Podkreślanie różem policzków nie należało nigdy do moich mocnych stron. Zawsze wolałam konturowanie brązerem. Wydawało mi się, że wygląda on na mojej twarzy bardziej naturalnie niż kolorowy rumieniec. W ostatnim czasie zaczęło się to jednak zmieniać. Nie zrezygnowałam oczywiście z efektu muśniętej słońcem skóry, zaczęłam jedynie na dobre przekonywać się do różu...
W moim kuferku nie ma jednak zbyt okazałej kolekcji kosmetyków do policzków. Mam w zasadzie tylko jeden róż, moją piękną Hervanę, z której naprawdę bardzo lubię korzystać. Na mojej twarzy trzyma się ona doskonale i nie zanika w ciągu dnia jak to u niektórych osób bywa... Nie o niej jednak dzisiaj chciałam pisać. Chciałam pokazać Wam kosmetyk, który sprawił, że nareszcie mogę powiedzieć "Mam wybór!". Przedstawiam Wam kremowy róż do policzków Laura Mercier...
Jest on ze mną od kilku chwil, ale wywarł tak pozytywne wrażenie, że muszę się nim z Wami podzielić. Zacznę może od tego, że róż znajduje się w maleńkim i pięknie wyglądającym opakowaniu posiadającym lusterko... Zauważyłam, że wkład z samym różem można wyjąć i zastanawia mnie, czy można go w takim razie zakupić osobno w przypadku, gdy kosmetyk się skończy. Myślę, że samo wykończenie różu nawet w moim przypadku nie będzie takie trudne, ponieważ jego zawartość to jedynie 2 g.
Konsystencja różu Laura Mercier jest wprost bajeczna! Idealnie kremowa, cudownie sunie po policzkach. Róż nie jest ani zbyt twardy ani za miękki. Póki co aplikowałam go jedynie palcem, ale w przyszłości prawdopodobnie sprawdzę jak spisuje się w tym przypadku pędzel.
Mój kolor to Oleander. Na skórze róż wygląda bardzo naturalnie. Daje aksamitne, satynowe wykończenie bez drobinek i innych niepotrzebnych dodatków. Jak będzie z trwałością zobaczymy. Na chwilę obecną jestem nim zauroczona i z przyjemnością spoglądam na małe, piękne opakowanie... :-)
Jaki jest Wasz ulubiony róż do policzków?
Pozdrawiam serdecznie!
bG
Kolor jest piękny! Takiego typowego kremowego różu nigdy nie miałam, ale jeszcze wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś jeden miałam, ale nie zachwycił mnie tak jak ten :-)
Usuńkolor obłedny ale nie mogę stosowac produktów w kremie bo mi się mażą po skórze. Nie ma to jak pędzel
OdpowiedzUsuńJa się zastanawiałam czy wybrać róż w kremie czy ten prasowany, ale na wiosnę postawiłam jednak na zmiany :-) Jestem zauroczona!
UsuńWygląda ślicznie! :)
OdpowiedzUsuńAle piękny! Pokażesz na twarzy jak wyglada?
OdpowiedzUsuńPostaram się! :-)
UsuńŁadny kolor, ma używam teraz minerałów z Lily Lolo i bardzo lubię te róże:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi przypomniałaś, że mam jednak trzy róże :-) Ten, o którym zapomniałam to EDM i też go lubię!
UsuńPiękny kolor :) Bardzo polubiłam się z kremowymi różami i obecnie używam Bourjois.
OdpowiedzUsuńja lubię taki z bell :) albo deni carte
OdpowiedzUsuńja uwielbiam kremowe formuły <3 i markę LM :>
OdpowiedzUsuńObłędny odcień :-)
OdpowiedzUsuńCudny kolor :-) Ja teraz zachwycam się różami Mac :-)
OdpowiedzUsuńZ MAC'a też kilka pozycji mi się podoba :-)
UsuńUlubione to zdecydowanie inglotowe, 72, 82 i 99. Lubię też Mac Dainty :)
OdpowiedzUsuńDo niedawna bałam się kosmetyków w kremie, a teraz uwielbiam kremowe cienie do oczu, a jednym z moich ulubionych róży jest krenowy Chanel. którego miałam dziś wrzucić na bloga, ale zabrakło czasu w ferworze świątecznych porządków :) Ten Twój wygląda przepięknie i trochę przypomina mojego Chanelka :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się kosmetyk od Laura Mercier, a ten odcień wygląda bajecznie. Będę musiała się wybrać do Douglasa i przyjrzeć się ich ofercie.
OdpowiedzUsuńjejku, kolor jest idealny! :)
OdpowiedzUsuńKolorek jest przepiękny ciekawa jestem jak wygląda na policzku :)
OdpowiedzUsuńCudny jest ten róż i bardzo ciekawa jestem jak wygląda na twarzy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie póki co wygrywa Nude Peach od Bobbi Brown, żaden inny tak dobrze mi nie przypasował ;)
OdpowiedzUsuńjest absolutnie wspaniały!!!!
OdpowiedzUsuńa hervanę też ubóstwiam :)
Bardzo ładny odcień różu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
DaisyLine
Śliczny kolor :) uwielbiam taką kremową formułę, daje taki młodzieńczy blask skórze :)
OdpowiedzUsuńŚliczny jest ten róż. Ale ja również jak pisała Siouxe jakoś nie mogę się nimi malować. Może to tylko złe wspomnienia po Inglocie.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam nigdy takiego kremowego różu, boję się, że zrobiłabym nim sobie placki na policzkach :) Odcień idealny, delikatny :)
OdpowiedzUsuńŚliczny kolor lakieru Essie ;)
OdpowiedzUsuńMnie też się podoba ten kolor.
OdpowiedzUsuńMam chyba podobny z Everyday Minerals - "Weekend Getaway". Bardzo go lubię. Daje ładny, naturalny efekt.
Kremowego różu nie próbowałam, jak ktoś powyżej trochę się boję, że nie umiałabym dobrze go nałożyć.
Aktualnie używam różu Misslyn i jestem z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńja niestety boję się, że po użyciu jakiegokolwiek różu skończę jako damska wersja krasnala Hałabały :D
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio gości zarówno róż i bronzer. Każdy ma swoje miejsce na twarzy. A kosmetyki Laury gdy będą bardziej dostępne, to pewnie skuszą więcej osób. Ja musiałam zamawiać przez internet więc wzięłam jedynie transparentny puder.
OdpowiedzUsuńTeraz właśnie juz są bardziej dostępne, nawet stacjonarnie :)
UsuńTeraz właśnie juz są bardziej dostępne, nawet stacjonarnie :)
Usuń