czwartek, 20 grudnia 2012

Quiz Cosmetics, błyszczyk do ust Safari - świetna jakość za niewielką cenę!

Witajcie :-)
Lubicie błyszczyki do ust?
Jeżeli tak, to jest to post skierowany właśnie do Was!



Zapraszam serdecznie!



Quiz Cosmetics, błyszczyk do ust Safari; 5ml; 2,47zł.

Aksamitna konsystencja nadaje ustom intensywny połysk i subtelny kolor.

Nawilża i chroni usta przed wysychaniem i pierzchnięciem.

Specjalna formuła zapobiega sklejaniu się ust, a przepiękny smakowy zapach potęguje przyjemność aplikacji.



Moja opinia:
Błyszczyk mieści się w małym, charakterystycznym opakowaniu z aplikatorem. Opakowanie to jest niewielkie i zmieści się nawet w kieszeni. Sam aplikator jest bardzo wygodny, nabiera odpowiednią ilość produktu i można nim precyzyjnie pomalować usta.


Błyszczyk jest średnio napigmentowany. Nadaje ustom delikatny, pełen blasku kolor, ale nie pokrywa ich w 100%. Lekko je rozjaśnia. Plusem jest na pewno to, że nie powoduje uczucia mrowienia, chłodzenia i nie pieką po nim usta. Jest lepki, ale nie skleja ust w nieprzyjemny sposób. Utrzymuje się nawet do kilku godzin - w zależności oczywiście od tego czy w międzyczasie się coś pije lub spożywa posiłek. Chciałabym jednak podkreślić, że nawet po jedzeniu pozostaje po nim odrobinę lepka warstewka, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że jak na tego typu produkt trzyma się całkiem dobrze.
Nie podkreśla suchych skórek ani nie wchodzi w załamania. Przychylę się również do stwierdzenia producenta, że chroni usta przed wysychaniem i pierzchnięciem.

Niestety nie jestem w stanie powiedzieć Wam dokładnie jaki to jest kolor, ponieważ na opakowaniu nie ma na ten temat żadnej informacji. Gdybym miała jednak strzelić, postawiłabym na nr 33.

Błyszczyk miałam również na ustach w tym poście.




Jeżeli lubicie błyszczyki do ust i nie przeszkadza Wam ich lepkość to zdecydowanie polecam Wam wypróbowanie tego produktu! Dobra jakość za niewielkie pieniądze!


Dajcie znać czy miałyście okazję zapoznać się już z kosmetykami Safari :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

Produkt otrzymałam w ramach współpracy od firmy Quzi Cosmetics. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

niedziela, 16 grudnia 2012

Nowości w kosmetyczce.

Witajcie :-)
Dziś kolejny post z nowościami, które znalazły się ostatnio w moim posiadaniu.
Tak, wiem, że być może zbyt często ostatnio takowe pokazuję, ale wiecie jak to jest - jak przybywa się do jakiegoś miejsca po dłuższej nieobecności to pojawiają się nowe możliwości! ;-)))



Jeżeli jesteście ciekawe czym się wzbogaciłam tym razem, to serdecznie zapraszam do dalszej części wpisu!



Na pierwszy rzut idą kosmetyki, które miałam przyjemność otrzymać od Agencji PR Werner i Wspólnicy. To kolejna paczka, którą od nich dostałam i nie powiem - napawa mnie to poniekąd dumą ;-) Cieszę się, że zostałam obdarzona zaufaniem po raz kolejny.
W moje rączki wpadły kosmetyki naszej Farmony - ja mam przyjemność testować zestaw 'Słodki kokos i banany'. Kokosowy sorbet do mycia ciała już miałam okazję używać i myślę, że wkrótce ukaże się jego recenzja, a mus do ciała to dla mnie zupełna nowość - cieszę się, że go mam, bo od jakiegoś czasu planowałam zakup :-)


Kolejnym nabytkiem jest puder sypki transparentny Kanebo Sensai. Potrzebowałam czegoś dobrego do wykańczania makijażu. Podobno ten produkt nie ma sobie równych i wiecie co? Coś w tym musi być :-)


Mamy zimę, więc trzeba chronić włosy! Do tego celu używam zazwyczaj olejków, ale tym razem postanowiłam sięgnąć dodatkowo po serum z L'biotica. Lubię kosmetyki tej firmy i mam nadzieję, że i ten przypadnie mi do gustu.


Na deser pokażę Wam co udało mi się upolować z sklepie z kosmetykami niemieckimi, o którym Wam niedawno wspominałam. Byłam tam wczoraj z pięknie wypisaną listą czego i ile potrzebuję i co? I nic :-( Sklep świecił pustkami (w zakresie kosmetycznym oczywiście), było tylko pięć produktów Balea, z czego w moim odczuciu tylko dwa były warte zakupu. Bardzo liczyłam na to, że uda mi się dostać kosmetyki Alverde, ale niestety nie było ani jednego :-( Nie ma jednak tego złego! Malinowy krem do rąk jest cudowny, a kokosowy krem do ciała wydaje się być dobrym zamiennikiem kakaowej Isany, którą bardzo lubiłam i która niestety już mi się skończyła.




Tak więc ostatecznie z popełnionych zakupów jestem baaardzo zadowolona i cieszę się, że wszystkie te kosmetyki wpadły w moje ręce :-)

Dajcie znać czy używałyście któregoś z wymienionych przeze mnie kosmetyków i chwalcie się co Wam ostatnio wpadło w rączki ;-))

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 13 grudnia 2012

Golden Rose, Jolly Jewels - lakier do paznokci nr 102.

Witajcie :-)
Lakiery Jolly Jewels opanowały wszystkie blogi, mój nie mógł pozostać w tyle ;-)
Póki co zdecydowałam się na jeden lakier, który z chęcią Wam dzisiaj zaprezentuję :-)



Zapraszam!




Golden Rose, Jolly Jewels - lakier do paznokci nr 102, 10ml, 12,90zł.

Nowa seria lakierów JOLLY JEWELS sprawi, że malując paznokcie, staniemy się jednocześnie posiadaczkami najpiękniejszej biżuterii...


Receptura lakierów JOLLY JEWELS zawiera bowiem mnóstwo mikroskopijnych cząsteczek specjalnie spreparowanego brokatu i miliony lśniących brylantowo drobinek przypominających drogocenne kamienie szlachetne. Połyskują one na paznokciach niczym brylanciki, sprawiając, że biżuteria staje się zupełnie zbędnym dodatkiem. Do wyboru mamy wszystkie najmodniejsze kolory karnawału – w wersji jednolitej albo wielobarwnej, harmonijnie łączącej w jednej buteleczce drobinki w różnych tonacjach.

