środa, 28 listopada 2012

Fitomed, krem tłusty tradycyjny do cery suchej - bez parabenów.

Witajcie :-)
Miesiąc temu miałam przyjemność otrzymać w ramach współpracy kilka kosmetyków marki Fitomed.
Po tym czasie chciałabym nieco przybliżyć Wam zdanie na temat produktów, których używałam.
Na pierwszy ogień pójdzie tradycyjny krem tłusty - jeżeli jesteście ciekawe jak sprawdził się na mojej suchej i wrażliwej skórze to serdecznie zapraszam dalszą część recenzji!





Fitomed, krem tłusty tradycyjny - bez parabenów; 50ml; 13zł.


Przeznaczenie: do suchej, suchej i dojrzałej cery na noc, do bardzo suchej na dzień.

Działanie:
odżywcze (witaminy A i E)
uzupełniające niedobory lipidów w naskórku (olej z awokado i witamina F)
wspomagające naturalne nawilżanie skóry (dzięki obecności wosków różnego pochodzenia o działaniu zapobiegającym utracie wody)

Składniki aktywne: aromatyczna woda różana, olej z awokado, wosk pszczeli, wosk roślinny, witaminy A,E i F, olejek eteryczny z drzewka różanego.

Skład: Aqua, Rosa centifolia flower water, Persea gratissima oil, Lanolin, Petrolatum, Panthenol, Dicocoyl pentaerythrityl distearyl citrate, Glyceryl oleate, Glycerine, Hibiskus, Cera microcristaline, Aluminum stearate, Cera alba, Ceresin, Tocopheryl acetate, Linseed acid, Retinyl acetate, Paraffinum liquidum, Ethylhexyl stearate, Propylene glycol, Magnesium sulfate, Sorbitan isostearate, Polyglyceryl-3 ricinoleate, Aniba rosaeodora wood oil, Phenethyl alcohol, Caprylyl glycol.



Moja opinia:
Z kosmetykami Fitomed spotkałam się po raz pierwszy czytając Wasze recenzje, wcześniej nigdy nie słyszałam o tej firmie i nie miałam okazji przetestować żadnych ich produktów. Nawiązując współpracę mogłam wybrać sobie dwa dowolne kosmetyki. Jednym z nich był krem, o którym możecie przeczytać w dzisiejszej recenzji.
Krem znajduje się w prostym, plastikowym opakowaniu - nie jest ono jakieś wybitnie dobre jakościowo i trochę trzeszczy, ale póki co się trzyma więc nie ma na co narzekać. Pojemność 50ml jest raczej standardowa, jednak w parze z niską ceną całość wygląda bardzo korzystnie.
Zapach jest mocny, wyczuwalny nawet przez jakiś czas na twarzy, jakby kwiatowo-ziołowy. Konsystencja typowa dla tłustego kremu - ciężka, gęsta, nie rozprowadza się szybko i gładko, ale prawdę mówiąc nie przeszkadza mi to i nie mam z tym większego problemu.


Sam krem potrzebuje trochę czasu, by wchłonąć, ale jest to normalne przy takiej konsystencji. Nawilżenie jednak wszystko wynagradza! Krem nałożony wieczorem cudownie odżywia i nawilża skórę, która rano jest wyraźnie gładsza, jednolita i wypoczęta. Od czasu do czasu nakładam go rano i tutaj również sprawdza się bardzo dobrze. Ochrania skórę w ciągu dnia przed większym mrozem oraz -co jest równie ważne- likwiduje suche skórki! Pod makijaż również się nadaje, ale pod warunkiem, że odpowiednio się wchłonie, a całość wykończymy dodatkowo pudrem.
Czy krem mnie podrażnił albo spowodował uczulenie? Na początku miałam wrażenie, że trochę mnie zaczyna podrażniać, ale ostatecznie okazało się, że to nie on był winowajcą. W chwili obecnej nakładam go na twarz i szyję i nie odczuwam żadnego uczucia dyskomfortu.
Wydajność to również duży atut tego kremu - używam go przez około miesiąc czasu razem z drugą (równie zadowoloną) osobą, a nie ubyła nawet połowa.

