek i niestety w żadnej z nich nie mieli pojęcia o czym mówię. Obawiałam się już, że coś mi się pomyliło i pytałam o zły produkt. Ostatecznie okazało się, że z mojej strony wszystko było prawidłowo, a ten balsam po prostu jest teraz bardzo niespotykany. Dlaczego teraz? Bo we wcześniejszych latach można było go dostać w praktycznie każdej aptece. Teraz najlepiej szukać w sklepach zielarskich bądź w internecie. Ja zastosowałam się do tego drugiego, bo miałam już dość przemierzonych tras.
Przesyłkę dostałam na szczęście bardzo szybko. Chwilę po rozpakowaniu zabrałam się za smarowanie paznokci. Balsam był twardy i nie za bardzo wiedziałam jak się za niego zabrać, ale po chwili po prostu zaczęłam go zeskrobywać po odrobince paznokciem i to był najlepszy sposób na niego.

Pierwsze użycia wywołały u mnie mieszane uczucia. Jak na moje oko produkt prawie wcale się nie wchłaniał, a ja myślałam, że będzie zupełnie inaczej. Byłam jednak cierpliwa i spokojnie czekałam aż zacznie działać i opłaciło się. Po dwóch dniach moje paznokcie zaczęły coraz lepiej przyjmować dawki balsamu i je chłonąć, to samo skórki. Zapewnienia producenta nie są wyssane z palca. Paznokcie szybko odzyskały swój blask i bardzo zdrowy wygląd. Są naprawdę odżywione i jeszcze mocniejsze niż przed kuracją. Mają piękny, zdrowy połysk i dzięki stosowaniu tego preparatu utrzymuje się na nich delikatna, trochę szorstka warstwa ochronna. Jest to dla mnie w pewnym sensie zbawienie, bo przyzwyczajona byłam do ciągle pomalowanych paznokci i przez pierwsze dni było mi trochę ciężko. Teraz jednak nie czuję w żadnym stopniu dyskomfortu i mam poczucie, że nawet częste używanie wody tak łatwo ich nie wysuszy. Skórki wyglądają również rewelacyjnie. Gładkie, nawilżone, nie zadzierają się i bardzo łatwo można je usunąć! Jeżeli ktoś ma duże problemy ze skórkami to polecam ten balsam! Żaden krem tak nie poprawi ich wyglądu i nie odżywi ich jak on!
Dodam jeszcze, że podczas kuracji nie malowałam oczywiście paznokci, by nie zakłócić procesu regeneracji. Moja kuracja trwała niecały miesiąc i smarowałam paznokcie kilka razy dziennie. Balsam jest bardzo wydajny.
A z ciekawostek - balsam ten jest produkowany przez tę samą firmę co ukochany przez wiele osób Tisane :) Chyba sam ten fakt musi świadczyć o tym, że jest naprawdę dobry ;)



Stosowałyście już to cudo? A może macie inne sprawdzone produkty do skórek i paznokci?

Pozdrawiam serdecznie!
bloGosia

środa, 12 października 2011

Recenzja: Bourjois, transparentny puder brązujący do twarzy i ciała

Bourjois, Delice De Poudre; 16,5g; ok.60zł.

"DELICE DE POUDRE - transparentny puder brązujący do twarzy i ciała.
Puder nadaje cerze opalony, zdrowy i promienny wygląd. Lekko matuje cerę jednocześnie ją rozświetlając drobinkami mikki. Transparentna formuła pozwala na dozowanie nasycenia "opalenizny". Puder jest bardzo łatwy i wygodny w aplikacji."


