poniedziałek, 28 stycznia 2013

BeautyBlender - rewolucja w makijażu?

Witajcie :-)
O produkcie BeautyBlender słyszała już chyba każda z Was, jednak nie wszystkie miałyście możliwość przekonać się o jego fenomenie na własnej skórze. Ja to szczęście miałam i dziś jako beautyEXPERT przychodzę do Was z recenzją na jego temat!


Jeżeli jesteście ciekawe co mam do powiedzenia to serdecznie zapraszam do dalszej części tekstu!



BeautyBlender, gąbeczka do nakładania makijażu; 79zł.

Innowacyjna gąbka do aplikacji makijażu doceniona i stosowana przez szerokie grono topowych wizażystów w USA, Polsce, Francji oraz wielu innych krajach Europy oraz świata.

Jeśli podkład jest na skórze wyraźnie widoczny to znak, że został źle nałożony.
Beautyblender przychodzi tu z pomocą. Jego struktura, specjalny materiał, z którego jest wykonany
oraz obły kształt powodują, że nakładany z jego pomocą podkład wtapia się w skórę, tworząc na niej idealną warstwę,
bez smug, zacieków i nierówności.
Beautyblender musi być stosowany po zwilżeniu wodą – to jedna z tajemnic jego doskonałości.
Należy „maczać” go w podkładzie, a następnie ruchem stemplującym rozprowadzać kosmetyk na powierzchni skóry.
Uzyskany efekt jest zaskakujący! Twarz wygląda świeżo, nie ma obawy o efekt makijażowej maski,
podkład jest idealnie rozprowadzony, nie zbiera się przy linii włosów, nie ma widocznej różnicy odcieni przy żuchwie.
Uzyskany rezultat równa się doskonałością z makijażem wykonywanym profesjonalnie metodą natryskową.


Moja opinia:
Gąbeczka BeautyBlender nie od początku wzbudzała moje zainteresowanie. Owszem, wiele z Was ją prezentowało, robiłyście różnego rodzaju porównania i jak wiadomo zachęcałyście do samego zakupu. W końcu nadszedł ten czas kiedy i ja poczułam się w obowiązku przetestować to popularne "jajeczko".


Sama gąbeczka jest niewielka i z łatwością mieści się w dłoni, ponadto cechuje ją niesamowita miękkość oraz sprężystość. Choć jej struktura na pierwszy rzut oka wydaje się być idealnie gładka, w rzeczywistości tak nie jest - po przyjrzeniu się możemy zauważyć sporą ilość różnej wielkości porów, dzięki czemu szybko nasiąka ona wodą, a następnie idealnie nakłada makijaż.



Poniżej możecie zobaczyć różnicę "przed i po" nasiąknięciu wodą.
BeautyBlender dość szybko ją pochłania, dzięki czemu przybiera bardziej pokaźnych rozmiarów.
Bezwzględnie należy jednak pamiętać o tym, by przed użyciem całą wodę z niego wycisnąć - podczas makijażu powinien być jedynie lekko wilgotny!



Kształt gąbeczki to typowe jajeczko - zaokrąglone na dole, na górze przechodzące w szpic. Kształt jest na tyle przemyślany, że praktycznie samym tym przyrządem można wykonać całkowity makijaż twarzy! Zaokrąglona część gąbki jest idealna do nakładania podkładu, szpicem precyzyjnie rozłożymy korektor nawet w trudno dostępnych miejscach, a bok gąbeczki można wykorzystać nawet do nałożenia bronzera lub różu w kremie. I to wszystko możliwe jest przy jednorazowym makijażu - czego chcieć więcej?

Aplikacja nie stanowi najmniejszego problemu - zwilżoną i odciśniętą gąbkę maczamy w podkładzie lub innym kosmetyku, a następnie przechodzimy do odciskania stempli w określonych miejscach. Całość przebiega szybko i sprawnie.


Czy jestem zadowolona z efektu, jaki uzyskuję dzięki gąbeczce BeautyBlender?

