niedziela, 30 sierpnia 2015

Ulubieńcy sierpnia.

Wrzesień tuż tuż więc zapraszam na podsumowanie ulubieńców sierpnia. W tym miesiącu przez zdecydowaną większość czasu towarzyszyły nam ciężkie do zniesienia upały. Nie wiem jak Wy, ale ja już ciężko znoszę taką pogodę, zdecydowanie bardziej wolę takie umiarkowane 25 stopni. Towarzyszący niemal dzień w dzień skwar nie sprzyjał też szeroko pojętej pielęgnacji oraz makijażom. Przez zdecydowaną większość czasu ograniczałam się do minimum i miałam okazję odpocząć od większych przedsięwzięć.

Jeżeli już wykonywałam makijaż, dobierałam sobie zaledwie kilka produktów. Z racji nabytej opalenizny zużywałam najróżniejsze próbki z podkładami w ciemniejszych kolorach, które nabywałam przy okazji zakupów. Do tego dochodził opcjonalnie ulubiony rozświetlacz Soft & Gentle z MAC oraz paletka do brwi Sephora.


Jeżeli miałam ochotę bywało również tak, że nakładałam na powieki piękny, matowy cień z Inglota o numerze 353. Poza tym zestawem nie potrzebowałam właściwie niczego więcej, nawet po tusz do rzęs sięgałam sporadycznie i nie był mi on niezbędny.



Jeżeli chodzi o pielęgnację ciała tutaj było równie skromnie i bez szaleństwa. Ot standardowo w użyciu był żel pod prysznic, czasami jakiś peeling i podstawowe kosmetyki w pielęgnacji włosów i twarzy. Tzw niezbędne minimum. To, co szczególnie doceniłam w ostatnich tygodniach to zakupiony przeze mnie olej kokosowy, który nakładam na włosy i w skórę głowy przed myciem. Z ogromną przyjemnością do tego rytuału powróciłam, ponieważ uwielbiam ten rodzaj pielęgnacji i efekty jakie mi ona przynosi. Uwielbiam również płyn micelarny, który jest ze mną od kilku tygodni. Właśnie czegoś takiego poszukiwałam przez dłuższy czas. Świetnie radzi sobie z moim makijażem i nie podrażnia skóry twarzy jak i moich wrażliwych oczu. Do tego ma przyjazny skład, który nie jest nafaszerowany chemią. Niczego więcej mi nie potrzeba. O lipowym płynie micelarnym z Sylveco pisałam w poprzednim poście.


Ostatnim ulubieńcem, którego odkryłam już parę miesięcy temu są niepozorne, a jakże dobre płatki kosmetyczne Carea, które można zakupić w Biedronce. Przez wiele lat używałam jedynie płatków Cleanic i byłam im niezmiennie wierna. Na moje potrzeby spełniały one wszystkie wymagania i nie byłam w stanie zamienić ich na żadne inne.


Płatki Carea kupiłam z szybkiej potrzeby i jakie było moje zaskoczenie gdy okazało się, że są one identyczne jak moje ulubione wcześniej Cleanic! Od tego momentu kupuję tylko Careę, chociażby ze względu na cenę. W standardowej cenie wychodzą dwa razy taniej, a ostatnio nawet podczas jednej z promocji zakupiłam 3 duże paczki za mniej niż 5zł, co było nie lada okazją.


A jak u Was wygląda sytuacja z ulubieńcami sierpnia?
Odkryłyście coś ciekawego?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 28 sierpnia 2015

Demakijaż z lipowym płynem micelarnym Sylveco.

Makijaż u większości z nas jest nieodłącznym elementem dnia codziennego, pomaga poczuć się pewniej we własnej skórze, a nawet rozwija wyobraźnię. To, że po całym dniu naszym obowiązkiem jest go zmyć, teoretycznie również wiemy, jednak by skóra nie płatala figli lepiej o tym nie zapominać.