Kosmetyki Fitomed można zakupić bezpośrednio na stronie firmy lub sprawdzić gdzie mogą być jeszcze dostępne.


Podsumowując muszę stwierdzić, że jestem pozytywnie zaskoczona tym produktem! Bardzo dobrze nawilża i pielęgnuje skórę, a dodatkowo ma przystępną cenę. Poza tym jest to idealny krem na okres jesienno-zimowy, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić Was do jego kupna! :-)


Znacie kosmetyki marki Fitomed?
A może jesteście w stanie polecić mi coś dobrego? ;-)


Pozdrawiam serdecznie!
bG


Produkt otrzymałam w ramach współpracy od firmy Fitomed, jednak zaznaczam, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

piątek, 23 listopada 2012

Nowości w kosmetyczce.

Witajcie :-)
Jako, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni nazbierało mi się trochę kolejnych nowości, postanowiłam się nimi z Wami podzielić :-)

Jeżeli jesteście ciekawe co tym razem zasiliło mój zbiór kosmetyczny - serdecznie zapraszam! :-)




Zdecydowanie większa część tych kosmetyków pochodzi z nowych współprac.
Zdjęcia oczywiście można powiększyć.



Za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie dostałam do przetestowania organiczny peeling do ciała od sklepu internetowego Kalina.
Jestem w trakcie testowania i wstępnie powiem Wam tylko tyle, że jego zapach jest cudowny i ma średnią moc zdzierania.


Nawiązałam również współpracę z firmą Quiz Cosmetics. Do przetestowania otrzymałam dwa lakiery do paznokci, puder bronzujący, kredkę do oczu oraz błyszczyk.
Używam tych kosmetyków już jakiś czas i w sumie mam wyrobione wstępne zdanie, ale na recenzję poszczególnych produktów jest jeszcze za wcześnie.


Kilka miesięcy temu zdecydowałam się również na przetestowanie kosmetyków marki Fennel. Dostałam jogurt do ciała oraz peeling cukrowy. Jeszcze ich nie otwierałam, ponieważ mam na wykończeniu inne kosmetyki.


A teraz zakupy :-)
Wzbogaciłam się o podkład Bourjois - potrzebowałam czegoś na jesień i zimę. Jestem z niego póki co zadowolona, choć muszę Wam napisać, że należy on do tych podkładów, które wyrównują koloryt, a nie dają krycia. Niektóre osoby będą więc koniecznie potrzebowały korektora.
Tusz do rzęs również mi się skończył i tutaj po raz kolejny postawiłam na Bourjois. Pięknie podkreśla rzęsy, ale lubi się delikatnie odbijać. Szczoteczka też do najmniejszych nie należy. Postaram się więcej napisać w recenzji, mam nadzieję, że uda mi się zrobić również jakieś sensowne zdjęcia "przed i po".
Tak zachwalałyście pomadki Wibo Eliksir, że musiałam się na jakąś skusić :-) Zdecydowałam się na najciemniejszy kolor - 09 to przepiękna jagoda. Dorwałam ją oczywiście przy okazji obniżki -40%.
Od jakiegoś czasu chodziła mi również po głowie czarna kredka do oczu. Kiedyś była mi ona wręcz niezbędna do wykonania makijażu, a od kilku lat nie posiadałam w swoim zasobie żadnej. Zdecydowałam się na kredkę od Bourjois (jakżeby miało być inaczej ;-)) i tutaj również skorzystałam z promocji -40%.


Dajcie znać czy miałyście okazję używać któregoś z tych kosmetyków i czy byłyście zadowolone! :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

wtorek, 20 listopada 2012

Ulubiony zestaw pielęgnacyjny:: Babydream Fur Mama - balsam do kąpieli oraz olejek pielęgnacyjny do ciała.

Witajcie :-)
Dziś chciałabym podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat duetu pielęgnacyjnego Babydream Fur Mama. Kosmetyki te są skierowane docelowo dla kobiet w ciąży, jednak uważam i wiem, że możemy sięgnąć po nie wszystkie. Bez wyjątku :-)




Zapraszam!




Babydream, balsam do kąpieli dla matek; 500ml; 9,99zł.


