środa, 30 października 2013

Lakiery na sezon jesienno-zimowy.

Już ponad miesiąc temu zawitała do nas jesień, ale ja zaczęłam tak naprawdę odczuwać ją dopiero dzisiejszego dnia. Pogoda w moim mieście postanowiła za bardzo nas nie rozpieszczać i przepiękne słońce zastąpiła mżawka i delikatne opady deszczu dopełnione idealnie szarym niebem. Nie ma co, jest to bardzo "mobilizujące" ;-) Z drugiej jednak strony, panująca dzisiaj aura skłoniła mnie do pokazania Wam kilku lakierów, które będą gościć u mnie przez całą jesień i jak się domyślam - zimę :-)



Jak będziecie mogły się przekonać nie będzie u mnie aż tak szaro, buro i ponuro. Oprócz kilku typowo jesiennych kolorów znajdą się również pozycje bardziej klasyczne, dodające energii.


Do tych "wesołych" lakierów należą na pewno moje Essie. Pastelowy Fiji to cudowny, jaśniutki róż, który bardzo sobie upodobałam. Idealnie nadaje się na te dni, kiedy nie do końca jestem przekonana po jaki kolor sięgnąć - gdy pomaluję nim paznokcie zawsze sobie myślę, że to był jednak dobry wybór :-)

Intensywny róż Bottle Service to również dosyć wyjątkowy kolor. Długo szukałam podobnego odcienia różu i w końcu udało mi się znaleźć ten. Na blogu jeszcze go bliżej nie przedstawiałam, ale czekajcie cierpliwie :-) Będą zdjęcia i dłuższy opis :-)

Meet Me At Sunset to mój absolutnie ulubiony lakier! Mam go już ponad pół roku i tak często maluję nim paznokcie, że powoli zaczyna mi się kończyć. Jesteście ciekawe jak wygląda z bliska? Tutaj go pokazywałam :-) Nie zamierzam z niego rezygnować nawet w te szare, ponure dni!


Kolejnym moim ukochanym lakierem jest Muddy Water z IsaDory. Kupiłam go już bardzo, bardzo dawno, a jeszcze mi się nie znudził! Na paznokciach przybiera idealny kakaowy odcień, a na płytce rozprowadza się jak marzenie! Jedna warstwa to max! Niestety przy tym kolorze widać ścierające się końcówki, ale wybaczam mu to, bo go uwielbiam!

Wśród jesienno-zimowych pozycji nie może również zabraknąć zgniłej, wojskowej zieleni. Lakier MiniMAX nr 782 z Eveline ma wszystko czego mi potrzeba - odpowiedni odcień oraz godną pochwały jakość. Więcej możecie przeczytać o nim tutaj.

Ostatnim kolorem na jesienno-zimowy sezon jest klasyczna czerń. W tej roli idealnie sprawdza się Top Flex Longlasting z Pierre Rene o nazwie Devil Black. Do pokrycia paznokcia wystarczy zaledwie jedna warstwa, lakier ten idealnie się nadaje również do zdobienia.


To by były w sumie wszystkie moje lakiery na jesień i zimę :-) Brakuje mi jedynie jakiegoś ładnego, bordowego koloru, ale w chwili obecnej nie czuję aż tak mocnej potrzeby jego posiadania.

A u Was jakie kolory goszczą na paznokciach w tym sezonie?

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia! :-)
bG

czwartek, 17 października 2013

Nowości: Nuxe, Lavera, Cece MED, Marc Anthony.

Pomimo tego, że całkiem niedawno pokazywałam nowości, które zawitały do moich zbiorów, dziś mam dla Was kolejny wpis tego typu :-) Jak to u mnie bywa znów przybyło mi kosmetyków pielęgnacyjnych, ale jako że będą one zastępowały dobijające dna odpowiedniki - nie będą zbyt długo czekać na swoją kolej:-)

Z racji tego, że nadeszła jesień (a zaraz będzie zima) postanowiłam wzbogacić moją nieco ubogą w ostatnim czasie pielęgnację twarzy o kilka bonusowych produktów.


Potrzebowałam jakiegoś w miarę delikatnego peelingu i chciałam zamówić sobie też do kompletu odpowiednią maseczkę - i o ile maseczki nie znalazłam o tyle peeling jak najbardziej był. Wybór padł na delikatnie złuszczający peeling do twarzy z płatkami róży Nuxe.