Demakijaz to wbrew pozorom całkiem przyjemny rytuał dla cery, pozwala ją oczyścić z nagromadzonych w ciągu dnia nieczystości, jest to również pierwszy krok podczas wieczornej pielęgnacji.

Po jakie kosmetyki najczęściej sięgam? Po płyny micelarne, które po wielu latach okazały się najbardziej łagodne dla mojej cery. Wypróbowałam ich już wiele i w ciągu tego czasu znalazłam swoich faworytów, do których co jakiś czas wracam. Dziś napiszę kilka słów o płynie micelarnym z Sylveco, który należy do gamy kosmetyków naturalnych. Zauważyłam, że wiele kobiet bardzo ceni sobie tę firmę za ich coraz bardziej rozbudowany asortyment, bogate i naturalne składy oraz za sam fakt, że jest to nasza polska marka.


Sylveco, lipowy płyn micelarny; 200ml; 16-18zł.


Jak odnoszę się do samego kosmetyku Sylveco?
Na samym początku miałam pewne obawy czy aby przypadkiem po jego użyciu nie wystąpi u mnie reakcja alergiczna. Strach ten wiązał się przede wszystkim przez sam zapach, który może i jest przyjemny, ale wydał mi się nieco sztuczny i podobny do aromatu do ciasta. Zauważyłam, że często podrażniają mnie kosmetyki właśnie przez specyficzne dodatki zapachowe, które są zawarte w składach. Tutaj niczego podobnego na liście INCI nie zaobserwowałam, dlatego postanowiłam spróbować... i nie żałuję.



Płyn micelarny okazał się dla mnie niezwykle łagodny i dokładnie zmywa mój makijaż. Nadaje się według mnie do oczyszczania okolic oczu, dobrze radzi sobie z tuszem do rzęs, cieniami i eyelinerem. Najbardziej cieszy mnie fakt, że podczas demakijażu skóra twarzy mnie nie szczypie, oczy nie łzawią, a płyn jest przy okazji bardzo wydajny. Na cały demakijaż przeznaczam jedynie dwa płatki kosmetyczne, następnie myję twarz żelem - również marki Sylveco :-)


Płyn ten ważny jest przez 6 miesięcy od momentu otwarcia - to również dobrze świadczy o samej zawartości tej niepozornej buteleczki.


A u Was jak wygląda sprawa z demakijażem?
Po jakie produkty najczęściej sięgacie i jakie są Wasze ulubione kosmetyki?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 27 sierpnia 2015

Nowości kosmetyczne z ostatnich tygodni.

Dziś w ramach luźnego wpisu chciałabym pokazać Wam produkty, które zasiliły ostatnio moje półki i których będę stopniowo dodawać recenzje. Patrząc na wszystkie zdjęcia, które zrobiłam wydaje mi się, że jest tego dosyć dużo. Z drugiej strony jednak przestałam gromadzić zapasy i zdecydowana większość kosmetyków jest już w użyciu - stwierdzam więc, że nie jest tak źle :-)

Przechodząc do konkretów - to, co najbardziej mnie cieszy, to oczywiście kosmetyki Pat&Rub. Relaksujące masło do ciała z kokosem i trawą cytrynową to mój absolutny faworyt i z ogromną przyjemnością sięgam po kolejne opakowania. Scrub cukrowy z linii otulającej to dla mnie nowość, ale jakże przyjemna! Jeszcze w tamtym roku nie mogłam znieść tego zapachu, ale teraz ciężko oderwać nos od pojemniczka :-) Wiadomo, gust się z czasem zmienia ;-) Ostatnią nowością z Pat&Rub jest dla mnie tarka do stóp, którą polecało wiele osób.



Niedawno postanowiłam zabrać się ponownie za regularne olejowanie włosów przed myciem. Zastanawiałam się przez jakiś czas, na który olej kokosowy postawić i ostatecznie wybrałam ten z Be Organic.


W pielęgnacji włosów doszła również mgiełka z olejkami z Timotei. Po tego typu produkty nie sięgam zbyt często więc ciekawa jestem, czy zauważę jakąś większą różnicę po dłuższym stosowaniu.