Nie zawiera toluenu i formaldehydu.


Moja opinia:
Jolly Jewels to typowo brokatowa seria lakierów, na którą składa się wiele ciekawych kolorów do wyboru. Mnie w oko wpadł szczególnie jeden lakier - piękny, srebrny, idealny na zimę nr 102. Ma on w sobie bardzo dużo drobinek dwóch rozmiarów + srebrny pyłek. Dzięki tak dużej ich ilości lakier daje ładne krycie już po drugiej warstwie. Nie jest to jednak krycie na 100% dlatego jeżeli nie zdecydujecie się na żaden lakier podkładowy to musicie skupić się bardziej na samych końcówkach paznokci. Pozornie wysycha szybko, ale jest on przez pewien czas miękki i może się ściągać z paznokci.
Pędzelek jest klasyczny - długi i smukły.


WIĘCEJ ZDJĘĆ:





Czy zdecyduję się na inne kolory? W sumie to nie wiem. Wiele z nich bardzo mi się podoba, ale nie jestem do końca pewna czy one do mnie pasują...


Jak Wam się podoba moje sreberko? :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Fitomed, maseczka odżywczo-nawilżająca do cery suchej.

Witajcie :-)
Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię domowe eksperymenty z kosmetykami. Lubię mieszać, kombinować i testować. W dzisiejszej recenzji będziecie miały okazję przeczytać kilka słów na temat maseczki, którą miałam przyjemność w ostatnim czasie wypróbować.
Czy wywarła na mnie pozytywne wrażenie?
Jeżeli jesteście tego ciekawe to serdecznie zapraszam do dalszej części wpisu! :-)




Fitomed - kosmetyka naturalna, maseczka odżywczo-nawilżająca do cery suchej; 40g; 10zł.


Skład:
mikronizowany koszyczek rumianku,
mikronizowane ziele skrzypu,
mikronizowany kwiat lipy,
mleko w proszku,
mąka sojowa,
glinka różowa.

Wydajność: ok. 10 zabiegów.

Przygotowanie:
Jedną pełną łyżeczkę maseczki zalać dwoma łyżeczkami gorącej wody. Pozostawić pod przykryciem na 5 min. Dodać 1/4 łyżeczki oleju, najlepiej kosmetycznego np. z awokado lub kiełków pszenicy. Letnią papkę nałożyć na skórę. Pozostawić na twarzy na 5-10 minut, aż maseczka zacznie podsychać. Potem zmyć letnią wodą, nawilżyć płynem różanym Fitomed i posmarować kremem nr 1, 2 lub 3.

Działanie:
Maseczka dobrze odżywia, rozjaśnia i nawilża skórę. Łagodzi zaczerwienienie, zmniejsza napięcie naczynek krwionośnych.



Moja opinia:
Maseczka znajduje się w prostym, plastikowym opakowaniu. Jej konsystencja to widoczny na zdjęciu proszek o wyczuwalnym, ziołowym zapachu - w moim odczuciu jest on całkiem przyjemny.
Przygotowanie maseczki jest banalnie proste i nie powinno dla nikogo stanowić większego problemu.

Wystarczy odmierzyć odpowiednią ilość produktu, zalać gorącą wodą i odczekać kilka minut aż całość się odpowiednio połączy. Jedyny problem, na jaki możecie się natknąć, to wyczucie jaką ilość wody nalać aby maseczka dobrze trzymała się skóry i nie spływała z niej. W moim odczuciu 2 łyżeczki wody na 1 łyżeczkę maseczki to za dużo. Całość jest wtedy zbyt rzadka, lejąca i dosłownie spływa z twarzy.

Ostateczna konsystencja powinna wyglądać mniej więcej tak:

Nakładanie maseczki na twarz nie należy do najłatwiejszych, ponieważ podczas aplikacji tworzą się grudki, które się osypują. Aby pokryć równomiernie skórę trzeba nałożyć grubszą warstwę. Dodatkowy dyskomfort pojawia się po kilku minutach (2-3) od nałożenia - zaczyna wytrącać się wtedy woda, która spływa po twarzy, szyi i niestety nie należy to do najprzyjemniejszych momentów.

Działanie określam jako przeciętne - maseczka nie powaliła mnie na kolana, ani nie zawiodła na całej linii. Stosowałam ją zarówno z dodatkiem naturalnego oleju z kiełków pszenicy (ZSK) jak i solo - efekty były jednakowe. Po zmyciu skóra twarzy była lekko nawilżona i wygładzona. Większy efekt wow wywoływały u mnie maseczki na bazie glinki białej, które w bardzo widoczny sposób łagodziły podrażnienia i wyciszały moją skórę.

Czy polecam? I tak i nie, chociaż bardziej skłaniałabym się ku temu drugiemu. Pomimo tego, że maseczka nie zaszkodziła mi i były widoczne delikatne efekty jej używania - nie wywarła na mnie niestety dużego wrażenia. Używanie jej (od strony praktycznej) również nie należy do najprzyjemniejszych, a mniej cierpliwe osoby może to wręcz nieźle zdenerwować ;-)

Jeżeli produkt ten zainteresował Was na tyle żeby go zakupić to znajdziecie go między innymi bezpośrednio w sklepie internetowym producenta.

Bardzo dużym plusem jest fakt, że firma Fitomed nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach!



Jestem bardzo ciekawa czy miałyście już styczność z tą maseczką?
Wolicie gotowe maseczki czy lubicie same poeksperymentować?


Pozdrawiam serdecznie!
bG


Produkt otrzymałam w ramach współpracy od firmy Fitomed. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

sobota, 8 grudnia 2012

Firmoo - okulary dla każdego :-)

Witajcie :-)
Jakiś czas temu chwaliłam się na Facebooku, że po prawie dwóch(!!) miesiącach doczekałam się swoich okularów z Firmoo.



Jeżeli jesteście ciekawe, na który model się zdecydowałam to serdecznie zapraszam do drugiej części wpisu! :-)






Jako, że okularów korekcyjnych póki co nie noszę, zdecydowałam się na okulary przeciwsłoneczne.
Wyboru na stronie moim zdaniem nie ma zbyt dużego - przynajmniej w kategorii, która interesowała mnie najbardziej. Wpadł mi w oko szczególnie jeden model - ten, który mam szczęście obecnie posiadać :-))


Okulary wykonane są w całości z plastiku, ale sprawiają wrażenie dosyć solidnych. Dobrze się je również nosi. Do wyboru było kilka wersji kolorystycznych: całe czarne, czarny przód z białymi bokami oraz biały przód z czarnymi bokami. Obecnie nie są dostępne żadne z nich, ale możliwe, że za jakiś czas powrócą do sprzedaży - jeżeli Wam się spodobają to musicie być czujne :-)

Okulary zapakowane były w kopertę. Do kompletu załączone były dwa futerały (twardy plastikowy oraz miękki z materiału), ściereczka do oczyszczania oraz zestaw małego majsterkowicza w przypadku ewentualnych problemów.