Zdecydowanie tak! Początkowo zastanawiałam się jak będzie wyglądać cały ten "proces", ale wraz z pierwszym stempelkiem na skórze, wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane! Powiem tak - nie ma chyba przyjemniejszego, bardziej precyzyjnego i delikatnego dla naszej skóry twarzy produktu niż ten właśnie kawałek różowej gąbki.
Stemplowanie przebiega szybko, bezboleśnie i aż chce się więcej! Polubiłam ten etap makijażu do tego stopnia, że najchętniej nałożyłabym sobie całą buteleczkę podkładu naraz ;-) Wiadomo, że nie jest to oczywiście wskazane, ale uwierzcie mi na słowo - dotyk lekko chłodnej gąbki, a następnie podziwianie efektu, jaki dzięki niej się uzyskuje to coś wspaniałego! "Jajeczko" uprzyjemnia cały proces tworzenia makijażu, a ostateczny efekt idealnie sprostał moim oczekiwaniom.


Gąbeczkę przetestowałam z trzema podkładami: z podkładem Healthy Mix Serum od Bourjois, z kremem BB Eveline oraz z podkładem Skin Illusion marki Clarins.

Największe zaskoczenie wzbudził we mnie efekt jaki uzyskałam nakładając ten pierwszy produkt. Już kiedyś wspominałam Wam, że Healthy Mix Serum należy raczej do lekkich, słabo kryjących podkładów, a jeżeli już potrzebujemy trochę mocniejszego krycia to trzeba nałożyć dwie warstwy makijażu. Z gąbeczką BeautyBlender już po pierwszej aplikacji uzyskałam idealny efekt! Twarz została pokryta bez smug, bez prześwitów, a kolor został idealnie wyrównany - to wszystko w zaledwie kilka chwil! Co więcej, na skórze otrzymałam fantastyczne, satynowe wykończenie, którego w tym przypadku nie uzyskałam ani palcami ani pędzlem. O efekcie maski spokojnie można zapomnieć,  a twarz wygląda jak po przeróbce w programie komputerowym!

Nie zauważyłam jednak żeby BeautyBlender wpływał na lepszą wydajność podkładów. Pomimo tego, że efekt na skórze jest sto razy lepszy, za każdym razem używam podobną ilość fluidu. Inaczej sprawa ma się z korektorem pod oczy - pomimo tego, że praktycznie nigdy go nie nakładam, czasami i mnie zdarzy się jakiś gorszy dzień. Z korektorem miałam jednak zawsze mały problem, ponieważ nie do końca potrafiłam go dobrze i w odpowiedniej ilości nałożyć.  Teraz wystarczy odrobina i wszystko jest ładnie zakryte - to lubię! :-)

Jak wygląda mycie BeautyBlendera?

Przyznam się bez bicia, że bardzo bałam się tego "pierwszego razu". Gąbeczka jest bardzo delikatna i obawiałam się, że najmniejszy ruch, czy szarpnięcie może ją uszkodzić. Po kilku myciach uczucie to samo się ulotniło, a ja ostatecznie mogę stwierdzić, że wcale nie jest tak źle jak się wydawało na początku :-) Przede wszystkim po użyciu jajko należy ponownie zamoczyć w wodzie i lekko odcisnąć. Na zabrudzone podkładem czy korektorem miejsca nanosimy kilka kropel płynu czyszczącego i masujemy jednocześnie wyciskając z gąbki wszelkie zanieczyszczenia. Gdybyście miały jakiekolwiek trudności lub obawy, to TUTAJ jest filmik z dokładną instrukcją oraz wskazówkami dotyczącymi mycia. Ja od siebie mogę dodać tylko tyle, że faktycznie należy używać letniej lub chłodnej wody. Ciepła woda wpływa podobno niekorzystanie na strukturę i włókna gąbki, poza tym w szybkim tempie traci ona wtedy swój kolor.

Sam płyn Blendercleanser jest ogólnie dobry, choć mam wrażenie, że mało wydajny. Póki co jednak używam go, może w przyszłości wypróbuję innych metod mycia gąbeczki.


A teraz mała niespodzianka dla Was! :-)))

Jeżeli zainteresowała Was gąbeczka BeautyBlender i chciałybyście wypróbować ją na sobie to od dziś przez trzy dni ważny będzie kod zniżkowy uprawniający Was do 10% zniżki na BeautyBlender Duo Pack + blendercleanser 150ml!  Wystarczy, że wpiszecie kod: "blogosia".