Na samym początku zauroczyło mnie piękne opakowanie tego produktu. Nie ukrywam, że ma dla mnie znaczenie to, w jaki sposób ubrany jest kosmetyk. W środku wygląda równie pysznie jak na zewnątrz, ponieważ jest zachowany w formie kostek czekolady :) Ma obłędny czekoladowy zapach, który ani trochę się nie zmienia, choć mam puder już od roku. Opakowanie wykonane jest ze sztywnej tekturki, zamykanej na magnesik.
Posiadam odcień ciemniejszy - Peaux mates 52. Ogólnie stosować można go wszędzie. Na twarz, na ciało. Ja jednak modeluję sobie nim okolice kości policzkowych. Nabieram go mało, ponieważ niestety można z nim przesadzić i mieć ciemne placki :)
To jest prawda, że nadaje ładny mat, który u mnie utrzymuje się praktycznie do zmycia makijażu. Puder nie zanika w jakiś cudowny sposób z twarzy w ciągu dnia. Drobinki mikki są praktycznie niewidoczne, ja muszę się mocno przyjrzeć żeby je zobaczyć. Są naprawdę bardzo drobniutkie i w żadnym wypadku nie mylcie ich z wielkim brokatem zawartym w niektórych kosmetykach. Puder jest mega wydajny, używam go od czasu do czasu na zmianę z różem i nie wiem kiedy go wykończę. Chyba wcześniej mi się przeterminuje :) Dodatkowy plus za to, że ani trochę się nie osypuje!

A tak nawiasem mówiąc to powiem Wam, że na samym początku miałam z nim mały problem, bo gdy nabierałam go na pędzel to musiałam się zdrowo namachać, by cokolwiek na nim było. Puder po prostu nie chciał się na niego nabierać. Na jakiś czas poddałam się, ale później wpadłam na mały pomysł i odrobinę wierzchniej części po prostu zeskrobałam. Po tym małym zabiegu muszę uważać z nabieraniem, bo można przesadzić :) Jeżeli Wasza sztuka jest równie uparta co moja to polecam zrobić to samo! Różnica będzie ogromna!

Znacie te czekoladki z Bourjois? Lubicie?

Pozdrawiam serdecznie!
bloGosia

wtorek, 11 października 2011

Recenzja saszetek pielęgnacyjnych.

Witajcie,
Dziś kilka słów na temat saszetek, które zużyłam w ostatnim czasie.


Dax Cosmetics, Perfecta oczyszczanie - peeling drobnoziarnisty; 10ml; poniżej 2zł.
Genialny peeling, który zawiera bardzo dużo maleńkich, dość mocnych drobinek. Idealnie usuwa martwy naskórek, pozostawia skórę gładką, odświeżoną i przyjemną w dotyku. Zapach ma swój przewodni, czyli typowo morski. Jedna saszetka starczy na kilka sesji. Jest to moja kolejna sztuka, jeżeli zobaczę gdzieś pełnowymiarowy kosmetyk to z przyjemnością go kupię. Polecam!


Ava Laboratorium, Maseczka z ekstraktem z pomidora; 7ml; poniżej 2zł.
Maseczka przeznaczona do cery przesuszonej i wrażliwej. Byłam ciekawa jej działania. Mam suchą skórę na policzkach i do tego jestem wrażliwcem więc wydawała mi się bezpiecznym rozwiązaniem.
Zaczynając od zapachu - jest on bardzo słodki. Nie mam pojęcia do czego można go porównać, bo do pomidorów na pewno nie. Kwestia gustu czy komuś on podpasuje. Konsystencja ok, taka typowa dla maseczek tego typu. U mnie bardzo długo się wchłaniała. Trzymałam ją na twarzy ponad godzinę i ciągle była widoczna jej część - może doszła do wniosku, że mam wystarczająco nawilżoną twarz i więcej nie chciała dopomagać :) W każdym razie postanowiłam ją wmasować, a ona jak na złość zaczęła się wałkować. Dochodząc do wniosków ogólnych, moja twarz mimo wszystko została nawilżona dzięki temu produktowi, który jednocześnie jej nie podrażnił. Saszetka starczy na 2-3 użycia. Nie kupię jednak ponownie, bo nie do końca pasuje mi zapach i ciężko się u mnie wchłania.


Dax Cosmetics, Perfecta Spa - zmiękczająca maska-serum do stóp 6ml, wulkaniczny peeling do stóp 6ml; 2,50zł.