Na stronie internetowej istnieje również wirtualna przymierzalnia okularów - wystarczy wgrać swoje zdjęcie.



Jak wyglądał cały przebieg nawiązania współpracy?

Maila od Antonio otrzymałam kilka miesięcy temu i niestety wylądował on w spamie. Przeczytałam go po około trzech tygodniach, odpisałam i okazało się, że propozycja otrzymania okularów była jak najbardziej aktualna. Bardzo mnie to ucieszyło i oczywiście zdecydowałam się na współpracę. Okulary zostały wysłane z Szanghaju i w Polsce były po trzech dniach od dnia nadania przesyłki, którą oczywiście przez cały czas można było monitorować. W Polsce okazało się jednak, że naliczono opłatę celną i przesyłka została wstrzymana. Po kilku tygodniach oczekiwania napisałam ponownie do przedstawiciela Firmoo i sprawa się rozwiązała - nie poniosłam żadnych opłat, wszystko pokryła firma.

Jak nabyć okulary?

Istnieje kilka możliwych opcji:

Opcja pierwsza - dla nowych klientów możliwy jest zakup pierwszej pary ponosząc jedynie koszt przesyłki - do Polski jest to 19$. Więcej informacji tutaj - KLIK.
Opcja druga - specjalny formularz dla blogerów - KLIK - wystarczy wypełnić wszystkie puste pola i czekać na informację, czy Firmoo zechce nawiązać z Wami współpracę polegającą na wysłaniu okularów zupełnie za darmo oraz zrecenzowaniu ich przez Was.
Opcja trzecia - tradycyjny zakup + tradycyjna opłata.



A teraz na deser prezentuję Wam okulary Firmoo na własnej osobie :-)






A Wy zdecydowałyście się już na swoje okulary Firmoo??

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 4 grudnia 2012

Ulubieńcy listopada.

Witajcie :-)
Tradycyjnie już wraz z końcem miesiąca przychodzę do Was z podsumowaniem ulubieńców!
Jeżeli jesteście ciekawe co w listopadzie skradło moje serce to serdecznie zapraszam do dalszej części posta! :-)





Baza brązująca Chanel jest ze mną już długi czas, widać to zresztą po widocznym już ubytku :-) Recenzję oczywiście planowałam i planuję nadal, ale póki co nie umieściłam jej na blogu, ponieważ... nie mam dobrych zdjęć! Chciałabym pokazać Wam, jak produkt ten zachowuje się na twarzy. Jeżeli wolicie jednak recenzję bez tak szczegółowych zdjęć to piszcie - taką mogę umieścić praktycznie od ręki :-)

Wazelinę kosmetyczną Flos-Lek wszystkie już chyba znacie. Fenomenalny produkt za niewielkie pieniądze. Bardzo wydajny, gorzej jest już jednak z jego dostępnością. TUTAJ znajduje się pełna recenzja.

Paletka do brwi Essence jest ze mną chyba od roku. Bardzo ją lubię i używam codziennie! :-) Recenzja znajduje się TUTAJ.

Błyszczyk do ust Quiz Safari otrzymałam w ramach współpracy i momentalnie się w nim zakochałam! Jest świetny, dokładniej opiszę go w najbliższym czasie.

Lakier do paznokci Safari pokazywałam Wam niedawno TUTAJ. Bardzo go lubię i to on gościł na moich paznokciach przez większość czasu.

Inglot 353 matte najczęściej gościł na moich powiekach. Jeżeli jesteście ciekawe reszty moich cieni z Inglota to możecie zobaczyć je TUTAJ.



Z kosmetyków pielęgnacyjnych wyjątkowo ukochałam sobie krem tłusty Fitomed, o którym pisałam TUTAJ oraz cudowny peeling solny do ciała z organicznym ekstraktem z bambusa, o którym mogłyście przeczytać wczoraj (i dzisiaj też ;-)) w TYM POŚCIE.



To jednak nie koniec :-) Mam też swojego ulubieńca spoza kosmetycznego grona! Jest to kalendarz, który był dodatkiem do listopadowej Pani. Docelowo jest na 2013 rok, ale nie przeszkodziło mi to w tym, żeby już teraz zacząć pisać w nim swoje notatki :-) Sprawdza się w tym celu idealnie!



Dajcie znać jakie kosmetyki w tym miesiącu przypadły Wam najbardziej do gustu.
A może znalazły się w tym gronie te same produkty co u mnie?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Organic Shop: peeling do ciała - tropikalny bambus.

Witajcie :-)
Kilka miesięcy temu zrobiło się dosyć głośno o rosyjskich kosmetykach. Obserwując Wasze blogi dochodzę do wniosku, że zainteresowały one znaczną większość dziewczyn, w tym i mnie.
Jakiś czas temu na portalu Uroda i Zdrowie pojawiła się możliwość przetestowania niektórych produktów oferowanych przez sklep internetowy Kalina.
Poszczęściło mi się i dziś przychodzę do Was z recenzją peelingu do ciała z firmy Organic Shop.



Zapraszam serdecznie!



Organic Shop: peeling do ciała - tropikalny bambus; 250ml; 21zł.

Nieprawdopodobną świeżość i sprężystość skórze nadaje peeling do ciała na bazie organicznego ekstraktu bambusa i soli morskiej.

Orzeźwiający aromat tropikalnej dżungli dodaje energii i pozytywny nastrój na cały dzień.

Zastosowanie: Peeling dla wszystkich typów skóry.
Przechowywać w temperaturze: od +5 ˚C do +25˚C
Sposób użycia: Nanieść na wilgotną skórę lekkimi masującymi ruchami. Zmyć ciepłą wodą.
Producent: OO ORGANIC SHOP RUS, Rosja
Skład: Organic Bambusa Vulgaris Extract, Maris Sal, Organic Butyrospermum Parkii, Cocamidopropyl Betaine, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Aqua, Chlorophyll, Parfum.



Moja opinia:
Peeling znajduje się w giętkim, plastikowym opakowaniu. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że jakością ono nie grzeszy, ale póki co nic się z nim nie stało więc narzekać nie będę. Pokrywka nie jest zakręcana, a "zakładana". Sam design bardzo mi się podoba! Pudełeczko ładnie wygląda i z pewnością przyciąga oko.