Zapraszam Was również na stronę http://beautyblender.net.pl/, gdzie możecie dowiedzieć się więcej na temat gąbeczek! :-)



Mam cichą nadzieję, że choć część z Was dobrnęła do końca tego wyjątkowo długiego tekstu :-)
W ciągu kolejnego tygodnia przedstawię Wam instrukcję krok po kroku jak wykonać makijaż z użyciem tej różowej gąbeczki.


Dajcie koniecznie znać czy znacie już aplikator BeautyBlender i czy jesteście z niego zadowolone :-)
A może używacie innych przyrządów do nakładania makijażu? Jeżeli tak, to jakich?

Pozdrawiam serdecznie!
bG


Produkt ten otrzymałam w ramach współpracy od beautyblender.net.pl/. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

sobota, 26 stycznia 2013

Balea, Handlotion Himbeere - malinowy balsam do rąk.

Witajcie :-)
Jak większość z Was i ja uległam modzie na niemieckie kosmetyki. Przez bardzo długi czas skutecznie kusiłyście mnie na swoich blogach, jednak dziś role się odwróciły i to ja przedstawię Wam co udało mi się upolować podczas pobytu w rodzinnym domu oraz dowiecie się czy jestem zadowolona z wyboru :-)

Zapraszam na recenzję!




Balea, Handlotion Himbeere - malinowy balsam do rąk; 300ml; cena w Polsce 12-15zł.

Specjalna pielęgnacja każdego dnia: z balsamem do rąk Balea doświadczysz uczucia delikatnych i całkowicie chronionych dłoni.

- Panthenol - działa nawilżająco, regeneruje i wygładza
- naturalny malinowy zapach pobudza zmysły
- delikatna konsystencja łatwo się rozprowadza i szybko wchłania

Używać codziennie według zapotrzebowania starannie wmasowując w skórę dłoni.
pH neutralne dla skóry, produkt testowany dermatologicznie

Skład: Aqua, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Ethylhexyl Stearate, Hydrogenated Olive Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Persea Gratissima Oil, Panthenol, Glyceryl Stearate Se, Cetearyl Alcohol, Phenoxyethanol, Glyceryl Stearate Citrate, Methylparaben, Carbomer, Copernicia Cerifera Cera, Parfum, Tocopheryl Acetate, Ethylparaben, Sodium Hydroxide, CI 16185.


Moja opinia:
Balsam do rąk mieści się w wygodnym opakowaniu z pompką ułatwiającą aplikację. Ze względu na formę i wielkość opakowania produkt nadaje się jedynie do użytku domowego/stacjonarnego.  W przypadku ewentualnego transportu pompkę można zabezpieczyć - dzięki temu nie ma obaw, że produkt się wyleje. Aplikator działa sprawnie i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.


Konsystencja balsamu jest dość rzadka i szybko rozpływa się po zetknięciu ze skórą. Ponadto balsam jest również wodnisty, co wyraźnie odczuwa się podczas wsmarowywania w dłonie - w sumie nic w tym dziwnego, skoro na pierwszym miejscu w składzie jest woda. 
Dużym plusem jest to, że bardzo szybko się wchłania i na dłoniach pozostaje warstwa ochronna. Nie jest ona jednak ani klejąca, ani tłusta - w moim odczuciu należy raczej do tych śliskich i lekko mokrych. W subtelny sposób otula skórę dzięki czemu mam wrażenie, że jest ona odpowiednio odżywiona, a dłonie dodatkowo są gładkie i miękkie. Niestety uczucie to trwa bardzo, bardzo krótko, a wraz z kolejnym myciem całkowicie zanika, przez co potrzeba posmarowania dłoni powraca. Nawilżenie również nie jest niestety długotrwałe. 

Ogromną zaletą tego kosmetyku jest za to zapach! Niezwykle delikatny, naturalny i prawdziwy! Gdybym miała go do czegoś porównać, byłby to jogurt malinowy - słodki, ale jednocześnie lekko kwaśny.

Dostępność kosmetyków Balea jak wiadomo w Polsce jest niestety bardzo słaba. Można je kupić poprzez internet bądź w prywatnych sklepach z chemią i kosmetykami niemieckimi. To się jednak często wiąże z mocno zawyżonymi cenami. W stałej sprzedaży produkty Balea dostępne są w Drogeriach DM.