Balsam o działaniu pielęgnującym i relaksującym. Balsam zawiera proteiny serwatkowe oraz duze ilosci naturalnych olejów roslinnych o silnym działaniu nawilzajacym. Produkt nie zawiera olejów mineralnych i silikonowych, nie zawiera barwników i konserwantów.


Skład: Aqua, Glycine Soja (Soybean) Oil, Sorbitol, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Parfum, Sodium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Glycerin, Whey Protein, Lactose, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Polyglyceryl - 10 Laurate, Polyglyceryl - 2 Laurate, Glyceryl Caprate, Xanthan Gum, Tocopherol, Citric Acid.





Moja opinia:
Opakowanie typowe dla serii kosmetyków Babydream - wygodne, przyjemne dla oka. Mam jedynie małe zastrzeżenia co do dozownika, który nie jest zbyt dokładny i przez to produkt wylewa się po bokach. Konsystencja samego płynu jest kremowa, aksamitna, dość rzadka i lejąca. Przypomina mi trochę śmietankę do kawy. Zapach jest według mnie cudowny! Delikatny, pudrowy i przemiły dla nosa! Należy on do serii zapachów typowo dziecięcych i myślę, że przypadnie on do gustu wielu osobom.
Działanie jest genialne! Balsam jest bardzo delikatny dla skóry, nie podrażnia jej i nie wysusza w najmniejszym stopniu. Można używać go na różne sposoby, między innymi wlać do wody podczas kąpieli oraz myć nim bezpośrednio całe ciało - osobiście zdecydowanie wolę drugą opcję. Nie wytwarza typowej piany, na ciele przybiera raczej postać kremowej powłoczki. Przyjemnie pielęgnuje skórę. Wiem, że wiele dziewczyn próbuje go używać jako szamponu do włosów - ja się nie odważyłam na ten krok, dlatego nic nie mogę na ten temat powiedzieć.
Wydajność jest dobra, choć przez konsystencję czasami można wylać za dużo płynu. Duża pojemność za tak niską cenę jednak wszystko wynagradza. Jak na moje oko skład jest również bardzo dobry.



Babydream, olejek do pielęgnacji ciała dla kobiet w ciąży; 250ml; ok. 11zł.


Pomaga zapobiegać rozstępom, zawiera wysokiej jakości olejek migdałowy, makadamia, jojoba, olej sojowy i słonecznikowy, a także witaminę E, nie zawiera olejów mineralnych, barwników i konserwantów. Olejek perfumowany, nie zawiera alergenów. Produkt przebadamy dermatologicznie.


Skład: Glycine Soja (Soybean) Oil, Prunus Amygdalus (Sweet Almond) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil/unsaponifiables, Simmondsia Chinensis (Jojoba)Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Tocopherol, Parfum.






Moja opinia:
Opakowanie klasyczne dla kosmetyków Babydream. Dozownik jest taki sobie, ponieważ zazwyczaj wylewa mi się przez niego nadmiar olejku. Trzeba szybko i stanowczo przekręcać butelkę, żeby później wszystko się nie pobrudziło. Zapach bardzo podobny do balsamu z tej samej serii, jednak moim zdaniem jest nieco delikatniejszy. Olejek ma bardzo szerokie zastosowanie. Można go używać do smarowania ciała na sucho, na mokro (jest wtedy bardziej wydajny przez poślizg na mokrej skórze), można wlać odrobinę do kąpieli dzięki czemu skóra nie będzie się mocno wysuszać przez wodę. Wiele dziewczyn używa go do olejowania włosów, czego ja akurat nie próbowałam. Sprawdzałam natomiast jak ten olejek sprawuje się podczas demakijażu twarzy i oczu - tutaj niestety trochę się zawiodłam. Makijaż co prawda został usunięty bardzo dobrze, ale skóra się nieco przesuszyła. Ponadto olejek zawiera w składzie olej macadamia, który może zapychać.
Uwielbiam go za to w roli nawilżacza ciała. Bardzo szybko wchłania się w skórę i nie pozostawia typowo śliskiej warstwy jak na kosmetyk tego typu. Nawilżenie jest długotrwałe. Poza tym olejek ten ma absolutnie fantastyczny i bogaty skład, bez niepotrzebnej parafiny i innych śmieciowych uzupełniaczy - czego chcieć więcej? :-)
Wydajność określam jako bardzo dobrą. Do posmarowania mokrego ciała wystarczy już niewielka ilość. Przy suchej skórze zużywa się trochę więcej, ale też nie ma na co narzekać.