Jestem już po pierwszym użyciu i muszę przyznać, że bardzo pozytywnie mnie on zaskoczył, nie tylko działaniem, ale i przyjemnym różanym zapachem.

Oprócz peelingu zamówiłam również mineralny dezodorant z serii Nuxe Body, ponieważ mój Iwostin już się kończy. Jeszcze nie zdążyłam go wypróbować, a jedynie sprawdziłam sam zapach - fanki delikatnych i mało wyczuwalnych aromatów nie będą raczej zachwycone. Dezodorant Nuxe charakteryzuje się intensywnym, pudrowym zapachem, który bardzo ciężko mi do czegokolwiek porównać.


Ostatnim Nuxe'owym zakupem była pomadka do ust, którą bardzo chciałam przetestować. Na pewno dam Wam znać czy jest warta uwagi :-)



Jak wspomniałam kilka zdań wyżej bardzo zależało mi na maseczce do twarzy, ale ta, którą sobie upatrzyłam jakimś cudem w ostatniej chwili się wyprzedała... W zamian stwierdziłam, że wypróbuję krem do twarzy z wyciągiem z bio-wiesiołka i bio-jojoby firmy Lavera słynącej z wyrobu naturalnych kosmetyków. To, co zaskoczyło mnie najbardziej w momencie rozpakowania to pojemność - mamy tu zaledwie 30ml i opakowanie jest maleńkie :-) Wcześniej jakoś nie pomyślałam o tym, żeby sprawdzić jak duża będzie zawartość kremu, byłam przygotowana na standardowe 50ml. Wracając jednak do samej zawartości - jestem już po pierwszym użyciu kremu i póki co wrażenia mam pozytywne, w każdym razie nie odnotowałam żadnych podrażnień, a tego zawsze się najbardziej obawiam. Będę go stosować głównie na noc, ponieważ pod makijaż się raczej nie nadaje.



Dalej będą kosmetyki do pielęgnacji włosów, które otrzymałam do przetestowania. Pani Ania po zapoznaniu się z recenzją dotyczącą odżywki z jedwabiem Cece MED zapytała, czy nie zechciałabym przetestować innych kosmetyków w tej serii. Jak mogłyście przeczytać pół roku temu, byłam bardzo zadowolona z odżywki i chętnie się zgodziłam na współpracę. Do testów wybrałam trzy kosmetyki: szampon, maskę do bardzo suchych włosów oraz piankę z jedwabiem, a ponadto otrzymałam jeszcze jedwab o włosów. Kosmetyki są już w użyciu i jak tylko wyrobię sobie o nich zdanie dam Wam znać co i jak :-)



Jakiś tydzień temu pokazywałam na moim facebooku szampon, na który dość spontanicznie się zdecydowałam. Jest to szampon rewitalizujący z marokańskim olejkiem arganowym Marc Anthony. Już go używałam i powiem całkiem szczerze, że jestem zachwycona efektami! Zaledwie po pierwszym jego użyciu moja nieco podrażniona skóra głowy odczuła ulgę, a włosy świetnie się po nim układają :-)



Z nowości to by było właściwie na tyle :-) Póki co niczego więcej nie planuję dobierać, przynajmniej tak masowo ;-) Jeżeli coś dojdzie to będzie to ewentualnie balsam do ciała lub tusz, ponieważ te kosmetyki dobijają dna, a zamienników u mnie brak - jeżeli wybiorę jakieś konkretne pozycje to jak zwykle poinformuję o tym na swoim facebooku :-)


Dajcie koniecznie znać czy używałyście kosmetyków z dzisiejszego wpisu i jak się u Was sprawdziły :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 10 października 2013

Balsamy do ciała Sensitive Eco Style od Farmony - warte grzechu?

Dwa miesiące temu otrzymałam od Farmony dwa balsamy do pielęgnacji ciała. Jeden odżywczo-regenerujący, a drugi nawilżająco-wygładzający. Z racji tego, że ten pierwszy już dawno wykończyłam, a drugiego mało co zostało postanowiłam nareszcie napisać dla Was recenzję na ich temat. Czy są to produkty warte uwagi?



Farmona, balsamy do pielęgnacji ciała Sensitive Eco Style; 250ml; ok. 10zł.