Wulkaniczny peeling do stóp:
Peeling zawiera sporo drobinek, które w bardzo przyjemny sposób działają na stopy. Po jego zastosowaniu widać różnicę "przed i po". Stopy są odświeżone, przyjemne w dotyku, gładkie i nie widać żadnych nierówności w naskórku. Należy jednak trzymać się tych zalecanych pięciu minut i nie skracać zabiegu. Większym zrogowaceniom naskórka sam może nie sprostać. Pachnie jak pasta do zębów dla dzieci - bardzo miła odmiana :) Ilość produktu w saszetce jest w sam raz do jednorazowego użycia. Zdecydowanie polecam!

Zmiękczająca maska-serum do stóp:
Użyłam jej zaraz po zastosowaniu peelingu. Konsystencja całkiem gęstego kremu, również pachnie jak pasta dla dzieci. Wchłania się bardzo szybko, nie miałam potrzeby jej wmasowywać, zrobiłam sobie jedynie masaż stóp na zakończenie. Idealnie nawilża i pozostawia pięknie wyglądające stopy, które zachwycają również na drugi dzień swoją aksamitnością. Polecam wszystkim jako bardzo przyjemny zabieg domowy, którego efekty są naprawdę widoczne!

Korzystałyście już z tych produktów? Jak u Was się one sprawdziły?

Pozdrawiam!
bloGosia

poniedziałek, 10 października 2011

Przedstawiam Wam... :)

Witajcie :)
Właśnie przed chwilą odbyłam sentymentalną podróż oglądając zdjęcia z ostatnich kilku ładnych lat :) Uwielbiam powracać wspomnieniami do wielu wspaniałych chwil. Po czasie docenia się je jeszcze bardziej! :)
Chciałabym przedstawić Wam moją ogromną miłość, czyli mojego pieska, który niedługo będzie miał całe 2,5 roku :)) Długo namawiałam mojego ukochanego na pupila. Ja całe życie spędziłam wśród zwierząt i dom bez małego-wielkiego przyjaciela wydawał mi się taki pusty... Na szczęście zdecydowanie przyszło w odpowiedniej chwili i teraz jest z nami nasz ukochany Tiago :)))
Oto i On! :)))












Kawał z Niego bandyty, ale jest niesamowicie dobry, kochany i jestem szczęśliwa, że to akurat z Nim będziemy dzielić wiele wspaniałych lat! :)))

Czy Wy też macie bzika na punkcie swoich pupili?

Pozdrawiam!
bloGosia

niedziela, 9 października 2011

RECENZJA: Vipera Cosmetics, Jumpy - lakiery do paznokci

Witajcie,
Dziś powiem Wam kilka słów na temat mini lakierów do paznokci firmy Vipera Cosmetics.
Nie owijając w bawełnę przejdę do rzeczy :)

Vipera Cosmetics, Jumpy; 5,5ml; 3,50zł
"Supernowość - minilakiery Jumpy w 60 modnych wariacjach kolorystycznych! Idealna pojemność do torebki i na wyjazd. Kremowa konsystencja i sprawny pędzelek. Odporny na odpryskiwanie. Długotrwały połysk. Zgodnie z normami Unii Europejskiej lakier nie zawiera chemikaliów przyśpieszających degradację paznokci: toluenu, ftalanu dwubutylu, aldehydu."

Bardzo fajne lakiery za niewielką cenę! Bardzo lubię rozwiązanie mini! Można zaopatrzyć się w wiele kolorów nie martwiąc się zbytnio o to, czy wykorzystamy całą zawartość buteleczki zanim się ona przeterminuje. W swojej kolekcji posiadałam razem z koleżanką 8 kolorów. Ostatecznie podzieliłyśmy się nimi po cztery sztuki, które możecie zobaczyć na zdjęciu.
Łososiowy/różowy nr 179 - moja druga buteleczka :) Na zdjęciu nie chciał dziś pokazać swojej prawdziwej barwy. Tutaj możecie zobaczyć jak wygląda na paznokciu w rzeczywistości:
http://blogosia.blogspot.com/2011/09/recenzja-catrice-gel-eyeliner-essecne.html
Fioletowy nr 161
Szary nr 167
Niebieski niestety nie jestem w stanie powiedzieć jaki to numer, bo napis starł się całkowicie. Jednak jest on metaliczny jeżeli komuś to pomoże :)