Ten duet jest ze mną od kilku miesięcy i jestem z niego bardzo zadowolona. Kosmetyki Babydream z serii dla mam szybko stały się moimi ulubionymi i z przyjemnością sięgnę po kolejne opakowania. Mają bardzo dobre działanie, świetny skład i cudowny zapach, a o to właśnie chodzi! Do pełni szczęścia brakuje mi jedynie mleczka do ciała :-)

Z całego serca polecam Wam ten zestaw! :-)



Miałyście może już styczność z kosmetykami Babydream Fur Mama?
Jak się u Was sprawdziły? Lubicie je?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

poniedziałek, 19 listopada 2012

ZSK, Serum 10% SAP (witamina C) - wrażenia po dwóch tygodniach stosowania.

Witajcie :-)
Zniknęłam na parę dni, ale wracam ponownie :-)
Na wytłumaczenie mam tylko tyle, że świętowałam w międzyczasie swoje urodziny, imieniny i miałam również kilka imprez okolicznościowych :-)
Dzisiejszego dnia chciałabym się z Wami podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat serum z witaminą C, które otrzymałam przy okazji zakupów na stronie ZSK. Nie będzie to oczywiście powalająco długa recenzja, ponieważ korzystałam z tego produktu zaledwie dwa tygodnie - nie chciałam go wstępnie niczym konserwować ze względu na swoją bardzo wrażliwą cerę. W przypadku mojej skóry muszę być naprawdę wyjątkowo ostrożna.



Jeżeli jesteście ciekawe jak sprawdził się u mnie ten kosmetyk pielęgnacyjny to serdecznie zapraszam! :-)




ZSK, Serum 10% SAP (witamina C) 25g; 15,97zł.


Serum ze stabilną witaminą C bez efektu podrażnienia w porównaniu ze stosowaniem czystego kwasu askorbinowego, bez dodatku alkoholu. Dzięki temu produkt może być stosowany do każdego rodzaju cery nawet tej najbardziej wrażliwej, naczynkowej, może być też stosowany pod oczy. Chroni skórę przed atakiem wolnych rodników, które przyczyniają się do jej przedwczesnego starzenia. Witamina C uczestniczy w syntezie elastyny i kolagenu powodując ujędrnienie i wygładzenie zmarszczek. Hamuje i regeneruje zniszczenia skóry powodowane promieniowaniem UV. Serum zapewnia także delikatne działanie przeciwbakteryjne.
pH serum ustalone jest na poziomie pH 7-8. Jest to pH w którym SAP jest najbardziej stabilne.

Zestaw pozwala otrzymać 25 g serum:
23% Kwas hialuronowy 5.75 ml
10% SAP 2.5g
5% Pantenol 75% 1.25 g
1% kompozycja witamin "All in one" 0.25g
60% Hydrolat różany lub aloesowy 15 ml
ok. 20 kropli kwasu mlekowego do obniżenia pH serum (należy samodzielnie odmierzyć).

W skład zestawu wchodzi również:
1 - butelka farmaceutyczna 30 ml (do przygotowania serum)
1 - pipetka 3 ml
3 - papierki jednopolowe

Sposób przygotowania:
Hydrolat przelewamy do małego naczynia (zlewka, mała szklanka). W hydrolacie rozpuszczamy "all in one". Do powstałej mieszaniny dodajemy pantenol i kwas hialuronowy. Powstały roztwór zawiera już substancje chelatujące, które są zawarte w kompleksie witamin "all in one". Do całości dodajemy witaminę C - SAP. Nasze serum ma teraz pH koło 10, należy go obniżyć do 7 w tym celu do naszego serum dodajemy 15-20 kropli kwasu mlekowego. Gotowe serum przenosimy pipetką do butelki farmaceutycznej - produkt ma trwałość około 2 tygodni. Należy go przechowywać w lodówce, zawiera minimalną ilość konserwantu (znajduje się on w kwasie hialuronowym). Produkt może być zakonserwowany FEOG - należy dodać do gotowego serum do 5 kropli konserwantu. Trwałość zakonserwowanego produktu - przynajmniej 6 miesięcy.