Konsystencja peelingu jest gęsta, zwarta i trochę gumiasta. Nie ma szans na to, żeby produkt poprzez swoją konsystencję wylał się z opakowania, nie ma również problemu z samym nabieraniem na dłoń. W peelingu zatopionych jest wiele drobinek soli, które widać na poniższym zdjęciu. Bardzo wygodnie się go nakłada, a na ciele podczas masażu przybiera postać bardziej kremową i białą.


Zapach jednym słowem jest cudowny! Czuć w nim zarówno słodycz jak i nutkę świeżości - zdecydowanie kojarzy mi się z jakimś tropikalnym klimatem :-) Podczas używania również jest wyczuwalny, jednak zapach jest wtedy jakby odrobinę bardziej ostry. Czy utrzymuje się na ciele? Ogólnie tak, choć zauważyłam, że szybko zanika. W przypadku posmarowania ciała po kąpieli innym balsamem/masłem nie jest już w ogóle wyczuwalny.

Jeżeli chodzi o samo działanie to tutaj przyznam, że jestem bardzo zadowolona! Peeling nie jest bardzo mocny, ale gdy nabierze się go nieco więcej to wyczuwa się jego ostrość i moc. Drobinki soli po kilku minutach masażu rozpuszczają się pozostawiając skórę wyraźnie gładszą i przyjemną w dotyku. Kosmetyk nie podrażnił mnie ani nie pozostawia nieprzyjemnej warstwy po jego użyciu. Nie spływa również z ciała.

Wydajność jest średnia, ale to chyba normalne przy tego typu produktach.
Skład jest natomiast fenomenalny i absolutnie nie można się do niczego przyczepić! :-)

Czy polecam? Oczywiście, że tak! Nie spodziewałam się tego, że ot "zwykły" peeling tak podbije moje serce, a tu proszę! Przemawia za nim dosłownie wszystko: konsystencja, zapach, skład oraz przyjemne działanie. Skóra po jego użyciu jest gładka i gotowa do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Minusem jest oczywiście sama cena, ale myślę, że dla tak przyjemnych doznań warto zainwestować w ten kosmetyk.



Produkt otrzymałam od sklepu z kosmetykami rosyjskimi Kalina

Za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie




Miałyście już styczność z rosyjskimi kosmetykami?
Jakie wywarły na Was wrażenie? Możecie coś polecić? ;-)


Pozdrawiam serdecznie!
bG


Produkt otrzymałam do testów od sklepu internetowego Kalina. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

niedziela, 2 grudnia 2012

Organizer na kosmetyki + Balea! :-)

Witajcie :-)
Dziś kolejna porcja nowości! Jeżeli jesteście ciekawe czym wzbogaciłam tym razem swój domowy arsenał to serdecznie zapraszam do dalszej części!



O organizerze na kosmetyki myślałam od dłuższego czasu. Początkowo chciałam mieć taki na same szminki, ale prawdę mówiąc nigdzie nie mogłam go znaleźć.
Na jakiś czas znalazłam rozwiązanie zastępcze (które w sumie całkiem nieźle się u mnie sprawdzało) i o temacie zapomniałam - do niedawna! :-)


Swój akrylowy organizer kupiłam w TK Maxx, kosztował ok.50zł. W internecie znalazłam identyczny za kwotę 130zł więc uważam, że trafiłam na świetną przecenę :-)

Część moich podróżnych kosmetyków jest już poukładana. Po powrocie do domu zrobię małą rewolucję i zacznę segregować wszystko od nowa :-)

Prawda, że całość wygląda całkiem fajnie? ;-)



Przez długi czas bardzo zazdrościłam niektórym z Was dostępu do niemieckich kosmetyków Balea i Alverde. Jednak kilka dni temu, zupełnie przez przypadek natknęłam się w domu rodzinnym na krem do stóp Balea! Wyobrażacie sobie moje zaskoczenie i jednocześnie radość?

Swoją drogą czasami zastanawiam się czy aby na pewno takie zachowanie jest do końca normalne :P

Zrobiłam rozeznanie co, gdzie i jak i już wszystko wiem! Jeżeli mieszkacie w Łodzi lub okolicy i chciałybyście nabyć kosmetyki wyżej wymienionych firm to dajcie znać - chętnie Was poinstruuję :-) Ja jeszcze nie byłam w owym miejscu, ale mój zachwyt oczywiście został dostrzeżony i otrzymałam wczoraj dwa kosmetyki w prezencie :-)


Cieszę się jak małe dziecko!! :-)))


Dajcie znać jak Wy organizujecie swoje podręczne kosmetyki i czy miałyście już okazję przetestować jakieś produkty Balea lub Alverde. A może jesteście w stanie polecić mi coś godnego uwagi?? ;-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

PS Czy u Was też zaczął padać śnieg?? :-)

sobota, 1 grudnia 2012

Quiz Cosmetics, lakier do paznokci Safari nr 10.

Witajcie :-)
Dawno nie było u mnie żadnego lakieru do paznokci, a w związku z tym, że w mojej kolekcji zagościło kilka nowych kolorów - postanowiłam Wam je przedstawić.

Dziś będzie to ulubiony kolor tej jesieni - piękna, intensywna czerwień.


Zapraszam! :-)



Quiz Cosmetics, lakier do paznokci Safari nr 10; 12ml; 3-4zł.

Łatwo rozprowadzają się na paznokciach pokrywając je równą i gładką warstwą. Jest trwały, długo utrzymuje połysk.

Nie zawiera szkodliwego toluenu, formaldehydu i dibuthylphtalate.




W swojej kolekcji posiadam aktualnie dwa lakiery Safari - dwa całkiem odmienne od siebie. Czerwień należy jednak do ulubieńców ostatniego miesiąca!
Szklana, bardzo charakterystyczna buteleczka mieści w sobie 12ml produktu. Lakier ma idealną według mnie konsystencję - nie jest ani bardzo gęsty, ani lejący. Szybko wysycha, nie rozlewa się po skórkach i nie robi smug. Do pokrycia paznokcia wystarczy już jedna średniej grubości warstwa. Pędzelek jest klasyczny, długi, smukły, dobrze ścięty i wygodnie maluje się nim paznokcie.


Paznokcie pomalowane tym lakierem mają piękny, dający po oczach połysk, ale jest jeden minus - już na drugi dzień delikatnie matowieją. Trwałość też jest według mnie bardzo dobra - odprysków brak, a końcówki ścierają się minimalnie.