Jeżeli chodzi o dalszą pielęgnację twarzy i ciała, moją kolejną nowością jest płyn micelarny Sylveco. Ten kosmetyk jest ze mną już od kilku tygodni i zdążyłam go dobrze poznać więc mogę z pewnością podzielić się z Wami tym, że bardzo go polubiłam.


Krem do rąk zawsze się przyda więc wychodzę z założenia, że warto mieć jakiś pod ręką. Vaseline to dla mnie totalna nowość. Jeżeli chodzi natomiast o koncentrat cynamonowo-kofeinowy z BingoSpa to naczytałam się o nim tyle, że mając go w zasadzie stacjonarnie pod ręką nie mogłam go nie kupić. Efekt palenia skóry jest niezły ;-)


Od wielu lat w rankingu z antyperspirantami i deodorantami wierna byłam tylko produktom w formie kulki. Nowości Rexony i Dove są zatem dla mnie nie lada atrakcją i ciekawa jestem czy spodobają mi się na tyle, że zmienię swoje upodobania?



Pilniczek Ewy Schmitt kupiłam w zasadzie z potrzeby. Wcześniej używałam przez wiele lat wersji papierowej i byłam zadowolona, choć nie wszystkie były tak samo dobre. Pół roku temu kupiłam pierwszy szklany pilniczek, ale po jednym użyciu niestety go potłukłam. Ten ma kaftanik więc mam nadzieję, że pobędzie ze mną dłużej, bo efekt piłowania jest naprawdę świetny!


Podkład Dior to taka nowość z zaskoczenia, ponieważ dostałam go w prezencie :-) Użyłam go póki co tylko raz, ponieważ jestem chwilowo do tego koloru zbyt mocno opalona, ale efekt, który uzyskałam naprawdę mi się spodobał :-) Jeżeli chodzi o zapachy to na moje potrzeby również mam ich całkiem sporo, ale kiedy tylko pojawiła się okazja żeby porównać moje ulubione Lancome Hypnose z odpowiednikiem z Nicole... nie mogłam się powstrzymać :-) Zakup Honolulu to spontaniczna sprawa i nie jestem do końca zadowolona więc dalej szukam czegoś innego w tej kategorii.


Niedawno doszedł do mnie ogrom kosmetyków Balea i teraz pokażę Wam tylko tę część, którą mam w chwili obecnej w użyciu. Szampon i odżywka są mi dobrze znane i z chęcią sięgnęłam po ten duet ponownie.



Żele i olejki do mycia ciała zawsze są potrzebne. Ja właśnie zużyłam wersję malina z trawą cytrynową i te są kolejnymi, którymi będę się myć. Muszę powiedzieć, że limonka to jedna z moich ulubionych wersji, zwłaszcza o tej porze roku. Dwóch pozostałych jeszcze nie otwierałam, ale lada dzień zobaczę jak się sprawdzają. Ciekawa jestem szczególnie tego olejku.



Z nowości to by było u mnie chyba na tyle. Jeżeli interesują Was kosmetyki Balea to zapraszam do zerknięcia na poniższy link, gdzie mam ich trochę do sprzedania :-) Połowa z nich jest już zarezerwowana, ale sporo jeszcze zostało do wyboru :-)




A co u Was przybyło ciekawego w nowościach?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 25 sierpnia 2015

Komu kosmetyki Balea? :-)

Witajcie :-)
Posiadam aktualnie całą masę kosmetyków niemieckiej marki Balea - wszystkie wystawiłam na sprzedaż w bardzo konkurencyjnych cenach. Kosmetyki są nowe, nie były używane. Chętnych zapraszam do zakupów, więcej informacji pod tym linkiem:





Pozdrawiam serdecznie!
bG

Pat&Rub Sweet - emulsja ochronna z filtrem mineralnym na słońce do twarzy i ciała.