Powstałe serum ma konsystencję bardzo lekkiego mlecznego żelu, dzięki butelce farmaceutycznej (z kroplomierzem) jest bardzo łatwe w dozowaniu.

Jak stosować serum bezolejowe?
Serum można stosować na dzień pod krem z filtrem lub na noc w mieszaninie z wybranym olejem zimnotłoczonym.
Przy cerze tłustej aplikować bezpośrednio na skórę pod oczami, szyję i twarz. Można też odrobinę serum umieścić w zagłębieniu dłoni, dodać kilka kropli wybranego oleju i wymieszać palcem. Powstałą emulsję od razu nakładać na twarz.



Moja opinia:
Na serum z witaminą C zacierałam rączki już od dłuższego czasu. Naczytałam się na jego temat wiele dobrego, a przyznam również, że potrzebowałam jakiegoś uzupełnienia codziennej pielęgnacji. Wszystkie podstawowe informacje na temat tego produktu możecie przeczytać powyżej - są to dane bezpośrednio ze strony Zrób sobie Krem. Ja napiszę Wam jak to serum sprawdziło się u mnie w przeciągu dwóch tygodni, kiedy miałam okazję je stosować.

Wykonanie jest banalnie proste i nie miałam z tym żadnego problemu. Wszystko zostało bardzo dokładnie opisane na stronie i jestem pewna, że każdy sobie z tym poradzi.
Przez wszystkie wymieszane składniki zdecydowanie przebija się zapach hydrolatu różanego. Jestem pewna, że nie każdemu będzie się on podobał, ponieważ jest dość mocno wyczuwalny i charakterystyczny. Ja na samym początku nawet lubiłam ten zapach, ale po jakimś czasie zaczął mnie trochę irytować i męczyć. Konsystencja tego serum jest wodnista i lejąca, choć nie w stu procentach - wydaje mi się, że głównie za sprawą żelu hialuronowego, który całość bardzo delikatnie ściąga.



Samo serum jest naprawdę bardzo lekkie i nie ma problemu z rozprowadzeniem na twarzy. Użyte w odpowiedniej ilości nie spływa ze skóry i bardzo szybko się wchłania pozostawiając delikatny film.
Używałam go praktycznie zawsze pod krem nawilżający - używany samodzielnie niestety nie był wystarczający dla mojej suchej skóry. Krem się na nim nie rolował i nie dopatrzyłam się żadnego mankamentu.
Efekty po dwóch tygodniach stosowania nie powaliły mnie mocno na kolana, ale jestem w pełni świadoma, że w tak krótkim okresie czasu trudno o jakieś spektakularne efekty. Jestem jednak zadowolona, ponieważ moja bardzo wrażliwa cera nie odczuła żadnego dyskomfortu i odniosłam również wrażenie, że nieco rozjaśniała i poprawił się jej koloryt.
Wydajność jest według mnie również zadowalająca. Nie oszczędzałam tego produktu, używałam sumiennie dwa razy dziennie na twarz i szyję i wykorzystałam może 1/3 z całości. Gdybym je dodatkowo zakonserwowała, mogłabym się cieszyć nim przez dłuższy czas, ale to już innym razem.


Czy wrócę do tego serum? Zdecydowanie tak. Pomimo braku spektakularnych efektów widzę w nim duży potencjał i czuję, że po dłuższym czasie stosowania może mieć bardzo dobry wpływ na kondycję skóry. Lubię też jego konsystencję oraz fakt, że dobrze współpracuje z kremami - przynajmniej tymi, które stosuję sama.



Dajcie koniecznie znać czy miałyście okazję używać serum z witaminą C i jak się u Was sprawdziło.
A może jesteście w stanie polecić mi inny produkt tego typu, z którego byłyście zadowolone?



Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 9 listopada 2012

Farmona Tutti Frutti, cukrowy peeling do ciała.

Witajcie :-)
Lubicie od czasu do czasu zrelaksować się w otoczeniu cudownych, owocowych zapachów?
Jeżeli tak, to ten post jest skierowany właśnie do Was! :-)


Zapraszam!


