Kilka miesięcy temu napisałam Wam o bardzo popularnej gąbeczce BeautyBlender. Wiem, że wiele z Was ją poznało i zdecydowana większość zakupu nie żałuje. Ja swoje jajko już troszkę mam i dziś chciałabym podsumować kilka miesięcy użytkowania. W dalszej części recenzji dowiecie się co się zmieniło i czy nadal jestem tak samo zadowolona jak wcześniej.
O moich pierwszych wrażeniach mogłyście przeczytać tutaj. Teraz mija okres czerech miesięcy od kiedy jest ze mną różowe jajo.
Pierwsza rzecz, o której muszę wspomnieć to sposób mycia, który stosowałam przez zdecydowaną większość czasu i który moim zdaniem miał wpływ na stan gąbki.
Przez kilka pierwszych myć miałam do dyspozycji specjalny płyn BlenderCleanser dedykowany do czyszczenia BeautyBlendera. W skrócie powiem Wam, że owszem, sprawdzał się w tym celu bardzo dobrze. Kolor się zbytnio nie wypłukiwał, a jeżeli już tak się działo to miało to miejsce jedynie w sytuacjach, gdy użyłam zbyt ciepłej wody do mycia. Zauważyłam jednak, że w moim przypadku był mało wydajny i musiałam nakładać go w sporej ilości żeby zaczął się odpowiednio pienić i usuwać brud.
Po zużyciu próbki postanowiłam nie inwestować w pełnowymiarowe opakowanie i używałam innych znanych mi środków do czyszczenia, czyli szamponu, mydła w płynie i mydła siarkowego.
Czy byłam zadowolona z ich skuteczności? I tak i nie.
Szamponu (w tym przypadku najczęściej używanym był Ziaja do włosów suchych) musiałam wylewać ogromne ilości i myłam gąbkę stopniowo po kilka razy żeby wyglądała przyzwoicie. Nie powiem, żeby ten sposób sprawdzał się dobrze. Niestety często gąbka nie była odpowiednio umyta, a zabawa z szamponem do przyjemnych nie należała. Było więcej piany niż pożytku.
Mydło w płynie (Clinique) sprawdziło się o niebo lepiej, ale najczęściej używałam antybakteryjnego mydła siarkowego Barwa. Teraz, z perspektywy czasu wydaje mi się, że to był dobry i prosty sposób na usuwanie zanieczyszczeń. Wystarczyło natrzeć nim zmoczoną wcześniej gąbkę, wetrzeć mydło delikatnie do środka, a następnie stopniowo wyciskać cały brud i na koniec wypłukać czystą wodą.
Pamiętacie moją instrukcję dotyczącą mycia pędzli mydłem siarkowym Barwa? Jeżeli nie, to odsyłam Was tutaj. W podobny sposób czyszczę swoje różowe jajko więc potraktujcie moją relację jako małą wskazówkę.
Po jakimś czasie intensywnego używania i codziennego mycia gąbki, zauważyłam, że zaczęła ona nieco tracić na sprężystości i w stanie suchym nie była już tak miękka jak na samym początku. Oprócz tego zaczął się trochę wypłukiwać kolor. Gąbka nabrała również tendencji do delikatnego kruszenia wcześniej naderwanych paznokciem elementów. Oczywiście nie zaczęła się całkowicie sypać, żeby nie było. Nie wygląda jedynie tak idealnie i gładko jak na samym początku.
Jak wygląda sprawa z działaniem i aplikacją podkładu za pomocą BeautyBlendera po czterech miesiącach? Otóż na szczęście nic się nie zmieniło!
Gąbka aplikuje podkład tak samo jak przy pierwszych użyciach. Pomimo tego, że w stanie suchym nie jest już tak elastyczna jak na początku, to na twarzy nie odczuwam w żadnym stopniu utraty miękkości i ewentualnych miejsc uszkodzonych paznokciami. Efekt jaki można dzięki niej uzyskać jest nadal nieskazitelny i wyjątkowy.