Lakiery dostępne są w mniejszych drogeriach, widziałam je również na niektórych "wyspach" z różnościami. Jeżeli nie macie do nich dostępu, a chciałybyście je przetestować to kupicie je również w sklepie internetowym Quiz Cosmetics.



Podsumowując muszę stwierdzić, że jestem bardzo zadowolona z tego lakieru. Bardzo dobrze się z nim pracuje i na moich paznokciach jest trwały. Jestem w stanie wybaczyć mu nawet to, że po jakimś czasie matowieje.


Jestem bardzo ciekawa czy Wy też poznałyście już lakiery Safari?
Jak się u Was sprawdzają? Lubicie je?


Pozdrawiam serdecznie!
bG


Produkt otrzymałam w ramach współpracy z firmą Quiz Cosmetics. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej oceny.

środa, 28 listopada 2012

Fitomed, krem tłusty tradycyjny do cery suchej - bez parabenów.

Witajcie :-)
Miesiąc temu miałam przyjemność otrzymać w ramach współpracy kilka kosmetyków marki Fitomed.
Po tym czasie chciałabym nieco przybliżyć Wam zdanie na temat produktów, których używałam.
Na pierwszy ogień pójdzie tradycyjny krem tłusty - jeżeli jesteście ciekawe jak sprawdził się na mojej suchej i wrażliwej skórze to serdecznie zapraszam dalszą część recenzji!





Fitomed, krem tłusty tradycyjny - bez parabenów; 50ml; 13zł.


Przeznaczenie: do suchej, suchej i dojrzałej cery na noc, do bardzo suchej na dzień.

Działanie:
odżywcze (witaminy A i E)
uzupełniające niedobory lipidów w naskórku (olej z awokado i witamina F)
wspomagające naturalne nawilżanie skóry (dzięki obecności wosków różnego pochodzenia o działaniu zapobiegającym utracie wody)

Składniki aktywne: aromatyczna woda różana, olej z awokado, wosk pszczeli, wosk roślinny, witaminy A,E i F, olejek eteryczny z drzewka różanego.

Skład: Aqua, Rosa centifolia flower water, Persea gratissima oil, Lanolin, Petrolatum, Panthenol, Dicocoyl pentaerythrityl distearyl citrate, Glyceryl oleate, Glycerine, Hibiskus, Cera microcristaline, Aluminum stearate, Cera alba, Ceresin, Tocopheryl acetate, Linseed acid, Retinyl acetate, Paraffinum liquidum, Ethylhexyl stearate, Propylene glycol, Magnesium sulfate, Sorbitan isostearate, Polyglyceryl-3 ricinoleate, Aniba rosaeodora wood oil, Phenethyl alcohol, Caprylyl glycol.



Moja opinia:
Z kosmetykami Fitomed spotkałam się po raz pierwszy czytając Wasze recenzje, wcześniej nigdy nie słyszałam o tej firmie i nie miałam okazji przetestować żadnych ich produktów. Nawiązując współpracę mogłam wybrać sobie dwa dowolne kosmetyki. Jednym z nich był krem, o którym możecie przeczytać w dzisiejszej recenzji.
Krem znajduje się w prostym, plastikowym opakowaniu - nie jest ono jakieś wybitnie dobre jakościowo i trochę trzeszczy, ale póki co się trzyma więc nie ma na co narzekać. Pojemność 50ml jest raczej standardowa, jednak w parze z niską ceną całość wygląda bardzo korzystnie.
Zapach jest mocny, wyczuwalny nawet przez jakiś czas na twarzy, jakby kwiatowo-ziołowy. Konsystencja typowa dla tłustego kremu - ciężka, gęsta, nie rozprowadza się szybko i gładko, ale prawdę mówiąc nie przeszkadza mi to i nie mam z tym większego problemu.


Sam krem potrzebuje trochę czasu, by wchłonąć, ale jest to normalne przy takiej konsystencji. Nawilżenie jednak wszystko wynagradza! Krem nałożony wieczorem cudownie odżywia i nawilża skórę, która rano jest wyraźnie gładsza, jednolita i wypoczęta. Od czasu do czasu nakładam go rano i tutaj również sprawdza się bardzo dobrze. Ochrania skórę w ciągu dnia przed większym mrozem oraz -co jest równie ważne- likwiduje suche skórki! Pod makijaż również się nadaje, ale pod warunkiem, że odpowiednio się wchłonie, a całość wykończymy dodatkowo pudrem.
Czy krem mnie podrażnił albo spowodował uczulenie? Na początku miałam wrażenie, że trochę mnie zaczyna podrażniać, ale ostatecznie okazało się, że to nie on był winowajcą. W chwili obecnej nakładam go na twarz i szyję i nie odczuwam żadnego uczucia dyskomfortu.
Wydajność to również duży atut tego kremu - używam go przez około miesiąc czasu razem z drugą (równie zadowoloną) osobą, a nie ubyła nawet połowa.

Kosmetyki Fitomed można zakupić bezpośrednio na stronie firmy lub sprawdzić gdzie mogą być jeszcze dostępne.


Podsumowując muszę stwierdzić, że jestem pozytywnie zaskoczona tym produktem! Bardzo dobrze nawilża i pielęgnuje skórę, a dodatkowo ma przystępną cenę. Poza tym jest to idealny krem na okres jesienno-zimowy, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić Was do jego kupna! :-)


Znacie kosmetyki marki Fitomed?
A może jesteście w stanie polecić mi coś dobrego? ;-)


Pozdrawiam serdecznie!
bG


Produkt otrzymałam w ramach współpracy od firmy Fitomed, jednak zaznaczam, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

piątek, 23 listopada 2012

Nowości w kosmetyczce.

Witajcie :-)
Jako, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni nazbierało mi się trochę kolejnych nowości, postanowiłam się nimi z Wami podzielić :-)

Jeżeli jesteście ciekawe co tym razem zasiliło mój zbiór kosmetyczny - serdecznie zapraszam! :-)




Zdecydowanie większa część tych kosmetyków pochodzi z nowych współprac.
Zdjęcia oczywiście można powiększyć.



Za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie dostałam do przetestowania organiczny peeling do ciała od sklepu internetowego Kalina.
Jestem w trakcie testowania i wstępnie powiem Wam tylko tyle, że jego zapach jest cudowny i ma średnią moc zdzierania.


Nawiązałam również współpracę z firmą Quiz Cosmetics. Do przetestowania otrzymałam dwa lakiery do paznokci, puder bronzujący, kredkę do oczu oraz błyszczyk.
Używam tych kosmetyków już jakiś czas i w sumie mam wyrobione wstępne zdanie, ale na recenzję poszczególnych produktów jest jeszcze za wcześnie.