Farmona Tutti Frutti, cukrowy peeling do ciała; 300g; 15-18zł.

Cukrowy peeling do ciała o wyjątkowych właściwościach pielęgnacyjnych i słonecznym zapachu mango i brzoskwini.
Zawiera fitoendorfiny z owoców noni - cząsteczki szczęścia, które wprowadzają w doskonały nastrój, stymulują pozytywną energię, radość i chęć do działania.
Dzięki zawartości masła karite i witaminy E peeling głęboko nawilża, odżywia i ujędrnia, sprawiając że ciało staje się zachwycająco miękkie, delikatne i jedwabiście gładkie. Kryształki cukru usuwają martwy naskórek i wygładzają ciało, a owoce noni rosnące na bajecznych, przepełnionych słońcem wyspach Polinezji zwiększają wydzielanie endorfin, pozwalając cieszyć się wspaniałym nastrojem i pełnią szczęścia.
Cukrowy peeling myje, delikatnie natłuszcza i odżywia skórę, dzięki czemu nie jest konieczne używanie balsamu do ciała.

Skład: Sugar, Sodium Chloride, Isopropyl Myristate, Paraffinum Liquidum, Caprylic/Capric Triglyceride, Cera Alba, Glyceryl Dibehenate, Tribehenin, Glyceryl Behenate, Parfum, Butyrospermum Parkii, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, PEG-4, Glycerin, Agar, Alginic Acid, Polysorbate-20, Tocopheryl Acetate, Isobutylparaben, CI 73360, Morinda Citrifolia Fruit Extract, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, CI 19140, CI 16255, BHA.



Moja opinia:
Może uwierzycie, a może nie, ale jest to chyba mój pierwszy w życiu peeling cukrowy do ciała. Wcześniej stawiałam na tradycyjne zdzieraki, ewentualnie na peeling kawowy domowej produkcji ;-) Bardzo ucieszyłam się, gdy pani Beata zaproponowała mi przetestowanie produktu naszej Farmony, zwłaszcza, że nie miałam okazji go nigdy wypróbować!

Peeling znajduje się w dużym, solidnym, plastikowym opakowaniu, które wewnątrz zabezpieczone jest folią ochronną - duży plus! Na starcie produkt ten zauroczył mnie swoim słodkim, intensywnym i owocowym zapachem. Producent idealnie go opisał podkreślając, że wprowadza on w dobry nastrój - to naprawdę działa! Co więcej, po dłuższym czasie stosowania zapach ten ani trochę mnie nie zmęczył. Konsystencja produktu jest zbita, ale z łatwością się go wydobywa z opakowania. Jak widać na załączonym niżej zdjęciu znajduje się w nim dosyć dużo drobinek cukru, a te czerwone kapsułki (jeżeli się nie mylę) to właśnie witamina E.


Drobinki cukru są w moim odczuciu duże i można wykonać dzięki nim przyjemny masaż/peeling całego ciała. Mają one jednak tendencję do dosyć szybkiego rozpuszczania się w wodzie i właśnie dlatego zaliczam ten produkt jako peeling o średniej mocy. Na zwilżonym wcześniej ciele można wykonać przyjemny i niezbyt mocny kilkuminutowy masaż, po którym skóra jest wyczuwalnie gładsza, miękka i przyjemna w dotyku. Po użyciu peelingu pozostaje również tak zwany film ochronny, dzięki któremu nie odczuwamy żadnej suchości czy potrzeby natychmiastowego wysmarowania ciała masłem/balsamem.

Nie wiem na ile jest w tym zasługa masła karite i witaminy E, które są w składzie dopiero za zapachem, a jak wiadomo - to co jest za jest w ilości śladowej. Wydaje mi się, że warstwę na skórze zawdzięczamy parafinie, która króluje wysoko, bo na czwartym miejscu.

Chciałabym jednak podkreślić, że ta tłustawa warstwa nie jest mi straszna i w sumie nawet ją lubię. Na moim ciele nie utrzymuje się jakoś długo i po jakimś czasie się ściera, nawet podczas wycierania się, czy mycia gąbką. Dzięki temu nie utrudnia mi ona również specjalnie wchłaniania innych olejków czy maseł nałożonych zaraz po kąpieli.
Na minus zasługuje moim zdaniem wydajność produktu. Niestety wraz z każdym użyciem bardzo szybko i widocznie go ubywa.