Czy polecam? I tak i nie. Nie jest to z pewnością krem dla osób z mocno przesuszoną skórą dłoni.
Ze względu na konsystencję nie nadaje się zbytnio do stosowania zimą. Nawilżenie nie jest długotrwałe i bardziej zaspokaja bieżące potrzeby skóry. Nie jest to jednak zły kosmetyk - jeżeli Wasza skóra nie jest bardzo wymagająca to balsam do rąk Balea idealnie nada się do codziennego stosowania w domu.



Miałyście okazję zapoznać się już z malinowym kremem do rąk Balea? 
A może polecicie jakieś inne kosmetyki z tej firmy?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 18 stycznia 2013

Fennel, cukrowy peeling do ciała z papają.

Witajcie :-)
Każda z nas dobrze o tym wie, że aby ciało było gładkie, a skóra jędrna i sprężysta należy o nie dbać.
To, że podstawą jest odpowiednia dieta i wysiłek fizyczny powtarzałam wiele razy, ale w osiągnięciu tego celu pomóc nam mogą również określone kosmetyki. Regularnie wykonywany peeling nie tylko złuszcza martwy naskórek, ale też poprawia ukrwienie oraz ogólną kondycję skóry.
Dziś przedstawię Wam jeden z tych produktów, które teoretycznie mogą przysłużyć się do jej pięknego wyglądu. Na ile się sprawdził i co o nim myślę?

Zapraszam do recenzji!



Fennel, cukrowy peeling do ciała z papają; 200g; 29zł.


Cukrowy Peeling do Ciała z Papają zawiera aktywne kryształki soli, które w naturalny sposób delikatnie oczyszczają skórę złuszczając martwy naskórek.
Bogata w substancje odżywcze i cenne enzymy papaja ma właściwości przeciwzapalne i lecznicze dzięki czemu przyniesie ulgę nawet skórze zmęczonej i zniszczonej.
Dzięki peelingowi Twoja skóra będzie lepiej wchłaniać substancje aktywne zawarte w kremach i balsamach.

Skład: Refined Sugar, Beeswax, Paraffin wax, Isopropyl palmitate, Avocado oil, Grapeseed oil, Glycerine, Laureth-4, Sodium chloride, Dimethicone, Preservative, Fragrance, C.I. 16255, C.I. 19140, C.I. 15510.


Moja opinia:
Peeling zamknięty jest w plastikowym, okrągłym i płaskim, zakręcanym opakowaniu. Jest ono dość solidne, choć czasami mam problemy z zakręceniem wieczka przez znajdujące się wokół kryształki cukru. Dużym plusem produktu jest to, że posiada zabezpieczenie w formie folii ochronnej - jednak i tutaj doszukałam się minusa. Folia jest tak mocno przyklejona, że trzeba użyć sposobu, by się jej pozbyć. Nie polecam rozrywania jej palcami - ja przypłaciłam to dość głębokim skaleczeniem.

Konsystencja na pierwszy rzut oka może wydawać się tępa i twarda, ale tak nie jest. Peeling wbrew pozorom jest miękki, zachowuje się troszkę jak plastelina i z łatwością można nabrać go na dłoń.



Zawiera w sobie dużo drobinek cukru oraz soli, ale nie są one bardzo duże. W moim odczuciu należą do tych drobnych i przez to na początku wydają się ostre. Można dzięki nim wykonać przyzwoity, choć krótkotrwały peeling - masaż.

Cukier jednak szybko rozpuszcza się i po peelingu zostaje na skórze lekko tłustawa warstewka - czyżby przez parafinę w składzie? Nie jest ona w moim odczuciu jakaś nieprzyjemna, mam wręcz wrażenie, że szybko się ściera. Ciało pozostaje gładkie.

Zapach określam jako ładny - po prostu. Jest on egzotyczny i utrzymuje się przez niedługi czas na skórze.
Wydajność jest przeciętna, a nawet kiepska. Peeling bardzo szybko się zużywa, a w tak małym opakowaniu odczuwa się to dwa razy bardziej.