Wiosna i lato to czas, kiedy częściej wystawiamy naszą skórę twarzy i ciała na słońce, by nadać jej piękną opaleniznę. O tym, że z kąpieli słonecznych należy rozsądnie korzystać wszyscy dobrze wiemy, ale nawet podczas krótkiej ekspozycji musimy zadbać o to, by skóra była chroniona. Chciałabym przedstawić Wam kosmetyk, z którego bardzo chętnie korzystałam tego lata i który świetnie będzie służyć mi będzie nawet jesienią i zimą.


Pat&Rub seria Sweet; emulsja ochronna z filtrem mineralnym na słońce do twarzy i ciała; 100ml; 59zł.

UVB i Filtr UVA
 
Hipoalergiczny
Wodoodporny
Kosmetyk naturalny
 
Łagodny, niepachnący krem ochronny na duże słońce. Zawiera tylko mineralne filtry UVB i UVA.
Zapewnia wysoką mineralną ochronę przeciwsłoneczną.
 
Polecany do codziennej ochrony delikatnej skóry niemowląt, dzieci, dorosłych wrażliwców, osób po zabiegach dermatologii estetycznej oraz dla uczulonych na filtry chemiczne i zapachy.
Idealnie się wchłania i nie bieli skóry.
Zawarte w składzie surowce pomagają utrzymać właściwe nawilżenie skóry i zapewniają ochronę antyoksydacyjną.
Krem nie zawiera nanocząstek.

INCI:
 



Na półkach w drogeriach i internetowych sklepach z kosmetykami mamy ogromny wybór jeżeli chodzi o ochronę przed słońcem, jednak wbrew pozorom nie tak łatwo wybrać ten jedyny kosmetyk, który w pełni nas zadowoli. Moimi głównymi wymaganiami w tej kategorii jest to, aby kosmetyk nie powodował u mnie podrażnienia i faktycznie dobrze chronił moją skórę. Bielenie, tak powszechne w produktach z filtrami nie jest mi straszne i aż tak bardzo się tego nie wystrzegam. Ważniejsze jest dla mnie samo działanie. Coraz częściej staram się również wybierać kosmetyki naturalne, gdyż lubię czuć ich dogłębne, prawdziwe działanie i cieszy mnie świadomość nakładania na skórę czegoś, co jakościowo przebija całą konkurencję.

Pat&Rub to jedna z moich ulubionych marek kosmetycznych i większość kosmetyków sprawdza się u mnie wyśmienicie. Tak było i w tym przypadku. Krem, jak można zaobserwować na poniższym zdjęciu jest treściwy i ma biały kolor. Nie rozprowadza się na skórze aż tak gładko, ale nie ma również jakiegoś specjalnego oporu. Jako, że zawiera w swoim składzie filtr mineralny, bieli skórę, ale nakładając cienką warstwę można odrobinę ograniczyć ten efekt.


Efekt wizualny to jednak jedno, a działanie to drugie. Pod tym względem Pat&Rub nie ma sobie równych. Z wiekiem moja skóra jest skłonna do większych podrażnień i przebarwień słonecznych. Dotyczą one głównie twarzy, chociaż chronić muszę również ramiona i dekolt. Używając w tym roku emulsji ochronnej Sweet czułam się pewna siebie i wiedziałam, że pomimo wielu godzin spędzonych na świeżym powietrzu nie doczekam się żadnych przebarwień ani poparzenia słonecznego. Kosmetyk ten nie naraził również mojej skóry na dodatkowe podrażnienia ani łzawienie oczu.

Dodatkowym atutem jest także sama pojemność, która wynosi aż 100ml. Dla jednych może to być mało, ale dla mnie to aż zbyt dużo, ponieważ nie używam tego kosmetyku na całe ciało, ale na jego strategiczne części. Cieszę się jednak, że jest on ważny przez 12 miesięcy od momentu otwarcia, ponieważ dzięki temu nie będę musiała się spieszyć z jego zużyciem i wystarczy mi do następnego roku :-)


A Wy jak często używanie kremów z filtrami i na jakie marki stawiacie?

Pozdrawiam serdecznie!
bG
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...