Do uzyskania prawidłowego koloru zazwyczaj potrzebne są dwie warstwy. Przy metalicznych kolorach nie ma takiej potrzeby - jedna warstwa jest wystarczająca.
Pędzelek standardowy, wygodny w użyciu.
Jeżeli chodzi o trwałość to zależy ona od koloru. Na moich paznokciach szary utrzymywał się np dwa dni, po czym zaczął odpryskiwać (no właśnie - odpryskiwać! producent zapewnia, że takie anomalie nie mają miejsca, a jednak! ale z drugiej strony nie wymagajmy wiele od lakieru za 3,50zł :) ). Łososiowy wytrzymuje cztery dni. Jeżeli zależy komuś przede wszystkim na trwałości to polecam używać ich razem z utwardzaczem. Ja jednorazowo użyłam top coat z Vipery i paznokcie trzymały się u mnie w stanie nienaruszonym przez tydzień. Na co dzień top coat jest u mnie raczej zbędny, bo lubię dość często przebierać w kolorach. Lakier ma również odpowiednią konsystencję - nie za gęsty, nie za rzadki.
Dodatkowymi zaletami tych lakierów jest oczywiście mała pojemność i cena! Wybierając kolory inne od podstawowych wolę mniejsze buteleczki. Nie martwię się wtedy o to, że się one niepotrzebnie zmarnują. Cena również jest bardzo zachęcająca. Dostępnych jest również wiele kolorów, każdy znajdzie coś dla siebie!
Gdy stoją dłuższy czas nieużywane to w niektórych przypadkach na wierzchu zaczyna się zbierać jakby oleista warstwa płynu. Nie mam pojęcia co to oznacza, ale wystarczy wtedy wstrząsnąć i wszystko wraca do normy.

Adresy sklepów z kosmetykami Vipery umieszczone są na oficjalnej stronie firmy: http://vipera.com.pl/pl/ , kosmetyki dostępne są również na allegro.
Dochodząc do ogólnych wniosków z czystym sumieniem polecam te lakiery. Otrzymujemy całkiem niezłą jakość za grosze!

Poznałyście się już z Jumpy? Co o nich sądzicie?

Pozdrawiam serdecznie!
bloGosia

piątek, 7 października 2011

Na celowniku: sposób na piękne i zadbane usta!

Witajcie,
Czy Wam też zaczyna doskwierać zmieniająca się pogoda? A czy Wasze usta również odczuwają zmianę temperatury? Moje niestety są na to bardzo wrażliwe, dlatego właśnie lubię się zawsze zabezpieczyć i uzbroić w kilka specyfików chroniących moje usta.
Dziś przedstawię Wam to, co do tej pory uzbierałam w tym kierunku. Poznacie moją opinię na temat tych produktów i dowiecie się jakie mam sposoby na odżywienie ust. Aha i z góry przepraszam za tak ciemne zdjęcia, ale dziś jest paskudna pogoda i z mieszkania zrobiła mi się dosłownie ciemna piwnica :(

La Roche Posay Nutritic, odżywczy balsam do ust, 4,7ml, 26-30zł

"Pomadka Nutritic o działaniu odżywczo - regenerującym polecana jest do ust suchych, wrażliwych, szorstkich i pozbawionych elastyczności. Zawarte biolipidy i ceramidy zapewniają działanie odżywcze i odnawiające naskórek. Delikatna konsystencja szybko się wchłania, bez pozostawienia tłustej warstwy.
Łagodzi cztery oznaki suchych ust już po miesiącu (uczucie ściągnięcia, wrażliwość, brak miękkości, spierzchnięcie)."