Produkt ten możecie kupić głównie poprzez internet. Dokładniejsza lista sklepów znajduje się tutaj.


Czy polecam? I tak i nie. Ze względu na cenę, pojemność i wydajność nie skuszę się w przyszłości na ten produkt. Z drugiej strony nie jest on jednak zły - jeżeli lubicie cukrowe peelingi oraz tropikalne zapachy to powinnyście być zadowolone :-)



Dajcie znać czy miałyście już styczność z tym kosmetykiem i jakie peelingi cukrowe same polecacie :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG



Produkt otrzymałam w ramach testowania od firmy Fennel.
Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

czwartek, 10 stycznia 2013

Farmona Sweet Secret, kokosowy sorbet do mycia ciała "Słodki kokos i banany".

Witajcie :-)
Idąc za ciosem dziś postanowiłam napisać kilka słów na temat drugiego kosmetyku z serii Sweet Secret - Słodki kokos i banany.
Jeżeli jesteście ciekawe co takiego o nim sądzę i czy byłam zadowolona z jego używania to serdecznie zapraszam do dalszej części wpisu!



Farmona Sweet Secret, kokosowy sorbet do mycia ciała - Słodki kokos i banany; 225ml; 12-15zł.

Słodka uczta dla ciała i zmysłów!
Wyjątkowy kosmetyk o delikatnej, jedwabistej konsystencji i urzekającym, egzotycznym zapachu dojrzałych kokosów i bananów został stworzony do mycia i pielęgnacji ciała, dla osób, które cenią produkty naturalne i chcą podarować sobie chwile przyjemności.
Specjalnie opracowana, bogata receptura doskonale myje oraz natłuszcza i wygładza, poprawiając kondycję i wygląd skóry.
Regularne stosowanie Kokosowego sorbetu pod prysznic nie wysusza skóry, doskonale ją nawilża i odżywia, a także na długo pozostawia uczucie świeżości oraz apetycznie słodki, egzotyczny zapach i jedwabiście gładką skórę.
Sposób użycia: Sorbet nanieść na zwilżoną skórę wykonując delikatny masaż, a następnie spłukać ciepłą wodą.

Skład: Aqua, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Helianthus Annuus Seed Oil, Cocamidopropyl Betaine, Cocos Nucifera Oil, Parfum, Isopropyl Myristate, Musa Sapientum Fruit Extract, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Butter, Hydrogenated Jojoba Oil, Xanthan Gum, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Dmdm Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Inulin Lauryl Carbamate, Sodium Hydroxide, Disodium Edta, Limonene, Bha.


Moja opinia:
Sorbet mieści się w wygodnej i poręcznej plastikowej butelce. Jest odpowiednio wyprofilowana i dobrze się ją trzyma w dłoni. Posiada standardowy otwór, który niczym specjalnym się nie wyróżnia.

Konsystencja jest płynna, trochę rzadka, a sam płyn lubi czasami przeciekać przez palce - dlatego właśnie należy sprawnie i umiejętnie go używać, by połowa nie wylądowała bezużytecznie w odpływie.


W płynie znajdują się niewielkie drobinki, które bardzo szybko się rozpuszczają podczas mycia ciała. Prawdę mówiąc nie wiem dokładnie czym one są, ale wyobraźnia podpowiada mi, że mogą być to cząsteczki oleju kokosowego - a może Wy jesteście bardziej doinformowane ode mnie? ;-)
Same drobinki nie mają działania peelingującego. Jest ich bardzo mało i nie nadają się również do masażu. Są po prostu takim dodatkiem - i to całkiem przyjemnym.

Zapach sorbetu jest według mnie cudowny! Obecna butla jest już moją drugą i z ręką na sercu przysięgam, że nie ostatnią! Płyn ma bardzo słodki zapach, bardziej bananowy niż kokosowy i tak jak wspomniałam przy okazji recenzji musu do ciała - wyczuwam dodatkowo zapach gumy balonowej.

Działanie jest bardzo zadowalające! Pomimo tego, że płyn nie pieni się - bardzo dobrze myje ciało, a przede wszystkim absolutnie nie wysusza skóry! Nie zauważyłam może jakiegoś specjalnego nawilżenia, ale o nieprzyjemnym ściągnięciu po kąpieli można zdecydowanie zapomnieć.