Wnioski? BeautyBlender nie jest gąbką wieczną, zużywa się jak każda inna. Nie ma to jednak wpływu na aplikację podkładu i efekt, który dzięki niej otrzymujemy. Pomimo tego, że czasami zdarzało mi się zawadzić ją paznokciem, co wiązało się jednocześnie z małymi ubytkami na jej strukturze - nie straciłam na jakości wykonywanego makijażu. Po tych kilku miesiącach nadal jestem na tak i już teraz wiem, że z przyjemnością zamówię kolejne sztuki!
* zdjęcia były wykonywane w ciągu ostatnich trzech dni
BeautyBlender, gąbeczka do nakładania makijażu; 79zł.
O moich pierwszych wrażeniach mogłyście przeczytać tutaj. Teraz mija okres czerech miesięcy od kiedy jest ze mną różowe jajo.
Pierwsza rzecz, o której muszę wspomnieć to sposób mycia, który stosowałam przez zdecydowaną większość czasu i który moim zdaniem miał wpływ na stan gąbki.
Przez kilka pierwszych myć miałam do dyspozycji specjalny płyn BlenderCleanser dedykowany do czyszczenia BeautyBlendera. W skrócie powiem Wam, że owszem, sprawdzał się w tym celu bardzo dobrze. Kolor się zbytnio nie wypłukiwał, a jeżeli już tak się działo to miało to miejsce jedynie w sytuacjach, gdy użyłam zbyt ciepłej wody do mycia. Zauważyłam jednak, że w moim przypadku był mało wydajny i musiałam nakładać go w sporej ilości żeby zaczął się odpowiednio pienić i usuwać brud.
Po zużyciu próbki postanowiłam nie inwestować w pełnowymiarowe opakowanie i używałam innych znanych mi środków do czyszczenia, czyli szamponu, mydła w płynie i mydła siarkowego.
Czy byłam zadowolona z ich skuteczności? I tak i nie.
Szamponu (w tym przypadku najczęściej używanym był Ziaja do włosów suchych) musiałam wylewać ogromne ilości i myłam gąbkę stopniowo po kilka razy żeby wyglądała przyzwoicie. Nie powiem, żeby ten sposób sprawdzał się dobrze. Niestety często gąbka nie była odpowiednio umyta, a zabawa z szamponem do przyjemnych nie należała. Było więcej piany niż pożytku.
Mydło w płynie (Clinique) sprawdziło się o niebo lepiej, ale najczęściej używałam antybakteryjnego mydła siarkowego Barwa. Teraz, z perspektywy czasu wydaje mi się, że to był dobry i prosty sposób na usuwanie zanieczyszczeń. Wystarczyło natrzeć nim zmoczoną wcześniej gąbkę, wetrzeć mydło delikatnie do środka, a następnie stopniowo wyciskać cały brud i na koniec wypłukać czystą wodą.
Pamiętacie moją instrukcję dotyczącą mycia pędzli mydłem siarkowym Barwa? Jeżeli nie, to odsyłam Was tutaj. W podobny sposób czyszczę swoje różowe jajko więc potraktujcie moją relację jako małą wskazówkę.
Po jakimś czasie intensywnego używania i codziennego mycia gąbki, zauważyłam, że zaczęła ona nieco tracić na sprężystości i w stanie suchym nie była już tak miękka jak na samym początku. Oprócz tego zaczął się trochę wypłukiwać kolor. Gąbka nabrała również tendencji do delikatnego kruszenia wcześniej naderwanych paznokciem elementów. Oczywiście nie zaczęła się całkowicie sypać, żeby nie było. Nie wygląda jedynie tak idealnie i gładko jak na samym początku.
Jak wygląda sprawa z działaniem i aplikacją podkładu za pomocą BeautyBlendera po czterech miesiącach? Otóż na szczęście nic się nie zmieniło!
Gąbka aplikuje podkład tak samo jak przy pierwszych użyciach. Pomimo tego, że w stanie suchym nie jest już tak elastyczna jak na początku, to na twarzy nie odczuwam w żadnym stopniu utraty miękkości i ewentualnych miejsc uszkodzonych paznokciami. Efekt jaki można dzięki niej uzyskać jest nadal nieskazitelny i wyjątkowy.