Kilka miesięcy temu zdecydowałam się również na przetestowanie kosmetyków marki Fennel. Dostałam jogurt do ciała oraz peeling cukrowy. Jeszcze ich nie otwierałam, ponieważ mam na wykończeniu inne kosmetyki.


A teraz zakupy :-)
Wzbogaciłam się o podkład Bourjois - potrzebowałam czegoś na jesień i zimę. Jestem z niego póki co zadowolona, choć muszę Wam napisać, że należy on do tych podkładów, które wyrównują koloryt, a nie dają krycia. Niektóre osoby będą więc koniecznie potrzebowały korektora.
Tusz do rzęs również mi się skończył i tutaj po raz kolejny postawiłam na Bourjois. Pięknie podkreśla rzęsy, ale lubi się delikatnie odbijać. Szczoteczka też do najmniejszych nie należy. Postaram się więcej napisać w recenzji, mam nadzieję, że uda mi się zrobić również jakieś sensowne zdjęcia "przed i po".
Tak zachwalałyście pomadki Wibo Eliksir, że musiałam się na jakąś skusić :-) Zdecydowałam się na najciemniejszy kolor - 09 to przepiękna jagoda. Dorwałam ją oczywiście przy okazji obniżki -40%.
Od jakiegoś czasu chodziła mi również po głowie czarna kredka do oczu. Kiedyś była mi ona wręcz niezbędna do wykonania makijażu, a od kilku lat nie posiadałam w swoim zasobie żadnej. Zdecydowałam się na kredkę od Bourjois (jakżeby miało być inaczej ;-)) i tutaj również skorzystałam z promocji -40%.


Dajcie znać czy miałyście okazję używać któregoś z tych kosmetyków i czy byłyście zadowolone! :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 20 listopada 2012

Ulubiony zestaw pielęgnacyjny:: Babydream Fur Mama - balsam do kąpieli oraz olejek pielęgnacyjny do ciała.

Witajcie :-)
Dziś chciałabym podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat duetu pielęgnacyjnego Babydream Fur Mama. Kosmetyki te są skierowane docelowo dla kobiet w ciąży, jednak uważam i wiem, że możemy sięgnąć po nie wszystkie. Bez wyjątku :-)




Zapraszam!




Babydream, balsam do kąpieli dla matek; 500ml; 9,99zł.


Balsam o działaniu pielęgnującym i relaksującym. Balsam zawiera proteiny serwatkowe oraz duze ilosci naturalnych olejów roslinnych o silnym działaniu nawilzajacym. Produkt nie zawiera olejów mineralnych i silikonowych, nie zawiera barwników i konserwantów.


Skład: Aqua, Glycine Soja (Soybean) Oil, Sorbitol, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Parfum, Sodium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Glycerin, Whey Protein, Lactose, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Polyglyceryl - 10 Laurate, Polyglyceryl - 2 Laurate, Glyceryl Caprate, Xanthan Gum, Tocopherol, Citric Acid.





Moja opinia:
Opakowanie typowe dla serii kosmetyków Babydream - wygodne, przyjemne dla oka. Mam jedynie małe zastrzeżenia co do dozownika, który nie jest zbyt dokładny i przez to produkt wylewa się po bokach. Konsystencja samego płynu jest kremowa, aksamitna, dość rzadka i lejąca. Przypomina mi trochę śmietankę do kawy. Zapach jest według mnie cudowny! Delikatny, pudrowy i przemiły dla nosa! Należy on do serii zapachów typowo dziecięcych i myślę, że przypadnie on do gustu wielu osobom.
Działanie jest genialne! Balsam jest bardzo delikatny dla skóry, nie podrażnia jej i nie wysusza w najmniejszym stopniu. Można używać go na różne sposoby, między innymi wlać do wody podczas kąpieli oraz myć nim bezpośrednio całe ciało - osobiście zdecydowanie wolę drugą opcję. Nie wytwarza typowej piany, na ciele przybiera raczej postać kremowej powłoczki. Przyjemnie pielęgnuje skórę. Wiem, że wiele dziewczyn próbuje go używać jako szamponu do włosów - ja się nie odważyłam na ten krok, dlatego nic nie mogę na ten temat powiedzieć.
Wydajność jest dobra, choć przez konsystencję czasami można wylać za dużo płynu. Duża pojemność za tak niską cenę jednak wszystko wynagradza. Jak na moje oko skład jest również bardzo dobry.



Babydream, olejek do pielęgnacji ciała dla kobiet w ciąży; 250ml; ok. 11zł.


Pomaga zapobiegać rozstępom, zawiera wysokiej jakości olejek migdałowy, makadamia, jojoba, olej sojowy i słonecznikowy, a także witaminę E, nie zawiera olejów mineralnych, barwników i konserwantów. Olejek perfumowany, nie zawiera alergenów. Produkt przebadamy dermatologicznie.


Skład: Glycine Soja (Soybean) Oil, Prunus Amygdalus (Sweet Almond) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil/unsaponifiables, Simmondsia Chinensis (Jojoba)Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Tocopherol, Parfum.






Moja opinia:
Opakowanie klasyczne dla kosmetyków Babydream. Dozownik jest taki sobie, ponieważ zazwyczaj wylewa mi się przez niego nadmiar olejku. Trzeba szybko i stanowczo przekręcać butelkę, żeby później wszystko się nie pobrudziło. Zapach bardzo podobny do balsamu z tej samej serii, jednak moim zdaniem jest nieco delikatniejszy. Olejek ma bardzo szerokie zastosowanie. Można go używać do smarowania ciała na sucho, na mokro (jest wtedy bardziej wydajny przez poślizg na mokrej skórze), można wlać odrobinę do kąpieli dzięki czemu skóra nie będzie się mocno wysuszać przez wodę. Wiele dziewczyn używa go do olejowania włosów, czego ja akurat nie próbowałam. Sprawdzałam natomiast jak ten olejek sprawuje się podczas demakijażu twarzy i oczu - tutaj niestety trochę się zawiodłam. Makijaż co prawda został usunięty bardzo dobrze, ale skóra się nieco przesuszyła. Ponadto olejek zawiera w składzie olej macadamia, który może zapychać.
Uwielbiam go za to w roli nawilżacza ciała. Bardzo szybko wchłania się w skórę i nie pozostawia typowo śliskiej warstwy jak na kosmetyk tego typu. Nawilżenie jest długotrwałe. Poza tym olejek ten ma absolutnie fantastyczny i bogaty skład, bez niepotrzebnej parafiny i innych śmieciowych uzupełniaczy - czego chcieć więcej? :-)
Wydajność określam jako bardzo dobrą. Do posmarowania mokrego ciała wystarczy już niewielka ilość. Przy suchej skórze zużywa się trochę więcej, ale też nie ma na co narzekać.