Czy polecam? Oczywiście, że tak! Ale pod warunkiem, że lubicie soczyste, owocowe aromaty i nie przeszkadza Wam tłustawa warstwa po użyciu. Sama bardzo chętnie wrócę do tego peelingu w przyszłości!



Dajcie koniecznie znać, czy miałyście styczność z tym peelingiem albo innym produktem tego typu od Farmony :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG


Agencji PR Werner i Wspólnicy oraz Pani Beacie serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania kosmetyku. Zaznaczam jednocześnie, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

środa, 7 listopada 2012

Płyn do higieny intymnej jako szampon? Czemu nie! Recenzja płynu Facelle Sensitive .

Witajcie :-)
Czy Wam też zdarza się stosować jakiś kosmetyk w zupełnie innym celu niż tym, do którego jest przeznaczony?
Dziś właśnie będzie recenzja o jednym takim produkcie, którego zastosowanie jest dużo szersze niż wiele osób mogłoby się spodziewać!


Zapraszam!




Facelle Sensitive, płyn do higieny intymnej; 300ml; ok.6,50zł.

Wyjątkowo delikatny płyn do higieny intymnej. Nie zawiera mydła. Opracowany specjalnie do codziennego mycia i pielęgnacji strefy intymnej, optymalnie dostosowany do jej pH. Płyn nadaje się również do delikatnego mycia całego ciała.

Skład: Aqua, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Lactic Acid, Glycerin, Sodium Chloride, Sodium Benzoate, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Sorbitol, Urea, Propylene Glycol, Allantoin, C12-15 Alkyl Lactate, Parfum, Serine, Sodium Lactate, Butylene Glycol, Chamomilla Recutita Flower Extract, Persea Gratissima Fruit Extract, Ethoxydiglycol, Bisabolol, Potassium Sorbate.



Moja opinia:
Płyn znajduje się w plastikowym opakowaniu. Według mnie jest ono trochę mało poręczne, ale narzekać nie będę - przecież to tylko opakowanie. Zapach produktu określam jako bliżej niezidentyfikowany, jest on w każdym razie w miarę delikatny, jakby lekko kwaśny. Na początku raczej mi się on nie podobał, ale z biegiem czasu się przyzwyczaiłam i już nie marudzę. Sam płyn jest przezroczysty i ma konsystencję trochę maziowatą. Użyty w małej ilości nie pieni się, a tworzy raczej taką kremową, odrobinę lepiącą powłoczkę.

Płynu Facelle używam głównie jako szamponu do włosów. Zdecydowałam się na niego, ponieważ większość produktów do tego celu podrażniało moją skórę głowy, czasami powodowało nieprzyjemne swędzenie, wysuszanie i wypadanie włosów. Ten miał być bardzo delikatny, a jednocześnie skuteczny.


Jak się u mnie sprawdził?

Bardzo dobrze, choć sposób mycia trzeba sobie odpowiednio wyćwiczyć. Płyn ten potrafi zlepiać włosy w jeden wielki kokon, przez który ciężko przebić się palcami. Ale nie należy się tego bać, ponieważ nie przeszkadza to tak bardzo w samym myciu, a włosy nie są po spłukaniu okropnie poplątane, przynajmniej moje. Przed nałożeniem płynu na włosy, lubię go zawsze odrobinę spienić w dłoniach - to znacznie ułatwia aplikację oraz samo mycie. Jest to według mnie najlepszy i najbardziej miarodajny sposób użytkowania tego produktu. Oczyszczanie określam jako dobre, po umyciu nie czuję w żadnym stopniu dyskomfortu lub jakiegoś niedomycia. Po ponad miesiącu używania dwa-trzy razy w tygodniu mogę śmiało i bez wahania powiedzieć, że skóra głowy jest w bardzo dobrej kondycji - nie swędzi, nie jest wysuszona - a olejków ostatnio używam bardzo rzadko. Płyn nie przyczynił się również do wypadania i wysuszenia włosów, które swoją drogą są ostatnio w świetnej kondycji - ogromny plus.
Wydajność jest według mnie również zadowalająca - po ponad miesiącu regularnego stosowania jeszcze trochę mi go zostało, a muszę koniecznie dodać, że go nie oszczędzam.