BALSAM DO CIAŁA NAWILŻAJĄCO - WYGŁADZAJĄCY
Balsam opracowano do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry, szczególnie bardzo suchej i szorstkiej. Bogata formuła intensywnie i długotrwale nawilża, idealnie wygładza oraz poprawia elastyczność skóry. Lekka konsystencja sprawia, że balsam bardzo łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Dodatkowo przyjemny, delikatny zapach zwiększa uczucie komfortu.

Kwiat lotosu - wygładza i ujędrnia skórę oraz zapobiega jej wysuszaniu.
Kwas hialuronowy - zapewnia silne, natychmiastowe i długotrwałe nawilżenie oraz sprawia, że skóra staje się sprężysta i aksamitnie gładka.
Proteiny jedwabiu - tworzą na skórze film ochronny zatrzymujący wilgoć oraz doskonale wygładza, zmniejszając szorstkość naskórka.
Inutec - naturalny prebiotyk, łagodzi i koi podrażnienia oraz chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych.

Skład: Aqua (Water), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil,**, Caprylic Triglyceride*, Glycerin**, Urea, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter**, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate*, Dimethicone, Sodium Hyaluronate, Hydrolyzed Silk, Propylene Glycol, Nelumbo Nucifera (Lotus) Flower Extract**, Inulin**, SodiumAcrylate/Sodium Acryloyldimethyltaurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Ethylhexylglecerin, 2-Bromo-2-Nitropropane- 1,3-Diol, BHA, Parfum (Fragrance).
* surowiec zaaprobowany przez ECOCERT, ** surowiec pochodzenia roślinnego

BALSAM DO CIAŁA ODŻYWCZO - REGENERUJĄCY
Balsam opracowano do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry, szczególnie przesuszonej i podrażnionej. Bogata formuła dogłębnie odżywia i regeneruje skórę, niweluje uczucie ściągnięcia i łagodzi podrażnienia. Kremowa konsystencja sprawia, że balsam bardzo łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Dodatkowo przyjemny, delikatny zapach zwiększa uczucie komfortu.

Mleczko owsiane - doskonale odżywia i regeneruje skórę, opóźniając procesy jej starzenia.
Olej ryżowy - delikatnie natłuszcza, głęboko odżywia oraz zmiękcza i wygładza skórę.
Ceramidy - zapobiegają odwodnieniu i przesuszeniu naskórka.
Inutec - naturalny prebiotyk, łagodzi i koi podrażnienia oraz chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych.

Skład: Aqua (Water), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil**, Caprylic/Capric Triglyceride*, Urea, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter**, Glycerin**, Glyceryl Stearate*, Oryza Sativa (Rice) Bran Oil**, Milk Lipids, Ceramide 3, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract**, Avena Sativa Kernel Extract**, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Inulin**, Dimethicone, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyltaurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, 2-Bromo-2-Nitropropane- 1,3-Diol, BHA, Parfum (Fragrance).
* surowiec zaaprobowany przez ECOCERT, ** surowiec pochodzenia roślinnego


Moja opinia:
Balsam mieści się w prostej, plastikowej butelce. Moje pierwsze wrażenie po otrzymaniu kosmetyków nie było żadnym efektem WOW, muszę nawet stwierdzić, że rozczarowała mnie ta nijaka szata graficzna z czcionką na czele. Nie to jednak jest najważniejsze. Pomimo tego, że opakowanie nie przypadło mi do gustu pod względem wizualnym nie mogę odebrać mu tego, że działa sprawnie. Od początku używania do samego końca, pomimo kilku upadków ;-) Dozownik w obydwu przypadkach jest standardowy, po odchyleniu klapki ukazuje się zwykły otwór, przez który wydobywa się balsam.


Balsamy, pomimo tego, że mają wiele cech wspólnych, różnią się od siebie nieco konsystencją. Ta, pomimo że w jednym i drugim przypadku jest "śmietankowa" i cudownie sunie po skórze, to w wersji odżywczo - regenerującej z mleczkiem owsianym jest bardziej treściwa. Poza tym balsam z mleczkiem owsianym pozostawia na skórze bardziej wyczuwalny film ochronny, który w żadnym przypadku nie jest tłusty, lepki czy nieprzyjemnie śliski. Jest wręcz przeciwnie - ciało otulone tym balsamem odczuwa ulgę i czerpie z tego przyjemność, a skóra po posmarowaniu jest przyjemnie wygładzona i odżywiona. Warstwa ochronna, która pozostaje na skórze idealnie przywiera i daje uczucie zwiększonej gęstości.