Ten duet jest ze mną od kilku miesięcy i jestem z niego bardzo zadowolona. Kosmetyki Babydream z serii dla mam szybko stały się moimi ulubionymi i z przyjemnością sięgnę po kolejne opakowania. Mają bardzo dobre działanie, świetny skład i cudowny zapach, a o to właśnie chodzi! Do pełni szczęścia brakuje mi jedynie mleczka do ciała :-)

Z całego serca polecam Wam ten zestaw! :-)



Miałyście może już styczność z kosmetykami Babydream Fur Mama?
Jak się u Was sprawdziły? Lubicie je?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 19 listopada 2012

ZSK, Serum 10% SAP (witamina C) - wrażenia po dwóch tygodniach stosowania.

Witajcie :-)
Zniknęłam na parę dni, ale wracam ponownie :-)
Na wytłumaczenie mam tylko tyle, że świętowałam w międzyczasie swoje urodziny, imieniny i miałam również kilka imprez okolicznościowych :-)
Dzisiejszego dnia chciałabym się z Wami podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat serum z witaminą C, które otrzymałam przy okazji zakupów na stronie ZSK. Nie będzie to oczywiście powalająco długa recenzja, ponieważ korzystałam z tego produktu zaledwie dwa tygodnie - nie chciałam go wstępnie niczym konserwować ze względu na swoją bardzo wrażliwą cerę. W przypadku mojej skóry muszę być naprawdę wyjątkowo ostrożna.



Jeżeli jesteście ciekawe jak sprawdził się u mnie ten kosmetyk pielęgnacyjny to serdecznie zapraszam! :-)




ZSK, Serum 10% SAP (witamina C) 25g; 15,97zł.


Serum ze stabilną witaminą C bez efektu podrażnienia w porównaniu ze stosowaniem czystego kwasu askorbinowego, bez dodatku alkoholu. Dzięki temu produkt może być stosowany do każdego rodzaju cery nawet tej najbardziej wrażliwej, naczynkowej, może być też stosowany pod oczy. Chroni skórę przed atakiem wolnych rodników, które przyczyniają się do jej przedwczesnego starzenia. Witamina C uczestniczy w syntezie elastyny i kolagenu powodując ujędrnienie i wygładzenie zmarszczek. Hamuje i regeneruje zniszczenia skóry powodowane promieniowaniem UV. Serum zapewnia także delikatne działanie przeciwbakteryjne.
pH serum ustalone jest na poziomie pH 7-8. Jest to pH w którym SAP jest najbardziej stabilne.

Zestaw pozwala otrzymać 25 g serum:
23% Kwas hialuronowy 5.75 ml
10% SAP 2.5g
5% Pantenol 75% 1.25 g
1% kompozycja witamin "All in one" 0.25g
60% Hydrolat różany lub aloesowy 15 ml
ok. 20 kropli kwasu mlekowego do obniżenia pH serum (należy samodzielnie odmierzyć).

W skład zestawu wchodzi również:
1 - butelka farmaceutyczna 30 ml (do przygotowania serum)
1 - pipetka 3 ml
3 - papierki jednopolowe

Sposób przygotowania:
Hydrolat przelewamy do małego naczynia (zlewka, mała szklanka). W hydrolacie rozpuszczamy "all in one". Do powstałej mieszaniny dodajemy pantenol i kwas hialuronowy. Powstały roztwór zawiera już substancje chelatujące, które są zawarte w kompleksie witamin "all in one". Do całości dodajemy witaminę C - SAP. Nasze serum ma teraz pH koło 10, należy go obniżyć do 7 w tym celu do naszego serum dodajemy 15-20 kropli kwasu mlekowego. Gotowe serum przenosimy pipetką do butelki farmaceutycznej - produkt ma trwałość około 2 tygodni. Należy go przechowywać w lodówce, zawiera minimalną ilość konserwantu (znajduje się on w kwasie hialuronowym). Produkt może być zakonserwowany FEOG - należy dodać do gotowego serum do 5 kropli konserwantu. Trwałość zakonserwowanego produktu - przynajmniej 6 miesięcy.

Powstałe serum ma konsystencję bardzo lekkiego mlecznego żelu, dzięki butelce farmaceutycznej (z kroplomierzem) jest bardzo łatwe w dozowaniu.

Jak stosować serum bezolejowe?
Serum można stosować na dzień pod krem z filtrem lub na noc w mieszaninie z wybranym olejem zimnotłoczonym.
Przy cerze tłustej aplikować bezpośrednio na skórę pod oczami, szyję i twarz. Można też odrobinę serum umieścić w zagłębieniu dłoni, dodać kilka kropli wybranego oleju i wymieszać palcem. Powstałą emulsję od razu nakładać na twarz.



Moja opinia:
Na serum z witaminą C zacierałam rączki już od dłuższego czasu. Naczytałam się na jego temat wiele dobrego, a przyznam również, że potrzebowałam jakiegoś uzupełnienia codziennej pielęgnacji. Wszystkie podstawowe informacje na temat tego produktu możecie przeczytać powyżej - są to dane bezpośrednio ze strony Zrób sobie Krem. Ja napiszę Wam jak to serum sprawdziło się u mnie w przeciągu dwóch tygodni, kiedy miałam okazję je stosować.

Wykonanie jest banalnie proste i nie miałam z tym żadnego problemu. Wszystko zostało bardzo dokładnie opisane na stronie i jestem pewna, że każdy sobie z tym poradzi.
Przez wszystkie wymieszane składniki zdecydowanie przebija się zapach hydrolatu różanego. Jestem pewna, że nie każdemu będzie się on podobał, ponieważ jest dość mocno wyczuwalny i charakterystyczny. Ja na samym początku nawet lubiłam ten zapach, ale po jakimś czasie zaczął mnie trochę irytować i męczyć. Konsystencja tego serum jest wodnista i lejąca, choć nie w stu procentach - wydaje mi się, że głównie za sprawą żelu hialuronowego, który całość bardzo delikatnie ściąga.