Pomadka ta służyła mi w ubiegłej zimie, kiedy moje usta błagały o skuteczną pomoc. Namówił mnie na nią farmaceuta. Nie ukrywam, że pomogła mi ona, choć nie od razu. Na początku musiałam używać jej dość często, bo usta trochę bolały. Jest bezzapachowa, usta po wysmarowaniu nie kleją się, choć sama pomadka je natłuszcza. Dobrze nawilża i kiedy usta już są zregenerowane, wystarczy raz musnąć wargi i jest to wystarczające. Ogólnie polecam ją - można ją mieć, ale nie trzeba. Jest pomocna na zabezpieczenie ust w ciągu dnia, kiedy jesteśmy poza domem. Niestety uważam, że cena mimo wszystko jest zbyt wysoka jak na taki produkt - więcej nie zakupię. Teraz używam jej sporadycznie.

Nivea, różana pomadka ochronna, 4,8g, 5-8zł
"Pomadka Nivea Soft Rose o zapachu kwiatu róży podkreśla naturalne piękno ust i długotrwale je nawilża. Dzięki zawartości olejku jojoba sprawia, że stają się wyjątkowo kobiece, gładkie i miękkie.
- Nadaje ustom subtelny połysk, podkreślając ich naturalne piękno.
- Sprawia, że usta stają się aksamitnie gładkie i miękkie.
- Długotrwale nawilża i chroni usta."


Uwielbiam jej piękny, delikatny zapach! W tym okresie przejściowym lato/jesień moje usta strasznie się wysuszyły, nawet mnie bolały. Właśnie wtedy przypomniałam sobie, że dostałam wcześniej od mamy pomadkę Nivea i z uporem maniaka zaczęłam jej używać. Smarowałam wargi kilka razy dziennie, może co dwie-trzy godziny. Problemy zażegnałam po 4-5 dniach(a usta naprawdę mnie bolały, zwłaszcza ich kąciki). Na tej podstawie uważam, że jest naprawdę skuteczna i chętnie sięgnę po kolejne wersje. Nie lepi się bardzo na ustach, zostawia fajną, ochronną warstwę. Po kilku warstwach na ustach uzyskujemy delikatny różowawy kolor. W żaden sposób nie jest on nachalny ani ordynarny - raczej subtelny. Proszę nie mylić z efektem ust po Pearly Shine ;) Na zdjęciu efekt jest trochę przekłamany, usta wyglądają naturalnie i aż tak się nie błyszczą.
Polecam!

Ziaja, kokosowy balsam do ust, 10ml, 6zł
"Doskonale nawilża skórę oraz zapobiega nadmiernemu wysuszaniu. Zmniejsza skłonność do pękania, szczególnie w kącikach ust. Nabłyszcza, delikatnie natłuszcza oraz skutecznie zapobiega pierzchnięciu.
Zawiera:
- lipidy z orzecha kokosowego - podobne do substancji zawartych w skórze, zapewniają wysoką efektywność ochrony warstwy lipidowej naskórka. Źródło NNKT bogatych w kwasy omega3 i omega6 niezbędnych do prawidłowego odżywienia i nawilżenia skóry,
- olej Canola - bogaty w fitosterole i tokoferole, odżywia i zmiękcza naskórek, posiada naturalny system autooksydacji, neutralizuje wolne rodniki, chroni przed szkodliwym wpływem UV oraz skutecznie łagodzi podrażnienia,
- lanolina - natłuszcza oraz wyraźnie zmiękcza skórę, doskonale wchłania się w skórę, hamuje utratę wody oraz zmniejsza szorstkość naskórka,
- witaminy A i E - chronią przed uszkodzeniami lipidy naskórka. Doskonale regenerują i odżywiają skórę.
Aromat mleczka kokosowego - zapewnia przyjemne uczucie świeżości i podnosi komfort stosowania."