Balsam nawilżająco - wygładzający z kwiatem lotosu zachowuje się już nieco inaczej niż ten z mleczkiem owsianym. Jego śmietankowa konsystencja jest nieco mniej treściwa i nie pozostawia na skórze takiego filmu jak mleczko owsiane, choć czuć ten efekt posmarowania ciała jakimś specyfikiem. Plusem tego produktu jest to, że bardzo szybko wchłania się w skórę i przyzwoicie ją nawilża, ale uwaga - nie jest to specjalnie głębokie czy długotrwałe nawilżenie. By utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia najlepiej smarować ciało codziennie / lub w przypadku skóry bardzo suchej nawet dwa razy dziennie. Ja jako posiadaczka suchej skóry nie do końca jestem usatysfakcjonowana uczuciem nawilżenia jakie otrzymuję w tym przypadku. Zdecydowanie wolę bardziej odżywcze produkty, które zapewnią większy komfort i ulgę mojej skórze.

Zapach  w jednym i drugim produkcie jest zupełnie inny i przyznam, że na początku poczułam się mocno rozczarowana propozycjami Farmony. Aromaty wydawały mi się wtedy mocno oklepane i nieprzyjemne, ale teraz z perspektywy czasu mam nieco odmienne zdanie. Wersja z kwiatem lotosu jest typowo kwiatowa i w pierwszym odbiorze dość intensywna, utrzymuje się przez jakiś czas na skórze po czym zaczyna łagodnieć. Balsam z mleczkiem owsianym odpowiedni będzie dla fanek bardzo delikatnych i ledwo wyczuwalnych mleczno-śmietankowych zapachów. Przebija się przez niego może odrobinę wanilia, ale jest to na tyle delikatny i pudrowy zapach, że nie powinien nikomu sprawiać problemu. Osobiście jestem jego fanką i bardzo przypadł mi on do gustu.

Na dużą uwagę zasługuje również skład, którym uraczyła nas w tym przypadku Farmona. Producent podkreśla to, że balsamy nie zawierają barwników, parabenów oraz olejów mineralnych - domyślam się, że znaczna większość z Was powinna być z tego faktu zadowolona.


Ponadto na początku składów możemy znaleźć olej z nasion słonecznika, glicerynę, mocznik, masło shea i wszystkie te składniki są częścią wspólną bohaterów dzisiejszej recenzji. Dalej, w zależności od rodzaju balsamu znajdują się inne olejki oraz ekstrakty. Nie jest ich co prawda jakoś mega dużo, bo inne eko kosmetyki są zazwyczaj wypełnione olejkami po brzegi, ale zawsze jest to większy procent niż w innych drogeryjnych produktach.


Podsumowując muszę stwierdzić, że Farmona pozytywnie mnie zaskoczyła swoimi nowymi propozycjami. Balsamy Eco Style są bardzo komfortowe i przyjemne podczas używania, a w zależności od preferencji można dobrać sobie odpowiedni dla siebie produkt. Moim faworytem do pielęgnacji suchej skóry jest zdecydowanie balsam odżywczo-regenerujący o ledwie wyczuwalnym, lekko mlecznym zapachu. Wersja nawilżająco-wygładzająca lepsza będzie dla posiadaczek normalnej skóry, które ponadto preferują zdecydowane, kwiatowe aromaty.


Która z Was miała okazję wypróbować balsamy Sensitive Eco Style od Farmony?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 3 października 2013

Moje kosmetyki marki Iwostin - co polecam, a do czego więcej nie wrócę?

Są marki kosmetyczne, które darzę ogromnym zaufaniem. Do takich marek zaliczyć się może firma Iwostin, która produkuje swoje kosmetyki na bazie wody termalnej. Moja przygoda z tą firmą zaczęła się dość niepozornie od kremu intensywnie nawilżającego. Byłam akurat w takim momencie, kiedy taki produkt był mi niezmiernie potrzebny i po przeczytaniu kilku bardzo pozytywnych zdań na jego temat postanowiłam zaryzykować i swojej decyzji nie żałuję - jest on ze mną po dziś dzień. Nie trudno się domyślić, że właśnie takie zdarzenia mają swoje konsekwencje w przyszłości. I tak również było w tym przypadku...