Samo serum jest naprawdę bardzo lekkie i nie ma problemu z rozprowadzeniem na twarzy. Użyte w odpowiedniej ilości nie spływa ze skóry i bardzo szybko się wchłania pozostawiając delikatny film.
Używałam go praktycznie zawsze pod krem nawilżający - używany samodzielnie niestety nie był wystarczający dla mojej suchej skóry. Krem się na nim nie rolował i nie dopatrzyłam się żadnego mankamentu.
Efekty po dwóch tygodniach stosowania nie powaliły mnie mocno na kolana, ale jestem w pełni świadoma, że w tak krótkim okresie czasu trudno o jakieś spektakularne efekty. Jestem jednak zadowolona, ponieważ moja bardzo wrażliwa cera nie odczuła żadnego dyskomfortu i odniosłam również wrażenie, że nieco rozjaśniała i poprawił się jej koloryt.
Wydajność jest według mnie również zadowalająca. Nie oszczędzałam tego produktu, używałam sumiennie dwa razy dziennie na twarz i szyję i wykorzystałam może 1/3 z całości. Gdybym je dodatkowo zakonserwowała, mogłabym się cieszyć nim przez dłuższy czas, ale to już innym razem.


Czy wrócę do tego serum? Zdecydowanie tak. Pomimo braku spektakularnych efektów widzę w nim duży potencjał i czuję, że po dłuższym czasie stosowania może mieć bardzo dobry wpływ na kondycję skóry. Lubię też jego konsystencję oraz fakt, że dobrze współpracuje z kremami - przynajmniej tymi, które stosuję sama.



Dajcie koniecznie znać czy miałyście okazję używać serum z witaminą C i jak się u Was sprawdziło.
A może jesteście w stanie polecić mi inny produkt tego typu, z którego byłyście zadowolone?



Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 9 listopada 2012

Farmona Tutti Frutti, cukrowy peeling do ciała.

Witajcie :-)
Lubicie od czasu do czasu zrelaksować się w otoczeniu cudownych, owocowych zapachów?
Jeżeli tak, to ten post jest skierowany właśnie do Was! :-)


Zapraszam!


Farmona Tutti Frutti, cukrowy peeling do ciała; 300g; 15-18zł.

Cukrowy peeling do ciała o wyjątkowych właściwościach pielęgnacyjnych i słonecznym zapachu mango i brzoskwini.
Zawiera fitoendorfiny z owoców noni - cząsteczki szczęścia, które wprowadzają w doskonały nastrój, stymulują pozytywną energię, radość i chęć do działania.
Dzięki zawartości masła karite i witaminy E peeling głęboko nawilża, odżywia i ujędrnia, sprawiając że ciało staje się zachwycająco miękkie, delikatne i jedwabiście gładkie. Kryształki cukru usuwają martwy naskórek i wygładzają ciało, a owoce noni rosnące na bajecznych, przepełnionych słońcem wyspach Polinezji zwiększają wydzielanie endorfin, pozwalając cieszyć się wspaniałym nastrojem i pełnią szczęścia.
Cukrowy peeling myje, delikatnie natłuszcza i odżywia skórę, dzięki czemu nie jest konieczne używanie balsamu do ciała.

Skład: Sugar, Sodium Chloride, Isopropyl Myristate, Paraffinum Liquidum, Caprylic/Capric Triglyceride, Cera Alba, Glyceryl Dibehenate, Tribehenin, Glyceryl Behenate, Parfum, Butyrospermum Parkii, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, PEG-4, Glycerin, Agar, Alginic Acid, Polysorbate-20, Tocopheryl Acetate, Isobutylparaben, CI 73360, Morinda Citrifolia Fruit Extract, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, CI 19140, CI 16255, BHA.



Moja opinia:
Może uwierzycie, a może nie, ale jest to chyba mój pierwszy w życiu peeling cukrowy do ciała. Wcześniej stawiałam na tradycyjne zdzieraki, ewentualnie na peeling kawowy domowej produkcji ;-) Bardzo ucieszyłam się, gdy pani Beata zaproponowała mi przetestowanie produktu naszej Farmony, zwłaszcza, że nie miałam okazji go nigdy wypróbować!

Peeling znajduje się w dużym, solidnym, plastikowym opakowaniu, które wewnątrz zabezpieczone jest folią ochronną - duży plus! Na starcie produkt ten zauroczył mnie swoim słodkim, intensywnym i owocowym zapachem. Producent idealnie go opisał podkreślając, że wprowadza on w dobry nastrój - to naprawdę działa! Co więcej, po dłuższym czasie stosowania zapach ten ani trochę mnie nie zmęczył. Konsystencja produktu jest zbita, ale z łatwością się go wydobywa z opakowania. Jak widać na załączonym niżej zdjęciu znajduje się w nim dosyć dużo drobinek cukru, a te czerwone kapsułki (jeżeli się nie mylę) to właśnie witamina E.


Drobinki cukru są w moim odczuciu duże i można wykonać dzięki nim przyjemny masaż/peeling całego ciała. Mają one jednak tendencję do dosyć szybkiego rozpuszczania się w wodzie i właśnie dlatego zaliczam ten produkt jako peeling o średniej mocy. Na zwilżonym wcześniej ciele można wykonać przyjemny i niezbyt mocny kilkuminutowy masaż, po którym skóra jest wyczuwalnie gładsza, miękka i przyjemna w dotyku. Po użyciu peelingu pozostaje również tak zwany film ochronny, dzięki któremu nie odczuwamy żadnej suchości czy potrzeby natychmiastowego wysmarowania ciała masłem/balsamem.

Nie wiem na ile jest w tym zasługa masła karite i witaminy E, które są w składzie dopiero za zapachem, a jak wiadomo - to co jest za jest w ilości śladowej. Wydaje mi się, że warstwę na skórze zawdzięczamy parafinie, która króluje wysoko, bo na czwartym miejscu.

Chciałabym jednak podkreślić, że ta tłustawa warstwa nie jest mi straszna i w sumie nawet ją lubię. Na moim ciele nie utrzymuje się jakoś długo i po jakimś czasie się ściera, nawet podczas wycierania się, czy mycia gąbką. Dzięki temu nie utrudnia mi ona również specjalnie wchłaniania innych olejków czy maseł nałożonych zaraz po kąpieli.
Na minus zasługuje moim zdaniem wydajność produktu. Niestety wraz z każdym użyciem bardzo szybko i widocznie go ubywa.




Czy polecam? Oczywiście, że tak! Ale pod warunkiem, że lubicie soczyste, owocowe aromaty i nie przeszkadza Wam tłustawa warstwa po użyciu. Sama bardzo chętnie wrócę do tego peelingu w przyszłości!



Dajcie koniecznie znać, czy miałyście styczność z tym peelingiem albo innym produktem tego typu od Farmony :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG


Agencji PR Werner i Wspólnicy oraz Pani Beacie serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania kosmetyku. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...