Wnioski? BeautyBlender nie jest gąbką wieczną, zużywa się jak każda inna. Nie ma to jednak wpływu na aplikację podkładu i efekt, który dzięki niej otrzymujemy. Pomimo tego, że czasami zdarzało mi się zawadzić ją paznokciem, co wiązało się jednocześnie z małymi ubytkami na jej strukturze - nie straciłam na jakości wykonywanego makijażu. Po tych kilku miesiącach nadal jestem na tak i już teraz wiem, że z przyjemnością zamówię kolejne sztuki!
* zdjęcia były wykonywane w ciągu ostatnich trzech dni
Jestem bardzo ciekawa jak Wy pielęgnujecie swoje gąbki i czy macie jakiś sposób na dokładne ich mycie?
A może używacie płynu BlenderCleanser i możecie powiedzieć na jego temat trochę więcej niż ja?
Pozdrawiam serdecznie!
bG
kiedyś na pewno nastanie ten dzień i zakupię to różowe cacko ;)
OdpowiedzUsuńnie polecam
UsuńBo...? :-)
Usuńkupiłam swoja i nie da się jej domyć po 3 użyciach.Żel z Clarinsa do twarzy działa najlepiej ale i to zostały plamy. Nie wiem ja tam żałuje. Kupiłam też gąbeczke w DM i sprawdzimy w co lepiej zainwestowac
Usuńmoże mi się jakaś tak trafiła
UsuńSpróbuj namydlić ją mydłem siarkowym Barwa (albo innym antybakteryjnym), powinno pomóc. Ja swoją gąbkę myję w ten sposób praktycznie non stop od kilku miesięcy i jaki jest stan dokładnie widać na zdjęciu :-)
Usuńmnie nie ciągnie do tego jaja
OdpowiedzUsuńa ja pędzle myję szamponem dla dzieci :D są miękkie i delikatne :D
OdpowiedzUsuńU mnie szampony sprawdzają się przeciętnie. Zdecydowanie bardziej wolę myć wszystko mydłem antybakteryjnym :-)
Usuńja jak na razie bym się na niego nie skusiła :)
OdpowiedzUsuńja uzywam tylko pedzli, choc BB mnie kusi strasznie
OdpowiedzUsuńzawsze mnie intrygował więc może kiedyś się skusze :)
OdpowiedzUsuńGąbeczka fakt zużywa się,jednak jeśli odpowiednio o nią dbamy na szczęście nie tak szybko...;)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Gdybym swojej nie pokaleczyła w niektórych miejscach paznokciami to nikt by się nie poznał, że ona czteromiesięczna jest :-)
UsuńJa nie miałam BB, skusiłam się jajko z Essence, po pierwszym kontakcie z wodą całe popękało:(
OdpowiedzUsuńA ja miałam je kupić do porównania! :O
UsuńSłyszałam o nim wiele dobrego niestety cena nie pozwala mi na wypróbowanie tego cudeńka;/
OdpowiedzUsuńKusi, kusi. Ah gdyby nie ten kredyt na autko :P
OdpowiedzUsuń:-))
UsuńGdyby ona była tańsza...
OdpowiedzUsuńStrasznie chciałabym mieć BB, ale ta cena...
OdpowiedzUsuńchyba jestem dziwna:o ale mam BB i nie moge sie do niego przekonac wole tradycyjny pedzel badz opuszki palcow. Moze to i kwestia przyzwyczajenia...
OdpowiedzUsuńPóki używam mineralnego podkładu to zupełnie mnie ta gąbeczka nie kusi, na razie z pędzli jestem całkowicie zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam BB, jakoś nie potrafię się przekonać, że to może działać ;)
OdpowiedzUsuńTo jajo nie daje mi spać po nocach. Muszę w końcu odłożyć sobie na niego pieniążka:)
OdpowiedzUsuń