Jeżeli jesteście ciekawe jak wyglądała moja przygoda z kosmetykami firmy Iwostin i co mam do powiedzenia na ich temat to serdecznie zapraszam do dalszej części wpisu :-)



Pewnie wiele z Was wie, że niestety bardzo ciężko jest mi dobrać odpowiedni kosmetyk do codziennego nawilżenia bez ryzyka podrażnień czy uczulenia. Moja skóra jest pod tym względem wymagająca, oprócz suchości charakteryzuje się wysoką wrażliwością - pieczenie czy swędzenie skóry okraszone nieprzyjemną wysypką nie jest mi niestety obce...
Preparaty do pielęgnacji twarzy staram się dobierać niezwykle ostrożnie (z mniejszym lub większym powodzeniem), ale jeżeli już trafię na TEN JEDYNY kosmetyk to trzymam się go niezwykle kurczowo i bez przerwy do niego wracam.


Moja przygoda z marką Iwostin zaczęła się już dobrze ponad rok temu od kremu intensywnie nawilżającego spf 20. Pamiętam, że potrzebowałam w tym okresie czegoś, co dobrze nawilży moją suchą skórę i nada się jednocześnie pod makijaż. Krem intensywnie nawilżający dał mi wszystko, czego oczekiwałam. Nawilżenie skóry określiłabym na szóstkę i tak samo dobrze oceniam go jako bazę pod podkład, ponieważ makijaż trzyma się na tym kremie cały dzień w stanie idealnym.

Czy jest wśród Was osoba, która używa filtrów do twarzy? Przypuszczam, że tak :-) Ja nie jestem regularna jeżeli chodzi o używanie tego typu kosmetyków, ale w czasie wakacji staram się zapewnić dodatkową ochronę swojej skórze. Krem ochronny Iwostin Solecrin spf 25 kupiłam z myślą o wakacjach. Zdaję sobie sprawę, że powinnam sięgnąć po wyższy faktor, ale cóż... moja wina. I to dosłownie. Krem ten zabrałam na wakacje do Grecji i niestety nie uchronił mnie w 100% przed przebarwieniami na twarzy. Pojawiły się one w jednym miejscu i teraz mam nauczkę na przyszłość. Poza tym minusem uważam, że bardzo przyjemnie się z tym filtrem pracuje. Dobrze rozprowadza się na skórze, nie bieli jakoś szczególnie (chyba, że nałoży się go w nadmiarze) i w moim przypadku nadaje się pod makijaż. Planuję używać go tej jesieni oraz zimy jako dodatkowej ochrony podczas kuracji z kwasami. Jeżeli uważacie, że powinnam sięgnąć po jakiś wyższy filtr to oświećcie mnie proszę :-)

Kolejnym kosmetykiem, na który się zdecydowałam był nawilżający tonik kojąco-oczyszczający z serii Sensitia. W tej kategorii muszę przyznać, że nie mam jakichś specjalnych wymagań. Tonik powinien według mnie odświeżać skórę bez wysuszania jej. W tym przypadku wszystko to otrzymałam i uważam, że produkt ten warto polecić. Po przemyciu twarzy wacikiem skóra jest przyjemnie odświeżona i nie towarzyszy temu uczucie ściągnięcia. Poza tym podczas używania tego kosmetyku nie odnotowałam żadnego podrażnienia. Recenzji na moim blogu póki co nie ma, ale gdybyście chciały to piszcie śmiało w komentarzach :-)


Woda termalna to kosmetyk, który jest w mojej pielęgnacji już od bardzo, bardzo dawna. Początkowo miałam Avene, ale po jej wykończeniu zakupiłam Iwostin. Ogólnie lubię po nią sięgać w celu odświeżenia twarzy lub załagodzenia ewentualnych podrażnień. O ile bardzo lubiłam wodę termalną Avene, o tyle wydaje mi się, że ta Iwostin jest jednak trochę lepsza. W moim odczuciu daje lepsze rezultaty w starciu z podrażnioną i zaczerwienioną skórą i lepiej na nią działała. Nie lubię jednak do końca dozownika, który w tym przypadku działa ciężej i pryska bardziej "agresywnie".