Mam go od niedawna. Jest to całkiem fajny balsam. Nawet gęsty, ale po zetknięciu z ustami zaczyna się topić i nadaje bardzo ładny jasny koloryt, który po chwili mija i usta są lekko błyszczące. Pięknie pachnie! Uwielbiam serię kokosową Ziajki i myślę, że ten balsam ma jeszcze bardziej intensywny zapach niż reszta produktów z tej serii. Na ustach niestety trochę się lepi, ale nie ma dramatu. Po jakimś czasie też trochę zasycha, więc dla lepszego komfortu trzeba częściej smarować nim usta. Rozwiązanie w tubce uważam za udane, nie przeszkadza mi ta forma. Za tę cenę nie ma co narzekać, sama chętnie sięgnę jeszcze po wersję kakaową. Mam jednak pewne wątpliwości czy stosowanie samego tego balsamu zaleczyłoby problem spierzchniętych i popękanych ust. Ja radzę używać go dodatkowo, a na problem z wargami wybrać coś skuteczniejszego.

Herba Studio Tisane, balsam do ust, 4,7g, 9zł
"Naturalny kosmetyk, przeznaczony do pielęgnacji i ochrony ust. Wygładza szorstkie, spierzchnięte usta, przywracając aksamitną gładkość. Chroni usta przed wpływem czynników środowiskowych jak słońce, wiatr, deszcz, mróz. Odżywia delikatną skórę warg. Nawilża i chroni usta przed wysychaniem. Regeneruje naskórek uszkodzony wskutek działania czynników atmosferycznych, otarć oraz opryszczki. Dostępny w aptece.
Składniki aktywne: wosk pszczeli, miód, olej rycynowy, oliwa, ekstrakt z melisy, jeżówki purpurowej i ostropestu plamistego, witamina E."


Od tygodnia używam wersji w słoiczku i nie mogę wyjść z podziwu jak działa na usta! Przez pierwsze dni smarowałam usta w ciągu dnia. Teraz robię to tylko na noc. Zapach przepysznie miodowy, produkt gęsty. Wystarczy odrobina, by pokryć usta. Działanie naprawdę jest godne podziwu! Doskonale nawilża i regeneruje spierzchnięte wargi. Nie ma potrzeby ciągłego smarowania, ponieważ nawet gdy po jakimś czasie balsam zniknie z ust to one nadal pozostają gładkie, elastyczne, nawilżone i delikatne! Doskonale zabezpiecza usta przed wiatrem, słońcem. W tym przypadku wcale nie przeszkadza mi wersja w słoiczku! Wręcz sprawia mi ona przyjemność i dziecięcą radość :) Nie myślałam, że tak będzie, bo wcześniej miałam Carmex w tej wersji i do tej pory gdzieś tam leży praktycznie nietknięty - nie miałam do niego cierpliwości. Myślę, że za tę cenę trzeba mieć ten produkt. Powinien być on w każdej kosmetyczce! Aha i jeszcze tak na marginesie dodam, że stosuję go na noc, ponieważ na dzień mam całą resztę mazideł, a Tisane doprowadził moje usta do takiego stanu - w tak krótkim czasie(!) - że nie mam potrzeby używania go w ciągu dnia i moim jedynym problemem jest wtedy jaki zapach innego produktu wybrać :) Uważam też, że jak najbardziej można go używać "w trasie". Warunkiem są tylko czyste rączki i umycie ich/wytarcie po użyciu balsamu ;) Polecam jak najbardziej!

I na koniec mój mały domowy trik na ładne i zdrowe usta :)
Raz na jakiś czas wieczorem przed położeniem się do łóżka robię kilkuminutowy masaż ust szczoteczką, dzięki czemu poprawia się ich krążenie i usuwa się z nich jednocześnie martwy naskórek. Nabierają wtedy pięknego koloru i są gładkie. Następnie smaruję usta odrobiną miodu, który intensywnie nawilża i odżywia. Później kładę się spać :)

A jakie Wy macie sposoby na swoje usta?

Pozdrawiam serdecznie!
bloGosia
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...