Nie byłabym też sobą gdybym nie sprawdziła innych zastosowań tego produktu. Powiem Wam w skrócie, że do higieny intymnej się nadaje i jest dobry (ale ja mam w tej kategorii innych ulubieńców), a do mycia ciała się u mnie średnio sprawdził właśnie przez tą nietypową i mało przyjemną konsystencję i zapach. Tutaj też mam poza tym innych swoich ulubieńców, których chętnie w przyszłości Wam przedstawię :-)



Podsumowując jestem naprawdę bardzo zadowolona z tego produktu i śmiało mogę powiedzieć, że został on moim niezbędnikiem w pielęgnacji włosów. W moim odczuciu zdecydowanie przebił równie popularny szampon Babydream dla dzieci.

Jestem bardzo ciekawa czy Wy też miałyście okazję zapoznać się z płynem Facelle i jakie wywarł na Was wrażenie?


Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 2 listopada 2012

Ulubieńcy października.

Witajcie :-)
Wraz z końcem miesiąca przyszedł czas na podsumowanie ulubieńców.
Tym razem będą to ulubieńcy kosmetyczni, ale nie tylko! ;-)

Zapraszam! :-)




Facelle, płyn do higieny intymnej używany oczywiście jako szampon! Nawet nie spodziewałam się tego, że tak przypadnie mi on do gustu. Co prawda ma swoje wady, ale osobiście w niczym mi one nie przeszkadzają. Recenzja wkrótce!

Farmona Tutti Frutti, cukrowy peeling do ciała - cudowny zapach, przyjemne działanie. Zdecydowanie uprzyjemnia czas spędzony w łazience! Recenzja pojawi się za jakiś czas.

Linoderm Omega, krem do cery suchej, nadwrażliwej i skłonnej do alergii - mój wybawca i absolutny niezbędnik w kosmetyczce od wielu lat. RECENZJA



Serum 10% SAP ZSK - bardzo przyjemnie mi się z niego korzystało i wydaje mi się, że po okresie dwóch tygodni skóra jest faktycznie w troszkę lepszym stanie. Więcej informacji pojawi się wkrótce w recenzji.

Glinka biała "porcelanowa" ZSK - maseczki z glinką rewelacyjnie wpływają na moją suchą i wrażliwą cerę. Rozjaśniają i łagodzą podrażnienia - czego chcieć więcej?



Dr.Hauschka, kremowy korektor - bardzo ładnie rozjaśnia skórę pod oczami i można nim zamaskować drobniejsze niedoskonałości. Jestem z niego zadowolona!

KOBO Professional, konturówka do ust nr 101 Fuchsia - miękka, nie wysusza ust i całkiem długo się na nich utrzymuje, dodatkowo z drugiej strony ma ukrytą temperówkę. Idealna pod pomadkę.

Revlon Lip Butter, nr 050 Berry Smoothie - w ubiegłym miesiącu to po nią najczęściej sięgałam! Trwałością nie grzeszy, ale w połączeniu z konturówką jest o niebo lepiej! RECENZJA


Z kosmetyków to by było wszystko, jednak chciałabym podzielić się z Wami moimi ulubieńcami z innych kategorii :-)


Pierwszym z nich jest złoty naszyjnik - uwielbiam go i pomimo tego, że w biżuterii jestem raczej oszczędna (ograniczam się do pierścionków i kolczyków) - staram się go jak najczęściej nosić. Uwielbiam kolor żółtego złota!

Drugim ulubieńcem jest warkocz, a ściślej mówiąc tzw dobieraniec :-) Od kiedy nauczyłam się go robić bardzo często mi towarzyszy. Ostatnio udało mi się go zapleść na skos, co mnie bardzo uradowało! :-) Przekonałam się, że naprawdę nie jest to nic trudnego - wystarczą tylko szczere chęci!



A co Wy ukochałyście sobie szczególnie w minionym miesiącu?


Pozdrawiam serdecznie!
bG
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...