Iwostin ma w swojej ofercie nie tylko kosmetyki pielęgnacyjne, ale również te do makijażu. I ja jestem posiadaczką jednego z nich - w swoich zasobach mam fluid łagodzący trwale kryjący z spf 30. Co o nim mogę powiedzieć? A chociażby to, że od kilku miesięcy używam go z powodzeniem i jest on moim absolutnym ulubieńcem! Oczywiście żeby nie było - początki były takie sobie ze względu na to, że podkład ten nie kryje jakoś szczególnie, a ja miałam podrażnienia, które chciałam zakamuflować. W ten sposób nie było szans żeby się porozumieć. Fluid ten ma jednak inną, bardzo istotną dla mnie zaletę - łagodzi podrażnienia, autentycznie! Przekonałam się o tym na własnej skórze już nie jeden raz! Oprócz tego zapewnia mi naturalny, lekko rozświetlony efekt na twarzy i cudownie wyrównuje koloryt cery. Jeżeli tak jak ja jesteście fankami tego typu wykończenia w makijażu i nie macie wiele do zakrycia to śmiało możecie sięgnąć po ten produkt. Naprawdę warto :-)


Idąc za ciosem (i z braku wyboru w asortymencie pewnego sklepu) postanowiłam wypróbować kolejny krem Iwostin. Tym razem postawiłam na zwykły krem nawilżający z linii Sensitia w nadziei na to, że choć po części będzie tak dobry jak wersja intensywnie nawilżająca. Niestety w tym przypadku rozczarowałam się. Wersja "zwykła" nawet w połowie nie daje mi tego, co mój ulubieniec. By odczuć jakiekolwiek nawilżenie musiałam nakładać na skórę podwójne porcje, a i to było dla mnie mało. Na niewystarczająco nawilżonej twarzy makijaż również wyglądał kiepsko. Wnioski? Może krem i jest dobry, ale na pewno nie dla skóry suchej.


Ostatnim kosmetykiem, który dziś Wam opiszę będzie trójaktywny antyperspirant nawilżający Iwostin Aspiria. Nie mam problemu z nadmierną potliwością i w sumie nawet naturalny Crystal Essence mnie zadowala, ale czasami lubię wypróbować czegoś nowego. W tym przypadku przemówiło do mnie słowo "nawilżający". Co mogę o tym antyperspirancie powiedzieć? Na moje potrzeby jest skuteczny, dobrze chronił mnie przed poceniem - nie wiem jednak jak byłoby w przypadku osób, dla których nadmierna potliwość to ogromna zmora... Pomimo mojego zadowolenia z działania jest jednak coś, co sprawiło, że ponownie po niego już nie sięgnę. Chodzi konkretnie o nieprzyjemną warstwę, którą odczuwam na skórze po jego aplikacji. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek jakikolwiek antyperspirant dawał mi podobne odczucie. Po użyciu Iwostinu mam wrażenie jakbym nakleiła sobie na skórę jakiś plaster, którego po całym dniu naprawdę ciężko się pozbyć. W tym przypadku nawet przyjemny i delikatny zapach nie jest w stanie przekonać mnie do ponownego zakupu...


Uff... I to by było na tyle jeżeli chodzi o moje doświadczenia z kosmetykami Iwostin. Jeżeli tak jak ja macie bardzo wrażliwą skórę to idealna będzie dla Was linia Sensitia. Jeżeli Wasza skóra jest dodatkowo sucha i wymaga odpowiedniego nawilżenia to zachęcam do wypróbowania mojego ulubionego kremu intensywnie nawilżającego z spf 20. Wart uwagi jest również nawilżający tonik oraz mój ulubiony fluid łagodzący :-)

Przy okazji chciałabym zaznaczyć, że ten post nie jest sponsorowany, a wszystkie kosmetyki oprócz fluidu zakupiłam sama :-)

I jeszcze na sam koniec pokażę Wam mojego pomocnika, którego kilka godzin temu zaprezentowałam na facebooku :-) Nie wiem jak to się dzieje, ale ZAWSZE jak robię zdjęcia na bloga albo piszę recenzje to On jest przy mnie i dzielnie mi towarzyszy :-)


Dajcie znać jak wyglądają Wasze doświadczenia z kosmetykami Iwostin i czy macie swoich ulubieńców z tej firmy :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...