Na minus zasługuje wydajność, która prawdę mówiąc jest kiepska.


Czy polecam? Zdecydowanie tak! Jest to jeden z przyjemniejszych kosmetyków do mycia ciała, jaki miałam okazję używać. Nie wysusza skóry, a do tego przepięknie pachnie! Spośród wszystkich wersji zapachowych kosmetyków Sweet Secret to ta odpowiada mi najbardziej!




A Wy miałyście okazję zapoznać się z kokosowym sorbetem do mycia ciała?


Pozdrawiam serdecznie!
bG


Produkt otrzymałam w ramach testów od Agencji PR Werner i Wspólnicy. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Farmona Sweet Secret - kokosowy mus do ciała "słodki kokos i banany".

Witajcie :-)
Po dłuższej przerwie spowodowanej Świętami, kilkudniowym wyjazdem oraz Sylwestrem wracam do Was z kolejnymi recenzjami :-)
Na rozgrzewkę zapraszam Was do przeczytania recenzji musu do ciała z Farmony, który miałam przyjemność otrzymać w ramach testowania.



Farmona Sweet Secret, kokosowy mus do ciała "słodki kokos i banany"; 225ml; 10-15zł.

Słodka uczta dla ciała i zmysłów! Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o przyjemnej, jedwabistej konsystencji i urzekającym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie olejku kokosowego i mleczka bananowego, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, na długo pozostawiając egzotyczny zapach słodkich owoców.
Regularne stosowanie Kokosowego musu do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. 
Bogata receptura doskonale nawilża, odżywia i regeneruje skórę, przywracając jej aksamitną gładkość i delikatność, a wydobyta z wnętrza egzotycznych owoców, słodka kompozycja zapachowa zapewnia energię i witalność oraz wprowadza w doskonały nastrój.

Sposób użycia: Mus delikatnie wmasować w skórę i pozostawić do wchłonięcia.

Skład: Aqua, Isopropyl Myristate, Cyclomethicone, Propylene Glycol, Glyceryl Stearate Citrate, Paraffinum Liquidum, Parfum, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Musa Sapienta Friut Extract, Cocos Nucifera Oil, Butyrospermum Parkii, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Panthenol, Allantoin, Xanthan Gum, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium Edta, Sodium Hydroxide, Limonene, Bha, Eugenol, Alpha Methyl Ionone.


Moja opinia:
Mus znajduje się w prostym, estetycznym i poręcznym opakowaniu. Jest ono plastikowe, a wieczko zostało dodatkowo zabezpieczone folią ochronną - duży plus! 

Konsystencję moim zdaniem można porównać do mieszanki musu i jogurtu. Mus jest zbity i sztywny, ale miękki dzięki czemu bardzo łatwo nakłada się go na dłoń i później rozsmarowuje na ciele. Wchłania się szybko, a warstwa ochronna, która pozostaje na skórze jest minimalna i praktycznie się jej nie wyczuwa. 

Zapach jest chyba największą zaletą tego produktu, przynajmniej dla mnie. Słodki, bardziej bananowy niż kokosowy, dodatkowo wyczuwa się w nim domieszkę gumy balonowej. Woń na skórze nie utrzymuje się długo, ale przechodzi na ubrania, co według mnie jest ogromną zaletą - przynajmniej w tym przypadku :-)
A jak jest z nawilżeniem? Przeciętnie. Po użyciu tego produktu skóra jest niby trochę bardziej nawilżona i wygładzona, ale nie jest to uczucie długotrwałe. Osoby wymagające, z suchą skórą nie będą zadowolone z działania tego kosmetyku. Moim zdaniem nada się on bardziej dla skóry normalnej, ewentualnie jako przyjemny przerywnik i dodatek dla fanek pięknych zapachów.


Podsumowując muszę przyznać, że bardzo przyjemnie korzystało mi się z tego produktu ze względu na zapach, ale przeciętne nawilżenie zadecydowało o tym, że raczej po ten mus więcej nie sięgnę.


A Wy miałyście już styczność z tą serią kosmetyków Farmony? Jaka wersja zapachowa najbardziej przypadła Wam do gustu?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

Produkt otrzymałam od Agencji PR Werner i Wspólnicy. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...